jak zaufać

Problemy z partnerami.

jak zaufać

Postprzez zagubiona_83 » 12 sty 2009, o 01:32

Witam,

Przyznam szczerze,że nie wiem od czego zacząć... nigdy wcześniej nie korzystałam z takiej formy pomocy i doractwa.
Ciężko w paru zdaniach streścić cały dotychczasiwy dorobek związku, wszystkie za i przeciw, ciężko dość do sedna sprawy ale postaram się bo być może ta forma pozwoli mi dać upust swoim emocjom.
Jestem w związku od niedawna, bo dopiero 11 miesięcy, w czerwcu bierzemy ślub, aczkolwiek mamy taki zamiar. Mój problem polega na braku zaufania do mojego partnera, a raczej na jego utracie zaraz na początku związku.
Nasza znajomość od pierwszych dni była bardzo burzliwa i nasączona ogromną dozą emocji. Ja miałam się nie zakochywać ani angażować ponieważ byłam świeżo po nieudanym związku, takie było moje założenie, którego starałam się trzymać. Oczywiście życie zwerfikowało pewne sprawy i bieg wydarzeń potoczył się zupełnie inaczej. I wszystko wydawałoby się być cudowne do czasu kiedy dowiedziałam się że mój partner "romansuje" przez telefon z koleżanką z pracy. Można by rzec że ona nagabywała go sms'ami o przeróżnej treści ( której nawet nie chcę cytować, bo na samą myśl krew mnie zalewa), a jemu najwyraźniej się to podobało. Był zadowolony że inne kobiety z przyjemnością łaskoczą jego męskie ego. Sytuacja trwała jakiś czas, około 3 miesięcy. Na początku starałam się nie zwracać na to uwagi, bo uważałam że może nie powinnam...nie wypada skoro jesteśmy ze sobą dosyć krótko...etc. ale po paru miesiącach nie wytrzymałam. Powiedziałam mu delikatnie co o tym wszystkim sądze i że nie życzę sobie takiego postepowania. Napisał jej: "nie pisz do mnie więcej", z czego ona oczywiście nic sobie nie robiła i bawiła się dalej.... W końcu dałam mu do zrozumienia że jeśli nie zrobi z tym porządku to ja załatwię to za niego....
I można by powiedzieć że na tym sprawa się zakończyła...
Niestety to wszytsko wraca do mnie jak bumerang.
Nie szpieguje mojego partnera, nie zaglądam do telefonu, nie czytam maili, nawet nie znam haseł do jego kont... ale ciągle nie potrafię mu zaufać. Wiem, że ona z nim pracuję, siedzi na przeciwko niego w pracy. Wysyła życzenia na święta...poprosiłam żeby mi je pokazał, stwierdził że już są wykasowane...
Najbardziej boli mnie to, że pogrywał z nią przez parę miesięcy pod moim nosem i nie potrafił zakończyć tej sprawy jak przystało...
Pomóżcie co robić???
Dodam, że rozmawiałam z nim wielokrotnie na ten temat, zapewniał że sprawa jest zakończona, że robię problem z niczego, że nie ma do czego wracać, ale jak tu nie wracać kiedy czuję oddech obcej kobiety na karku...?
zagubiona_83
 
Posty: 44
Dołączył(a): 12 sty 2009, o 00:55
Lokalizacja: śląsk

Re: jak zaufać

Postprzez ewka » 12 sty 2009, o 08:04

zagubiona_83 napisał(a):zapewniał że sprawa jest zakończona, że robię problem z niczego, że nie ma do czego wracać, ale jak tu nie wracać kiedy czuję oddech obcej kobiety na karku...?

Witaj;)
Co masz dokładnie na myśli, pisząc "oddech obcej kobiety"?
Myślę, że jeśli nie sprawdzisz tego swojego czucia, to się tak (być może) będziesz wkręcać... ale (być może) coś jest na rzeczy i czucie coś tam Ci podpowiada.

Czy jeśli ktoś sobie pozwoli na jakiś flircik to znaczy, że będzie flirtował zawsze? Że jeśli był trochę nieokej wobec partnera, to będzie nieokej zawsze? Ja uważam, że wcale tak nie znaczy.

Zapewnia, więc chyba nie kłamie w żywe oczy?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez zagubiona_83 » 12 sty 2009, o 09:37

znam takich którzy zapewniali i widać że potrafili kłamać w żywe oczy, bez przeszkód i sumienia...
ale oczywiście wiem ,nie należy generalizować i nie wszyscy faceci są "tacy"
problem polega na tym że wielokrotnie przyłapałam go na małych kłamstewkach, byc może to moja fobia i zbyt analityczny umysł nie pozwalają mi przyjać pewnych rzeczy takimi jakimi są, ale nie nawidzę kłamstwa i oszustwa, po czyms takim zapala się czerwona lampka sugerującą że jeśli skłamał, zrobi to jeszcze raz, jeśli romansował być może zrobi to ponownie...
mamy wspólnych znajomych, nie znając go jeszcze wyrobiłam sobie zdanie o tym mężczyźnie, a raczej usłyszałam wiele na jego temat. miedzy innymi to że jest kobieciarzem, nie przepuści zadnej okazji itp...
nie chcę bazować na tej nieszczęsnej opinii, ale w każdej plotce jest ziarno prawdy, o czym mogłam sama się przekonać....
jego dość charakterystyczny zawód usłany jest kontaktami z kobietami, kolacjami, targami z nocnymi imprezami, które z biznesem nie maja nic wspólnego, a on uwielbia ten blichtr i wianuszek kobiet wokół siebie....
zagubiona_83
 
Posty: 44
Dołączył(a): 12 sty 2009, o 00:55
Lokalizacja: śląsk

Postprzez ewka » 12 sty 2009, o 10:11

A ja znam takich, co zapewniali najszczerzej... a jednak ich poniosło – bo nie ma reguł.

mamy wspólnych znajomych, nie znając go jeszcze wyrobiłam sobie zdanie o tym mężczyźnie, a raczej usłyszałam wiele na jego temat. miedzy innymi to że jest kobieciarzem, nie przepuści zadnej okazji itp...

Czyli zupełnie świadomie weszłaś w ten związek? I teraz świadomie chcesz wyjść za mąż... pewnie, że każde wyjście za mąż jest jakimś ryzykiem i albo się z nim bierzemy za rogi, albo odpuszczamy. Albo ufamy (mimo wszystko), albo nie... jeśli nie, to jak żyć, kiedy każda jego nieobecność będzie Ci mówiła tylko jedno?

Jeśli tylko podejrzewasz, nie mając w ręku żadnych konkretów, to nawet nie bardzo możesz mu zarzucać niewierność czy coś tam.

Co zrobiłaś, gdy te kłamstewka się wydały? Jak zareagowałaś?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez KWIATUSZEK_20 » 12 sty 2009, o 10:38

Witam Cie opowiem Ci moją krutko historię mam dziecko jestem z chłopakiem dość długo ogólnie dobrą opinie miał aż za dobrą w naszym związku zaczeło się od wypadów z kolegami na rybki tam poznał ją w sumie je i zaczął z jedna pisać po kryjomu a potem z tego pisania wyszedł najgorszy koszmar w moim życiu zaczął uciekać z domu miał mnie gdzieś mnie i dziecko z nasza cudowna miłość (każdy nas chwalił i nie którzy mówili w prost zazdroszcze wam) zamieniła się w nienawiść. zostawił nas i leciał to niej to tamtego towarzystwa trwało to jakieś 2 miesiące na szczęście skączyło się. wrócił pogodziliśmy się już chyba na dobre mam nadzieje że nie wiwinie mi nic więcej i więcej nas nie skrzywdzi ale ja mam tylko nadzieje. do czego zmierzam??? do tego żeby cie ostrzeć no wiem nie wszyscy są tacy sami ale z takiego pisania może coś wyjść a poza tym gdymy mu nie zależało to by zrobił z tym porządek i nic przede wszystkim nie ukrywał. rozumiem cie doskonale i wcale nie dziwie ci się ale za nim wejdziesz w małżeństwo zrób porządek z jego kobieciarstwem i kokietowaniem ma ciebie i powinnaś mu wystarczyć takie jest moje zdanie idź za głosem serca a skoro ono ci podpowiada że jest coś nie tak to sprawdż to za nim będzie za pożno życze ci powodzenia i tej kobiecie też coś powiedź że np nie życzysz sobie tego co ona robi itp czy nie jest jej wsyd pisać do kogoś kto już kogoś ma>?
KWIATUSZEK_20
 
Posty: 66
Dołączył(a): 8 sty 2009, o 23:38

Postprzez zagubiona_83 » 12 sty 2009, o 11:18

---------- 10:09 12.01.2009 ----------

weszłam świadomie w ten związek i przyjełam go z całym dobrodziejstwem inwentarza...
wszystko to co usłyszałam na temat tego człowieka, nie zaburzyło żadnych uczuć ani relacji w stosunku do jego osoby, aż do tego pierwszego zgrzytu, który na tyle wydał mi się istotny, że zaprzata moją głowę...
nie chodzi tylko o tą kwestię, są ciągłe kłótnie, niezgodność, różnica charakterów...
kiedyś było "normalnie" a teraz dzień opiera się na wzajmenych pretensjach,ciągłych sprzeczkach, fochach...
oczywiście to ja jestem tą złą jędzą, która ciąglę się czepia, ma niewiadomo jakie wymagania w stosunku do własnego partnera... ja jestem ciągle winna złym relacją w naszym związku...
jestem, staram się być silną kobietą i zawsze długo potrawiłam walczyć o związek, ale coraz mniej starcza mi sił, nie daję rady sama stoczyć tej bitwy...
co do kłamstewek usłyszałam w odpowiedzi: "no przepraszam, jakoś tak wyszło", "nie wiedziałem co powiedzieć"....
czy my kobiety wymagamy za dużo? czy nasze oczekiwania są nierealne?

---------- 10:18 ----------

drogi KWIATUSZKU_20

ta kobieta to jedna z takich, która wskoczyła by twojemu facetowi do łóżka na twoich oczach, czyli bez zasad, skrupułów, godności i poszanowania cudzych uczuć...
nie zamierzam z nią rozmawiać, bo to uwłacza mojej osobie
dziwię się, że mój partner dał się ponieść...i to mnie cholernie boli...
zagubiona_83
 
Posty: 44
Dołączył(a): 12 sty 2009, o 00:55
Lokalizacja: śląsk

Postprzez ewka » 12 sty 2009, o 14:05

co do kłamstewek usłyszałam w odpowiedzi: "no przepraszam, jakoś tak wyszło", "nie wiedziałem co powiedzieć"....

No tak się zwykle odpowiada... ale ja pytałam, co Ty zrobiłaś, gdy już się wydało? Bo myślę, że kłamca powinien być w jakiś sposób "ukarany" - jeśli nie jest, to może myśleć, że mu wolno.

są ciągłe kłótnie, niezgodność, różnica charakterów...

Trzeba poszukać przyczyn tych kłótni... o co? Kto zaczyna? Z jakiego powodu? Chyba niedobrze byłoby, gdybyś patrzała na niego tylko przez pryzmat jego dobrego samopoczucia wśród kobiet, wyjazdów i tamtego flirtowania (bo to filtr tylko był?)... bo takie patrzenie nie rozwiąże problemu codziennych nieporozumień i może przekłamywać rzeczywistość. No tak myślę.

A tu niebawem ślub...
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez KWIATUSZEK_20 » 12 sty 2009, o 14:21

ja to ci serdecznie wspołczuje bo wiem co przeżywasz wiem rownież jak to jest miałam podobnie no ale problem w tym że ty go kochasz mimo tego co robi i mimo tego że nie zrobił z tym porządku wiem też jak to jest kochać kogoś mimo tego że ktoś nas krzywdzi może postaw mu ultimatu albo ślub albo ona nie wybierze. faceci są bez serca ile kobieta musi znieś zanim doprowadzi to tego by było dobrze między nią i jej partnerem ??? życie jest okrutne ale trzeba z tym walczyć. nie znosze takich ździr (przepraszam za wyrażenie ale jak innaczej nazwać) które pchają sie tam gdzie nie ma miejsca bezczelna baba szlak mnie trafia jak słysze że jakaś małpa niszczy czyjść związek i to jeszcze z premedytacją dziwka jedna ja naszczęście tatej suki pozbyłam się i mam spokój i tego ci z całego serca życze a na twoim miejscu dręczyła bym ją aż by odpuściła
KWIATUSZEK_20
 
Posty: 66
Dołączył(a): 8 sty 2009, o 23:38

Postprzez ewka » 12 sty 2009, o 14:31

Ale on zdaje się zapewniał, że już nic nie ma między nimi, tak? Więc po co ten dym? A w ogóle, to do tego rodzaju świństw potrzeba DWOJGA...
żadna "zdzira", "suka" ani "dziwka" sama nic nie zrobi, jeśli będzie miała do czynienia z prawdziwym facetem - odpowiedzialnym, szczerym i z charakterem. Ot co!
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez kajunia » 12 sty 2009, o 14:33

No ok, są takie kobiety, ale nie traktujmy mężczyzn jak bezwolne marionetki. Jak facet ma charakter to taka pannica może sobie robić co jej się podoba, a on i tak będzie umiał zareagować. Popieram Zagubioną, że nie chce konfrontacji z drugą. To on powinien zareagować ostro i uciąć wszelkie kontakty i zadbać o zaufanie swojej kobiety. Nie trzeba się godzić na złe traktowanie, takie jakie nam nie pasuje. Lepiej mieć wątpliwości przed ślubem niż się wrobić w życie z kimś, komu wisi samopoczucie partnera/partnerki. Nie rozumiem dlaczego tyle kobiet stawia na pierwszym miejscu swojego faceta a potem dopiero siebie. I jaki sens ma taka "walka" jeśli on ma to gdzieś?

Zagubiona, czy on wciąż zachowuje się tak że masz wątpliwości, czy chodzi tylko o tą jedną sytuację z przeszłości i ona nie daje Ci spokoju? Czy Twój narzeczony robi coś w tym kierunku, żeby naprawić ten brak zaufania z Twojej strony czy zostawia Cię z tym samą? Pozdrawiam gorąco! :pocieszacz:
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Postprzez KWIATUSZEK_20 » 12 sty 2009, o 14:33

TO NIE JEST TWOJA WINA TY TYLKO CHCESZ DOBRZE BY NIKT WAM NIE WCISKAŁ NOSA NIE MOŻESZ SIĘ OBWINIAĆ MYŚLĘ ŻE JAKOŚ TAK NIE WYSZŁO TYLKO SWIADOMIE SKŁAMAŁ BO MA COŚ DO UKRYCIA. w normalnym związku nie ma tajemnic i do jego budowania potrzeba dwie osoby a nie jedną sama nie dasz rady on musi coś od siebie najlepiej było by gdyby zaczął od tej kobiety a potem by dużo łatwiej i prościej wam układało się porozmawiaj z nim spróbuj bo wiem że nie jest łatwo ale z mojego doświadczenia on nie chciał zrobić z nią porządku bo się spotykał z nią po kryjomu i myslę ze tu może być podobnie a poza tym pracują razem no pracy napewno nie zmieni ale może ją zimno traktować lekceważyć itp
KWIATUSZEK_20
 
Posty: 66
Dołączył(a): 8 sty 2009, o 23:38

Postprzez zagubiona_83 » 12 sty 2009, o 15:45

---------- 14:39 12.01.2009 ----------

no właśnie i tu nasuwa sie pytanie, co on robi abym czuła się bezpiecznie u jego boku???
tak naprawdę to nic, to jaczepiam się, zadaję dziwne pytania, kontroluje go bo zapytałam czy utrzumuję z nia kontakt, czy ona nadal do niego wypisuje...
wścieka sie jak cholera bo nie bedzie rozmawiał ze mna na głupie tematy
skoro jest to dla niego głupi temat, to chyba nie bardzo wysila się aby coś naprawić w naszym związku.
uwieżcie że nie należę do osób które kontrolują własnego partnera ( to on codziennie ogląda mój telefon, później jeszcze ma pretensję że nie informuję go kto pisze, skoro ja nawet o tym nie wiem, bo on zdążył potwierać wszystkie koperty na ekranie telefonu), ironia losu...
powiem tak wiem że ta kobieta ma z nim kontakt, usilnie go szuka, wypisuje na NK opisy pod zdjęciami itd...pracuje na przeciwko jego biurka,i znam odrobinę jego, uwielbia jak baby kręcą się wokól niego
piszę Wam o tym wszystkim tylko dlatego że tak naprawdę nie mam z kim pogadać, troszkę się wyżalić, czuć że nie jestem sama
A w tej chwili czuję się cholernie samotnie, on leje na wszystko, obwinia mnie za wszelkie kłopoty w naszym związku....
ach.... czy to życie musi być takie skomplikowane???

---------- 14:45 ----------

ewka napisał(a):Ale on zdaje się zapewniał, że już nic nie ma między nimi, tak? Więc po co ten dym? A w ogóle, to do tego rodzaju świństw potrzeba DWOJGA...
żadna "zdzira", "suka" ani "dziwka" sama nic nie zrobi, jeśli będzie miała do czynienia z prawdziwym facetem - odpowiedzialnym, szczerym i z charakterem. Ot co!


na to wyglądą, że mój przyszły mąż to kawał dupka, skoro pozwolił sobie na ta grę, a raczej był zadowolony z takiego przebiegu wydarzeń

masz rację Droga Ewko to tanga trzeba dwojga, żadna "dz...a" bez pomocy mężczyzny do łózka nie wskoczy, jestem wściekła na niego że nie zachował się jak prawdziwy facet i nie stanął w obronie naszej miłości
zagubiona_83
 
Posty: 44
Dołączył(a): 12 sty 2009, o 00:55
Lokalizacja: śląsk

Postprzez kajunia » 12 sty 2009, o 15:54

Więc może zmień odrobinę zasady. Przede wszystkim nie może przeglądać Ci telefonu jeśli Ci się to nie podoba i masz prawo zaprotestować. Rozumiem że wszelkie próby "rozmowy" nie dają żadnego konkretnego skutku, ewentualnie on się wścieka? W zasadzie problem nie obija się już o jakąś sytuację z przeszłości ale o jego stosunek do tego. Bo gdyby zachował się inaczej, zrozumiał, przeprosił, wynagrodził Ci to w jakiś sposób- na pewno nie denerwowałabyś się tym aż tak bardzo jak teraz. Bo dla mnie osobiście najgorszy jest brak chęci z drugiej strony. Każdy problem jest do rozwiązania pod warunkiem że druga strona też chce się postarać. Z tego co piszesz on bagatelizuje sprawę, uważa że to "nic takiego". :roll:

A jak on Cię traktuje poza tym? Dba o Ciebie, szanuje Cię itd?
Ostatnio edytowano 12 sty 2009, o 15:55 przez kajunia, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Postprzez zagubiona_83 » 12 sty 2009, o 16:15

---------- 14:55 12.01.2009 ----------

ewka napisał(a):
co do kłamstewek usłyszałam w odpowiedzi: "no przepraszam, jakoś tak wyszło", "nie wiedziałem co powiedzieć"....

No tak się zwykle odpowiada... ale ja pytałam, co Ty zrobiłaś, gdy już się wydało? Bo myślę, że kłamca powinien być w jakiś sposób "ukarany" - jeśli nie jest, to może myśleć, że mu wolno.

wytłumaczyłam spokojnie, że takie kłamstwa do nieczego nie prowadzą i pogarszają już tak nadszarpnięte poczucie braku zaufania, najlepsze jest to że on nie potrafi kłamać i zawsze wiem kiedy to robi, denerwuję się że nie mozna przede mną niczego ukryć, takie myślenie nie jest chyba zdroworozsądkowe??

są ciągłe kłótnie, niezgodność, różnica charakterów...

Trzeba poszukać przyczyn tych kłótni... o co? Kto zaczyna? Z jakiego powodu? Chyba niedobrze byłoby, gdybyś patrzała na niego tylko przez pryzmat jego dobrego samopoczucia wśród kobiet, wyjazdów i tamtego flirtowania (bo to filtr tylko był?)... bo takie patrzenie nie rozwiąże problemu codziennych nieporozumień i może przekłamywać rzeczywistość. No tak myślę.

A tu niebawem ślub...


kłotnie zazwyczaj zaczynają się o nic, o tzw pierdoły, tylko jest w nas tyle rozgoryczenia, złości, obwiniania się, że prowadzi to wszystko do wielkiej wojny
mieszkamy w dwóch róznych miastach ale staramy się mieszkac razem, jego praca nie wymaga punktualnośći i pełnej dyspozycyjności w firmie, ma pretensję, że mieszka u mnie a nie w swoim mieszkaniu, że przecież przyjeżdża a ja tego nie doceniam, a jak mu coś nie pasuję wsiada w samochód i jedzie do swego mieszkanka, kiedy opadną mu emocje uprzejmię mnie informuję, że mozemy porozmawiać, doprowadza mnie do szału takim zachowaniem.... :evil:

---------- 15:15 ----------

nie mogę mu wiele zarzucić...
Nasz związek od początku nie był "tym typowym", nie było wielkiego uniesienia, zakochania, tych targających serce emocji...
dochodzilismy do pewnych rzeczy stopniowo, odkrywaliśmy się powoli,
połączyły nas wspólne pasje:narty, wspinaczka, nurkowanie, ja lubię fotografować...i gdy realizowalismy nasze marzenia nie było miejsca na złe emocje, kłótnie...
od jakiegoś czasu wszystko się zmieniło, cokolwiek nie zostałoby powiedziane, zrobione to zawsze jest moja wina. Ja go nie doceniam, nie prawię komplementów, nie mam ochoty na seks ( po pracy na dwóch etatch i powrocie do domu po 23), on nie ma we mnie oparcia, jak jest sfrustrowany to jakim prawem zadręczam go naszymi problemami, a nie czekam na odpowiednią chwilę, i mozna byłoby wymieniać dużo dużo takich przykładow....
Przeczytaliśmy, a raczej staraliśmy się przeczytać ksiązki Johna Gray'a, wynieśc coś z nich, zacząć się starać i właśnie....
On od tygodnia po pracy wraca do domu, bierze książkę do ręki ( nie Gray'a), i tak siedzi do nocy. Nie ma ochoty rozmawiać bo jest zmeczony naszym wspólnym zyciem, przyznał ze przestał się starać, bo ma dość...
ale gdy zaproponowałam mu odwołanie ślubu, stanowczo zaprotestował... rozumiecie coś z tego???
a ja myślałam, że to my jestesmy skomplikowane :?
zagubiona_83
 
Posty: 44
Dołączył(a): 12 sty 2009, o 00:55
Lokalizacja: śląsk

Postprzez kajunia » 12 sty 2009, o 16:39

Nie masz zbyt wiele do zarzucenia... a jednak masz, bo jeśli on sam twierdzi, że przestał się starać, to jak to można rozumieć inaczej? Może Ty z kolei starasz się za bardzo, za bardzo Ci zależy? Im mniej on chce rozmawiać tym Ty bardziej? Nie wiem, nie chcę źle radzić, ale ja bym odpuściła. Może nie od razu w sensie "rozstać się", ale trochę go olać, schłodzić się, delikatnie odsunąć. I być konsekwentną, tłumaczyć cierpliwie że zmiana Twojego nastawienia jest spowodowana jego zachowaniem i czekasz, aż będzie skłonny porozmawiać. Skoro on nie daje z siebie wszystkiego to i Ty nie wypruwaj z siebie żył, żeby było dobrze. A jeśli to wszystko nie pomaga to może warto postawić jakieś konkretne ultimatum? Bo branie ślubu z człowiekiem, z którym nie idzie się dogadać już na wstępie jest mówiąc wprost naiwne. Bo co innego jak są problemy i on też chce je rozwiązać, a co innego jak są problemy a on udaje, że ich nie ma.
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: uofatoqopatpe i 52 gości