Toksyczna matka

Problemy z rodzicami lub z dziećmi.

Toksyczna matka

Postprzez zunia69 » 11 sty 2009, o 13:23

Tak sobie czytam i czytam i widzę, ze są ludzie, którzy mają podobnie jak ja.
Eto, tak bardzo rozumiem o czym piszesz i co czujesz....
Z moją matka miałam zawsze trudne relacje. Ona mnie po prostu nie lubiła. Od zawsze.Traktowała mnie jak rywalkę.Mój ojciec był raczej bierny i najczęściej poddawał się woli matki. To on mnie bił za moje " przewinienia" , ale głównym motorem napędzającym jego działania była matka, która tak długo szczuła go na mnie, aż ten musiał zrobić coś, co " oczyściłoby " atmosferę ( czyli żona przestałaby gderać). Mój ojciec umarł, kiedy wchodziłam w dorosłe życie. Matka miała żal do świata i boga, ze została sama. Po jakimś czasie, ten zal przerodził się....w nienawiść do mnie. Po śmierci taty zajmowałam się matką, chciałam ulżyć jej w cierpieniu, rozmawiałam, zabierałam do kina...Straciłam pracę, byłam bez środków do życia. Moja matka weszła w fazę menopauzy, w domu zaczęło być okropnie z powodu " gęstej " atmosfery. Nieleczone przekwitanie uspokoiło się po kilku latach, nie mnie- na skutek wydarzeń- moje kontakty z matką były bardzo luźne, wyprowadziłam się i zamieszkałam u siostry.Miałam do matki żal, za to, ze była podła w stosunku do mnie, ze obgadywała mnie przed rodziną, znajomymi. Wielu ludzi potępiło mnie za moją postawę, matka wcieliła się w rolę ofiary.
Kiedy zaszłam w ciąże, poszłam do matki, powiedzieć jej o tym. Nic od niej nie chciałam, chciałam jedynie porozmawiać jak kobieta z kobietą. Jedno jej zdanie, które usłyszałam wtedy spowodowało, ze wyszłam z płaczem.I to był koniec naszych kontaktów.
Urodziłam dziecko, miało 4 miesiące, kiedy do mojego domu przyszła matka. Zostawiła jakieś pieniądze dla wnuka i wyszła. Nie umiałam z nią rozmawiać. Czułam ból, odrzucenie, poniżenie, totalne rozbicie. Potem ruszyło mnie sumienie. Chciałam, żeby moje dziecko miało możność kontaktów z obiema babciami.Odnowiłam stosunki z matką, ustaliłyśmy, że nie wracamy do przeszłości, że zaczynamy od nowa.
Moja matka ma problem z wypominaniem rzeczy, które już były, nawet sprzed wielu lat. Ona w sobie hodowała poczucie krzywdy. Miała trudne dzieciństwo i tym się usprawiedliwiała zawsze.
Mimo wszystko, uznała, uwierzyłam, ze będzie ok.
Po kilku latach w moim małżeństwie zaczęło być źle.
Matka nie wspierała mnie, nie mniej słuchała co mówiłam.
Tak naprawdę zostałam sama z tym problemem, ale radziłam sobie.
Zaczęły się jednak inne problemy. Matka zaczęła dziwaczeć. Od kilkunastu lat była wdową, od kilku lat na emeryturze.Zaczęła mieć problemy z sąsiadami mieszkającymi nad nią, ze za głośni są, że zakłócają spokój.
Doszło do jakiś bezsensownych kłótni z innymi sąsiadami, którzy nie popierali jej działań w stosunku do zakłócających jej spokój sąsiadów.Potem moja matka zaczeła twierdzić, że jest zatruwana gazami, przez sąsiadów z góry. Nikt nie czuł dziwnych zapachów za wyjątkiem matki.
Toksyczność mojej matki połączyła się z zaburzeniami urojeniowo omamowymi! I nie ma chyba gorszej kombinacji.
pokłóciła się ze mną, wyrzekła. Wniosłam sprawę o umieszczenie jej na leczeniu bez jej zgody, sprawę wtopiłam- powództwo oddalono z powodu opinii biegłego psychiatry.
teraz moja matka, jest w silnym emocjonalnym związku z moimi teściami, którym się żali, że utrudniam jej kontakty z wnukiem, a ci z kolei próbują nakłonic dziecko, w trakcie jego wizyt u nich z byłym mężem, zeby zadzwonił od nich do babci , bo ona chciałaby z nim porozmawiać. Moja matka nie przychodzi do mnie, nie kontaktuje się z moim dzieckiem w zaden sposób. wie, ze teściowe nie są w dobrych stosunkach ze mną ( własciwie nie mamy kontaktu).
Ale to nie wszystko.
Jako ze nie chodzę do niej, nie dzwonię, nie interesuję się,bo stwierdziłam, ze skoro nie mogę jej zmienić, to spróbuję chronić siebie ( zresztą zgodnie z jej wolą nie kontaktuję się)to wpadła na pomysł, ze mojej pracy może mi pobruździć. Bo tak naprawdę, jej działania, są dla zemstą za to, ze chciałam ją umieścić na leczeniu.
Matka była na rozmowie u dyrektora, który " mimochodem" został poinformowany, ze jak pracuję w tej firmie.
Toksyczna matka, która całe życie żądała posłuszeństwa, zabiegania o jej względy w przebiegły sposób próbuje mnie teraz zmusić do uległości.
Nie wiem, już, co mam teraz, w obecnej sytuacji zrobić......
raegować, czy nie? Poczekać na rozwój wypadków?Co z sytuacją w pracy? Ruszać ją?
zunia69
 
Posty: 6
Dołączył(a): 8 lis 2008, o 11:35
Lokalizacja: z_dolny śląsk ;)

Postprzez wuweiki » 11 sty 2009, o 15:27

Zunia
trudna sytuacja faktycznie ...i nie mam nawet zamiaru Tobie radzić,co masz zrobić...jedynie postaram się napisać, jak to widzę
To co wyczytałam z Twojej wypowiedzi to że jesteś emocjonalnie z mamą związana ...nie wiem w jaki sposób, bo zbyt mało informacji -czy jest to tęsknota za jej matczyną akceptacją Ciebie, czy jest to poczucie obowiązku wobec niej, czy współczucie wobec jej cierpienia ..może strach przed nią....a może wszystko razem przemieszane .... jakkolwiek ja widzę to tak, że nie możesz się jej bać -to znaczy,strach przed jej charakterem a teraz jakimiś zmianami w psychice i tym,do czego może być zdolna nie może Ciebie paraliżować choćby z tego powodu, że z tego co piszesz jej zachowania coraz bardziej dezorganizują Twoje prywatne sprawy,życie ...nikt nie ma prawa nam tego robić,nawet własna matka... trudne dzieciństwo jakie miałaś zawsze jakiś ślad zostawia w psychice i często bardzo rzutuje na nasze dalsze życie...
w pierwszym odruchu przeszła mi przez głowę myśl, że zabierała bym manatki i jak najdalej przed taką osobą zwiewała ...dlatego,że odezwało się we mnie osobiste doświadczenie gdy moja eks-teściowa szkalowała mnie,oczerniała,roznosiła nieprawdziwe ploty po to aby mnie zniszczyć ...ja wówczas nie mogąc znieść tego kłamstwa i napięcia uciekłam do innego miasta tak jak stałam ...nie wiem czy stchórzyłam, po prostu nie byłam w stanie tego znieść ...po czasie okazało się to bardzo dobrym dla mnie wyjściem ...a przyjaciele ci prawdziwi i tak pozostali moimi przyjaciółmi, bo kłamstwa mojej eks-teściowej i tak wyszły na jaw ...a ci nieliczni, których udało jej się zmanipulować odeszli w siną dal i dobrze :)
Natomiast Ty masz o wiele trudniejszą sytuację, bo to Twoja mama i nie wiem,czy akurat takie rozwiązanie byłoby dla Ciebie dobre
dlatego po chwili zastanowienia i ponownym przeczytaniu Twoich słów myślę, że przez to silne emocjonalne Twoje z mamą związanie trudno Ci podejmować jakiekolwiek "decyzje na zimno" ...czy nie myślałaś nad tym, aby udać się z tym do psychologa rodzinnego? bo myślę, że problem, poza zachowaniami czy też stanem psychicznym Twojej mamy -tkwi także w Twoich emocjach z tym związanych i one mogą powodować paraliżujące Ciebie myśli, poczucie bezsilności i niemożność znalezienia i zastosowania jakichś konstruktywnych rozwiązań.... tak jakbyś działała w panice
Piszesz, że masz siostrę ...czy rozmawiałyście o tym, co się dzieje z Twoją mamą? Jak ona widzi tę sytuację? Jakie macie z siostrą relacje?
Czy Twój dyrektor sam Ci powiedział o "donosach" Twojej mamy? Wzywał Cię na dywanik i komentował? Skąd wiesz, i co, o wizycie mamy u Ciebie w pracy? Jeżeli to dyrektor o tym Tobie wspomniał, to przecież możesz z nim porozmawiać i bez wchodzenia w szczegóły powiedzieć, że jesteście z mamą skonfliktowane i tyle i czy ma jakieś zastrzeżenia wobec Twojej pracy ...bo to,co dzieje się w życiu rodzinnym nie powinno nikogo interesować -praca to praca i jeśli wykonujesz ją rzetelnie to nikt nie ma prawa mieszać do tego Twoich spraw osobistych.
Pozdrawiam ciepło :kwiatek2:

p.s. dodam tak na marginesie -bo to chyba nie związane z Twoimi problemami...
napisałaś: "nieleczone przekwitanie"..to nadmienię, że przekwitanie to nie choroba,to naturalny proces,który każdego czeka i tego się nie leczy :) ...można jedynie łagodzić pewne dokuczliwe objawy z tym związane, jak np. zmienne nastroje emocjonalne czy dolegliwości fizyczne itp. jeśli takie się pojawiają
chyba że to był to był tylko taki skrót myślowy u Ciebie ;)
wuweiki
 

Postprzez eta » 11 sty 2009, o 16:37

Aż mi się włos jeży jak to czytam. Teraz jestem na etapie przystopowania mojej matki, pokazania jej miejsca w szeregu, ale jak ją znam to jest to taki sam typ jak i Twoja matka. Bardzo się boję, że jest zdolna do mieszania w moim życiu prywatnym i zawodowym. Problem polega na tym, że wśród ludzi to ona jest miodzio i każdy ją uwielbia, więc nie czaruję się, że ktoś stanie po mojej stronie, uwierzy w moją wersję jej osobowości.

Nie wiem, co powiedzieć, bo takie historie napawają mnie lękiem, że osoba, która powinna być oparciem, staje się wrogiem numer jeden. A jak z siostrą właśnie - napisz. Bo moja ma mnie za nic. Tata, mimo że potrafiłam się z nim dogadać i czasem stanął po mojej stronie, żyje z mamą już tyle lat i wiem, że ulega jej wpływom coraz mocniej.

Nie napiszę Ci, żebyś pozwoliła dziecku spotykać się z babcią, bo skoro chodzi po obcych i nastawia ich przeciwko Tobie, to zrobi to samo z Twoim dzieckiem. Wtedy będziesz po stokroć zraniona. Napisz czy chodzisz na jakąś terapię, czy może obawiasz się ją podjąć ze względu na matkę, żeby się nie dowiedziała i nie wykorzystała tego. Jeśli chodzi o pracę pogadaj szczerze z szefem, powiedz, że od lat sprawia Ci problemy i tak jak x - yam, uważam, że powinnaś zapytać, czy jest szef zadowolony z Twojej pracy. Nie próbuj się już z nią pojednać, nie szukaj kontaktu. Może łatwiej mimo wszystko udałoby Ci się nawiązać lepsze kontakty z teściami, choć pewnie to też nie możliwe. Nie wiem naprawdę nie wiem, co Ci napisać, bo toksyczna osoba jest jak psychopata, który wysysa z człowieka wszelkie siły, osacza, napawa lękiem, zniewala

Zunia trzymaj się i napisz mi coś więcej o sobie na pw. Przede wszystkim bądź stanowcza, nie pokazuj jej, że się jej boisz, bo to sprawia, że takie osoby nabierają mocy. Wydaje mi się, że horror dopiero przede mną...ech. Wiesz, nasz problem polega na tym, że stale szukamy jej akceptacji, stale wracamy i godzimy się z nimi w nadziei, że to coś zmieni. Jesteśmy zbyt emocjonalnie związane. Powiedz sobie wreszcie, że jej nie zmienisz i, że po tym wszystkim już jej nie potrzebujesz, bo czasem obca osoba nie jest zdolna do takiego okrucieństwa, a ona się nie zawahała i nie waha, by niszczyć Ci Twoje własne życie.

Tulę mocno. eta :cry:
eta
 
Posty: 262
Dołączył(a): 10 paź 2007, o 08:00

Postprzez zunia69 » 11 sty 2009, o 18:21

---------- 17:15 11.01.2009 ----------

x-yam napisał(a):Zunia
trudna sytuacja faktycznie ...i nie mam nawet zamiaru Tobie radzić,co masz zrobić...jedynie postaram się napisać, jak to widzę
To co wyczytałam z Twojej wypowiedzi to że jesteś emocjonalnie z mamą związana ...nie wiem w jaki sposób, bo zbyt mało informacji -czy jest to tęsknota za jej matczyną akceptacją Ciebie, czy jest to poczucie obowiązku wobec niej, czy współczucie wobec jej cierpienia ..może strach przed nią....a może wszystko razem przemieszane .... jakkolwiek ja widzę to tak, że nie możesz się jej bać -to znaczy,strach przed jej charakterem a teraz jakimiś zmianami w psychice i tym,do czego może być zdolna nie może Ciebie paraliżować choćby z tego powodu, że z tego co piszesz jej zachowania coraz bardziej dezorganizują Twoje prywatne sprawy,życie ...nikt nie ma prawa nam tego robić,nawet własna matka... trudne dzieciństwo jakie miałaś zawsze jakiś ślad zostawia w psychice i często bardzo rzutuje na nasze dalsze życie...
w pierwszym odruchu przeszła mi przez głowę myśl, że zabierała bym manatki i jak najdalej przed taką osobą zwiewała ...dlatego,że odezwało się we mnie osobiste doświadczenie gdy moja eks-teściowa szkalowała mnie,oczerniała,roznosiła nieprawdziwe ploty po to aby mnie zniszczyć ...ja wówczas nie mogąc znieść tego kłamstwa i napięcia uciekłam do innego miasta tak jak stałam ...nie wiem czy stchórzyłam, po prostu nie byłam w stanie tego znieść ...po czasie okazało się to bardzo dobrym dla mnie wyjściem ...a przyjaciele ci prawdziwi i tak pozostali moimi przyjaciółmi, bo kłamstwa mojej eks-teściowej i tak wyszły na jaw ...a ci nieliczni, których udało jej się zmanipulować odeszli w siną dal i dobrze :)
Natomiast Ty masz o wiele trudniejszą sytuację, bo to Twoja mama i nie wiem,czy akurat takie rozwiązanie byłoby dla Ciebie dobre
dlatego po chwili zastanowienia i ponownym przeczytaniu Twoich słów myślę, że przez to silne emocjonalne Twoje z mamą związanie trudno Ci podejmować jakiekolwiek "decyzje na zimno" ...czy nie myślałaś nad tym, aby udać się z tym do psychologa rodzinnego? bo myślę, że problem, poza zachowaniami czy też stanem psychicznym Twojej mamy -tkwi także w Twoich emocjach z tym związanych i one mogą powodować paraliżujące Ciebie myśli, poczucie bezsilności i niemożność znalezienia i zastosowania jakichś konstruktywnych rozwiązań.... tak jakbyś działała w panice
Piszesz, że masz siostrę ...czy rozmawiałyście o tym, co się dzieje z Twoją mamą? Jak ona widzi tę sytuację? Jakie macie z siostrą relacje?
Czy Twój dyrektor sam Ci powiedział o "donosach" Twojej mamy? Wzywał Cię na dywanik i komentował? Skąd wiesz, i co, o wizycie mamy u Ciebie w pracy? Jeżeli to dyrektor o tym Tobie wspomniał, to przecież możesz z nim porozmawiać i bez wchodzenia w szczegóły powiedzieć, że jesteście z mamą skonfliktowane i tyle i czy ma jakieś zastrzeżenia wobec Twojej pracy ...bo to,co dzieje się w życiu rodzinnym nie powinno nikogo interesować -praca to praca i jeśli wykonujesz ją rzetelnie to nikt nie ma prawa mieszać do tego Twoich spraw osobistych.
Pozdrawiam ciepło :kwiatek2:

p.s. dodam tak na marginesie -bo to chyba nie związane z Twoimi problemami...
napisałaś: "nieleczone przekwitanie"..to nadmienię, że przekwitanie to nie choroba,to naturalny proces,który każdego czeka i tego się nie leczy :) ...można jedynie łagodzić pewne dokuczliwe objawy z tym związane, jak np. zmienne nastroje emocjonalne czy dolegliwości fizyczne itp. jeśli takie się pojawiają
chyba że to był to był tylko taki skrót myślowy u Ciebie ;)




Dzięki dziewczyny za odpowiedzi. dodały mi otuchy ;)

x-yam

Odnośnie ps. czyli nieleczonej menopauzy....
wiem, ze tego się nie leczy, jednak pewne środki farmaceutyczne, niwelują " Objawy tego stanu, są pomocne podniesieniu jakości życia i uzupełniają hormony, których brak w organiźmie powoduje, ze kobiety w czasie przekwitania zachowują się jak wariatki....
Jak najbardziej, to był taki mój skrót....
Nie mniej, psychiatra z którym rozmawiałam powiedział mi, ze właśnie taka dziko szalejąca menopauza może dawać w późniejszym okresie, po wielu latach, różne skutki- może to być właśnie to co ma teraz moja matka...
To co napisałaś: "To co wyczytałam z Twojej wypowiedzi to że jesteś emocjonalnie z mamą związana ...nie wiem w jaki sposób, bo zbyt mało informacji -czy jest to tęsknota za jej matczyną akceptacją Ciebie, czy jest to poczucie obowiązku wobec niej, czy współczucie wobec jej cierpienia ..może strach przed nią....a może wszystko razem przemieszane ...." jest czymś co czuję.tak właśnie jest.
Dawno temu, kiedy zrozumiałam, ze chyba nie zmienię myślenia i działania mojej matki, odsunęłam się od niej, żeby nie być ranioną.
teraz, kiedy doszły jej zaburzenia psychiczne, kiedy - mam wrażenie- ze próbuje mnie osaczyć, zaczynają mi puszczać nerwy....
Wiem, ze nie mogę jej pokazać, ze się boję. Dlatego też, nie pójdę do niej i nie wykrzyczę, żeby zastanowiła się, co chce osiągnąć, chodząc na rozmowy z moim dyrektorem. Wiem, ze mówiąc jej o tym, dałabym jej sygnał, ze mam jakieś obawy. Mam wrażenie, ze jej akurat dodałoby sił, niestety.
Ucieczka jak najdalej stąd na razie nie jest mozliwa. Mój syn ma 13 lat, przed nim jeszcze 5 lat mieszkania ze mną. Potem- zobaczymy. Nie mówię ze nie. Bo moja matka- niestety jest zdrowa jak koń, przynajmniej fizycznie i spokojnie może jeszcze 30 lat pożyć.
Panika , o której piszesz, też jest faktem. Nie wiem, jaki jest cel wizyty matki u dyrektora, ale skoro dowiedział się od niej, ze jestem jej córką, to jakiś cel w tym miała.
Na pewno odwiedzę psychologa. Mam już namiary i sama wiem, ze potrzebuję kogoś, kto z boku popatrzy na mnie i relacje, które tworzę.
Odnośnie siostry, przez wiele lat miałyśmy złe relacje za sprawą....oczywiście matki, która skonfliktowała nas. Moja siostra miała problemy rodzinne, potem została z bardzo niskim uposażeniem i dzieckiem, potem nie miała już prawie nic, jeśłi chodzi o środki finansowe. Matka żywiła ją, siostra bywała u niej codziennie na obiadach. Siostra bardzo chiała iść do pracy. Matka zniechęcała ją do podjęcia zatrudnienia. Kiedy jednak siostra była juz prawie zdecydowana- matka zawsze wyciagała najcięższy oręż- ze nie będzie pilnować i zajmowac się jej dzieckiem. W mojej ocenie , matka ubezwłasnowolniła siostrę i uzależniła ją od siebie i swojej woli. W momencie, kiedy pomogłam siostrze znaleźć pracę, moja matka uznała, ze nastawiłam siostrę przeciwko niej.była wściekła, oczerniała mnie.Moja siostra zaczęła dobrze zarabiać, jej dziecko chodziło do szkoły, było samodzielne. I moja siostra również! Odzyskałam siostrę, zobaczyła ze to co robiła z nią matka było chore. Odzyskałam siostrę, ale straciłyśmy matkę.
Na pewno porozmawiam jeszcze raz z dyrektorem. Wtedy kiedy poprosił mnie do siebie, byłam wszystkim bardzo zaskoczona.

---------- 17:21 ----------

Nie chcę żeby mój syn spotkał się z moją matką, bo nie chcę, zeby słyszał złe rzeczy na mój temat. moja matka twierdzi, ze od dziecka byłam wredna. Tak, tak, to absurdalne, ale tak mówiła od zawsze!!!
Ex teściowe- nie mogę liczyć na jakąkolwiek pomoc z ich strony. Mój były mąż, który wiedział jakie mam stosunki z matką, na zasadzie robienia mi obecnie na złość, przyklaskuje jej bardzo i mówi, ze żal mu mojej matki.
Sytuacja patowa....
Nie tracę nadziei, ze uda mi się ogarnąc tę sytuację, nie mniej- jest mi ciężko
zunia69
 
Posty: 6
Dołączył(a): 8 lis 2008, o 11:35
Lokalizacja: z_dolny śląsk ;)

Postprzez wuweiki » 11 sty 2009, o 18:41

Mój były mąż, który wiedział jakie mam stosunki z matką, na zasadzie robienia mi obecnie na złość, przyklaskuje jej bardzo i mówi, ze żal mu mojej matki.
Sytuacja patowa....

No coż,znalazł sobie oręż przeciwko Tobie ...wiesz,mój wspaniały Przyjaciel ostatnio powiedział mi coś bardzo istotnego na temat zachowań osób,które grają na czyichś emocjach: "Granie na poczuciu winy świadczy tylko o tym,że ktoś czuje się słaby i nie ma argumentów" ...nie zakładaj sobie,że to sytuacja patowa tylko wyraźnie daj mu do zrozumienia, że teraz jego już nie dotyczy Twoja relacja z Twoją mamą i że nie życzysz sobie jego rad ani opinii na ten temat i tyle ...i nie bierz do siebie jego złośliwości

Nie tracę nadziei, ze uda mi się ogarnąć tę sytuację, nie mniej- jest mi ciężko

Tak, domyślam się że musi Ci być bardzo trudno, ale dobrze że nie tracisz nadziei i to że wychodzisz z tym problemem na zewnątrz -to znaczy że bardzo chcesz go rozwiązać i to jest wspaniałe ...bardzo życzę Ci powodzenia, cierpliwości i odwagi!
wuweiki
 

Postprzez zunia69 » 11 sty 2009, o 18:49

Odnośnie exa, to akurat wiem, że to co mówi, to robi to żeby ranić.
Poradziłam mu nawet, ze jeśli chce, to może moją matkę adoptować, a ja mu, całkiem społecznie superwizję po jakimś czasie zrobię.
zunia69
 
Posty: 6
Dołączył(a): 8 lis 2008, o 11:35
Lokalizacja: z_dolny śląsk ;)

Postprzez dziwnyswiat » 19 sty 2009, o 11:04

Witam wszystkich bardzo serdecznie. Nie pociesza mnie fakt, że znajdują się ludzie, którzy mają problem ze swoją matką, że miłość może mieć tak chory wymiar. Dobrze jednak jest, że można z kimś o tym porozmawiać i szukać wspólnie sposobów, jak sobie radzić w trudnej sytuacji.
Mnie sytuacja, w której się znajduję, zaczyna przerastać. To znaczy, że po prostu przestałam sobie z nią radzić.
Jestem drugą córką mojej mamy, drugą i tą, którą obdarzyła swoją toksyczną miłością. Urodziłam się, gdy moja siostra miała 14 lat i zaczęła skutecznie wyrywać się spod zaborczej kurateli mamy. Na mnie zatem skupiły się wszelkie mamine niespełnione marzenia i ambicje, ja miałam byc lekiem na całe zło, na męża, powoli staczającego się w alkoholizm, na starszą córkę, która zaczęła sprawiać coraz większe kłopoty, na problemy w pracy itp. I byłam, bardzo długo byłam, także w dorosłym życiu. Mama mnie otoczyła ciasnym kokonem uwag, co wypada, a czego nie wypada, mówiła o wstydzie, jaki przynosi jej tata i moja siostra, przestrzegała, krytykowała, zalewała się łzami, gdy zrobiłam coś nie tak. Miałam być doskonała. Niedoskonałości nie przyjmowała do wiadomości, nie godziła się na nie. Na zebranie rodzicielskie w liceum poszła tylko raz, bo moje oceny jej nie satysfakcjonowały i musiała się wstydzić. Maturę jednak zdałam całkiem dobrze i poszłam na studia. I to był dla mnie najlepszy czas, bo byłam poza domem, wreszcie poczułam, co to znaczy normalnie zyć. A mama pozostała sobą. Na trzecim roku studiów, kiedy nie zaliczyłam w pierwszym podejściu jednego egzaminu zrobiła mi karczemną awanture, jaki to wstyd rodzinie przyniosłam... W międzyczasie zmarł tato, potem wyszłam za mąż. Mój mąż oczywiście nie znalazł aprobaty mojej mamy. Jemu nie mówiła nic, ale we mnie sączyła jad, jak to ja zawiodłam swoim fatalnym wyborem. No ale bez ślubu życ z facetem nie wypadało, więc musiał byc slub. I był. Potem koniec studiów i powrót do domu, bo mama była sama. ( siostra wyprowadziła się do innego miasta)
I zycie potoczyło się dalej. W pracy zdecydowana, konkretna kobieta odnosząca coraz większe sukcesy, w domu zamieniała się w potulną córeczkę, która uwzględniała wszystkie uwagi swojej mamy, która coraz bardziej żyła moim życiem. Nawet moje dziecko usiłowała zaadoptować i kierowac jego zyciem według swojego uznania. No i wreszcie był tez rozwód.
I tak zostałaliśmy na placu boju - mama, ja i mój syn.
Wszelkie moje próby ułożenia sobie życia w innym związku paliły na panewce. Nikt się mojej mamie nie podobał, a ja podświadomie uwzględniałam jej racje, powtarzając, że najwazniejsze jest dla mnie dobro rodziny jako takiej, że nie pozwolę jej skrzywdzić, że może byc spokojna.
każdy , kto doświadczył lub doświadcza podobnych uczuć, wie, co przezywałam.
Mijały lata, mój syn dorastał, ja byłam sama. Skupiłam się na pracy, bo tam mogłam być sobą, zgubiłam po drodze syna. Kryzys nastąpił w ubiegłym roku. Mój syn zbuntował się przeciwko mnie i niejako całemu światu, przestał chodzić do szkoły. Wybitny intelekt, pasmo sukcesów w nauce i całkowite odrzucenie norm. I blokada. Nie mówił do mnie nic, siedział zamknięty w swoim pokoju, nie chciał żadnego kontaktu. A moja mama? Zrzuciła winę na mnie. To ja byłam wyrodną matką, to ja odpowiadałam za to, co ludzie powiedzą, za kolejny wstyd. I wtedy przyszło olśnienie. Wiecie, co zrobiłam? Zaakceptowałm moje dziecko, takim, jakie jest. Udało się go przestawić na indywidualny tok nauczania, zdał maturę, bez problemu dostał się na studia i z ulgą opuścił domowe pielesze. Syn otworzył mi oczy i nauczył walki o swoje ja. Juz wczesniej zanegował toksyczną babcię i bezpardonowo ją odrzucił. Mówił mi o tym wcześniej, że jestem od niej uzalezniona, ale sama przed sobą nie umiałam się do tego przyznać. teraz juz wiem i próbuję się od niej uwolnić, ale to nie jest łatwe. Mieszkamy razem, a mama z racji wieku przestaje stopniowo kontrolować swoje zachowania. Nie toleruje tego, że chcę posiedzieć sama w pokoju, wchodzi do niego pod byle pretekstem, ciagle ma żal, że się do niej nie odzywam, że np, czytam lub pracuję w domu. Przyjęła na siebie rolę ofiary, nie dba o siebie, ciągle jęczy, że cos jej dolega, ciągle się skarzy, że nikt jej nie rozumie, że jest niepotrzebna, że przeszkadza, że jej nienawidzę, że chcę, by juz umarła. jej cierpiętnictwo dochodzi do jakis perwersyjnych rozmiarów.
Dobrze wiem, że jej nie zmienię, ale jak z tym zyć, kiedy się widzi, że ten człowiek tylko i wyłacznie myśli o sobie i sobą się przejmuje. Rozmawiamy, jest źle, bo nie tak, jak chce mama, milczę, jest źle, bo się nie odzywam i ja lekceważę. Przejmuję jej domowe obowiązki, czuje się niepotrzebna, zostawiam jej to, jest zmęczona. Błędne koło. Nawet jak, co rzadko się zdarza, uda się siostrze zabrac ją do siebie, to wisi na telefonie, bo ja sobie sama nie poradzę... 46- letbnia kobieta na kierowniczym stanowisku.
Po raz pierwszy korzystam z takiego forum i wiem, że ono nie rozwiąze mojego problemu, ale to taki wentyl bezpieczeństwa. I co najgorsze mam poczucie winy, że sama do tego wszystkiego dopuściłam, że nie walczyłam w sowim czasie o swoje życie, a teraz może już byc na to za późno.
dziwnyswiat
 
Posty: 2
Dołączył(a): 19 sty 2009, o 10:09

Postprzez zunia69 » 27 sty 2009, o 14:42

---------- 13:18 27.01.2009 ----------

dziwnyświecie :),
dzięki że napisałaś to co napisałaś, bo to oznacza, jak napisała Eta, próbę radzenia sobie z problemem:).
Na pewno jest ci trudno, twoja sytuacja jest złożona na tyle, ze mieszkasz razem z matką, bo bardzo trudno- mieszkając wspólnie- określić granice zachowania, współżycia, swojego ja....
A to, ze jesteś na kierowniczym stanowisku i masz problemy z matką, to nie jest coś, czego powinnaś się wstydzić.
Tak naprawdę, trzeba się skupić na dwóch aspektach tej sprawy. To ty esteś na kierowniczym stanowisku, to 1-szy. A drugi to: to twoja matka ma problem ze sobą, nie ty.
:)
Pozdrawiam

---------- 13:42 ----------

ostatnio wraz z siostrą pojechałyśmy do ciotki, jedynej żyjącej krewnej naszej matki, a wizyta był spowodowana tym, ze matka była u niej, po raz kolejny wylewała żale na wyrodne córki itp.
Powiedziałam siostrze, ze dość mam wycierania sobą i nią podłogi, ze nie moze tak być. Myślenia matki nie zmienimy, ale też nie mozemy się godzić na to, ze ona nas obsmarowuje przed ludźmi. Pal licho, ze robi to wszędzie, ale uznałam, ze ciotka powinna poznać drugi aspekt sprawy.
No i pojechałyśmy. W myśl zasady, ze każdy kij ma 2 końce, powiedziałyśmy jak wygląda problem naszej matki widziany naszymi oczami.Zrobiłyśmy to spokojnie, bez usprawiedliwiania się i jakichkolwiek oczekiwań. Ciotka wysłuchała, zdziwiona była mocno, a na koniec zapytała mnie o jedno: "
Czy ja nie mam wrażenia, ze jestem niechcianym dzieckiem?"I tu mnie zatkało, bo dopiero dotarło do mnie, ze możliwe, ze ona ma rację!
Jestem drugim dzieckiem mojej matki. Pierwsze, syn- zmarł zaraz po urodzeniu. Po dwóch latach od jego śmierci urodziłam się ja, po dwóch- moja siostra. W sumie, to powinnam być oczekiwanym dzieciakiem....Od dzieciństwa słyszałyśmy z siostrą, jak zagniewana matka mówiła do nas w złości: " bękarty". Tak też mówiła o dzieciach, które uczyła( tak , tak, to nauczycielka)...
Nie mniej, refleksja ciotki mnie zaskoczyła.Bo to, co powiedziała, odczuwałam od dawna. Nie umiałam, nie chciałam pewnie nazwać tego po imieniu. Bo wydawało mi się, ze nie można źle myśleć o MAMIE.
teraz wiem, ze można, niestety, ale takie myślenie napawa mnie....no własnie, nie potrafię nazwać nawet tego uczucia, moze niesmakiem?

Problem z toksycznością, jest o wiele większy niż nam się wydaje czasami. Mam swiadomośc tego, ze to co wdrukowywano mi od dzieciństwa, ciągnie się za mną. Pewne rzeczy udało się się wyprostować, nauczyć się siebie na nowo, nie mniej, inne leżą odłogiem. Jakie? A takie np. że przyciągam określonych ludzi do siebie. Z setek osób, wybieram tę najgorszą dla mnie, co się okazuje po jakimś czasie osobiści. Ze wybieram osoby tak samo skrzywdzone przez toksycznych bliskich.Takie osoby są jak bluszcz, który oplata się coraz bardziej wokół drzewa, czerpiąc z niego soki i energię.
Jestem osobą w jakiś sposób skrzywdzoną, ale otoczyłam siebie pierzynką z poszewką kobiety silnej, niezaleznej( to mój ideał do którego dążę ;) ). I przyczepia się do mnie bluszcz, który oczekuje, ze będę oddychać za niego, radzić sobie z jego problemami, bronić go przed toksyczną matką ( sic!). I stara się przerzucać na ciebie wszystkie swoje problemy, lęki, za każdym razem podkreślając, ze ze mną to niczego się nie boi, ze dla mnie to zrobi wszystko i ze zrobi wszystko zeby mnie zatrzymać...To ostatnie akurat spowodowało, ze moje wcześniejsze rozsterki potwierdziły się i niewiele myśląc wzięłam nogi za pas i uciekłam. Póki co, jestem króliczkiem który ucieka.
:
zunia69
 
Posty: 6
Dołączył(a): 8 lis 2008, o 11:35
Lokalizacja: z_dolny śląsk ;)

Postprzez dziwnyswiat » 27 sty 2009, o 14:54

Witaj zunia69 :)
To ja powinnam podziękowac Tobie, bo podobieństwo relacji, w których matka i córka nie potrafią żyć normalnie spowodowało, że coś we mnie pękło i postanowiłam chociaz się wypisac. Tama puściła i zaczęłam szukać wyjścia z tego błędnego koła. Nie wiem czy je znajdę, ale na pewno będę próbować. Zaczęłam także patrzeć na swój problem nieco inaczej... A może to wszystko, co się dzieje, ma jednak jakis sens, może ma wyzwolić w nas siłę, by życie obróciło się na dobre. Złość, ból, nienawiść, to takie wyniszczajace uczucia, nie umiem z nimi żyć. Dlaczego właśnie to ma w nas dominować? Mówię temu stanowczo NIE. Nie chcę już obwiniać, bo to nic nie da, nie chcę osądzać, bo to także nic nie da. Postanowiłam żyć, głownie swoim życiem, mamy juz nie zmienię, ale mogę walczyć z własnym poczuciem winy, mogę walczyć o swoją godność, mogę być człowiekiem otwartym na dobro. Cholera, życie jest piękne i trzeba w to uwierzyć. Pozdrawiam... :)
dziwnyswiat
 
Posty: 2
Dołączył(a): 19 sty 2009, o 10:09

Postprzez zunia69 » 27 sty 2009, o 17:21

Ze życie jest piękne, to nie ulega żadnym wątpliwościom :).

Z poczuciem winy, które mamy trzeba walczyć, bo winy tak naprawdę nie są nasze...
Gdyby coś, zapraszam na priv, pozdrawiam
:)
zunia69
 
Posty: 6
Dołączył(a): 8 lis 2008, o 11:35
Lokalizacja: z_dolny śląsk ;)

Postprzez mimbla » 31 sty 2009, o 20:08

Pocieszę was ,że nie jesteście same.Nawet nie wiecie jak wiele takich jak ty jest corek i synów.Nasze matki nie umieja kochać inaczej jak przez manipulację.I dobrze wiedzą co robią,im bardziej sa niezadowolone tym większe poczucie winy u nas.My skaczemy coraz wyżej ,a one podnoszą poprzeczkę.Nigdy do niej nie doskoczymy ,bo one tego nie chcą.
Pamietaj nie zmienisz swiata,ani mamy,możesz zmienic tylko siebie.Ja próbowałam to robic przez ponad 40 lat,aż.....sił mi zabraklo.Majac męża i dzieci,szczęsliwy związek w mojej glowie sziedziała mama.Miałam gorzej ,bo mieszkalismy z nią.
Wieczne wyrzuty,utyskiwania na mnie,męza ,moje dzieci.
W końcu moja psychika siegneła dna.Myslałam ,że zwariuje.Wielka awantura(jak zwykle o byle co)tuż przed swietami....i coś we mnie pekło.Pomyslałam,jakie mam prawo stawiać moją mamę przed moją rodzina.
To były chyba najgorsze swieta w moim zyciu.Zawze była z nami mama,a tego roku postanowiła być z moim rodze ństwem,wychodząc w Wigilię nawet się nie odwróciła,nie ...nie do mnie (przecież jak zwykle to ja byłam wszystkiemu winna)do swoich wnuków ,do zięcia.Pieknie ubrana choinka ,smakowite potrawy,moje ukochane dzieci,mój kochany mąż,a ja....NIESZCZĘSLIWA,bo mama mnie ,,olała,,(zresztą nie pierwszy raz.)
To było kilka lat temu,a wciąż nie moge mysleć o tym bez emocji.Ale wiele sie zmienilo.
Nie mieszkamy juz razem(wreszcie sie odważyłam odciąć pepowinę,co nie bylo łatwe ze wzgledu na wiek mamy).
Przeszłam psychoterapie ,która pomogła zmienic moje zycie.
Mama ta sama,narzekajaca,ale ja umiem juz reagować ,,zdrowo,,na jej zachowanie.
Juz mnie nie powalaja jej humory,zreszta kiedy zobaczyła jak wstaje z kolan,umiem patrzeć jej w oczy bez strachu,przestała w znacznym stopniu mna manipulować.
Kiedy zaczęłam tę rewolucje,nie odzywałyśmy sie ze 2 miesiace,teraz nasze stosunki sa poprawne,odwidzamy sie ,starm sie jej pomagać ,ale daleko mi do ciepła.
Ale warto było,nawet nie wiecie jak zmieniły sie stosunki między mną a mężęm i dziećmi.
Samemu trudno sobie pomoc ,ale od czego sa specjalisci.Zmiana siebie jest mozliwa,a mama niech sobie bedzie jaka chce ,to jej życie.
pozdrawiam
miałam wtedy 42 lata,i zmieniłam swoje życie.Miałam wiecej szczęśćia ,mój mąż wytrwał przy mnie.
mimbla
 
Posty: 35
Dołączył(a): 18 maja 2007, o 09:04


Powrót do Rodzice

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 128 gości

cron