Pomocy ja juz nic nie rozumiem...

Problemy z partnerami.

Pomocy ja juz nic nie rozumiem...

Postprzez dagus » 10 sty 2009, o 13:59

WItam.
Nigdy nie przypuszczalam ze pojawie sie na takim forum o problemach ze zwiazkami, jestem tu poraz pierwszy bo potrzebuje powaznej pomocy. Sama sobie juz nie radze z moim facetem.

Zaczne od tego, ze mam 21 lat i jestem w zwiazku od 4 lat(minie w przyszlym maju), moj facet ma 24 prawie 25. Byl moim pierwszym we wszystkim ja dla niego tez.

Bylo wszystko fajnie, wzoty i upadki jak w kazdym zwiazku, niema idealow... ale to co teraz sie dzieje to juz nie wiem, nie rozumiem i niszczy mnie to.

Zaczelo sie jakies pol roku temu moze ciut wczesniej, coraz wiecej bylo sprzeczek o totalne pierdoly, najlepsze jest to ze choc on je tworzyl ja czulam sie najczesciej winna(trwalo to do czasu - potem oduczylamsie tego). Byly to klutnie o to ze ja cos zle powiedzialam, ze nie tak jak powinnam, ze nie robie tego co on by chcial ze nie doceniam go, ze nie szanuje itd itp.

A ja za kazdym razem nie wiedzialam o co chodzi. Wkladam w ten zwiazek wszystko co moge od zawsze, a on zdaje sie jakby nie wiedzial tego albo nie chcial widziec... Ostatnio mi najczesciej zarzuca ze nie chwale go, ze nie pieszcze ze nie inicjuje sama zblizen itp.

A to jest nie prawda on jest slepy czy jak, za kazdym razem jak on mnie piesci ja jego tez, i na odwrot jak ja jego to on mnie. Bardzo czesto sama zaczynam cokolwiek(przeciez nie musze odrazu za kazdym razem rzucac sie na niego)-wystarczy chyba ze go pozaczepiam, powiem cos itd... gra wstepna to nie tylko dzicz ale i cos wiecej jakas subtelnosc, flirt... ja mam takie potrzeby a w zwiazku nie licza sie tylko potrzeby mojego partnera ale wspolne wiec jakis kompromis a on by chcial bym wiecznie tylko sie rzucala i wogole.
Kolejna sprawa ze go nie szanuje bo mowie cos bo robie cos, a te rzeczy co on wywlecze to wogole nie pasuja do braku szacunku - wrecz przeciwnie to on mnie nie szanuje - drze sie o wszystko co mu nie pasuje, ma jakies chore pretensje(ze go malo pieszcze, a ja robie tyle samo co on), ze go nie zaspokojam... jak to uslyszalam to wydarlam sie na niego ze to on mnie nie zaspokoja(mam duze potrzeby a on im nie sprostuje z czego normalnie nie robie problemow bo zwiazek to nie tylko seks), wiec mu wygarnelam ale on przedstawil sie jako tego krysztalowego ze co on takiego nie robi i wogoloe oczernia mnie, ze komplementow nie prawie a robie to.

NAjczesciej wyglada to tak ze jest wszystko okey dopoki nie powiem czegos co on uzna za zaczepke, dla niego zdanie typu "przytulilbys mnie" albo "Co bys chcial robic" uznaje za zarzut i zaczepke typu ze czekam na cos i cos wymagam i mam pretensje.

Potem drze sie o wszystko co tylko moze, wymysla pierdoly, obwinia mnie o wszystko i mowi ze nic nie potrafi i jestem doniczego, ze nigdy sie nie zmienie. A w czym ma sie zmieniac skoro nic mu nie pasuje co zmienie.

Kiedy proboje go uspokoic i naklonic do normalnej ludzkiej rozmowy to zaczyna rzucac wszystkim, trzaskac, jeszcze wiecej drzec sie i nie sluchac co chce powiedziec, nieraz uslysze jakies epitety w swoim kierunku, potem trzaska drzwiami i kazde mi sie wynosic(mieszka z rodzicami i czasami spie u niego), a jak jest u mnie to wychodzi i sie nie odzywa.

Co to ma byc, o co tu chodzi... Tak jest za kazdym razem, chyci jakies zdanie slowko i wyrzuca wszystkie brudy jakie sie da doklada swoje bajki i zwala ze to moja wina.

Ja sobie juz nie raze, teraz(wczoraj) mial pretensje ze nie ciesze sie jak go pieszcze, ze nie chce z nim seksu... to mu odpowiedzialam ze z czego mam sie cieszyc i poco chciec skoro zaraz uslysze albo za pare dni ze jestem do niczego.

CZy ktos mi pomoze rozwiazac to? O co tu chodzi.. ja go kocham on podobnotez, poza klutniami jest slodki kochany, i wogole a potem jedna iskra i wszystko sie pali, nie mam juz powodow do radosci, kiedys budzilam sie z usmiechem teraz z watpliwosciami czy warto wstawac...
dagus
 
Posty: 2
Dołączył(a): 10 sty 2009, o 13:55
Lokalizacja: S-ec

Postprzez Księżycowa » 10 sty 2009, o 14:23

Witaj! Wiesz ja mam identycznie to samo. Wyrzucanie z domu, gdy sypiałam u niego i wychodzenie, gdy byliśmy u mnie. Tylko jak byliśmy u niego dochodziło jeszcze szarpanie i ciągnięcie za włosy. Też opisywałam to tutaj na forum, bo to bardzo pomaga. Wiele osób polecało mi książkę ,,Kobiety, które kochają za bardzo". Zamówiłam ją i przypuszczam, że to bardzo trafna lektura. Mój w tej chwili się nie odzywa do mnie i nie wiem czy to jakaś gra z jego strony. Ja już wiem, że nie odezwę się do niego pierwsza. Boję się tylko trochę co zrobi. Może już się nie odezwie... Wiem tylko, że zachowuje się ostatnio jak szczeniak a to dorosły facet i chyba potrzebuje pomocy specjalisty. Teksty i wpędzanie w poczucie winy identycznie jak u Ciebie. A czy Twój chłopak miał może problemy w dzieciństwie? To ma chyba spore znaczenie.
Księżycowa
 

Postprzez tenia554 » 10 sty 2009, o 15:00

Myślę,że pary które mają tzw. krótki okres chodzenia, a wchodzą w tak zwany okres docierania.Kiedy mija euforia i zauroczenie rozpoczyna się normalne życie.Ludzie zaczynają być sobą ze swoimi lękami,frustracjami i obawami.Najczęściej przestają się starać.Zaczynają się poznawać na nowo i wypracowują swoje pozycje. Tak samo się dzieje gdy nadal chodzą ze sobą.Może dlatego długi okres narzeczeństwa często nie służy.Po prostu łatwiej się rozstać.Bo w małżeństwie przychodzą dzieci i wszystko bardziej się komplikuje.Bycie ze sobą jest bardzo trudne i wymaga bardzo dużo pracy nad sobą i partnerem.Udane małżeństwo to takie, gdzie partnerzy idą na kompromis.Nie istnieje ja tylko my.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez szachistka » 10 sty 2009, o 16:33

Witaj.
Też byłam w związku, w którym było albo super albo mega beznadziejnie. Czyli gdy się nie kłóciliśmy, było wszystko ok, ale gdy pojawił się jakiś konflikt, to po prostu wieszaliśmy psy na sobie prawie. U mnie ten związek wytrzymał 4 lata, ale im dłużej trwał, tym bardziej oboje (chyba obje, a przynajmniej ja) widzieliśmy bezsens całej tej sytuacji. A ponieważ nie udało się nam tego naprawić, rozstaliśmy się.
Bardzo dobrze znam ten stan, gdy podczas kłótni, zamiast chcieć słuchać racji partnera (a nawet zarzutów/ oskarżeń) nie ma na to już cierpliwości/ sił a jedyne co przychodzi do głowy to odwzajemnienie się tym samym. Sama przyznaj, że kłótnia mająca charakter odbijania piłeczki po prostu do niczego nie prowadzi. Bardzo ciężko jest, gdy związek doszedł do takiego etapu, wrócić o poziom wyżej, czyli do poziomu rozmów partnerskich. Niemniej póki obie strony chcą o siebie walczyć i się starać, jest to możliwe do wprowadzenia.
Co bym polecała? Na pewno zdystansowanie się na jakiś czas do wszystkich Waszych problemów. Jesli macie jakieś nierozwiązane konflikty między sobą, odłóżcie je na jakiś czas, nie wracajcie do nich. Wprowadzcie do związku dużo humoru, wyjdzie gdzieś dla odmiany, do kina, na imprezę. Zapomnijcie na jakiś czas o codzienności i jej problemach. A gdy podreperujecie wzajemne stosunki, na spokojnie porozmawiajcie i opowiedzcie wzajemnie i waszych problemach, o tym co Was boli. Pamiętaj, że Twój chłopak uważa, że jego pretensje do Ciebie SĄ uzasadnione. Tak samo uważasz Ty. Nie możesz mu wmawiać, że on nie ma racji kiedy mówi np., że się nie starasz. Tak samo on nie powinien Ci wmawiać, że jesteś w błędzie twierdząc, że on się o wszystko czepia. Bo Ty czujesz, że tak jest a on czuje, że jest jak mówi:) W związku chodzi o to, aby się wzajemnie wysłuchiwać, liczyć ze zdaniem partnera i brać je zawsze na poważnie, szanować i uwzględniać. :) Powodzenia
Avatar użytkownika
szachistka
 
Posty: 201
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:46
Lokalizacja: Sopot

Postprzez dagus » 11 sty 2009, o 09:23

Z tego co wiem to jakis czas matka go bila, a ojciec byl alkoholikiem do pewnego czas - to tyle jesli chodzio trudne dziecinstwo.

Ale ja tez jestem z rodziny gdzie sie rodzice rozwiedli a ojciec pil, wiec to chyba az tak nie wplywa.

Co do rozmow to ja probuje na spokojnie, nie uzywam zwrotow ty czyli nie atakuje go, nie mowie ze on tylko ze my, w nas itd a on i tak uwaza ze zganiam na niego i awantura, poza tym on uwaza ze tylko on jest poszkodowany, niezrozumiany i wogole. A tak naprawde to on nie probuje nic zrozumiec... robi mi awantury o rzeczy jakie ja mu nigdy nie robie. Bo sa bez sensu.
dagus
 
Posty: 2
Dołączył(a): 10 sty 2009, o 13:55
Lokalizacja: S-ec

Postprzez ophrys » 11 sty 2009, o 12:15

Dagus

To ma ogromny wpływ, że oboje wywodzicie się z rodzin, w których był alkohol.
Dzieci z takich rodzin w dorosłym życiu wchodzą często w związki niezdrowe.
Powiem wprost - w związki toksyczne.
W moim odczuciu Twój związek jest toksyczny.
Piszę to z włąsnego doświadczenia. Ja też byłam w toksycznym związku.

Może zajrzyj na tę stronę:
http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=942800&start=0

Znajdziesz na niej informacje. Postaw je sobie w formie pytań i zastanów ile z tego pojawia się w Twoim związku.
Pozdrawiam.
Avatar użytkownika
ophrys
 
Posty: 1346
Dołączył(a): 10 paź 2008, o 14:18


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 36 gości

cron