Mam dość...znów to samo ;(((

Problemy z rodzicami lub z dziećmi.

Mam dość...znów to samo ;(((

Postprzez Goszka » 7 sty 2009, o 13:45

Mam dość :cry:
Kolejna rozmowa z moją mamą i odechciewa się wszystkiego :cry:
Znów mnie obarcza tym całym syfem...nie chcę o tym słyszeć...to sprawy pomiędzy nią a ojcem :!: :evil:
A ona mi napie**ala non stop jak to nie chce z nim już być,że już niedługo każe mu się wyprowadzić...Prawda jest taka że w ch*ja z nim leci,bo będąc nadal w formalnym związku wozi się z jakimś kolesiem.
I to ma być w porządku :?: :!:
Tak sobie pomyślałam że skoro dzieli się ze mną swoimi planami i refleksjami na ten temat to może mam prawo wyrazić własne zdanie?
Nie popieram tego :cry:
Tyle tłuczenia do łba całe życie że rodzina jest najważniejsza
:!: Ok ale jak się rozejdą w końcu to rodzinę szlag trafi-tak ja to widzę.
Moja siostra poza Polską,matka będzie mieszkała gdzie indziej,ojciec też.I nic nie będzie trzymało się w kupie :(
Szkoda gadać.
Mam dość,odechciało się wszystkiego,nie chcę JEJ teraz oglądać w najbliższym czasie...
Już drugi rok zrzuca na mnie ten ciężar jakbym nie miała swoich problemów.
EGOISTKA :!: :!: :!: :evil: :cry:
Mam ochotę walić łbem o mur byle o tym nie myśleć...
ps.przepraszam za wulgaryzmy ale już nie mogę :(
Ostatnio edytowano 7 sty 2009, o 13:48 przez Goszka, łącznie edytowano 1 raz
Goszka
 

Postprzez isiaaa20 » 7 sty 2009, o 13:51

---------- 12:48 07.01.2009 ----------

powiedz jej to... wykrzycz...lepiej Ci sie zrobi może?? ja bym jej to powiedziala niezaleznie czy to dobre wyjście czy złe... (przytulam)

---------- 12:51 ----------

a tak w ogóle dlaczego ona Ci wbija takie rzeczy do głowy? ten cały syf? moze ma potrzebe podzielenia sie z Tobą tym, albo usprawiedliwienia, że tak sie dzieje nie inaczej... :uoeee:
isiaaa20
 

Postprzez Goszka » 7 sty 2009, o 13:54

dzięki Isiaaa za szybką odpowiedź...
Chciałabym to wykrzyczeć...wierz mi,tak bardzo bym chciała...ale potem będę miała poczucie winy,że mama źle się przeze mnie czuje...Taka już jestem że najpierw są inni a potem dopiero ja pomimo że cierpię.Bo tak naprawdę to wszyscy myślą tylko o swoich uczuciach...
Moja mama przez prawie całe małżeństwo z ojcem wiele wycierpiała i to co jest teraz,to efekt tych wszystkich lat,kiedy to On nie liczył się z jej uczuciami...Kiedy nas olewał bo chlał i wódka zawsze była na pierwszym miejscu.
Nie wiem co robić...już sama nie wiem.Czuję że dzieląc się tym wszystkim ze mną mama oczekuje że coś powiem...a ja nie wiem co...nie jestem po niczyjej stronie ale nie popieram też pomysłu żeby się rozeszli.
Wiem,że rodzina stanie się jakąś utopią.Wtedy chyba wyprowadzę się kilkaset kilometrów od rodziców byleby mieć pretekst żeby ich nie odwiedzać.
To będzie zbyt bolesne...Nie mam tyle siły żeby to znieść :(
Coraz częściej mam wrażenie że Ona się usprawiedliwia,że potrzebuje jakiegoś poparcia,że to co robi jest słuszne...a ja jej tego nie mogę powiedzieć.Teraz mogę tylko milczeć,bo wiem,że wszystko co powiem okazałoby się nie tym co mama chce usłyszeć.
Goszka
 

Postprzez isiaaa20 » 7 sty 2009, o 14:00

też mi się wydaje że szuka u Ciebie jakiegoś wsparcia dla swojego postępowania, ma chyba tylko Ciebie prawda?...:* nie martw się w co trzeiej rodzinie jest żle, w co piątej jest alkoholik.cóż mam Ci poradzic ? sama nie wiem:( aczkolwiek życzę dużo siły bo bedzie Ci potrzebna;*
isiaaa20
 

Postprzez flinka » 9 sty 2009, o 19:20

Goszka trudno się znaleźć w takiej sytuacji, bo pewnie mama oczekuje "wsparcia" - to znaczy, że usłyszy od Ciebie, że tato jest ten zły, że ją krzywdzi, a ona postępuje słusznie. Ale my jako dzieci nie chcemy stawać po stronie jednego rodzica, a drugiego oczerniać. Takie słowa (nawet jeśli jest w nich sporo racji) są raniące. Czujesz się obciążona, bo mama zrzuca na Ciebie odpowiedzialność za swoje małżeństwo i podejęcie decyzji. W moim odczuciu nalepsza jest tu postawa neutralna, z grzecznym zaznaczeniem, że to jest Twój tato, Ty jesteś jego dzieckiem, że przy całym zrozumieniu, że mamie jest ciężko, obciąża Cię to słuchanie jaki to on jest zły, że to ona musi podjąć decyzję... Mojej mamie też się to zdarza i jako dziecko zawsze ją w takich momentach wspierałam, w poczuciu, że nie ma z kim porozmawiać. Ale w pewnym momencie powiedziałam, że nie chcę się opowiadać po żadnej ze stron i żeby rozmawiała bezpośrednio z tatą, dodatkowo kiedy mama zaczynała mówić, ja po prostu milkłam i o ile jestem konsekwentna to mama dostrzega to milczenie i wie co ono znaczy...

Jeśli będziesz broniła taty to mama będzie miała do Ciebie żal i poczuje się nie zrozumiana. Jeśli przyłączysz się do ataku będziesz miała poczucie winy względem taty. Namawianie mamy, żeby została z tatą też nie ma sensu, bo skoro im się tak bardzo nie układa to jaki jest sens, żeby tkwili we wzajemnym żalu i pretensjach, no i kłamstwie skoro mama ma kogoś. To Twoja mama musi podjąć samodzielną decyzję, to Twoja mama jest odpowiedzialna za własne życie. Być może mama nie odejdzie, bo jest jej "wygodnie" mogąc powiedzieć, że jest nieszczęśliwa przez tatę, dzięki temu sama nie odpowiada za budowanie swojego szczęścia. Czasem taki układ pozwala się nie zmieniać i trwać w starych wzorcach zachowań. Goszka rozumiem, że chciałabyś, by rodzice byli razem, ale czasem koszt jest zbyt wysoki. Czy ludzie mają być ze sobą za wszelką cenę, nawet jeśli ich już nic nie łączy poza żalem czy wręcz nienawiścią? Pozwól im podjąć dorosłą decyzję i jednocześnie nie przyjmuj tego ciężaru na siebie, tak będzie lepiej i dla Ciebie i dla nich.

Pozdrawiam :pocieszacz:
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez Goszka » 10 sty 2009, o 14:51

wiem,że powinnam pozwolić im na podjęcie decyzji,nie ingerując,ale kiedy zostało się już wtajemniczonym przez jedną stronę(matka)to bardzo boli i ciężko się z tym pogodzić...
Nie mogę sobie na dzień dzisiejszy wyobrazić jak potem będzie wyglądało to wszystko...co się stanie z rodziną?Siostra wyjechała i nie wiadomo czy wróci,nie możemy widywać się często ani nawet rozmawiać...Wiem że ona też to przeżywa ale nie zdaje sobie sprawy z faktycznego stanu rzeczy...
Ojciec zamieszka sam...też się o niego boję,że sobie nie poradzi-on jest takim samotnikiem zamkniętym w czterech ścianach,chyba nawet nie utrzymuje kontaktu ze znajomymi,jest schorowany i sfrustrowany życiem-że mu nie wyszło,że ciążą na nim problemy finansowe.Kiedyś miał problem z alkoholem i to wyżarło naszą rodzinę od środka,z nikim się nie liczył i teraz poniesie tego konsekwencje bo mama już nie chce z nim być,nie może nawet znieść jego obecności w tym samym pomieszczeniu,mówi że się dusi...
Boję się że tata znów się rozpije,mam czarne obrazy przed oczami...
Przestaniemy istnieć jako rodzina :cry:
Płaczę po nocach,nie mogę spać a w dzień zakładam na twarz uśmiech i życzliwość :(
O mamę jakoś się nie martwię-to silna,niezależna kobieta,wie czego chce,ma cel i wielu ludzi wokół którzy ją lubią i szanują...Ona sobie poradzi...a co z ojcem? :? :cry:
Taka złość mnie bierze...dlaczego On nic nie robił kiedy jeszcze mógł?! :evil:
Dlaczego tak zawalił?Dlaczego pozwolił żeby mama tak się od niego odsunęła? :(
Z drugiej strony zastanawiam się czy każdy kto popełnił ciężki życiowy błąd nie zasługuje na jeszcze jedną jedyną szansę?
I czy nie było w tym wszystkim też winy mojej mamy?
Z tatą nie rozmawiam na ten temat ale czasem słyszę że nie dogadują się z mamą,wiem że On chciałby coś z siebie wyrzucić ale nie potrafi,że go to trawi od wewnątrz...a ja nie potrafię zapytać,nie potrafię porozmawiać.
Boję się odtrącenia...nie nauczyłam się nigdy rozmawiać z ojcem,bo zawsze było(jako dziecko),że mam nie dyskutować,że nie mam prawa do własnego zdania...A teraz tak mi żal ojca,chciałabym mu jakoś pomóc,wesprzeć a nie potrafię...Mam związane ręce..

Wiesz Flinko,chyba zastosuję wobec mamy to milczenie kiedy zacznie mówić o tacie...tak będzie najlepiej,nie chcę z Nią o tym rozmawiać :(
Goszka
 

Postprzez tenia554 » 10 sty 2009, o 15:23

Goszko, bardzo bardzo Cię przytulam.Też tak miałam i uważam że rodzice nie mają prawa obarczać swoich dzieci swoimi dorosłymi problemami.Moi zabrali mi dzieciństwo,a w okresie dorastania musiałam być już dorosła.Nawet nie próbuj zrozumieć czy pomóc.Przerywaj od razu rozmowę ,oświadczając że tak samo kochasz ich oboje i nie staniesz po niczyjej stronie.Doradzić nie potrafisz,bo masz za małe doświadczenie.Problemy dorosłych muszą być rozwiązywane przez dorosłych.Nie dawaj się wkręcać, bo Cię to przerośnie.Trzymam za Ciebie mocno kciuki,bo wiem jakie to trudne.Nabywaj własne doświadczenia .
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez Goszka » 10 sty 2009, o 17:05

no w sumie też już jakiś czas temu wkroczyłam do świata dorosłych więc i ich sprawy siłą rzeczy nie są mi obce...Tylko...które dziecko potrafi patrzeć z niezmąconym spokojem i beztroską gdy rodzina rozpada się?
Nawet te dorosłe dzieci cierpią...tylko że pewnych zachowań to już nie wypada..bo taki malec to pewnie zapierałby się rączkami i nóżkami,zanosił płaczem,prosił i szantażował byle tylko mamusia i tatuś dalej się kochali i byli ze sobą...
Teraz odbieram to inaczej,trochę dojrzalej,lecz mimo wszystko boli,nie rozumiem,nie wyobrażam sobie tego i jestem totalnie załamana :cry:
Nie tak to sobie wyobrażałam...Zawsze myślałam że "jakoś to będzie"...
a tu wielkimi krokami zbliża się KONIEC,coś się wali,jakieś wartości umierają...poniekąd właśnie wartość jaką jest rodzina :(
Goszka
 

Postprzez tenia554 » 10 sty 2009, o 17:44

---------- 16:38 10.01.2009 ----------

Myślę, że trochę dziecka zostaje w nas na zawsze,a od rodziców my dzieci potrzebujemy wsparcia bez względu na wiek.Kiedy rodzice zaczynają traktować nas jako powierników tracimy poczucie bezpieczeństwa.W moim przypadku matka angażując mnie w swoje problemy,nauczyła mnie nienawidziec ojca.Natomiast ojciec nienawidził mnie że trzymałam stronę matki.A gdy się godzili, ja byłam sama jak palec i nikogo nie obchodziłam,nikomu nie byłam potrzebna.Matka, no cóż , kiedy jej problemy mijały to kwitła, a co ja czułam? A kogo to i tak do następnego razu.

---------- 16:44 ----------

Kiedy ją bił,zapijaczony i wyzywał matka błagała mnie o pomoc,a kiedy się godzili ,musiałam schodzić z drogi obojgu.Wówczas dałabym wszystko ,żeby się rozeszli.A dzisiaj mam okropny żal że tak bardzo chciałam mieć matkę ,że dawałam się jej z ufnością wciągać w następne razy pomimo że wiedziałam że za chwilę przestanę być potrzebna.
Avatar użytkownika
tenia554
 
Posty: 1291
Dołączył(a): 29 mar 2008, o 13:02
Lokalizacja: wrocław

Postprzez flinka » 10 sty 2009, o 22:38

Goszko rozumiem Twóją rozpacz i lęk o tatę... Jakiś czas temu sama usłyszałam od mamy podobne słowa, tylko że jak to bywa u niej dość szybko zmieniła zdanie, ale bałam się wtedy bardzo (zwłaszcza, że mój tato znalazłby się w podobnej sytuacji to znaczy też całkiem sam).

Goszka za relację ponoszą w jakimś stopniu zawsze dwie osoby. Pewnie oboje nie zadbali o to, by poprawić swoje stosunki, by odbudować uczucie. Skoro jak twierdzisz tato nie zrobił nic, by mama się nie odsunęła to w takim razie on też się przynajmniej w pewnien sposób od niej odsunął. Nie wiem jak wygląda na co dzień życie Twoich rodziców, ale może być tak, że także dla Twojego taty będzie lepiej gdy się rozstaną, może obecna sytuacja też go boli i męczy (?) Jeśli tego potrzebujesz to może spróbuj zagadnąć tatę (w takim momencie, gdy czujesz, że chciałby coś Ci powiedzieć), chociaż rozumiem, że możesz czuć się trochę niezręcznie. Wiesz z jego strony to może być tak, że po prostu nie chce Cię obciążać i wciągać w problemy małżeńskie.

Goszka a jeśli rodzice się rozejdą to przecież nie stracisz z nimi kontaktu.

Wiesz, że to Twój tato podejmuje i podejmie decyzję czy pije czy nie, to jego życie i musi wziąć odpowiedzialność za swoją przeszłość. Owszem pewnie, że fajnie, by było gdyby Twoja mama dała mu drugą szansę, ale widocznie już nie chce, widocznie uczucia wygasły, wciąż się tli w niej żal i złość na tatę. Twoi rodzice nie zadbali o swój związek i być może teraz jest już na to za późno, pewnie okrutnie to brzmi, przykro mi....

Trzymaj się Goszka
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez Goszka » 10 sty 2009, o 23:54

dziękuję...niewiele to racjonalne podejście zmienia sytuację ale zawsze dobrze poznać trzeźwe spojrzenie innych...
Chyba będę musiała przerobić to u psychologa bo sama sobie nie poradzę.
Nie wiem co to będzie :(
Coś się zawaliło :(
Goszka
 

Postprzez kropelka » 11 sty 2009, o 08:18

Goszko...ja tez uważam,że mama nie ma prawa obarczac dziecka(bez względu na jego wiek)winą o rozpad swojego małżenstwa.Ludzie czasem popelniaja błędy i ten błąd jest wielkim błędem Twojej mamy.
Mysle,że dziecko nie jest w stanie często obiektywnie ocenic sytuacji rodziców.

Chciałam tylko pozdrowic Cie cieplutko i życzyc powodzenia.
kropelka
 
Posty: 257
Dołączył(a): 7 lip 2008, o 17:07

Postprzez ewka » 13 sty 2009, o 08:11

Goszka napisał(a):Zawsze myślałam że "jakoś to będzie"...
a tu wielkimi krokami zbliża się KONIEC,coś się wali,jakieś wartości umierają...poniekąd właśnie wartość jaką jest rodzina

Formalny KONIEC się zbliża, ale tak naprawdę to już dawno nadszedł i już dawno jest... bo trwanie w takim teatrze pozorów trudno nazwać rodziną, Goszka. Może nadzieja, że "jakoś to będzie" już Cię opuszcza i stąd to poczucie zawalenia? Nie ułożysz im życia i nie przeżyjesz za nich... musisz się odciąć od sprawy między nimi, a spróbować zaprzyjaźnić z każdym z osobna. Tak myślę... to niełatwe, wiem, ale co możesz zrobić innego?

Możesz być cała na NIE, możesz się na nich pogniewać, możesz się też dąsać... możesz wszystko, choć to nie zmieni w zasadzie niczego.

No i trzymaj się
:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez iwona1 » 17 sty 2009, o 22:00

---------- 20:34 17.01.2009 ----------

Nie mów jej co powinna robić, bo to nie Twoje sprawy.Kiedyś może mieć do Ciebie żal że zrobiła tak jak jej radziłaś.I jeszcze Cię obciąży za nieudane swoje życie.Ja bym chyba powiedziała że chcę aby była szczęśliwa,i ojciec też.Sa dorośli niech rozwiązują swoje problemy sami,.Każdy by chciał mieć idealną rodzinę,kochajacych się rodzicow,ale to nie bajka tylko życie i jest różnie.Ja też nie miałam dzieciństwa wyśnionego.Ojciec pił,kłotnie,czasami rękoczyny,wyzwiska na porządku dziennym.Matka nas wciągała w te awantury i nie zapomnę jak ją zasłanialiśmy przed pięściami ojca.Po latach powiedziała że trzymaliśmy ją żeby mógł ją uderzyć.Wspominam to jako horror.I te raniące słowa...Podczas jednej z awantur kiedy brat miał już z 16 lat ,i pobiegł jej pomóc bo ojcieć chciał ją uderzyći brat wziął pijanego ojca pod pachę i wyprowadił za drzwi dopóki się nie uspokoi,matka pobiegła za nim a bratu wypominała długo jak mógł tak ojca za drzwi wyprowadzić.Do tej pory nie da na Niego słowa złego powiedzieć a już napewno że był pijakiem(według Niej wszyscy piją).Na dodatek mam wrażenie że ona uważa że się dla nas poświęciła wychowując nas,jest dumna że wytrwała w tym związku a My jej nie doceniamy takie wyrodne dzieci.Ale to jest Jej bajka.

---------- 21:00 ----------

Piszesz że jest Ci żal ojca.Czy to znaczy że żądasz od Swojej Matki aby dalej sie nim zajmowała.Czy Ona nie ma prawa do szczęścia.Dla kogo ma się poświęcać ,dla opinii publicznej...Jeżeli kochasz ojca to ich rozejście nie zmieni Twoich relacji z nim.Możesz przecież z nim mieszkać ,odwiedzać go wspierać itd.jest tylko pytanie ,czy Ty masz prawo żądac takiego poświecenia od Matki.Według mnie nie masz.Nie wiesz co ona przez te lata przeżyła.Ja modliłam się żeby matka zabrała nas z tego domu i od takiego
ojca,ale ona była słaba.Wybacz ale czy Ty chciała byś mieć przy sobie faceta który by sie zapijał zamiast szukać rozwiązan.Z pijakiem to nie jest małzeństwo tylko opieka nad niepenosprawnym umysłowo (w tym miejscu przepraszam za porównanie)ale takie sa fakty.Taką osobę trzeba poddać leczeniu bo jest cięzarem dla społeczeństwa.Wogóle uważam że osoby nadużywające alkoholu nie powinny zakładać rodzin bo to jest patologia.
Takie jest moje zdanie.Ty kochasz Ojca czy się nad Nim litujesz?
iwona1
 
Posty: 3
Dołączył(a): 7 lut 2008, o 21:35

heh

Postprzez pawelonmix » 25 sty 2009, o 01:13

Widze, że wiele jezd osób próbujących Ci pomóż to dobrze jednakże nie zawsze... ja Ci powiem jak to wyglądało z mojego punktu widzenia a ty sobie to albo przełożyż na siebie albo i nie twój wybór...Mój ojciec pił od zawsze czyli jak się domyślasz jeszcze mnie nie było i już go to cieszyło...wiesz sytuacja jezd różna i różnie się na nią patrzy(punkt widzenia zmienia się od punktu siedzenia) dla mnie ojciec jezd Był dobry i niedobry dla Matki tak samo ale ona to inaczej przeżywa jak to żona bo składała przysięge przed ołtarzem aż do usranej śmierci....Kobiety inaczej patrzą na Świat a goście inaczej... wiem po sobie....mam możliwość porównania swojej opini do przeciwnej płci...jeżeli chodzi o mnie to ja się tak przejmowałem całą sytuacją że trafiłem do szpitala na serce, u mnie w domu było OSTRO, nie wiem jak u Ciebie ale ja przeżyłem piekło dlatego nie zdziwi mnie już nic i mówię to z całą odpowiedzialnością, wracając do poprzedniej myśli przejmowanie nic nie daje sami siebie wprowadzamy do groby niszczymy sobie nerwy a to jezd sprawa naprawde lekkiej wartości ... Teraz kąpletnie niczym się nie przejmuje bo nie mam czym taki mi się wniosek nasuwa. Ojciec Alkoholik to jezd najgorsze co może być bo Cierpi na tym cała rodzina a najgorsze jezd to że on wie że wyrządza nam bliskich krzywde ale nie zdaje sobie z tego sprawe tak jak my ludzie nie pijący.Alkoholik ma upalone nerwy i nie ma skrupułów mimo że pięknie ładnie do nas gada to tak naprawde nie wiele w tym prawdy i to jezd najbardziej bolesne... taka osoba nie ma uczuć a we wczesnym stadium ma upośledzone postrzeganie uczuć...Z mojego doświadczenia wynika że twoja mama ma słabe nerwy, twoja mama jakby chciała mieć w tobie oparcie że poprzesz ją jak zrbisz to jezd wyłącznie twoja sprawa ... no ale life is full of zasadzkas i nie wierz że wszystko się ustatkuje bo tak tylko na filmach jezd.. ja miałem kotakt dobry z rodziną do pewnego czasu...zgadniesz jakiego??Ano do śmierci mojego OJCA ....tak tak prędzej czy później to tak się kończy co do tego nie ma złudzeń... wszystko fajnie gdy nie dostaniesz kopa od życia...wg. mnie powinnaś myśleć realnie i nie słuchać doradców, sama musisz wybrać tok myślenia i nie dać sobą kierować... kończąc chciałbym Ci życzyć wytrwałości w tym wszystkim bo nie jeden raz dostaniesz jeszcze kopa....I PAMIĘTAJ ŻE MY DZIECI ALKOHOLIKÓW WIEMY JAK TO JEST GDY NAJBLIŻSZA OSOBA ROBI NAM PRZYKROŚĆ DLATEGO MY NIGDY SWOIM DZIECIOM NIE ZROBIMY TEGO...dbaj o siebie i o innych.....
pawelonmix
 
Posty: 1
Dołączył(a): 25 sty 2009, o 00:47

Następna strona

Powrót do Rodzice

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 290 gości

cron