płaczę

Problemy związane z depresją.

płaczę

Postprzez Dziunia » 6 sty 2009, o 00:01

siedzę i płaczę...
juz drugi dzien...'
i końca nie widac.
Dziunia
 

Postprzez kaśku » 6 sty 2009, o 00:12

:pocieszacz:
kaśku
 
Posty: 706
Dołączył(a): 15 lis 2007, o 21:42

Postprzez flinka » 6 sty 2009, o 00:18

Dziunia chcesz, potrzebujesz powiedzieć co kryje się za Twoimi łzami?
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez Dziunia » 6 sty 2009, o 00:31

bezradnosc
Dziunia
 

Postprzez isiaaa20 » 6 sty 2009, o 00:31

chyba wiem jak to jest:( płacz..może będzie Ci lżej...
isiaaa20
 

Postprzez flinka » 6 sty 2009, o 00:35

Isiaaa ma rację, płacz jest jednym ze sposobów przeżywania bezradności i radzenia sobie z nią, Dziunia przeminie... :pocieszacz:
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez Dziunia » 6 sty 2009, o 00:37

:(
kiedys pomagało.
popłakałam bylo lepiej,
musze wiele zrobić, nie robie nic.
nie chce. boję sie.
znów ten strach. ta bezradnosc
to poczucie ze osiagnełam juz dno...
ps: podobno zawsze na koncu jakiejs drogi jest swiato...małe swiatełko w tunelu problemów....
nie ma.
albo oślepłam
Dziunia
 

Postprzez isiaaa20 » 6 sty 2009, o 00:38

a gdy płaczesz z bezradności to tez wiem jak to jest. Życie jest pełne przykrości niestety....
isiaaa20
 

Postprzez flinka » 6 sty 2009, o 01:16

Dziunia daj sobie ten czas na spotkanie się ze swoją bezradnością, na przyjrzenie się jej i dostrzeżenie źródła, gdy to przeżyjesz i zrozumiesz, to szukanie rozwiązań nie będzie już takie trudne. Daj sobie prawo do pobycia słabą, skoro się czujesz bezradna, musi być jakaś tego przyczyna.
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez ewka » 6 sty 2009, o 08:49

Dziunia, Dziewczynko... czego się boisz? Nie trzeba. A ta bezradność - uważasz, że co powinnaś? W czym Ci przeszkadza? A dno - jakie dno? Skąd? Tunel problemów... brzmi masakrycznie, a przecież zwykle w jakiś sposób je rozwiązujemy. Lub się oddalają, czy znikają, czy w jakimś momencie okazują się nie aż takie znowu przerażające.

To życie jest - a dopóki trwa...

Ja wiem, że czasami można się tak wkręcić w poczucie beznadziei... ale czy to na pewno beznadzieja?

Lubię z tego mrozu wracać do domu... jest jasno, czysto, ciepło. Gra radio, włączam wodę na herbatę, którą słodzę i wkrajam plasterek cytryny. Biorę książkę.

Czasami mamy tak dużo, a tak trudno to docenić - a ja chyba nie na temat, ale jakoś chciało mi się Ci to napisać.

Ściskam
:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Dziunia » 6 sty 2009, o 16:16

Lubię z tego mrozu wracać do domu... jest jasno, czysto, ciepło. Gra radio, włączam wodę na herbatę, którą słodzę i wkrajam plasterek cytryny. Biorę książkę.

Tez lubię taki mróz. jest sliczny.
Dziunia
 

Postprzez kropelka » 6 sty 2009, o 16:33

Ja też już lubie taki mróz...Skarbie trzymaj sie i...
kropelka
 
Posty: 257
Dołączył(a): 7 lip 2008, o 17:07

Postprzez Dziunia » 6 sty 2009, o 16:52

Dziękuję :kwiatek:
trzymam się. muszę.
po tym placzu dziś wygladałam strasznie. wygladam strasznie. o bólu głowy nie wspomnę.
jak cos sie wali to juz sie wali wszystko.
Dziunia
 

Postprzez Samara » 6 sty 2009, o 16:58

Dziunia napisał(a)::(
kiedys pomagało.
popłakałam bylo lepiej,
musze wiele zrobić, nie robie nic.
nie chce. boję sie.
znów ten strach. ta bezradnosc
to poczucie ze osiagnełam juz dno...
ps: podobno zawsze na koncu jakiejs drogi jest swiato...małe swiatełko w tunelu problemów....
nie ma.
albo oślepłam


Mam bardzo podbne odczucia. Domyslam się, że pisząc "musze wiele zrobić, nie robie nic" masz pewnie na mysli naukę. Też robię dokładnie tak samo i czuję sie zupełnie bezradna. A potem jest wielkie poczucie iwny - że znowu się nic nie zrobiło. A zmusic się - nie sposób :/
Płacz? Osttanimi czasy jest to jest mój jedyny sposób na odczucie ulgi. Kiedyś płakałam bardzo rzadko, dosłownie kilka razy na rok. Jakoś nigdy nie miałam takiej potrzeby, nawet jak byłam wściekła i zrozpaczona nie umiałam zmusic się do płaczu. Teraz rzadko kiedy jest dzień kiedy nie płaczę. To po prostu przychodzi samo, nie umiem tego opanować. Raz to kilka lez, a czasem potrafię pakac rzewnie z godzinę. Wiem, to może trochę żałosne, ale to jedyny sposób na odczucie (chocby chwilowej) ulgi.
I Ty Dziunia musisz sobie na to pozwolić. Płacz ile Ci trzeba, tak jak to napisała flinka "daj sobie ten czas na spotkanie się ze swoją bezradnością".
Ja płacze już któryś miesiąc. Na początku było to dzień w dzień. Teraz już coraz rzadziej, staram sie trzymać. Ale swoje wypłakac musiałam i pewnie jeszcze trochę muszę.
Samara
 

Postprzez Dziunia » 6 sty 2009, o 17:39

Domyslam się, że pisząc "musze wiele zrobić, nie robie nic" masz pewnie na mysli naukę. Też robię dokładnie tak samo i czuję sie zupełnie bezradna. A potem jest wielkie poczucie iwny - że znowu się nic nie zrobiło. A zmusic się - nie sposób :/


jesli juz o nauce mowa. w szkole siedzę i spię. dziś całe 6 godzin przespałam. po prostu kładę sie na ławce a dokładniej na torebce i spię, i mówię do kolezanki z ławki "w razie czego to wiesz"....
do domu wracam z ogromnym bólem głowy, mam tylko ochotę na sen....
parzę kawe to nic nie daje, łykam magnez itd. tez nic.
juz nawet gdy chcę wziac jakas ksiazkę po sekundzie sie nudzę,.
odkladam, gaszę swiatło kładę sie spac.
budze sie i mam ogromne poczucie winy i bezradnosci... bo nie umiem nad tym zapanowac nie umiem tego zmienic.
i to m.in jeden powod przez który zrezygnowałam z psychologa.
Dziunia
 

Następna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 478 gości

cron