wyszlam ze zwiazku w ktorym kochalam za bardzo

Problemy z partnerami.

wyszlam ze zwiazku w ktorym kochalam za bardzo

Postprzez inka » 3 sty 2009, o 01:32

Wczoraj wyszlam ze zwiazku z facetem niezdolnym do milosci, ktorego kochalam za bardzo. Jest mi okropnie ciezko, ale musze walczyc o siebie, o swoje zycie. Po wielu rozstaniach i powrotach, po latach w koncu zrozumialam powage sytuacji. Nigdy wiecej :!: Nie chce go znac, zadnego kontaktu, zero.

Zalozylam ten watek bo chce zachecic was do opowiadania o sobie o tym jak zapomniec, jak zaczac normalnie zyc. Taka grupa wsparcia. Tak jak teraz potrzebuje waszego wsparcia jak nigdy wczesniej
Avatar użytkownika
inka
 
Posty: 111
Dołączył(a): 15 wrz 2007, o 20:15
Lokalizacja: Zagłębie/Śląsk

Postprzez zizi » 3 sty 2009, o 02:05

kochana Inko.....na początek przytule cię.....wiem,że tego teraz potrzebujesz.... :pocieszacz:

pytasz jak sobie pomóc?

zadbaj teraz o siebie......zastanów się co lubisz....sprawiaj sobie małe przyjemności.....

nie zamykaj sie w sobie.....wyjdź do ludzi..... chociaż rozmawiaj przez internet z innymi....to pomaga....

a jak ci smutno i źle to temu nie zaprzeczaj....smuć się....byle nie za długo....

i z czasem pozwól sobie na szczęście.....

jak pożegnasz stare...zauważysz,że nowe......tez może być fajne....a nawet fajniejsze....

powolutku....do przodu....

Inka trzymam kciuki......dasz radę :ok:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez wuweiki » 3 sty 2009, o 02:16

nie wiem czy gdy kocham to kocham za bardzo i czy w ogóle umiem kochać... wiem tylko że bardzo tęsknię za kochaniem i byciem kochaną.. jednocześnie a nie oddzielnie...
i wiem też.... dopiero się tego pomalutku uczę... że nie mam co się w tej tęsknocie zatapiać ani też gonić króliczka... wciąż i wciąż to robiłam...aby tylko choć chwilkę poczuć bliskość oddawałam swoje serce myśli a często i ciało byle komu i byle jak... sama sobie zadawałam tym ból i poniżenie

powiadają,że to nieprawda że kobietom trudniej jest szanować siebie po tym co robiły dla odrobiny czułości ciepła... że i mężczyzna który oddaje swoje ciało kobiecie która go nie kocha czuje się podle...i podobnie jak kobieta się czuje -jak szmata..poniżony...
jednak kiedyś pewna siostra zakonna [która uratowała mi skórę] powiedziała coś bardzo naiwnie brzmiącego ...a jednak..... że kobieta oddając się mężczyźnie,który jej nie kocha oddaje nie tylko ciało,ale i duszę,nawet jeśli się do tego nie przyznaje.. i dlatego, że przyjmuje jego ciało w głąb swojego ciała -tak trudno jej się po tym pozbierać i czuje się zbrukana... natomiast mężczyzna idzie za swoim popędem ..dzięki temu,że obmyje swoje ciało nie pozostawiając na nim śladu po przygodzie, łatwiej mu się po tym otrząsnąć i zapomnieć.... nie roztrząsałam tego nigdy... a jednak pozostało w mojej pamięci,choć od tamtej pory minęło bardzo wiele lat...
i jednak myślę,że to zależy od człowieka... nie od tego,czy to kobieta czy mężczyzna... choć mężczyznom łatwiej być może racjonalnie,bezemocjonalnie sobie poradzić...

waham się czy wysłać tego posta bo nie wiem co sobie o mnie pomyślicie...takie szczere wyznanie napisałam... jednak tak jakoś mi wszystko jedno.... pomimo ogromnego zawstydzenia... nie zmienię przeszłości.... ale może ktoś przeczyta i zaduma nad tym ....dbajcie o siebie, kochajcie siebie samych ...szanujcie ...bardzo Wam wszystkim tego życzę :kwiatek2:...bo choć doświadczenia pozwalają dojrzewać,mądrzeć...jednak niektóre z nich bolą tak bardzo że choć chce się być kochanym i kochać to pamięć tego co się wydarzyło ...ból...lęk i obawa przed zranieniem..odrzuceniem i poniżeniem są tak silne,że popełniam wciąż te same błędy i czuję się jak w zaklętym kręgu...
i bardzo chcę z niego się wydostać :( bardzo ... może za bardzo czasami i to mój błąd?
wuweiki
 

Re: wyszlam ze zwiazku w ktorym kochalam za bardzo

Postprzez Samara » 3 sty 2009, o 02:57

inka napisał(a):Zalozylam ten watek bo chce zachecic was do opowiadania o sobie o tym jak zapomniec, jak zaczac normalnie zyc. Taka grupa wsparcia. Tak jak teraz potrzebuje waszego wsparcia jak nigdy wczesniej


Kochana, bardzo dobrze, że to zrobiłaś. Mam podobne dościadczenia n koncie, co prawda to nie był związek, ale znajamośc w której kochałam za bardzo. Ten człowike również - nie był zdolny do miłości.. Wyszłam z tego raz, a potem wszystko zaczeło się nie nowo. Teraz wiem, że muszę zrobic to kolejny - osttani już raz. Zbieram się do tego i zbieram i ciagle to odkładam, bo bardzo boję się co wtedy będzie. Ale wiem, że muszę. Tak jak piszesz Inka - zero kontaktu, koniec raz na zawsze. Próbuje zebrać w sobie siły, dobrze, że chcoiaż wreszcie dojrzałam do tej decyzji.
Nie będę tu opowiada tej historii, bo nie chce was zanudzać, ale tak jak ty Inka nauczyłam sie jak zapomnieć. Szkoda tylko, że trochę potem "zbłądziłam". Teraz wiem, że będe musiała przejśc tą szkołe na nowo.

Trzymaj się, trzymaj się mocno :)
Samara
 

Postprzez joanka34 » 3 sty 2009, o 11:47

Wiem jak trudno przerwać taki związek, tym bardziej cieszę się,że udało się Tobie to zrobić :)...ciągle na cos czekamy,prawda ?na jakiś cud,który sprawi,ze facet pokocha nas tak jak my jego....i mija kolejny rok i nadal nic....Pytanie co dalej...jak zyc, by chory schemat nie powtórzył się...?
Mi nie udało się,po ostatecznym (tak myslałam..)zerwaniu.... znowu z nim jestem....ale widzę też jak ja sama zmieniam się, jak jest już inaczej niż było....
Polecałabym jednak terapię,no chyba,że czujesz,że dasz radę sama....Są świetne książki..w listopadowym Zwierciadle był dodatek, książka Katarzyny Miller "Chcę być kochana tak jak chcę " rewelacja dla kobiet kochajacych zbyt mocno,koniecznie przeczytaj :)
joanka34
 
Posty: 180
Dołączył(a): 26 paź 2008, o 11:03

Postprzez wuweiki » 3 sty 2009, o 12:13

Inko
wczoraj gdy przeczytałam Twojego posta i poczułam taką bolesną,rozpaczliwą desperację z niego bijącą...poruszyło to we mnie najboleśniejszą strunę... dlatego tak wypłynęły ze mnie te skrywane,niewypowiadane dotąd myśli....

"Wczoraj wyszlam ze zwiazku z facetem niezdolnym do milosci, ktorego kochalam za bardzo. Jest mi okropnie ciezko, ale musze walczyc o siebie, o swoje zycie. Po wielu rozstaniach i powrotach, po latach w koncu zrozumialam powage sytuacji. Nigdy wiecej Nie chce go znac, zadnego kontaktu, zero. "

tak... to boli bardzo... wiem, że czas ukoi rany i ból...jednak chcę powiedzieć o czymś innym -kobieta,która kocha za bardzo jest jak osoba uzależniona ...tak bardzo pragnie kochać i być kochaną,że gdy pojawia się kolejna iskierka nadziei często zdarza się,że znów wpada jak śliwka w kompot -znów kocha za bardzo zapominając o sobie.... o tym,że związek dwojga ludzi ma się opierać na równoważnej miłości... nic nie powinno się dziać w nim kosztem siebie lub drugiej osoby....
i nie chodzi o to aby się bać miłości...tak jak kot,co raz usiadł na gorącym dachu,sparzył się i więcej nie chce na niego wejść...choć przecież dach bywa i przyjemnie ciepły.... i ja bardzo dużo bolesnego przeszłam w relacjach z mężczyznami ..ma to początek w mojej nieuporządkowanej relacji z ojcem -bardzo skomplikowanej i bolesnej dla mnie.... dziś to wiem i choć całe moje dotychczasowe życie okupione było bólem wynikającym z tych traumatycznych przeżyć -to jednak nie poddałam się rezygnacji i strachowi przed kochaniem.... jestem uważniejsza, pracuję nad wyciszaniem burzy ambiwalentnych uczuć, jakie się pojawiają gdy pojawia się jakaś iskra nadziei na bliskość ...bo zrozumiałam,że powodem tego,co się we mnie burzy i miesza są moje wspomnienia bolesnych doświadczeń, złe myśli o sobie i jednocześnie ogromne tęsknoty -stąd ta ambiwalencja -"chcę i mogę kochać i być kochaną lecz nie zasługuję na to" ...przeszłość jest tylko w mojej głowie,wspomnieniach... przyszłości nie znam... dlatego staram się żyć otwarcie i uważnie w teraźniejszości... nie zawsze się udaje...ale jak każda praca tak i praca ze swoimi uwarunkowaniami wymaga czasu i cierpliwości..
uściski ciepłe

:kwiatek2:
wuweiki
 

Postprzez Samara » 3 sty 2009, o 12:15

joanka34 napisał(a):w listopadowym Zwierciadle był dodatek, książka Katarzyny Miller "Chcę być kochana tak jak chcę " rewelacja dla kobiet kochajacych zbyt mocno,koniecznie przeczytaj :)


hm, a można to gdzieś znaleźć? w internecie czy coś... chętnie bym przeczytała :)
Samara
 

Postprzez kajunia » 3 sty 2009, o 13:35

---------- 12:32 03.01.2009 ----------

Z kolei moja historia skończyła się happy endem. Byłam w toksycznym związku 3 lata. Sytuacje sa różne, akurat w moim przypadku on mnie notorycznie olewał, wystawiał, nie pamiętał o mnie, w zasadzie cały ten czas czułam się zbędna, jakbym przeszkadzała. Nie było tam za grosz szacunku, zrozumienia, czułam się strasznie bo myślałam że to ja jestem okropną dziewczyną, że nie potrafię uszanować jego chęci wolności i niezależności. Tolerowałam wiele, kłóciliśmy się cały czas a ja wciąż obwiniałam siebie. Dziś pamiętam już mniej różnych wyzwisk, chorych sytuacji. Rok temu nie wytrzymałam. W zasadzie przy pomocy najbliższych przyjaciół którzy mi pomogli z tego wyjść dziś mogę z pełną szczerością powiedzieć że jestem szczęśliwa. Mam taki charakter, że jak już coś postanowię to nie zmieniam zdania i starałam się robić wszystko żeby o nim zapomnieć. Nawet trochę na siłę. Starałam się cieszyć każdym drobiazgiem, czasem który zyskałam dla najbliższych i wciąż nieustannie wmawiałam sobie że jestem z siebie dumna bo to odejście to najlepsza rzecz jaką mogłam dla siebie zrobić. I w istocie tak było :) Teraz jestem z kimś, kto mnie bardzo kocha i szanuje. Byłam w głębokim szoku że można się tak po prostu nie spóźniać. Do dziś jestem w szoku że ktoś chce ze mną spędzać czas, że za mną tęskni. Że nie jestem przeszkodą, że nie muszę być oszukiwana i poniżana... Na pewno taki toksyczny związek jest ogromną nauczką i otwiera oczy na pewne sprawy. Potem docenia się każdy szczegół, nawet zwykłe codzienne sprawy, chęci i miłe słowa. Pomyśl o tym byłym związku jak o lekcji, jak o czymś z czego możesz wyciągnąć wnioski. I pod żadnym pozorem nie wracaj do niego, bo to się po prostu nie opłaca... Po takim doświadczeniu kobieta mimowolnie nabiera siły, Ty już jesteś silniejsza bo podjęłaś decyzję że teraz walczysz o siebie. I to już jest Twój ogromny sukces więc ciesz się tym i swoją odwagą. Ściskam mocno :)

---------- 12:35 ----------

Inko, napisz o sobie i swojej sytuacji. Jak się teraz czujesz? Dajesz radę? Masz kogoś bliskiego, na kogo mogłabyć liczyć w tym trudnym czasie?
Avatar użytkownika
kajunia
 
Posty: 517
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 10:14

Postprzez joanka34 » 3 sty 2009, o 16:04

Samara - książkę kupisz w księgarni wysyłkowej, wpisz tytuł w wyszukiwarkę, sprawdzałam , jest w sprzedaży :)
joanka34
 
Posty: 180
Dołączył(a): 26 paź 2008, o 11:03

Postprzez inka » 4 sty 2009, o 02:43

Dziekuje Wam kochani za taki odzew :)

Napisalam tego posta bo czulam sie bardzo rozdarta wewnetrznie jakby caly swiat mi sie na glowe zawalil, do tego te nerwy mna targajace, taki lęk. Ziolowe tabletki uspokajajace pomogly mi jednak usnac. Dzis czuje sie juz lepiej, staram sie duzo rozmawiac o tym co sie stalo z przyjaciolkami, dzieki Bogu ze je mam i ze jeszcze jest to forum i Wy. Aczkolwiek zdaje sobie sprawe ze jeszcze sporo czasu minie nim dojde w stu procentach do siebie. Zbieralam sie i dojrzewalam do tej decyzji bardzo dlugo. Ogolnie ta znajomosc trwala 5 lat, a to spory szmat czasu, a facet o ktorym mowa byl moim pierwszym i jedynym.

Zizi idac za Twoja rada wyszlam dzis z domu na caly dzien, choc za oknem mrozno i dobrze mi to zrobilo :)

x-yam nie masz sie czego wstydzic od tego jest to forum by wylewac z siebie wszystkie mysli, a mysle ze lepiej wylac cos z siebie niz dusic to w sobie. To co piszesz to szczera prawda, przeczytalam wczoraj ksiazke "Kobiety ktore kochaja za bardzo i..." i mna poruszyla. Choc zastanawia mnie ze wszystkie te kobiety mialy problem z rodzicami, w domach, ja u siebie tego problemu nie umiem znalezc bo wszystko bylo ok, mam troche nadopiekuncza mame i tate ktory czasem cos sobie chlapnie, ale obydwoje kochaja mnie bardzo i ciagle mi o tym mowia. A jednak odnalazlam w sobie te symptomy osoby kochajacej za bardzo gdyz wierzylam ze moja milosc sprawi ze on sie otworzy w koncu i mnie pokocha tak jak ja jego, zaczelam sie przyzwyczajac do braku wzajemnosci i zadowalac ochlapami ktore mi rzucal, przymykalam oko na wiele rzeczy i tez mu wybaczalam, bylam w stanie zrobic dla niego bardzo wiele, bo tak wazny byl dla mnie, zniechecalam sie jak miewal humorki i byl gburowaty ale wspominalam jak to bylo na poczatku i wierzylam ze sie zmieni i karmilam sie nadzieja.
Masz bardzo duza wiedze i zdajesz sobie sprawe z wielu rzeczy i mysle ze to bardzo duzo by dojsc do celu jakim jest normalny szczesliwy zwiazek.

joanka34 masz racje naczekalam sie duzo na jakies zmiany...na cud. Tez w zeszlym roku byl ostateczny koniec, po tym jak on mi napisal smsa ze nie potrafi sie zakochac (po 4 latach) i wystawil mnie w sylwestra bo chcial byc sam. Kolejny rok zmarnowalam, bo znowu dalam sie omamic, a co sie zmienilo? niewiele zeby nie powiedziec ze nic. Wierze ze sie zmieniasz, tez to przechodzilam i przechodzic kolejny raz juz nie chce, balabym sie nawet. Niebawem koncze 25 lat, najwyzszy czas. A w ksiazke sie napewno zaopatrze :)

Samara Bardzo podobnie bylo u mnie, bo ja rok temu z tego wyszlam po czym po 3 miesiacach braku kontaktu on zaczal dosc intensywnie przypominac o sobie az w koncu sie ugielam. Ale to co bylo teraz miedzy nami nie moge nazwac zwiazkiem a "prowizorycznym" zwiazkiem tym bardziej dochodze do przekonania ze dobrze sie stalo ze sie z tego uwolnilam, oszukiwalam sama siebie, a on robil mi nadzieje i mnie wykorzystywal. A zrobilam to 1 stycznia na nowy rok na nowy poczatek. Napisalam mu ze go kocham ale juz dluzej nie bede zabawka w jego reku. Napisalam tak by zmusic go do szczerosci wobec mnie, bo ten tchorz nie mial nawet odwagi by mi powiedziec co czuje, a czego nie czuje. I odpowiedzial na nastepny dzien, ze nigdy sie mna nie bawil, ze nie chce mnie ranic, ale dobrze go znam, ze brak mu pokory i ze nie zasluguje na moje uczucie. Czytaj miedzy wierszami: nie kocham cie, co mu nie przeszkadzalo mnie wykorzystywac i nie mowic prawdy, a ja sie na to godzilam :(

kajunia dziekuje za ta podnoszaca na duchu historie, zazdroszcze ze masz to juz wszystko za soba, tez przechodzilam przez olewactwo i w pewnych momentach rowniez brak szacunku do mnie. Nie znam innego rodzaju zwiazku, wiec taka odmiana rowniez bylaby dla mnie szokiem. Choc troche sie teraz boje przyszlosci. Lekcja to byla i to zyciowa oby sie wiecej nie powtorzyla, amen
dziekuje za nadzieje
Avatar użytkownika
inka
 
Posty: 111
Dołączył(a): 15 wrz 2007, o 20:15
Lokalizacja: Zagłębie/Śląsk

Postprzez onelove » 4 sty 2009, o 03:15

Droga Inko!

Trafilam na to forum kilka dni temu po tym jak na dobre zakonczyl sie moj 2,5 letni zwiazek..w zasadzie on konczyl sie juz setki razy, ale przyszedl w koncu moment, w ktorym uslyszalam 'Nie kocham Cie juz tak zeby chciec z Toba byc..jestes dla mnie jak siostra, znasz mnie jak nikt inny, ale nie chce miec z Toba zwiazku'

Nie szkodzilo mu jednak sie przespac ze mna kilka dni wczesniej...

Czuje sie zraniona, nie rozumie tego i nie wiem co mam ze soba zrobic. Wiem, ze to byl zwiazek, w ktorym wiele sie psulo bo on lubial miec swoje plany, wychodzic i wracac kiedy chcial, potrafilismy sie bic a zaraz potem kochac..glupia myslalam, ze na tym polega wielka milosc..ale nie byl on moim pierwszym, bo tamten zostawil mnie z mojej winy, chociaz gdybym nie zdradzila, do dzis pewnie bylibysmy razem..pierwsza wielka milosc..idealna.
Wracajac do mojego aktualnego problemu..czasem juz dostaje glupich mysli..ze chcialabym byc z nim w ciazy po tym ostatnim razie, zeby go odzyskac. Nie rozumie, powtarzam te slowa w kolko, jak mezczyzna potrafi sobie cos postanowic i z zimna krwia sie tego trzymac...zostalam sama na lodzie:( nie zawsze miedzy nami bylo zle, mieszkalismy razem, to okres studiow, brakowalo pieniedzy, za czym szly klotnie, jego imprezy z kolegami i studencki styl zycia..ale wierzylam ze on bedzie moj na zawsze..ze jest miedzy nami cos wyjatkowego, ale do tego jeszcze nie doszlismy...ostatnie miesiace bylismy ze soba na odleglosc bo ja wrocilam do swojego miasta, a on zostal w tym, w ktorym studiuje..nie ufalismy sobie, ale ja tesknilam za nim..kiedy zaczelam tesknic coraz bardziej (przed swietami) on powiedzial mi wlasnie to magiczne slowo KONIEC...
kiedys sobie zyly podcinal z mojego powodu..a teraz - sorry, ale jestes dla mnie jak siostra. To boli jak cios tępym narzedziem prosto w serce...
Avatar użytkownika
onelove
 
Posty: 34
Dołączył(a): 4 sty 2009, o 02:54
Lokalizacja: Sillezjah

Postprzez wuweiki » 4 sty 2009, o 14:14

Wracajac do mojego aktualnego problemu..czasem juz dostaje glupich mysli..ze chcialabym byc z nim w ciazy po tym ostatnim razie, zeby go odzyskac.


Onelove ...to byłoby moim zdaniem najmniej dobre rozwiązanie.... jeśli Ciebie nie kocha jak mężczyzna kobietę to po pierwsze -ciąża byłaby dodatkowym zapalnikiem do jego ucieczki przed związkiem z Tobą i nawet jeśli poruszyłaby w nim odpowiedzialność za dziecko to wątpię,aby dobrze to zadziałało na bliskość ...raczej odwrotnie... po drugie -dziecko nie jest narzędziem,tylko nowym istnieniem,nowym człowiekiem ...pomyśl,jak mogłoby się to na dziecku odbić -czy chciałabyś unieszczęśliwić własne dziecko niezgodną,rozbitą,pełną bólu rodziną? ja wiem,że kobieta kochająca za bardzo jest desperatką gotową na wszystko -dlatego,że nie potrafi racjonalnie i na zimno pomyśleć -jest jak osoba uzależniona -ma tzw. "ciśnienie na miłość" bez względu na konsekwencje :kwiatek2: zobaczysz -z perspektywy czasu ucieszysz się,że jednak nie zaszłaś wówczas w ciążę :kwiatek2:

Nie szkodzilo mu jednak sie przespac ze mna kilka dni wczesniej...


no cóż ..mężczyzna pozostanie samcem -i to wcale nie piszę tego w pejoratywnym znaczeniu ...po prostu facet tak ma ...trudno mu nie skorzystać z okazji,gdy kochająca go kobieta jest oddana i chętna ..a jeśli jeszcze na dodatek to kobieta,którą lubi.... nie twierdzę,że nie ma mężczyzn na tyle mających szacunku dla kobiety i stanowczości a przede wszystkim rozumiejących naturę kobiety,że potrafią oprzeć się swojej i jej chuci w takich sytuacjach... ale z mojego doświadczenia wynika,że to wielka rzadkość ... facet myśli "skoro chce i jest chętna to wie co robi" albo w ogóle nad tym się nie zastanawia i nie roztrząsa głębi takiego właśnie postępowania kobiety ...tak ja to widzę ...najlepiej jakby jacyś faceci szczerze się w tej kwestii wypowiedzieli ;) doświadczeni przy tym...

Nie rozumie, powtarzam te slowa w kolko, jak mezczyzna potrafi sobie cos postanowic i z zimna krwia sie tego trzymac...


mężczyzni, jak myślę, radzą sobie z emocjami w prostszy,bardziej racjonalizujący sposób niż kobiety ..większość oczywiście,bo nie chciałabym generalizować ...ale akurat ten o którym piszesz tak jakby się właśnie w taki sposób zachowywał ...mój przyjaciel nazywa to myśleniem zero-jedynkowym ...a ja myślę,że mężczyznom takie podejście bardzo pomaga w radzeniu sobie z niezrozumiałymi emocjami i sytuacjami ...konkretnie, tak-tak,nie-nie i po bólu ...po prostu natura emocjonalna takiego mężczyzny jest mniej skomplikowana ...dla niego roztrząsanie się nad rozlanym mlekiem jest niezrozumiałe ;) ..ale podkreślam -to ja tak to widzę... to wyłącznie moje rozumienie bardzo uogólnionej kwestii męskiej ;)

Onelove ...nie usprawiedliwiam tu w żadnym razie tego mężczyzny ani go nie oskarżam ..po prostu dzielę się moimi spostrzeżeniami na temat męskich zachowań, natury, sposobów myślenia... a i tak są to tylko luźne dywagacje bo każdy człowiek ..kobieta czy mężczyzna ...jest po prostu inny i w każdej sytuacji uważam że najlepsza jest szczera,otwarta pozbawiona emocjonalnego unoszenia się -rozmowa, gdzie obie strony potrafią naprawdę się wysłuchać i pozwolić na mówienie.... to nie jest łatwe, bo jak któryś już raz powtarzam moje ulubione powiedzonko "w tym cały ambaras aby dwoje chciało naraz" -gdy nie ma obopólnych CHĘCI, aby coś z tym fantem zrobić i dojść do wzajemnego porozumienia stron no to nici z całych starań ...choćby stanąć na rzęsach
uściski!

~~~~~~~~
Inko bardzo dziękuję za Twoje słowa :kwiatek2: życzę Tobie nie popełniania więcej tych samych błędów i pięknej, mądrej miłości odwzajemnionej ...jeśli oczywiście tego właśnie chcesz
wuweiki
 

Postprzez inka » 4 sty 2009, o 14:48

x-yam jasne ze chce :), nie wyobrazam sobie popasc w zalobe do konca zycia z powodu tego faceta i tego co mi zrobil, bo to on ma problem nie ja, mam nadzieje tylko ze to nie odcisnelo sie za bardzo na mojej psychice :( , czekam na ta ulge, bo po takim zwiazku pelnym walki o milosc to czlowiek jest zmeczony.

onelove w moim przypadku rowniez facetowi nie przeszkadzalo ze mna sypiac, mimo iz mowilam ze chce wiedziec ze nie zalezy mu tylko na tym,ale na mnie, a on mnie zbywal mowiac ze sobie wymyslam problemy :( . Kiedys tez przeszlo mi przez mysl ze moze cos by sie zmienilo gdybysmy mieli dziecko, ale jednoczesnie sie balam i mysle ze nie chcialabym zafundowac memu dziecku jeszcze w brzuszku takiej porcji stresu, bo tak naprawde czulabym sie jak na bombie zegarowej.
Poza tym jedna kolezanka mi opowiadala o swojej znajomej, ktora mieszka obok niej, ze tez byla w tego typu zwiazku i zaszla w ciaze, specjalnie. I myslisz ze co, zmienilo sie cos? Owszem ale na gorsze i teraz dziewczyna dosc ze ma spaprane swoje zycie to jeszcze swojego dziecka, a po pewnych perypetiach z ojcem dziecka, zostala sama. Tak wiec roznie moze byc i lepiej zeby facet byl odpowiedzialny i chcial dziecka z Toba.

A skoro Ci mowi ze jestes dla niego jak siostra, to chyba ma jakies zapedy kazirodcze za przeproszeniem :evil: . Spojrz na to tak, przynajmniej, wiesz na czym stoisz i mozesz zaczac wszystko od nowa, bo wszystkie zaslugujemy na szczescie a nie na prowizorke i ochlapy.
Avatar użytkownika
inka
 
Posty: 111
Dołączył(a): 15 wrz 2007, o 20:15
Lokalizacja: Zagłębie/Śląsk

Postprzez wuweiki » 4 sty 2009, o 16:00

inka napisał(a):wszystkie zaslugujemy na szczescie a nie na prowizorke i ochlapy.


całkowicie się z tym zgadzam :usmiech2: wszyscy ludzie na to zasługują... a to co wybierzemy,zależy od nas
wuweiki
 

Postprzez inka » 4 sty 2009, o 19:27

---------- 18:24 04.01.2009 ----------

no i znowu klops, mam slabszy moment, bo on do mnie dzis napisal jak gdyby nigdy nic. Cos w stylu co slychac i czy sie jeszcze do niego odzywam. Oczywiscie olałam. Powiedzialam to przyjaciolce, a ona bez mojej wiedzy napisala cos do niego, nie wiem co bo nie chciala mi powiedziec. Powiedziala tylko ze on w ogole nic nie rozumie, a powinien miec poczucie winy wiedziec jaka krzywde mi wyrzadzil. Nie chcialam tego, nie chcialam zeby ktos sie wtracal, czuje sie jakbym znowu przezywala ten koniec :(

---------- 18:27 ----------

inka napisał(a):no i znowu klops, mam slabszy moment, bo on do mnie dzis napisal jak gdyby nigdy nic. Cos w stylu co slychac i czy sie jeszcze do niego odzywam. Oczywiscie olałam. Powiedzialam to przyjaciolce, a ona bez mojej wiedzy napisala cos do niego, nie wiem co bo nie chciala mi powiedziec. Powiedziala tylko ze on w ogole nic nie rozumie, a powinien miec poczucie winy wiedziec jaka krzywde mi wyrzadzil. Nie chcialam tego, nie chcialam zeby ktos sie wtracal, czuje sie jakbym znowu przezywala ten koniec :(


ależ jestem zła
Avatar użytkownika
inka
 
Posty: 111
Dołączył(a): 15 wrz 2007, o 20:15
Lokalizacja: Zagłębie/Śląsk

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: iagihakaga i 267 gości

cron