Strasznie mi dziś źle... Znajome uczucie powraca. Nie rozumiem siebie i swoich reakcji. W zasadzie to, co mnie męczy to nie jest problem w związku, to raczej mój problem z którym nie umiem sobie poradzić. Chodzi o to, że mój cudowny chłopak ma znajomych, spotyka się z nimi czasem, ma też przyjaciółkę, z którą też spędza czas. Nic się nie dzieje złego, ufam mu, wiem też że nie mam o co być zazdrosna. Ona tez zachowuje się w porządku. I myśląc racjonalnie nie powinnam wogóle sie tym martwić, a nie potrafię... Niby wiem że jest ok, a jednak w trakcie ich spotkań rozpadam się. Nie mogę spać, nie skupiam się na niczym. To nawet chyba nie jest zazdrość
Kiedyś psycholog zasugerował mi że taka moja obawa może wynikać z tego, że mój ojciec odszedł o nas i znalazł sobie nową kobietę. Na początku widywaliśmy się, ale z jej powodu kontakt w zasadzie się urwał. Stoczyłam z nią wtedy ciężką walkę jako dziecko o uznanie ojca ale wybrał ją. Zależało jej na zerwaniu naszych relacji i założeniu nowej rodziny. Dziś jako w zasadzie dorosła osoba czuję, że wciąż gdzieś mam żal do niej i do taty. Sądzę też, że miało to ogromny wpływ na mnie i teraz nieustannie porównuję się z innymi kobietami, podświadomie też próbuję walczyć z nimi. Mimo, że faktycznie nie stanowią dla mnie zagrożenia, ja i tak odbieram je jako zagrożenie. Umiem oddzielić fakty od emocji i dokuczają mi emocje. Co mogę zrobić, jak sobie pomóc? Próbowałam już wszystkiego, zajmowaniem się w tym czasie czymś innym itd. Mam własne zainteresowana i swoich znajomych jednak nic nie pomaga. Zawsze w trakcie tych ich spotkań denerwuję się. Staram się tego po sobie nie pokazywać bo wiem, że nie mam racji, że nie mam o co się czepiać, ale ciężko mi to idzie
Sama nie wiem co mam ze sobą zrobić i jak odzyskać spokój...?