ku pokrzepieniu serc

Problemy związane z depresją.

ku pokrzepieniu serc

Postprzez melody » 30 gru 2008, o 19:51

Przeszukałam portal w poszukiwaniu moich wpisów z początku mijającego roku (Nowego - wówczas - Roku). Pamięć mnie bowiem zawodzi i trudno mi sobie przypomnieć w jakiej kondycji rozpoczynałam ten czas.

Przypomniałam sobie, że nie wznosiłam toastu lecz rozszarpywałam swoje ciało żyletką. Przykre... Nie pamiętałam o tym. I zapytana całkiem niedawno o to, jak długo się nie kaleczę, odpowiedziałam: "bardzo długo, chyba już ze dwa lata"... Zaskakujące, jak szybko wycierają się ślady zbrodni, bo jakby nie było - okaleczanie siebie JEST zbrodnią i co do tego nie mam wątpliwości.

Mam za sobą mroźną zimę. Z epizodem depresji, myślami samobójczymi i negacją tego, co ludzie zwykli nazywać życiem; z negacją psychoterapii jako formy leczenia. Tak, zwątpiłam w to, co było mi najsilniejszym wsparciem. Przeklinałam swojego terapeutę... I paradoksalnie - wtedy zaczęło się moje zdrowienie.

Wiosna przyniosła mi nieśmiałe zrzucenie mojej własnej skorupki.
Bywałam sama w kinie i w teatrze. Rozwijałam się tam, gdzie mi to oferowano. Miałam szansę poznania nowych ludzi i nie bałam się z niej skorzystać. Na studiach uczyłam się wyśmienicie (co jest dowodem na to, że depresja nie pozbawiła mnie całkowicie szarych komórek :wink: )

Lato było stresujące i nie ze wszystkim sobie poradziłam.
Koniec lata był początkiem następnego epizodu depresji z myślami samobójczymi i z pokorą, jakiej nigdy wcześniej w sobie nie miałam.
Pamiętam, że wówczas po raz pierwszy w życiu w tak zdrowy sposób przeżyłam chorobę - jakkolwiek idiotycznie to brzmi...

Z lękiem przed jesienią rzuciłam się w wir zajęć angażując się w nowe wolontariaty i skupiając uwagę na studiach. Zaczęłam szybkie życie; życie z odwagą i pewnością siebie. Życie z ryzykiem, ale i z rozwagą.
I to moje życie ofiarowało mi mój prywatny sukces; przyniosło spełnienie jednego z moich z marzeń... Czyli wszystko wedle porzekadła: "Ile do walizki włożysz - tyle wyjmiesz"

Koniec starego roku przezywam więc na odpoczynku, refleksji...
Robię sobie bilans i stwierdzam, że mam za sobą bardzo udany rok i niczego nie żałuję.

Po raz kolejny przekonuję siebie i staram się przekonać Was, że szczęśliwe życie to nie jest życie wolne od problemów; choroby...
To jest mało istotne, jak wiele na nas spada. Najważniejsze jest to, co my tak naprawdę robimy z tym, co na nas spada...

Przekonuję się, że najczarniejsze można przemalować na szare, a stąd już łatwiej sięgnąć po całą paletę barw.


Nowy Rok rozpocznę dzieląc swoją uwagę na mój osobisty sukces i na problemy w domu - tatę czeka operacja toteż potrzebuję zachowania "zimnej krwi" żeby utrzymać rodzinę w kupie. Dlaczego ja? Bo taką kiedyś przyjęłam na siebie rolę :wink:

Dzięki, że mogłam się z Wami tym podzielić,
:kwiatek2:
mel.
melody
 

hej!

Postprzez Ivonka20204 » 30 gru 2008, o 20:01

Witaj melody!!!
Wiesz...masz dobry pomysł....z tym podsumowanie roku....
A tak wigóle to miło Ciebie tutaj widzieć:):)

Pozdrawiam
Ivonka
Ivonka20204
 
Posty: 66
Dołączył(a): 1 lip 2007, o 21:22

Postprzez oSkArItO » 30 gru 2008, o 23:17

gratluje!!!!! :D podziwiam!!!!! :D staram sie nie zazdroscic?!!! :oops:

zycze kolejnego jeszcze lepszego i bardziej kolorowego roku!!!! :wink: :wink: :D :D :D

pozdrawiam serdecznie osk :wink:
oSkArItO
 
Posty: 4
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 02:27
Lokalizacja: łódź

Postprzez bunia » 31 gru 2008, o 00:45

Milo.ze jestes...i to w jakiej kondycji....duzo pracy no ale mozesz i powinnas byc z siebie dumna :ok:

Pozdrowka i :kwiatek:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez nevvorld » 31 gru 2008, o 00:56

A ja ci zazdroszczę i życzę, żeby było jeszcze lepiej.
Nie jestem długo na tym forum, więc nie kojarzę Cię, ale mam nadzieję, że będziesz tu z nami, żeby dzielić się swoim doświadczeniem udzielając rad :) ...coś w tym guście!

Szczęśliwego Nowego Roku, melody! :gites: :serce:
nevvorld
 

Postprzez melody » 31 gru 2008, o 01:19

Dziękuję Wam :)

Bardzo mi jest miło, kiedy wiem, że mogę podzielić się z Wami nie tylko tym, co mnie uwiera, ale i tym, z czego jestem dumna (bo jestem!)

Nie jestem długo na tym forum, więc nie kojarzę Cię, ale mam nadzieję, że będziesz tu z nami, żeby dzielić się swoim doświadczeniem udzielając rad Smile ...coś w tym guście!

Nevvorld, ja z kolei jestem już baaardzo długo na tym forum i nie najgorzej Cię kojarzę 8) Do tego mądrzę się tutaj już od blisko czterystu pięćdziesięciu postów :wink:

Śpijcie dobrze,
mel.
melody
 

Postprzez flinka » 31 gru 2008, o 15:55

Mel poruszające i bardzo wspierające jest Twoje podsumowanie... Mam poczucie, że odsłaniasz siebie zawsze w jakiś magiczny sposób.

Mogę zająć sobą kawałek miejsca?

Ja pamiętam dobrze ubiegłorocznego sylwestra. Nie spędzałam go jak zwykle w domu. Spędzałam go z kochaną osobą. Radość mieszała się ze smutkiem, pragnienie bliskości z lękiem. Pamiętam też ile żalu i milczenia w moim domu potem było. Bolesne zderzenie z prawdą, że rodzice nie szanują mojego prawa do decydowania o sobie.

Mój nastrój w tym roku był często odbiciem związku, w którym byłam, relacji, na której tak bardzo mi zależało. I to był też główny temat na mojej terapii. Pamiętam czekanie na telefon. Moje telefony, połączone z poczuciem, że tracę do siebie szacunek. Pamiętam ostatnie zadane sobie rany (styczeń? luty?), bo go nie ma, bo mu nie zależy. I moje milczenie wtedy, bo to przecież ja muszę być w tym związku silna. Rósł pomiędzy nami coraz większy mur. Mur milczenia, mur różnicy poglądów, różnicy etapów w swojej drodze, lęk przed bliskością... Pamiętam momenty, gdy byliśmy na granicy rozstania i rosnące we mnie przerażenie. Pamiętam momenty, gdy byłam gotowa rzucić wszystko i lecieć mu na ratunek. Pamiętam także mój rosnący sarkazm, gdy nie potrafiłam wprost powiedzieć, że jestem na niego zła, że jestem rozczarowana...

Wiosną nasze rozstanie... Ale to był czas kiedy miałam w sobie dużo sił. Dużo nadziei (także na to, że będziemy jeszcze razem). Kiedy zaczęłam w pełni doświadczać jak wiele daje mi bliskość z ludźmi. Kiedy uczyłam się mówić o swoich odczuciach względem drugiej osoby. Zaczęłam poszukiwać wartości, które są dla mnie ważne w relacji, bym mogła czuć bliskość i bezpieczeństwo. To była dla mnie cenna i piękna lekcja, którą wciąż zgłębiam. Czułam się wtedy też blisko siebie i momentami radość z poczucia wolności.

W lecie były wybuchy nadziei i głębokiego rozczarowania. Było też spotkanie z rodziną, którą właśnie dane mi było poznać. Spotkanie dla mnie bardzo ważne i pozwalające naprawdę pobyć z moim tatą.

A zima to pasmo pozbywania się złudzeń i równoczesne dostrzeganie prawdy. Dostrzeganie też swoich potrzeb i wygaszanie w sobie miłości. Momentami czułam się rozpaczliwie słaba i pozbawiona wszelkiej nadziei, w poczuciu, że mam przed sobą czarną ścianę. Wciąż czuję w sobie smutek i rozczarowanie, żal za utraconą przyjaźnią. Ale czułam też wielokrotnie, że nie muszę tkwić w swoim smutku sama i było to dla mnie bardzo wspierające. Okres przerwy świątecznej był momentami w relacji z moją mamą bardzo raniący. Ale równocześnie jest we mnie nutka satysfakcji, że nie dałam się swoim autodestrukcyjnym myślom i dążę do tego, by zadbać o siebie.

To był dla mnie przede wszystkim bardzo rozwijający rok... I bliska mi jest Twoja świadomość Mel, że pomimo problemów można kroczyć dalej swoją drogą. Mam w pamięci wiele pięknych momentów. I można Kochani dotrzeć do swojej wewnętrznej siły.

Mel życzę Ci tej zimnej krwi i by operacja przebiegła w pełni pomyślnie.


Pozdrawiam Was ciepło :usmiech2:
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez melody » 31 gru 2008, o 16:11

Flinka, czytając Ciebie poczułam się przez moment tak, jakbyśmy siedziały w kawiarni - tej naszej, wiesz której; świetne uczucie :)
Dobrze mi się Ciebie słucha - nawet tak wirtualnie i jestem Ci wdzięczna za tą garść Twoich wspomnień, bo dla mnie to także jest budujące.

:serce2:
mel.
melody
 

Postprzez Gosiek » 31 gru 2008, o 18:09

flinka napisał(a):To był dla mnie przede wszystkim bardzo rozwijający rok... I bliska mi jest Twoja świadomość Mel, że pomimo problemów można kroczyć dalej swoją drogą. Mam w pamięci wiele pięknych momentów. I można Kochani dotrzeć do swojej wewnętrznej siły.

mogłabym sie pod tym podpisać flinko :) dla mnie to też przede wszystkim był bardzo rozwijający rok,trudny, ale jeden z ważnych. Jestem z siebie dumna, ze swoich osiągnięć, przełamywania leków.Dawno nie mówiłam-to był dobry rok.;)
dziewczyny, melody i flinka wasze podsumowania są rzeczywiście wzruszające, mądre, szczere i właśnie wspierające :) dziekuję :)
Avatar użytkownika
Gosiek
 
Posty: 3715
Dołączył(a): 22 paź 2007, o 22:38
Lokalizacja: Katowice

Postprzez agik » 31 gru 2008, o 18:25

Hmm...
Za parę godzin pootwieram wszystkie okna i wygonię "dziada"... :) wygonię stary rok z wielką nadzieją...
Nawet nie wiem, jak nazwać ten rok, czy tez jakim przymiotnikiem go obdarzyć... ohydny? wstrętny? podły?... a może własnie pouczający? budujący?
Wspomnienia tamtego sylwestra czasem mi jeszcze dzwonią w głowie, wspomnienia, jak policzek na twarzy- dziś mija rok... rok bez ojca, rok bez siebie... Pisałam już o tym w innym watku, to nie będe się powtarzać.

Dziś... :D
Nawet nie wiem, co dziś:) Wiem tylko, ze czuję się spokojna:) Dużo dowiedziałam się o sobie, dowiedziałam się, jak łatwo przychodzi całkiem się złamać i całkiem się zgubić. Trudne lekcje pokory... ale mimo wszystko cieszę się, ze je wzięłam... Wiem też, ze przyjdą następne... Nie budzi to mojego wielkiego entuzjazmu, ale już nie trzepie galotami - załatałam jakoś wadliwy materiał DDA- mam nadzieję, ze mocno się trzyma :)
O 3 w nocy zbudziły mnie jakies strachy, ale szybko je pogoniłam :) Mam taki tajny plan, zeby spokojnie i bezpiecznie wejść w nowy rok.

Z okzaji nowego roku moja sofa dostała nowe ubranie, hi ( wyprzedaż była)
Upiekłam też bułeczki. I to wszystko.

I tak jeszcze na koniec- jakąs symboliczną klamra zamyka mi się ten/ tamten rok- Pamiętam Melody, ze w tamten Nowy Rok- pisałam do Ciebie będącej w jakiejś otchłani, sama będąc w totalnym chaosie. Dziś z radoscią czytam, że w niej nie jesteś. I ja tez nie.

I na tym skończę :)
Chciałem już zamknąć dzień...

Chciałem już zamknąć dzień na klucz.
Jak doczytaną księgę,
Owinąć się czarną ciszą
I zasnąć na potęgę.

Aż tu za oknem wściekła zorza,
Budząca radość i przestrach,
Rozbłysła niczym pożar,
Wybuchła jak orkiestra.

Oto dzień nowy i świat nowy
Tysiącem dziwów gra mi.
Zerwałem się na równe nogi.
Przed wysokimi stanąłem schodami.
Wiklina 1954

TYm skończę :)
Leopold Staff :)
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez flinka » 31 gru 2008, o 19:08

Mel :cmok: Jakoś tak ciepło mi się zrobiło...

Gosiek to świetnie, że potrafisz się docenić za ciężką pracę. To super uczucie, być dumną z siebie. :usmiech2: A swoją drogą to właśnie post Melody pobudził mnie, by uważniej przyjrzeć się i wrócić do tych pozytywnych aspektów tego roku.

Agiczku wiesz lubię Staffa i dziękuję Ci od siebie za ten wiersz. :usmiech2:
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez melody » 31 gru 2008, o 20:19

Gosiek, ja Tobie również dziękuję za tą sporą szczyptę pozytywnej energii. I cieszy mnie bardzo, że udało Ci się osiągnąć coś dla Ciebie ważnego :)

Agik, masz za sobą trudny rok i jestem pełna podziwu, jak fantastycznie potrafisz wykrzesać dobro tam, gdzie go na pierwszy rzut oka nie widać.
Miło mi widzieć Cię w tak dobrej kondycji :)

Za parę godzin pootwieram wszystkie okna i wygonię "dziada"...

I super! :) Lecz zanim go tak brutalnie wywalisz, to może warto zapytać, po co on sie w ogóle zdarzył(?)...

Z okzaji nowego roku moja sofa dostała nowe ubranie, hi ( wyprzedaż była)
Upiekłam też bułeczki. I to wszystko.

To bardzo wiele, podoba mi się :)
Ja z okazji Nowego Roku zrobiłam prostą sałatkę i całkiem proste ciasto (nie jestem tak wyśmienitą kucharką, jak Ty, Agiczku.)
Toteż za chwileczkę pójdę szykować skromną sylwestrową kolację - to taka mała niespodzianka dla rodziców.
A później... później to zobaczę, może zrobię dla siebie coś miłego(?) :wink:

:serce2:
mel.
melody
 

Postprzez agik » 31 gru 2008, o 21:41

:)
Zapomniałam jeszcze dodać, ze ozdobiłam sobie przedramię tatuażem z gumy do zucia :D, a luby wycina własnie kwiatki z marchewki i buraka...
Moim zdaniem całkiem stosowne przygotowania do jakże waznego wieczoru :)

A tak powaznie
Zycze Wam wszystkim spotkania ze sobą- może choć na chwilę, a może na cały rok.
I to mi się wydaje najważniejszym osiągnieciam.
:serce2:
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

ku pokrzepieniu serc

Postprzez anna maria » 31 gru 2008, o 22:37

Chciałabym tak zrobić ja Agik ,,Wyrzucić Dziada" , bo ten rok miałam okropny .Alkohol przesłania ludziom świat a inni czyli my musimy cierpieć. Wiem , .że to choroba ,ale tak ciężko to zrozumieć .
Były awantury , był płacz , jest terapia moja . moje mitingi. moje leczenie. I dlatego mi ciężko , bo próbuję naprawić rodzinę sama,ale to chyba nie tak. W przyszłym roku spróbuję coś zrobić dla siebie . Muszę znaleźć jakiś inny cel w swoim życiu ,bo inaczej oni mnie zniszczą.
Cieszę się czytając wasze posty że Wam się udaje zmienić życie więc i mnie musi się udać.
POZDRAWIAM
anna maria
 
Posty: 554
Dołączył(a): 15 lis 2008, o 17:00

Postprzez melody » 1 sty 2009, o 13:32

No tak, nie wszystko jesteśmy w stanie wyrzucić; nie o wszystkim potrafimy zapomnieć... Masz za sobą ciężki rok, Anno Mario, i zmiana daty w kalendarzu zapewne nie rozwiąże wszystkich problemów z którymi się borykasz.
Ale minął cały rok - rok, o który jesteś mądrzejsza, bardziej doświadczona. I w tym tkwi cała Twoja siła, którą, życzę Ci, abyś dobrze wykorzystała :pocieszacz:

Kwiatki z marchewki. Agiczku, potrzebowałam takich kwiatków do przyozdobienia mojej sałatki, ale pojęcia nie mam, jak się za to zabrać :)

Zycze Wam wszystkim spotkania ze sobą- może choć na chwilę, a może na cały rok.

Wzięłam sobie do serca to życzenie i pozwoliłam mu się spełnić.
Po rodzinnej kolacji zaszyłam się w pokoju na długie godziny z pomysłem wykonania kolażu.
Stworzyłam swój własny świat w otoczeniu kolorowych zdjęć, na które padało jedynie światło świec, a do moich nozdrzy docierał zapach dalekiego orientu.
Zaskakujące, że wycinając zdjęcia, przypalając brzegi papieru i klejąc czułam się brunetką – kobietą z Indii. Tymczasem czupryna na mojej głowie posiada tak niewiele pigmentu, że można o niej powiedzieć co najwyżej to, że jest koloru piasku…

„Są kultury duchowe, które uczą zmniejszania oczekiwań wobec życia.
Gdy na nic nie liczymy, niczego nie będziemy żałować – odnajdziemy satysfakcję w tym,
co otrzymamy.
Będziemy szczęśliwi.”


Taki napis umieściłam na samym środku mojego kolażu pozwalając, by z jego brzegami zderzały się symbole tego, co w sobie odnalazłam i czego już nie chciałabym wypuścić z rąk.
Na tle enigmatycznych drzew i starych kamienic znalazłam miejsce dla kobiety łuczniczki, której jedynym towarzyszem jest rudy kocur, i dla indyjskiej księżniczki, pod której stopami rozsypałam herbaciane róże. Są i buty – czerwone, takie, jakich nigdy nie miałam, które przydeptują moją przeszłość. Nie, nie dlatego, że chcę się jej wyprzeć, lecz dlatego, że mam odwagę nie trzymać się już tak kurczowo, tego, co było.
Na moim kolażu nie ma mężczyzny – ani jako tego, który miałby wypełnić lukę po moim niedokochaniu przez rodziców, ani jako żadnego.
W obecnym kształcie mojego życia nie ma miejsca na mężczyzn.

A zatem - szczęśliwego Nowego Roku! :)

:serce2: :serce2: :serce2:
mel.
melody
 

Następna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 351 gości

cron