mąż odszedł po raz drugi

Problemy z partnerami.

Postprzez zizi » 18 gru 2008, o 07:28

jeszcze kilka miesięcy temu byłam w takiej rozpaczy jak Ty..................

nie widziałam słońca......

żyłam na niby......czując tylko ból.......................

były momenty,że nie chciałam żyć...mimo,że mam dwoje dzieci :(


w ozpaczy...depresji żyłam kilka lat :evil:


A TERAZ :)


jestem zupełnie w innym nastroju......

już nie płaczę....

widzę słońce i kolory :)


przeszłam dłłłłłłłłłłłłłługą drogę.....

Kochana poczytaj jak chcesz mój wątek od poczatku....zobaczysz co się działo.......
mój facet tez odszszedł..po kilku latach oszukiwania....:(

załamał się mój świat!!!!

wtedy myslałam,że nie przeżyję...................


dzięki terapi,dzięki rozmowom z wieloma ludżmi...dzięki temu,ze zaczęłam dbać o siebie........wiem,że mam siłę....że dam sobie radę bez tego faceta.....

co więcej...teraz jest mi nawet lepiej !!!!!

nauczyłam sie czerpac radość i szczęście z chwil.....

poznałam fantastycznych ludzi....

nie ma teraz czasu ,zeby dłużej pisac...jade do pracy.....

jak chcesz chętnie podziele sie z tobą moim doświadzczeniem...

wierzę,że teraz jest Ci cholernie żle...i ciężko.....

przytulam Cię

będzie lepiej

zobaczysz
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez undset1 » 19 gru 2008, o 22:16

Kochane Dziewczyny !!!

Na każdą waszą odpowiedź czekam niecierpliwie i muszę przyznać że są one dla mnie bardzo podporą. Rozmawiam z mężem bardzo spokojnie, dużo czytam, czasem płaczę, szczególnie wieczorami bo bardzo mi go brakuje.
Mój prblem pewnie polega też na tym, że trudniej pogodzić mi się z faktem że on też odpowiedzialny jest za rozwalenie naszego małżeństwa. Wiem,że teraz nie ma nikogo, przychodzi co dzień i zajmuje się córeczką kiedy ja jestem w parcy. To nie ten typ który po odejściu zapomina,że ma dziecko - przez to wszystko jest mi chyba jeszcze trudniej bo nie mogę uważać go za drania.

Duzo czytam " Kochaj siebie, a nieważne z kim się związesz" przeszło jak burze i muszę przyznać, że wniosło u mnie dużo spokoju. Poprosiłam męża żeby przeczytał - powiedzial że przeczyta. Nie wiem czy to coś da, ale jest mi lepiej kiedy nastawiam się że nic nie da - choć każda cząstka podświadomie woła "WRÓCI!!!" MUSI!!!!

Aprzecież on może odebrać to wszystko zupełnie inaczej niz ja - ksiazki dają mi jednak dużo siły.

Zaczynam pomału rozumieć że wszystko co nas spotyka ma jakiś powód. Nigdy bez tego doświadczenia nie zrozumiałabym czym jest moja miłość do męża i na jak wiele jej wystarczy.

Czytałam twoją historię ZIZI - strasznie smutnno - optymistyczna. Wszystko to znam z autopsji - ale tak przeżywałam kiedy odszedł za pierwszym razem - teraz ból, i wściekłość minęły po dwóch tygodniach - wtedy trwały kilka dobrych miesięcy.

Patrzę często na smutne oczy córeczki które widzę na ostatnich jej zdjeciach i to umacnia mnie w przekonaniu,że dla niej moge wszystko.

Nawet cichość kochającego serca nie jest taka trudna :((
undset1
 
Posty: 142
Dołączył(a): 7 gru 2008, o 20:04
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez zizi » 20 gru 2008, o 09:26

kochana.....dopiero teraz....przeczytałam....cały..Twój....temat......

nie wiedziałam,że moja historia była tu cytowana....

Wiem,że...to....co...czujesz..to...Twoje zycie Twoja historia....

u mnie rozwodzimy się :cry: ...wcale to nie jest tak jak miało być....

dłłłługo starałam się o kaktusa.....

niestety już nie mozemy żyć razem.....on nie chce...

zresztą.....ja....też...nie..chciałabym...znowu z nim mieszkać....żyć...dotykać....

można powiedzieć,że po to,żeby jeszcze..żyć szczęśliwie....daję mu ten rozwód.....

u Ciebie może być inaczej.....

ale..o..jedno...proszę..Cię....

nie..szukaj....w..sobie..wciąż.....WINY....

dbaj o siebie....

poznaj...ludzi....

nie..zyj..tylko...dla...niego!

nawet...jak.....wrócicie...do..siebie....

miej..własny....świat :wink:

przytulam Cię mooocno
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez kate_s_ » 20 gru 2008, o 12:46

A ja wsadzę malutki kijeczek w mrowisko, mogę?
Undest - wierz mi - przeżyłam, jak wiele nas tutaj podobną historię i tak jak pisze zizi też nie wierzyłam w to słońce, teraz jeszcze lekko za chmurami jest ale jest!
Mam tylko taką myśl - nie można pominąć faktu, że miłość czasem się kończy, że jedna sprawa rozstanie, druga - sposób tego rozstania. Nie można wszystkim byłym mężom przypinać łatki palant, sk....syn...
Każdy ma prawo do swojego szczęścia, nikogo nie zmusisz do miłości, do bycia z kimś. Sęk w tym, żeby rozstać się godnie, no, w miarę godnie, na ile to możliwe. I nie zwalać całej winy na żonę, co jest nagminne niestety wśród mężczyzn.

I jeszcze coś dla wszystkich sponiewieranych, bez względu na płeć:

Dobrze znany mówca rozpoczął seminarium trzymając w ręku dwudziestodolarowy banknot. Do dwustu osób na sali skierował pytanie:
- Kto chciałby dostać ten banknot?
Ludzie zaczęli podnosić ręce. Spiker powiedział:
- Mam zamiar dać ten banknot jednemu z was, ale najpierw pozwólcie że coś zrobię...
- i zaczął miąć banknot. Pokazał zgnieciony banknot i zapytał:
- Kto w dalszym ciągu to chce?
Ręce znowu się podniosły...
- A gdybym zrobił to? - zapytał mówca.... i rzucił banknot na ziemię. Podeptał go butami i podniósł - był pomięty i brudny....
- A teraz kto chce te pieniądze?
Ręce podniosły się po raz trzeci!!!
- Moi przyjaciele odebraliście bardzo cenną lekcję. Nie ma znaczenia co zrobiłem z tym banknotem, ciągle chcieliście go dostać, ponieważ nie zmniejszyłem jego wartości. To jest wciąż warte 20$!!!

Wiele razy w życiu jesteśmy powaleni na ziemię, zmięci i rzuceni w błoto przez decyzje, które kiedyś podjęliśmy i okoliczności, które stanęły nam na drodze. Czujemy się przez to mniej wartościowi. Ale to nie ma znaczenia, co się stało i co się jeszcze stanie...

TY nigdy nie stracisz swojej wartości: brudny czy czysty, zmięty czy w dobrej formie, jesteś ciągle bezcenny dla tych, którzy Cię kochają.

Wartość naszego życia nie wynika z tego co robimy, ani nie zależy od tego, kogo znamy, lecz KIM JESTEŚMY!

Jesteś wyjątkowy! Nigdy o tym nie zapomnij!
Licz swoje błogosławieństwa, nie problemy


:slonko: :slonko: :slonko:
Avatar użytkownika
kate_s_
 
Posty: 122
Dołączył(a): 4 wrz 2008, o 15:07
Lokalizacja: Wlkp.

Postprzez kasia-de » 20 gru 2008, o 16:32

kate_s - Boże - nie mój post - wiem, przepraszam, ale powaliło mnie to, co napisałaś... siedzę i wyję, ale już troszkę innaczej, niż przez ostatnich kilka dni....
kasia-de
 
Posty: 46
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:36

Postprzez kate_s_ » 20 gru 2008, o 18:19

:buziaki:

(nie zgadniecie gdzie to znalazłam....na NK, mnie też powaliło)


I jeszcze do undset1 - tak bardzo Ci współczuję, wiesz, to właśnie 4 dni przed Świętami mój były mąż, kiedyś najlepszy przyjaciel (naprawdę - znaliśmy się 10 lat zanim zostaliśmy parą) po raz pierwszy (i dzięki bogu ostatni) rzucił się na mnie i próbował dusić. Chodziło o to, żebym wyniosła się z naszego domu. A ja miałam taką małą nadzieję że chociaż na Święta zakopie topór wojenny i przyniesie dziecku choinkę....

undset1......całe życie przed nami.... :cmok:
Avatar użytkownika
kate_s_
 
Posty: 122
Dołączył(a): 4 wrz 2008, o 15:07
Lokalizacja: Wlkp.

Postprzez undset1 » 28 gru 2008, o 13:48

dawnio nie pisałam - ale taki ból czuję że nawet nie mogę wlączyć komputera

ciągłę rozmowy z mężęm - moje prośby żeby wrócił - jego okrutne powtarzanie - nie kocham cię

już nie mam siły ....
nie zajmuje się córką, nie wychodzę z nią na specery - co ze mnie za matka - to jakieś zamknięte koło bólu - nie zajmuje się nią - mam straszne wyrzuty sumienia i nie robię nic

ciągle tylko czekam na jego telefon, przyjście, a gdy wychodzi wyję dzwonię, proszę...

kiedy ten koszmar się skończy

powiedział że mam układac sobie życie sama bo on nigdy nie wróci -

Jezu - czemu to tak boli - nie wierzę w te słowa, nigdy nie uwierzę i bedę tak żyła czekając na człowieka który nie wróci???????

jak w sobie ten ból zmniejszyć, jak odzyskać kogoś kto nie chce być odzyskany

nawet wyć już siły nie mam, tylko mi się łka...
undset1
 
Posty: 142
Dołączył(a): 7 gru 2008, o 20:04
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez nicka » 28 gru 2008, o 14:23

---------- 13:21 28.12.2008 ----------

powiedział że mam układac sobie życie sama bo on nigdy nie wróci -

posłuchaj co mówi! wiem, że to STRASZNIE BOLI, ale on właśnie TO chce Ci poweidzieć- powinnas zacząć nowe życie BEZ NIEGO! on jasno i wyraźnie daje Ci to do zrozumienia :(

jak odzyskać kogoś kto nie chce być odzyskany

sama sobie odpowiadasz- oprzecież na siłe go do siebie nie przywiążesz :( on chce innego życia, już bez Ciebie... i Ty też powinnas walczyc o zycie dla SIEBIE i dla CÓRECZKI!

kochana undset, posłuchaj co on do Ciebie mówi! pomyśl, ze możesz odejśc z godnością- nie prosić juz więcej, nie błagać... pozwól mu odejść, nie zatrzymasz go, możesz jedynie zostawic po sobie wspomnienie silnej kobiety, która dała sobie radę...
wiem, że Ci sie uda! tylko pozwól sobie na to!

---------- 13:23 ----------

i pamietaj o tym co napisała kate_s_ - każdy z nas jest wyjątkowy! TY TEZ! masz siłe, tylko pozwól sobie na szczęście,uda sie
nicka
 
Posty: 66
Dołączył(a): 18 wrz 2007, o 17:31

Postprzez undset1 » 28 gru 2008, o 14:57

dorga nicko
to wspaniałe co piszesz i mądre
ale..

nie wierzę w to, cokolwiek nie zostanie powiedziane i zrobione - po prostu nie wierzę, nie widzę sensu trwania

nie widzę sensu niczego beZ niego, nie potrafię zrozumieć tych słów ani odnależź w nich siły

wierzę głęboko że miłość może wrócić...
undset1
 
Posty: 142
Dołączył(a): 7 gru 2008, o 20:04
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez nicka » 28 gru 2008, o 15:10

czy naprawdę chcesz, żeby miłość wróciła na siłe, wybłagana przez Ciebie? uczucia maja to do siebie, że niestety nie mozna nimi sterować, a mam wrażenie, ze im bardziej TY się starasz tym bardziej On ucieka... :(
wiem doskonale, że duzo łatwiej mi to napisać, a to Ty musisz działać, walczyć i tylko TY sama musisz cos z tym zrobić...
wiesz, jeśli to byłby pierwszy raz to radziłabym Ci chyba walczyć, ale taraz... :( cholera, on wrócil na chwile i znowu odchodzi. chcesz go przyciągnąc na kilka miesięcy i bac się, że znowu odejdzie???

nie wierzę w to, cokolwiek nie zostanie powiedziane i zrobione
to co on ma jeszcze zrobic, powiedzieć, żebys zrozumiala? ... domyslam jak strasznie ciężko musi Ci być, naprawdę...
ale nie zasługujesz na żebranie o okruszki uczuć... nie tak długo... i nie za wszelka cenę...
nicka
 
Posty: 66
Dołączył(a): 18 wrz 2007, o 17:31

Postprzez undset1 » 30 gru 2008, o 00:09

mówi, mówi, a mnie boli i boleć długo jeszcze nie przestanie

dlaczego wszyscy piszą,że nie warto chcieć okruchów miłości, może są tacy co chcą...

piszecie, że okruchy są nic nie warto - cóż, czasem coś małego innym może wystarczyć za wiele

czy nie może nam wystarczyć że patrzymy na drugiego z miłością, nawet jeśli nas nie chce?

...ważne przecież że ty kogoś kochasz..

ks Twardowski


Nie czekaj na wzajemnosc
telefon i roze
Gdy Ciebie nie chca
nie piszcz nie szlochaj
najwazniejsze przeciez ze Ty kogos kochasz...

czy nie jest to możliwe?

kiedyś, wiele lat temu powiedziałam do mojego męża...

"Tyle sie mówi o dwóch połówkach - a co jeśli ktoś się pomylił ? mnie dopasował do ciebie a ciebie do kogoś innego?

dlaczego nikt nie wierzy że można kochać całe życie, nawet jeśli ten drugi juz nas nie...

nie da się zamknąć rozdziału, zapomnieć, nie czuć, nie pragnąć...
jęsli ma zająć lata - niech zajmie... a może juz na zawsze tak...
undset1
 
Posty: 142
Dołączył(a): 7 gru 2008, o 20:04
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez wuweiki » 30 gru 2008, o 00:31

"piszecie, że okruchy są nic nie warto - cóż, czasem coś małego innym może wystarczyć za wiele
czy nie może nam wystarczyć że patrzymy na drugiego z miłością, nawet jeśli nas nie chce?"

może wystarczyć

"dlaczego nikt nie wierzy że można kochać całe życie, nawet jeśli ten drugi juz nas nie..."

i ja nie wierzę ...ja wiem,że można....miłość albo jest,albo jej nie ma i nigdy tak naprawdę nie zaistniała...bo można pomylić zauroczenie, zakochanie z miłością.... i one przemijają...miłość nie przemija... w moich oczach miłość to samo serce,istota życia
wuweiki
 

Postprzez nicka » 30 gru 2008, o 00:56

---------- 23:52 29.12.2008 ----------

jeśli chcesz o niego walczyć to oczywiście Twoja decyzja i cokolwiek byśmy tu nie napisali i tak zrobisz swoje.
kochać tylko rzucane okruchy?... ok.
ale
kochać kiedy ktoś pluje nam w twarz i NIE CHCE tego uczucia- ja bym tak nie potrafiła...
ale to Twoje życie
staramy się tylko jakos to rozwikłać.... zrozumieć Ciebie...
wiem, że jest Ci cięzko.

---------- 23:53 ----------

w czym przejawiają się te okruchy? napisz proszę...
przytulam mocno

---------- 23:56 ----------

wierzę, że go kochasz. naprawdę. nie musisz nas o tym przekonywać. tylko jaki to ma sens, co to uczucie/jego brak ze strony męża robi z Tobą, z Twoim poczuciem bezpieczeństwa, wartości, Twoim spojrzeniem na świat, na ludzi, na siebie??? jaki obraz związku widzi Wasze dziecko???
naprawdę warto?
nicka
 
Posty: 66
Dołączył(a): 18 wrz 2007, o 17:31

Postprzez ewka » 30 gru 2008, o 10:38

W takich sytuacjach najtrudniej jest zaakceptować to, co się stało... ale czy da się ruszyć z tego marazmu, jeśli się tego nie zrobi?

Trzymaj się
:serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez undset1 » 30 gru 2008, o 21:02

okruchy - wydaje mi się że jednak są , dla mnie to wiele dla innych za mało - rozumiem i to

dzisiaj mąż powiedział mi że zdaje sobie spraw z więzi jaka jest między nami, że nawet bedąc z innymi ludźmi zawsze będziemy myśleć o sobie. Powiedział jednak,że sam nie wie - że chyba woli, żeby go raz na tydzień zabolało kiedy pomyśli że mogło sie jednak udać niż tak cierpieć jak cierpiał bedąc ze mną

wierzę głęboko, że z jego strony to była prawdziwa miłość i kiedy człowiek jest zraniony, zrezygnowany i wszystko tak strasznie boli, to nawet miłość ukryć potrafi

wiem że łatwiej by było próbowac układać życie bez niego - pomału, walczyć z bólem a moze raczej przyjąć go zupełnie żeby był łatwiejszy..

Cóż z tego - myślę że jednak cokolwiek by sie nie działo, nadzieja umiera ostatnia, a może nie umiera wcale...
To uczucie, do niego , wciąż takie samo, istnieje odkąd miałam 12 lat. Mija właasnie 20 lat jak byliśmy razem. Nie wiem czy dwunastoletnia dziewczynka może pokochać... tak prawdziwe..., ale mnie się to przytrafiło.
Wiem, że ludzie nudzą się sobą, mijają okresy fascynacji, zakochania, uwielbienia - u mnie jest to samo uczucie które u innych utrzymuje się przez, sama nie wiem, pierwsze trzy lata...

Kocham wciąz tak samo, i jak tu myśleć że za dwa, trzy lata, miłość będzie inna, mniejsza, złagodnieje uspokoi się.

Co jeśli nie.. wiem, że nie...
undset1
 
Posty: 142
Dołączył(a): 7 gru 2008, o 20:04
Lokalizacja: Gdańsk

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 357 gości