jak to jest, kiedy depresja powraca...

Problemy związane z depresją.

Postprzez ewka » 25 gru 2008, o 01:24

Wiem, że wiesz Mel, ale powiem... to nie jego wina, że "musiałaś" być taka duża. Jeśli wiesz - uporządkowanie Waszej relacji będzie łatwiejsze (tak mi się wydaje).

U mnie w domu było inaczej mimo, że to ja byłam najmłodsza... ale zawsze ta najcichsza, najspokojniejsza, najmniej kłopotliwa. I choć rozumiem - czuję niedosyt tych rodzicielskich uczuć z dziecięctwa... rodzice nie żyją i mogę to jedynie ułożyć w sobie, ale niestety sama. Szkoda.

"Śpieszmy się..." - dlatego nie warto odkładać pewnych spraw na niekończące się potem... potem może być za późno. No tak po prostu.

Eh, życie...
:mikolaj:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez flinka » 25 gru 2008, o 19:57

Wiesz Mel miałam w sobie taką pewność, że przyjdzie czas, że zajmiesz się tym na terapii. :wink:
I teraz mam w sobie jeszcze większą pewność, że nie zabraknie Ci odwagi i sił, by tego dokonać. Tobie, która tyle zmieniła w samej sobie, która tak odważnie kroczy swoją drogą...
Czy to trudniejsze zająć się tym niż było kiedyś relacją z rodzicami? Pytam, bo nie mam brata... Czy obawiasz się odsłonić swoją zazdrość i nienawiść?
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez melody » 26 gru 2008, o 13:24

"Śpieszmy się..." - dlatego nie warto odkładać pewnych spraw na niekończące się potem... potem może być za późno.

Tak! To bardzo cenna uwaga Ewciu i dziękuję Ci za nią.

Pytasz Flinko:
Czy to trudniejsze zająć się tym niż było kiedyś relacją z rodzicami? Pytam, bo nie mam brata... Czy obawiasz się odsłonić swoją zazdrość i nienawiść?

Heh, nie wiem czy to trudniejsze... To jest po prostu inne...
W relacji z rodzicami to ja byłam (i jestem) dzieckiem - tym zawsze słabszym, tym zawsze bardziej bezbronnym i tym, które zostało skrzywdzone. To od nich doznawałam przemocy fizycznej i psychicznej. To ja byłam ofiarą.

W relacji z moim bratem - młodszym ode mnie o cztery lata - to ja byłam ta silniejsza, ta potrafiąca się lepiej obronić. I wykorzystałam swoją silę przeciwko niemu.
Tutaj to ja byłam oprawcą. To ja biłam. To ja wyzywałam i przeklinałam. To ja krzywdziłam. I przez całe lata nie było mi łatwo schylić głowę i powiedzieć: "to ja jestem tą złą"...

Dziecko biło dziecko... Nie - dzieci się biły. Dziecko biło dziecko...

Stale powracam do wspomnienia, kiedy to mając 8 - 10 lat i będąc z bratem sama w domu (często pilnowałam nas oboje) wykrzykiwałam jak bardzo go nienawidzę; że go zostawię samego... (Nigdy nie zapomnę jego wielkich przerażonych dziecięcych oczu...) Po czym zostawiłam go w pokoju na kilka, czy kilkanaście minut tylko po to, by za moment wrócić i powiedzieć, że przepraszam, że bardzo go kocham...
Zachowywałam się jak potwór! Mam nadzieje, że to widzicie...

Nie jestem chyba gotowa, żeby o tym opowiadać.

mel.
melody
 

Postprzez flinka » 26 gru 2008, o 16:33

Ja widzę małą dziewczynkę, która jest wewnętrznie rozdarta... Z jednej strony przeżywa zazdrość o brata, złość, że musi się nim opiekować, że rodzice nie traktują jej już jak dziecka, że nie jest już tak ważna i kochana i chce go za to ukrać, wyrzucić z siebie te wszystkie negatywne emocje, a nie potrafi w inny sposób... A z drugiej strony siostrę, która kocha swojego brata, która już za chwilę czuje się winna i odpowiedzialna za niego, która chciałaby się o niego troszczyć i tak po prostu kochać, ale nie potrafi się uwolnić od złości na niego i poczucia krzywdy.

Może zachowywałaś się jak potwór, ale tym potworem nie byłaś... Nikt nie zadbał o to, byś mogła się uporać z pojawieniem się Twojego brata... I wiesz, że w tym zachowaniu nie jesteś wyjątkowa, smutne jest tylko to, że często to przemija, a u Was nie...

I wiesz jako żywo mam przed oczami takie obrazki... Rodzic bije starsze dziecko, starsze dziecko bije młodsze, a młodsze kopie psa... Można jeszcze dopisać a rodzic był bity przez swojego rodzica... I kto jest tu winny i zły?
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez Filemon » 26 gru 2008, o 19:11

ja mam o kilkanaście lat młodszego brata - kiedy on miał lat kilka, ja byłem dorastającym nastolatkiem uwikłanym już we własne problemy emocjonalne i nie czującym się dobrze w kontakcie z rodzicami a nawet niekiedy czującym się w tym kontakcie bardzo źle...

uważam, że zaniedbywałem w tamtym okresie mojego brata i nie potrafiłem mu zaoferować w naszym kontakcie tego czego potrzebował i pragnął...

ALE...

prawdą jest też, że ja po prostu NIE BYŁEM W STANIE mu tego zaoferować, gdyż sam byłem wówczas zbyt znękany złym samopoczuciem, wewnętrznymi dylematami (w tym najbardziej intymnego rodzaju) a do tego rozbity psychicznie poczuciem pokrzywdzenia i niesprawiedliwości w stosunkach między mną a rodzicami...

wybaczyłem sobie, że wówczas nie potrafiłem dać memu młodszemu bratu tego, co pewnie od innego starszego brata by dostał...

po latach, kiedy obydwaj byliśmy już dorośli próbowałem porozmawiać z nim o tamtym okresie i o naszych uczuciach - jednak właściwie się to nie udało, gdyż mój brat uchylił się od tego i zamieniliśmy na ten temat zaledwie parę zdań (choć zdążyłem w tej krótkiej rozmowie wyrazić mój żal z powodu tego, że nie byłem dla niego tak dobrym starszym bratem, jak pewnie mógłbym być gdybym sam ze sobą miał się w tamtym czasie lepiej...) wycofałem się wówczas z dalszej rozmowy, bo nie chciałem działać na siłę, z naciskiem i chyba popełniłem błąd, że po jakimś czasie nie próbowałem ponownie podjąć tego tematu, dziś bowiem, nawet obecnie właśnie w okresie świątecznym, powstają między nami tak przykre sytuacje, które są tak poważnym rozczarowaniem dla mnie (i jak mi się zdaje również urazem dla niego), że zaczynam się czuć tak, jakbym tak naprawdę nie miał w nim brata, tylko kogoś właściwie obcego i na wpół obojętnego na mój los i problemy... możliwe, że takie moje odczucia wynikają z wad charakteru mojego brata, jednak ja nie potrafię przyjąć go takiego jakim jest - zbyt bolesny jest dla mnie jego brak serdecznego zaangażowania w moje sprawy i nieumiejętność podania przyjaznej ręki... rodzi to we mnie poczucie bólu, żalu i obcości, bo ja ze swojej strony potrafię mu okazać przyjaźń i wesprzeć go w potrzebie, jednak widzę, że nie mogę z jego strony liczyć na wzajemność...

melody, być może sens tego wszystkiego co tu napisałem jest taki (oprócz tego, że czułem potrzebę wypowiedzenia tej historii "z siebie"), że "role" wśród rodzeństwa mogą się odwracać, jak widać z mojej opowieści... a jedyną chyba sensowną drogą jest DIALOG i warto chyba o niego dbać i poszukiwać ku niemu możliwości, bo to co się stało już się nie odstanie, ale przyszłość buduje się na bieżąco, tu i teraz, także właśnie w chwili obecnej...

pozdrawiam... :kwiatek2: :serce2: :slonko:
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez melody » 26 gru 2008, o 21:49

Nikt nie zadbał o to, byś mogła się uporać z pojawieniem się Twojego brata...

Moja mama zadbała o to, Flinko.
Wiem, że bardzo chciałam mieć rodzeństwo; chciałam mieć brata.
Mama dużo ze mną o tym rozmawiała.

W dniu kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy świeciło słońce i było strasznie gorąco. Stałam na chodniku przed szpitalem z dziadkami i zobaczyłam rodziców idących w naszym kierunku z małym zawiniątkiem na rękach.

Mój brat był śliczny; był jak lalka - takim go widziałam. Wzbudzał we mnie szczerą troskę i czułość. Pamiętam, jak go kołysałam, jak przynosiłam mamie pieluszki, butelkę... Pamiętam jak bardzo cieszyłam się tym, że on jest.

Przez pierwsze lata byliśmy bardzo ze sobą zżyci. Czułam się mocno za niego odpowiedzialna i czuwałam, żeby włos nie spadł mu z głowy (dosłownie!). Mieliśmy wspólny pokój. Często spaliśmy w jednym łóżku, gdzie ja na dobranoc czytałam nam obojgu (czytać płynnie nauczyłam się bardzo szybko) baśń braci Grimm - "Braciszek i siostrzyczka"; to bardzo poruszająca baśń o kochającym się rodzeństwie i ich okrutnej macosze...

Z czasem zaczynałam odczuwać ukłucie w sercu, zazdrość o to, że nie nie mogę tak jak mój brat usiąść na kolanach naszej mamy. Lecz to jeszcze nie był ten moment, w którym zaczęłam zachowywać się wobec niego w sposób podły. Mój żal koiła moja babcia - od niej otrzymywałam strasznie dużo bliskości; dla niej byłam najważniejsza...

Ja nawet nie wiem dokładnie (nie pamiętam), w którym momencie zaczęłam bić i wyzywać swojego brata. Ale pamiętam, że nawet, gdy byłam dla niego katem, to on wciąż był mi bliski...

Nie mam poczucia, że biłam go z zazdrości (dzieci nie są aż tak świadome własnych stanów emocjonalnych). Ja nawet nie mam (i nie miałam) poczucia, że biłam go z powodu relacji między mną, a nim...
Biłam nie tylko brata. Biłam tez swoje lalki. I moim zdaniem opowiadałam w ten sposób smutną prawdę o tym, co działo się w moim domu...
A więc biłam z powodu mojej relacji z rodzicami.

Z perspektywy czasu widzę to tak: przemocą wobec tych którzy byli słabsi ode mnie (brat, lalki...) próbowałam sobie poradzić z nieświadomym jeszcze poczuciem krzywdy doznawanym ze strony rodziców. Nieświadomym bo dopiero podczas psychoterapii potrafiłam powiedzieć sobie samej, że oni nie byli idealni; że pas, kabel, kuchenna ścierka - że to wszystko to przemoc.

Niechęć do brata odczułam dopiero wtedy, kiedy on zaczął dorastać. Przestał być w moich oczach małym, uroczym chłopcem, którym się opiekowałam pomimo wszystko, a zaczął być bardzo nieprzyjemnym młodym człowiekiem...
Niechęć do niego zrodziła się w mnie z powodu tego, jakim on się stał. Niechęć gwałtownie przeradzająca się w nienawiść...
A to, co sobie wyrzucam, to to, że gdybym go nie biła, nie wyzywała, to możne później nie schrzaniłoby się tak bardzo między nami...

Od lat nie mam z bratem żadnego kontaktu emocjonalnego.
Jesteśmy dla siebie niemal jak obcy ludzie... I trudno mi o ten kontakt z nim ponieważ on stał się takim człowiekiem, którego ja nie akceptuję.
Dosyć często przychodzi do domu podpity. Często jest bardzo wulgarny, a czasem bardzo agresywny. Jego życie zamyka się i kończy na Tibii (może niektórzy z Was słyszeli coś o tej grze?)
Jest już dorosłym człowiekiem, który nadal jest tylko po gimnazjum.

A ja mam poczucie, że mogłam się przyczynić do tego, jaka osoba on się stał...

Filemon, piszesz o próbie głębszej rozmowy z Twoim bratem. Gratuluję.
Mnie na taki gest nie byłoby stać...

To czego więc bym chciała?
Chciałabym poukładać w sobie naszą przeszłość na tyle, by mieć zwyczajny kontakt z moim bratem - bez tego całego emocjonalnego balastu...

mel.
melody
 

Postprzez Filemon » 27 gru 2008, o 17:48

melody napisał(a):Filemon, piszesz o próbie głębszej rozmowy z Twoim bratem. Gratuluję.
Mnie na taki gest nie byłoby stać...

To czego więc bym chciała?
Chciałabym poukładać w sobie naszą przeszłość na tyle, by mieć zwyczajny kontakt z moim bratem - bez tego całego emocjonalnego balastu...

mel.


A mnie coś mówi, że... kogo jak kogo, ale właśnie Ciebie, melody, mogłoby być stać na podjęcie próby głębszej rozmowy z bratem o Waszej relacji (i może nawet o sprawach rodzinnych...??). Oczywiście - podobnie jak miało to miejsce w moim wypadku - nie ma żadnej gwarancji, że taka rozmowa już za pierwszym razem przyniesie jakieś dobre skutki, ALE... po jakimś czasie można próbować ponownie i jeszcze raz... Ja właśnie podjąłem w te święta kolejną próbę takiej szczerej, otwartej rozmowy z moim bratem, ale tym razem zakomunikowałem mu CO MNIE OBECNIE nie odpowiada w naszej relacji i powiedziałem mu jak się z tym czuję... Nie skończyło się to żadną awanturą, choć atmosfera nie była miła. Miałem jednak wrażenie, że nam obydwu dała ta rozmowa do myślenia i że dla nas obydwu była pewnego rodzaju przeżyciem, które może w przyszłości przynieść dobre owoce... Tym bardziej, że gdzieś za parę miesięcy, przy kolejnej okazji kiedy się spotkamy zamierzam ponownie porozmawiać z nim o tym co ważne między nami i w naszej rodzinie - w końcu on jest dopiero po trzydziestce, ja po czterdziestce i jeszcze ładny kawałek życia przed nami, mam nadzieję... :) Dlaczego zatem mielibyśmy to życie przeżywać jak dwóch obcych ludzi (tym bardziej, że jesteśmy dla siebie jedynym rodzeństwem) i nie próbować przynajmniej stworzyć atmosfery szczerości, oczyszczenia i powyjaśniania urazów z przeszłości i wreszcie stworzenia jakichś nowych pozytywnych podwalin dla naszego kontaktu. Jak widzę, na razie jeszcze się to nie udaje, ale coś mówi mi, że sprawy nie są na złej drodze, tylko wymaga to wszystko czasu. Ja się tam jeszcze nie poddałem w tym obszarze i zamierzam próbować - tym bardziej, że widzę, że mój brat w pewnej mierze te próby podejmuje i reaguje na nie, możliwe więc, że któregoś dnia nawiąże się jednak stopniowo między nami jakaś nić lepszego porozumienia... - czego życzę tak samo sobie, jak i Tobie i Twojemu bratu - może przyjdzie jeszcze tak odpowiedni moment i dla Ciebie, że zdecydujesz się jednak wyjść odważniej na przeciw tym problemom i spróbować odbudować choć w części relację z Twoim bratem... A jeśli jednak by się to udało... - czy nie byłoby to miłe i czy obydwoje nie bylibyście z tego powodu szczęśliwi...? ;)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez flinka » 27 gru 2008, o 19:44

Nie wiem co w tym momencie napisać...
Poza tym, że jestem spokojna, że znajdziesz dobre dla siebie rozwiązanie... Być może będzie to rozmowa z bratem... A być może uporządkowanie swoich emocji i zgoda na obecną sytuację... Znajdziesz swoją drogę...

Twój brat tak jak Ty nie radził sobie z sytuacją w domu, tylko że Ty miałaś w sobie więcej determinacji, świadomości, okazji, itd., by pójść dalej, by się rozwinąć i uporać z przeszłością, a Twój brat się zatrzymał i zamotał w swoich emocjach i bólu (i pewnie nawet tego nie widzi...). Ale rozumiem, że obcowanie z nim może nie być przyjemne...
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez melody » 27 gru 2008, o 20:18

Dzięki Wam za Wasze słowa :)

Ja teraz tylko na moment by słowo rzec do Flinki.
Moja Droga, zauważyłam, że zwykle stawiasz tak wiele wielokropków, kiedy coś Ci leży na sercu. Z czym Ci ciężko, Kochana? :cmok:
mel.
melody
 

Postprzez flinka » 27 gru 2008, o 20:27

Mówisz? :wink: Może jest tak, że chciałabym napisać coś więcej, a w tym momencie nie potafię... Może chciałabym napisać Ci coś mądrzejszego i bardziej wspierającego...


A może do tego męczy mnie pustka i ucieczka od emocji... Ogólne poczucie swojej małej wartości, bycia niepotrzebną... A do tego jeszcze brak mobilizacji i marnotrawstwo czasu...
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez melody » 28 gru 2008, o 15:57

A może do tego męczy mnie pustka i ucieczka od emocji... Ogólne poczucie swojej małej wartości, bycia niepotrzebną... A do tego jeszcze brak mobilizacji i marnotrawstwo czasu...

Flinko, zwróć uwagę na to, w jakich sytuacjach pojawia się w Tobie takie poczucie; co poprzedza taki stan - wówczas rozwiązanie przyjdzie samo.

Całuję! :cmok:
mel.
melody
 

Postprzez flinka » 28 gru 2008, o 16:37

Mel znam przyczynę... Ale ileż można się tym zajmować, już nudne to i nudna się z tym staję, sama dla siebie... A z drugiej strony wiem, że jak będę od tego uciekać to w ogóle nie zamknę tego w sobie... Muszę się zmierzyć ze swoim bólem... Jestem rozczarowana sobą, myślałam, że więcej potrafię zrozumieć... Czy na każde pytanie i wyrażenie potrzeby odpowiedź brzmi choroba i leki? Gdzie jest ta granica między intencjami i zachowaniem człowieka, a jego chorobą? Wykonam ostatni, zdecydowany gest, ostatnią próbę rozmowy... A potem będę musiała zmierzyć z prawdą, obym ją chociaż poznała i zrozumiała... To moje postanowienie noworoczne...

Dziękuję Ci za zainteresowanie! :cmok:
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez melody » 28 gru 2008, o 23:07

Będę trzymała kciuki :cmok:
mel.
melody
 

Postprzez flinka » 29 gru 2008, o 18:19

Dziękuję. :cmok:
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Poprzednia strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 433 gości

cron