Heh...znowu ja...Tym razem nie jest źle, jest tragicznie. sama nie wiem co robic, co myslec co....eh.....mam ochote sie zabic, zniknac, umrzec!!!!!!!!!!!! niby z chłopakiem łądnie pieknie zaczeło sie układac...chcial mi cos powiedziec, nie umieł, napisał to na kartce, brzmi to tak:
"Chcę być z Tobą szczery, ale patrząc na Ciebie nie potrafię Ci tego powiedzieć, ale wiem że muszę to zrobić.
Na początku nie czułem do Ciebie nic. Byłem z Tobą bo nie chciałem być sam i chciałem jakoś wypełnić tę pustkę.Później to się stopniowo zmieniało i coraz bardziej chciałem być z Tobą. To co na początku miało być tylko na chwilę teraz chcę aby było na zawsze.
Może komuś innemu łatwo by to było powiedzieć, ale ja nie potrafię. Dla mnie jeśli mam o czymś powiedzieć to staje się niemożliwe przy drugiej osobie. Mam w głowie coś takiego, tą durną blokadę która mi nie daje."
Uwierzyłam mu....uwierzyłam ze mnie kocha....a Teraz? nie odzywa sie. cos sie stało on nie chce powiedziec, martwie sie jak cholera....sam dzisiaj mi powiedział ze wczoraj 'cos' w nim pekło i zaczyna sie zmieniac....a to uczucie do mnie? równiez? teraz milczy, ja dostaje pierdolca, z przyjaciołka sie pokłociłam, jedyna osoba ktorej ufałam, teraz on....nie mam po co zyc!!!!! umrzec!!!!!!!!!juz! teraz!!!!!!!!!!nie widziałam go od ponad 8dni moze w niedziele przyjedzie ale jego 'moze' oznacza 'nie'....czyli sylwester zostaje...na pewno? skoro zaczał sie zmieniac to moze mu przeszedł? moze nie chce go spedzic razem ze mna? sama nie wiem co myslec, robic i wogole....wiem ze nie pisze szczególowo..pisze chaotycznie zeby to wyrzucic z siebie, własnie wziełam 4 tabletku ispokajajace, na moje nieszczescie nie wywołuja skutkow ubocznych....pytajcie o co chcecie, chociaz dla mnie to nie ma znaczenia, bo jesli jutro sie nie odezwie to dla mnie to jest koniec, koniec mnie i nic ani nikt mnie nie powstrzyma przed odejsciem z tego swiata..................