Witam po raz kolejny;) Tym razem chciałabym poradzić się Was w problemie związanym z motywacją.
Problem ów dotyczy całkowicie mojego partnera. W wielkim skrócie wygląda to tak: nic nie jest w stanie go zmotywować do działania.
Mój chłopak prowadzi własną działalność. Ma za sobą doświadczenie w pracy na czyjś rachunek i kiedyś zdecydował, że będzie prowadził swoją firmę ponieważ nie chce wykonywać czyichś poleceń a poza tym własna firma finansowo 100x bardziej się opłaca. I tu zaczynają się schody. On nie może się wziąć w garść. Ma klientów, których nie może obsłużyć na czas; zlecenia, których nie może zrealizować. Ponieważ ma super dobre układy z tymi klientami, opóźnienia uchodzą mu płazem. Ale wiadomo, że wszystko do czasu. Poza tym wszystkich klientów jakich dotychczas pozyskał, ma po części z polecenia. Mój chłopak docelowo chciał rozwinąć swoją firmę tak aby stać się KIMŚ na rynku i dla konkurencji. Mówił o tym już jak się poznawaliśmy czyli dobre 2 lata temu. Od tego czasu nic się nie zmieniło. 2 lata temu zapisał się na studia zaoczne, które powinien był ukończyć w wakacje. Ponieważ nie mógł się zabrać do napisania pracy mgr, obecnie jest zmuszony pisać podania o przywrócenie statutu studenta (został skreślony) i o powtarzanie seminarium (powtarzał 2x). W pisaniu pracy mgr obecnie pomagam mu ja. Przez mijający czas starałam się go w każdy możliwy sposób motywować. Zachęcałam go, pilnowałam obowiązków, przypominałam o obowiązkach, wyciągałam go do pracy, robiłam część za niego, wprowadziłam system nagrody i kary, w końcu nawet w rozmowie uświadomiłam mu, jak poważna robi się z tego kwestia. I nic. Mój chłopak, jakieś 2-3 miesiące temu powiedział mi, że gdyby byl na moim miejscu a ja zachowywałabym się jak on teraz, to pewnie nie bylibyśmy razem. I co? I nic. Zapisał się na siłownie bo pomyślałam, że może mu brak ruchu. Wstawał rano, nie zawsze, ale miał ten wysiłek fizyczny. Nie pomogło. Kupiłam mu specjalne zestawy witamin. Też nic. Nic na niego nie działa. Nie może się rozkręcić w tej swojej dzialalności, nie może rozkręcić własnej firmy, nie ma na nic pomysłów, nie wywiązuje się z terminów, nie przejmuje konsekwencjami. A mnie pomału zaczyna to przytłaczać. On ma prawie 28 lat i jest zależny finansowo od rodziców; do tego obecnie żyje na kredyt. W najbliższej perspektywie jego firmy nie widać żadnych przyszłych źródeł dochodów bo on się o nie nie postarał. Wpadł w taki marazm i nic poza mówieniem nie robi. Miewa jakieś tam pomysły, przebłyski aktywności. Ale to wszystko. jego nawet strach przed porażką nie mobilizuje choć wydawać by się mogło, że adrenalina działa na każdego. A ja nie wiem co robić. Problem z pracą magisterską prawdopodobnie jakoś uda się rozwiązać i wydaje się, że powinno to mu się udać. Ale co z resztą? Ja nie mogę być koniem pociągowym tego związku. Nie mam już pomysłów, co zrobić/ powiedzieć aby on się obudził. Z tego co wiem nie ma też jakichś specjalnie poważnych problemów w rodzinie/ ze sobą, aby psychika go tak obciążała. Jedyne, co mi przychodzi do głowy na określenie jego sytuacji to: on bardzo, bardzo by chciał już zarabiać tyle pieniędzy aby móc się wyprowadzić na swoje (wiem, że bardzo pragnie abyśmy w końcu zamieszkali razem) ale ponieważ nie zarabia tych pieniędzy, ma wciąż podcięte skrzydła. I mimo że on dobrze rozumie, iż bez pracy nie ma kolaczy, że samo z nieba nic nie spadnie, to nie robi nic lub zbyt wiele. Wciąż tylko martwi go, że ma taką niezrozumiałą dla siebie sytuację. Ale to wszystko. A mi jest z tym coraz ciężej...