Co mi jest??

Problemy związane z depresją.

Co mi jest??

Postprzez Ktosia » 22 gru 2008, o 20:54

Witam wszystkich może ktoś mi powie co mi jest, nie wiem czy to depresja czy uzależnienie od smutku. Sa dni kiedy jestem wesoła, ale więcej jest tych kiedy płacze. Kiedy jestem w stanie radości mam wyrzuty sumienia, że się ciesze, żyje w lęku, bo wiem, że za chwile znów będę płakać, lepiej jest przecież płakać niz się cieszyć. Gdy stan tzw. normalności czyli bez smutku czy radości trwa zbyt długo sama wymuszam na sobie płacz, bo płacz przynosi ukojenie, dlatego bo radosne chwile po nim przyjdą. Mam juz tego dość zaczyna to odbijać się na moim związku i na znajomych. Uwielbiam się zadręczać obwiniać sie o wszystko i szukać dziury w cał. Najgorsze to ze tak jak narkoman czy anorektyczna ukrywają swoja chorobę tak ja swoją. Przy obcych ludziach jestem radosna uśmiechnięta, przychodzę do domu i wtedy oczyszczam dusze. Wiem, że jak pójdę do psychologa to będę udawać. Z reszta raz byłam i Pani psycholog powiedziała, że jestem trudnym przypadkiem, bo jestem cholernie inteligentna i świetnie potrafię grac kogoś kim nie jestem. Jednak w tym wszystkim najgorsze jest to, że są dni takiego spięcia nerwowego, kiedy byle co np. to że prąd mi wyłączyli sprawiają, że robię awanturę, nie panuje nad językiem wyklinam, wyzywam, a potem beczę, bo mam wyrzuty sumienia, że tak się zachowałam. chłopak na mnie patrzy i tego nie rozumie, w rodzinie tez wsparcia nie miałam, bo przecież jestem psychol. Już mi opadają rece te stany paraliżują mi życie.
Ktosia
 
Posty: 6
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 20:34

Postprzez flinka » 23 gru 2008, o 02:42

Witaj Ktosia :usmiech2:

Zastanawiasz się czy jesteś uzależniona od smutku... A czy jest coś co on Ci daje? Czerpiesz z niego jakieś "korzyści"? Czujesz się w jakiś sposób wyjątkowa? Nie okazujesz smutku przy innych osobach, tak? Wstydzisz się go? Jak reagują Twoi rodzice na to gdy jesteś smutna, gdy płaczesz? Może w jakiś sposób chciałabyś uzyskać wsparcie, ale zbyt się boisz okazać to co czujesz? Boisz się, że zostaniesz wtedy zraniona, wyśmiana, odrzucona?

"Kiedy jestem w stanie radości mam wyrzuty sumienia, że się ciesze"
Wyrzuty sumienia bo...? Uważasz, że nie masz prawa do radości? Dlaczego?

"lepiej jest przecież płakać niz się cieszyć"
Skąd Ci się wzięło takie przekonanie?

"Gdy stan tzw. normalności czyli bez smutku czy radości trwa zbyt długo sama wymuszam na sobie płacz, bo płacz przynosi ukojenie, dlatego bo radosne chwile po nim przyjdą."
To co nazywasz stanem normalności właśnie nim nie jest! To jest stan pustki emocjonalnej, który jest bardzo męczący, między innymi dlatego, że to emocje są naszą mobilizacją do działania. Życie to strumień różnych emocji i to właśnie dlatego po czasie kiedy odczuwasz smutek, możesz odczuwać radość i to jest ta normalność.

"Wiem, że jak pójdę do psychologa to będę udawać."
Za tym udawaniem kryje się masę lęku prawda?

"Jednak w tym wszystkim najgorsze jest to, że są dni takiego spięcia nerwowego, kiedy byle co np. to że prąd mi wyłączyli sprawiają, że robię awanturę, nie panuje nad językiem wyklinam, wyzywam, a potem beczę, bo mam wyrzuty sumienia, że tak się zachowałam."
Kochanie na co dzień ukrywasz swoje emocje, a żeby je ukryć musisz je stłumić, ale właśnie tylko je tłumisz, one nie znikają! Gromadzą się w Tobie aż do momentu gdy nie możesz ich opanować i wybuchasz. Gdybyś "po prostu" okazywała swoje emocje, była sobą w otoczeniu innych ludzi, zauważała je i przeżywała na bieżąco to nie prowadziłyby Cię one do takich wybuchów.

"bo przecież jestem psychol"
Usłyszałaś to? Czy czujesz się tak traktowana?

Pozdrawiam Cię :usmiech2:

flinka
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez Ktosia » 23 gru 2008, o 19:15

---------- 14:07 23.12.2008 ----------

Witaj Flinka :)

Historia jest zbyt długa. Główny problem tkwi w tym, że zawsze byłam perfekcjonistka, takich ludzi jak ja inni nie lubią. Kiedyś cieszyłam z jakiś osiągnięć, ale ludzie odtrącali mnie przez to, wyśmiewali. przestałam się wiec wychylać twierdząc, że przecież nie dam rady - przestałam wierzyć w siebie. Potem poszłam na studia, byłam samotna nie znałam nikogo nawet nikogo bliskiego nie miałam, nie mogłam płakać żalić sie bo mama mnie zawsze uczyła "śmiej sie przy ludziach płacz tylko w ukryciu". Raz tak zrobiłam tylko doszło to do ust moich rodziców właśnie od pani psycholog i była awantura. Przestałam komukolwiek wierzyć i zamknęłam się w sobie. Słyszałam że jestem psychol, że mam głupio jak świnia w dupie, że przynoszę wstyd rodzinie. Zrobiłam się obojętna na świat, bo bałam się kontaktów z ludźmi. Zaczęłam udawać kogoś kim nie jestem. Jedynym moim przyjacielem stały się książki. siedziałam nad nimi i płakałam. Miałam jedne z najwyższych średni na roku, ale znów kiedy zaczęłam sie cieszyć ze swoich sukcesów innym zaczęło to przeszkadzać, wiec zaczęłam kłamać, nie przyznawać się jak mi idzie unikałam pytań. Zrodziła sie w mojej głowie myśl że jestem zła przez to ze coś lepiej mi idzie, ze dużo pracy to wkładam, że radość jest czymś złym. za każdym razem jak się z czegoś ciesze zabijam to w sobie, bo dla mnie radość jest złem a smutek dobrem, bo ja nie powinnam się cieszyć, lepiej tego nie robić, gdyz wkurza to innych. Przestałam ludziom mówić co mnie denerwuje i tłumiłam to w sobie, bo wtedy nikt ze mną rozmawiać nie będzie. Teraz histerycznie reaguje, jak ktoś się do mnie nie odzywa, bo się zastanawiam czy przypadkiem czymś go nie uraziłam. Ja się boje odtrącenia tego, że ktoś mnie oleje, nie potrafię sie juz z niczego cieszyć, nawet podczas wyjazdu do Paryża zadręczyła się czy w domu wszytko w porządku czy rodzice zdrowi. mam wrażenie, ze nikt mnie nie rozumie, rodzinna i chłopak to na pewno. Na tym moim chłopaku wszystko się odbija, wiec lepiej będzie jak znajdzie kogoś z kim będzie szczęśliwy,bo ja w takim stanie szczęścia mu nie dam, a on mnie już wspierać nie może, gdyz ile można zanosić czyjś płacz? Ostatnio stan sie pogorszył teraz to beczę prawie codziennie. Nie wiem co jest ze mną nie tak

---------- 18:15 ----------

generalnie nie mam komu sie wyżalić, wkurza mnie to że inni maja prawo ode mnie żądać czegoś a ja od nikogo juz nic, ja mam byc uśmiechnięta na nikogo się nie złościć, a inni mogą po mnie jechać. Powiesz komuś, że masz problem wszyscy odchodzą i nikt cie słuchać nie chce, ale ty masz obowiązek ich słuchać. W domu tez nie mam z kim pogadać, bo albo mama ogląda seriale, albo siedzi z kuzynka która u nas mieszka i przy niej tez nic powiedzieć nie mogę bo potem rozniesie to po miejscowości. tata tez słuchać nic nie chce , generalnie wszyscy maja mnie w dupie. Chłopak tez mnie lekceważy, nie widzi że problemy łóżkowe wynikają z tego ze mam kiepski nastrój do seksuologa to mnie wysyłał, ale żeby zaproponować pomoc psychologa to juz nie - myśli egoistycznie bo to jego bezpośrednio dotyczy. Mam już serdecznie dość. Znów przeryczlam cały dzień.
Ktosia
 
Posty: 6
Dołączył(a): 22 gru 2008, o 20:34

Postprzez flinka » 24 gru 2008, o 01:12

Ktosia nie wiem czy to depresja... Ale na pewno masz problem z emocjami, bo ich ani w pełni nie przeżywasz, ani nie okazujesz, ba! Ty się ich boisz, bo jeśli pokażesz co czujesz to ludzi się Cię odrzucą, wyśmieją, obrażą... A to powoduje, że nie możesz być autentyczna (być sobą) w kontaktach z innymi ludźmi, a co za tym idzie zbudować bliskiego związku. Bo tak naprawdę to jest tak, że to te maski odstraszają ludzi, a nie emocje, których doświadczasz. Zwłaszcza, że one są takie silna, bo je wciąż ukrywasz. Jest w Tobie dużo lęku przed odrzuceniem, nie dajesz sobie prawa do przeżywania ani radości, ani tak naprawdę smutku (łzy tylko w ukryciu, tak w moim domu też łzy były "zakazane", bo nie można pokazywać swojej bezradności i wiesz ja mam sporą blokadę na płakanie, nasze rodziny warunkują to jak traktujemy emocje, które są dopuszczalne, a które już nie...).

Rozmawiasz ze swoim chłopakiem o tym co przeżywasz?

"Chłopak tez mnie lekceważy, nie widzi że problemy łóżkowe wynikają z tego ze mam kiepski nastrój do seksuologa to mnie wysyłał, ale żeby zaproponować pomoc psychologa to juz nie"
A dlaczego to on ma Ci proponować pomoc psychologa? Decyzja o wybraniu się do niego należy Ktosiu do Ciebie! I myślę, że bardzo, by Ci pomogła terapia, ciężko jest opanować taki chaos emocjonalny i nauczyć się, że emocje są czymś niosącym wiele informacji o nas i pozwalającym wchodzić w satysfakcjonujące i bliskie relacje z ludźmi. Trzeba uzupełnić lekcje, których nie wyniosło się z domu. :wink:

Przepraszam jeśli coś napisałam niejasno czy chaotycznie, ale zmęczona już jestem...
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Re: Co mi jest??

Postprzez kaśku » 15 sty 2009, o 13:45

Ktosia napisał(a):Witam wszystkich może ktoś mi powie co mi jest, nie wiem czy to depresja czy uzależnienie od smutku. Sa dni kiedy jestem wesoła, ale więcej jest tych kiedy płacze. Kiedy jestem w stanie radości mam wyrzuty sumienia, że się ciesze, żyje w lęku, bo wiem, że za chwile znów będę płakać, lepiej jest przecież płakać niz się cieszyć. Gdy stan tzw. normalności czyli bez smutku czy radości trwa zbyt długo sama wymuszam na sobie płacz, bo płacz przynosi ukojenie, dlatego bo radosne chwile po nim przyjdą. Mam juz tego dość zaczyna to odbijać się na moim związku i na znajomych. Uwielbiam się zadręczać obwiniać sie o wszystko i szukać dziury w cał. Najgorsze to ze tak jak narkoman czy anorektyczna ukrywają swoja chorobę tak ja swoją. Przy obcych ludziach jestem radosna uśmiechnięta, przychodzę do domu i wtedy oczyszczam dusze. Wiem, że jak pójdę do psychologa to będę udawać. Z reszta raz byłam i Pani psycholog powiedziała, że jestem trudnym przypadkiem, bo jestem cholernie inteligentna i świetnie potrafię grac kogoś kim nie jestem. Jednak w tym wszystkim najgorsze jest to, że są dni takiego spięcia nerwowego, kiedy byle co np. to że prąd mi wyłączyli sprawiają, że robię awanturę, nie panuje nad językiem wyklinam, wyzywam, a potem beczę, bo mam wyrzuty sumienia, że tak się zachowałam. chłopak na mnie patrzy i tego nie rozumie, w rodzinie tez wsparcia nie miałam, bo przecież jestem psychol. Już mi opadają rece te stany paraliżują mi życie.



od razu mowie, ze przeczytalam tylko ten post i na podstawie tego postu sie wypowiadam
bo wlasnie po przeczytaniu tego przyszlo mi na mysl, ze to jest moze po prostu autoagresja psychiczna albo/i nerwica depresyjna ...
kaśku
 
Posty: 706
Dołączył(a): 15 lis 2007, o 21:42


Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 417 gości

cron