jak zmotywować partnera?

Problemy z partnerami.

jak zmotywować partnera?

Postprzez szachistka » 21 gru 2008, o 20:47

Witam po raz kolejny;) Tym razem chciałabym poradzić się Was w problemie związanym z motywacją.
Problem ów dotyczy całkowicie mojego partnera. W wielkim skrócie wygląda to tak: nic nie jest w stanie go zmotywować do działania.
Mój chłopak prowadzi własną działalność. Ma za sobą doświadczenie w pracy na czyjś rachunek i kiedyś zdecydował, że będzie prowadził swoją firmę ponieważ nie chce wykonywać czyichś poleceń a poza tym własna firma finansowo 100x bardziej się opłaca. I tu zaczynają się schody. On nie może się wziąć w garść. Ma klientów, których nie może obsłużyć na czas; zlecenia, których nie może zrealizować. Ponieważ ma super dobre układy z tymi klientami, opóźnienia uchodzą mu płazem. Ale wiadomo, że wszystko do czasu. Poza tym wszystkich klientów jakich dotychczas pozyskał, ma po części z polecenia. Mój chłopak docelowo chciał rozwinąć swoją firmę tak aby stać się KIMŚ na rynku i dla konkurencji. Mówił o tym już jak się poznawaliśmy czyli dobre 2 lata temu. Od tego czasu nic się nie zmieniło. 2 lata temu zapisał się na studia zaoczne, które powinien był ukończyć w wakacje. Ponieważ nie mógł się zabrać do napisania pracy mgr, obecnie jest zmuszony pisać podania o przywrócenie statutu studenta (został skreślony) i o powtarzanie seminarium (powtarzał 2x). W pisaniu pracy mgr obecnie pomagam mu ja. Przez mijający czas starałam się go w każdy możliwy sposób motywować. Zachęcałam go, pilnowałam obowiązków, przypominałam o obowiązkach, wyciągałam go do pracy, robiłam część za niego, wprowadziłam system nagrody i kary, w końcu nawet w rozmowie uświadomiłam mu, jak poważna robi się z tego kwestia. I nic. Mój chłopak, jakieś 2-3 miesiące temu powiedział mi, że gdyby byl na moim miejscu a ja zachowywałabym się jak on teraz, to pewnie nie bylibyśmy razem. I co? I nic. Zapisał się na siłownie bo pomyślałam, że może mu brak ruchu. Wstawał rano, nie zawsze, ale miał ten wysiłek fizyczny. Nie pomogło. Kupiłam mu specjalne zestawy witamin. Też nic. Nic na niego nie działa. Nie może się rozkręcić w tej swojej dzialalności, nie może rozkręcić własnej firmy, nie ma na nic pomysłów, nie wywiązuje się z terminów, nie przejmuje konsekwencjami. A mnie pomału zaczyna to przytłaczać. On ma prawie 28 lat i jest zależny finansowo od rodziców; do tego obecnie żyje na kredyt. W najbliższej perspektywie jego firmy nie widać żadnych przyszłych źródeł dochodów bo on się o nie nie postarał. Wpadł w taki marazm i nic poza mówieniem nie robi. Miewa jakieś tam pomysły, przebłyski aktywności. Ale to wszystko. jego nawet strach przed porażką nie mobilizuje choć wydawać by się mogło, że adrenalina działa na każdego. A ja nie wiem co robić. Problem z pracą magisterską prawdopodobnie jakoś uda się rozwiązać i wydaje się, że powinno to mu się udać. Ale co z resztą? Ja nie mogę być koniem pociągowym tego związku. Nie mam już pomysłów, co zrobić/ powiedzieć aby on się obudził. Z tego co wiem nie ma też jakichś specjalnie poważnych problemów w rodzinie/ ze sobą, aby psychika go tak obciążała. Jedyne, co mi przychodzi do głowy na określenie jego sytuacji to: on bardzo, bardzo by chciał już zarabiać tyle pieniędzy aby móc się wyprowadzić na swoje (wiem, że bardzo pragnie abyśmy w końcu zamieszkali razem) ale ponieważ nie zarabia tych pieniędzy, ma wciąż podcięte skrzydła. I mimo że on dobrze rozumie, iż bez pracy nie ma kolaczy, że samo z nieba nic nie spadnie, to nie robi nic lub zbyt wiele. Wciąż tylko martwi go, że ma taką niezrozumiałą dla siebie sytuację. Ale to wszystko. A mi jest z tym coraz ciężej...
Avatar użytkownika
szachistka
 
Posty: 201
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:46
Lokalizacja: Sopot

Postprzez Mania » 21 gru 2008, o 22:15

Czytałam Twój post i uśmiechałam się, niestety z goryczą, ponieważ od wielu miesięcy robię to samo co Ty, próbuję motywować swojego mężczyznę do działania. Właściwie powinnam mówić w czasie przeszłym, bo nie mam już na to sił. Nie wiem, Kochana, co się dzieje z mężczyznami, ale mam wrażenie, że teraz przyszła pora na to, abyśmy my, kobiety włożyły spodnie. Sama zobacz, starasz się, denerwujesz, podpowiadasz, pokazujesz, nawet sama robisz to, co powinien robić On, i co??? Nic!!! Jemu jest z tym dobrze, wygodnie, nie myśli, nie działa, bo ktoś to robi za niego, On nie musi. Kochana Szachistko, zostaw to, nie jego, zostaw to pomaganie, bądź partnerką w związku, a nie w jego biznesie. To jego firma, jak ją zawali, niech ma pretensje do siebie. Opowiem Ci co ja wyczyniałam, i nic nie wskórałam, fakt, między Twoim a moim Panem jest spora różnica wieku, ale to w jeszcze gorszym świetle stawia mojego Darka, chociaż jeszcze jeździ, pracuje, ech, brak słów. Nie wiem, co będzie dalej, na razie nawet nie gadamy ze sobą, ja mam dosyć słuchania w kółko tego samego, narzekania, wyrzutów, a bo nic się nie udaje, bo długi, bo nie ma pracy (bzdura!!!, oboje pracujemy w tej samej branży, ma chłopak trochę przechlapane w związku z tym). Odpuściłam, ja jego obowiązków nie mogę przejąć, nie mam licencji, ale też starałam się wskazywać mu, że są jeszcze inne możliwości dorabiania, pokazywałam ogłoszenia, z jego doświadczeniem, znajomością topografii miasta i okolic, to dla niego przeszkodą jest jego wiek, kolejna bzdura, ma większe szanse, niż niejeden 25 latek.
Szachistko, zajmij się się sobą, a jego firmę zostaw jemu, niech sam weźmie się w garść, nie uda się, trudno, będzie musiał pracować u kogoś... Kiedyś to zrozumie...
Mania
 
Posty: 163
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:00
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez limonka » 21 gru 2008, o 22:56

tez kiedys bylam w podobnym zwiazku tyko mysle ze jeszcze gorszym...pisalam prace..przypominalam o egzaminach..motywowalam do pracy..NICCCCCCCCC..zerwalismy bo byly ciagle klotnie o to nawet ze ja znalazlam prace i nie ma mnie na oku od tego czasu minelo ponad 5 lat!!!!skonczyl po 10latach licencjat ....ale nadal mieszka z mamusia i pracasie nie schanbil..wszystko niewypal i ciagle wymowki...moim zdaniem taka postawa jest zakorzeniona w charakterze i czesto to zmienic lub wytepic bo wrtaca jak bumerang:(probowalas juz wszystkiego moze daj na jakis czas spkoj??????on sam musi dorosnac .... :(
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez caterpillar » 22 gru 2008, o 01:41

Mam podobne odczucia jak limonka
moze najwyzszy czas dac mu odczuc jak to jest kiedy musi liczyc sam na siebie.
Jesli ta apatia nie jest spowodowana np. poczatkiem powazniejszej choroby..np.depresji to rowniez szukalabym winy w osobowosci i dotychczasowym trybie zycia.
Jesli caly czas ktos mu "tylek podciera" to kiedy ma dorosnac?
Moze ogranicz do minimum to "wspieranie" ,jesli Cie konkretnie o cos nie poprosi.
pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez ewka » 22 gru 2008, o 10:43

Mam wrażenie, że za bardzo mamuśkujesz...

W pisaniu pracy mgr obecnie pomagam mu ja. Przez mijający czas starałam się go w każdy możliwy sposób motywować. Zachęcałam go, pilnowałam obowiązków, przypominałam o obowiązkach, wyciągałam go do pracy, robiłam część za niego, wprowadziłam system nagrody i kary


Zapisał się na siłownie bo pomyślałam, że może mu brak ruchu


... i właściwie za niego myślisz, za niego robisz i ciągle chronisz przed zderzeniem z konsekwencjami.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez szachistka » 22 gru 2008, o 17:59

Dzięki za pomoc.
Żeby nie było, że jestem faktycznie bardziej jak niania niż dziewczyna w tym związku..
Uważam, że mam zrównoważone podejście do pomagania drugim. Dla jasności: do pewnego momentu wspierałam bezustannie mojego chłopaka w tych jego problemach codziennych. Ale w pewnym momencie (mniej więcej kilka m-cy temu) powiedziałam sobie dość (dokładnie tak, jak wy radzicie). Postanowiłam wszystkie jego problemy zostawić na jego barkach. I jak to się skończyło? A no właśnie tak, że teraz musi starać się o powrót na studia i możliwość obrony. Ok, być może ta praca to było dla niego poważnym obciążeniem (trafił na fatalnego promotora - stręczyciela, który z każdymi kolejnymi konsultacjami robił mu bardziej pod górę. Co chwile tylko stres, nerwy i wkurw - to wszystko, co fundował mu pan doktor promotor). W tej kwestii jakoś sobie staram go wytłumaczyć - praca mgr jest dla niego ciężąrem psychicznym więc tu staram się mu pomagać.
Poza tym to nie jest do końca tak, że on ma taki charakter. Chłopak z natury jest uczynny, pomocny, gdy tylko potrzebuje czegoś wiem, że to zrobi. Ja staram się patrzeć na to wszystko jak na jakieś przejściowe problemy. Ale za chiny nie mam pojęcia, jak je ugryźć. Zostawić go samego z tym wszystkim nie mogę bo jak się chłopak zakopie to będzie mieć jeszcze większy ciężar i już w ogóle się nie podniesie. Robić za niego też nie mogę bo kuźwa to on jest mężczyzną a nie ja;) najgorsze w tym wszystkim jest to, że on sam nie wie, dlaczego tak się dzieje. Dlaczego nie ma pomysłów, nie chce mu się pracować i takie tam. gdyby jeszcze wiedział, w czym rzecz. A tak? tylko się użala nad sobą (bo to już jest chyba użalanie, co? zamartwianie się nad biednym sobą bez jakiejkolwiek aktywności/ dążeń do zmiany) i to wszystko. Nic mu niby nie wychodzi ale też wiele nie robi. Ehhh...
Avatar użytkownika
szachistka
 
Posty: 201
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:46
Lokalizacja: Sopot

Postprzez Mania » 22 gru 2008, o 18:08

A powiedz mi, o czym właściwie rozmawiacie??? Tylko o jego problemach??? Dobrze, nie ma nowych pomysłów, można to jeszcze jakoś wytłumaczyć i odpuścić, ale dlaczego nie robi tego, co już zaczął, dlaczego pozwala sobie na opóźnienia wobec swoich klientów??? A jak to wygląda w kwestii płatności wszelkich świadczeń racji prowadzenia działalności??? Kto o tym pamięta, On???
Mania
 
Posty: 163
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:00
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez szachistka » 22 gru 2008, o 18:37

Mania.
Nie rozmawiamy tylko o jego problemach. Właściwie on ich w ogóle nie porusza bo wie, że ja się tym także przejmuję. Czasami tylko coś wspomni, ale generalnie on nie chce mnie tym "zamęczać" (jak to nie raz stwierdził). Do pewnego momentu bardzo często mówiliśmy o jego pracy, o zleceniach, o pomysłach itd. Ale kiedyś powiedziałam mu, że jestem tym zmęczona (bo zdarza się, że męczy mnie jedna i ta sama kwestia wyjątkowo często poruszana. Ale to chyba każdego może zmęczyć) i od tego momentu to ja muszę wyciągać z niego informacje nt temat.
Dlaczego nie robi tego, co już zaczął? W jego pracy liczy się przede wszystkim kreatywność, pomysły. A on ich nie ma. Nie ma pomysłu na zrealizowanie zlecenia, nie wie jak je wykonać. I dlatego stoi w miejscu:/ Absolutnie nie dlatego, że mu się nie chce. Tylko nie wie, jak coś zrobić. Inna sprawa, że potrafi cały dzień spędzić na "przygotowywaniu" się do pracy/ nastrajaniu się/ nastawianiu psychicznym itp. Ja podejrzewam, że tu działa jego głowa - przestał wierzyć w siebie i tak oto utknął w błędnym kole.
Kwestia płatności...Mój chłopak z natury jest bardzo obowiązkową i honorową osobą. Pamięta o wszystkich terminach i zobowiązaniach. Co innego, że obecnie nie bardzo ma za co je opłacić.
...:(
Avatar użytkownika
szachistka
 
Posty: 201
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:46
Lokalizacja: Sopot

Postprzez Mania » 22 gru 2008, o 18:57

Acha, no dobra, w takim razie nie wiem już. A może powinniście wyjechać gdzieś??? Naładować akumulatory, odprężyć się???
Widzisz, też przez długi czas starałam się wskazywać co można zrobić. Darek jest taksówkarzem, banalne prawda?? Ja również pracuję w korporacji taxi, tylko po drugiej stronie barykady i w innej niż on, na szczęście dla Nas, bo pewnie źle by to się dla kogoś skończyło. Znam specyfikę pracy i wiem jak jest teraz ciężko, odkąd wprowadzono przewozy osób. Wiem, że się denerwuje, ale powtarzam, że powinien jeździć jeszcze więcej, wyjeżdżać wcześniej, w godzinach popołudniowych, to krzyczy, że korki, na to ja mu powtarzam jego zdanie na dodatek, że w korkach też się zarabia, albo jest niedziela, święta, 2 taryfa, wyjedź na parę godzin w dzień, jedź do domu na obiad, znowu wyjedź na parę godzin, jedź tam, gdzie jest większe skupisko ludzi, lotnisko, dworce, to słyszę a bo Ty mi każesz tylko pracować, to ja mu na to nie pracuj, siedź i narzekaj dalej. Płakałam, prosiłam, błagałam, ogarnij się, weź się w garść, nic. W końcu przestał odbierać telefony, a ja przestaję dzwonić, mam dosyć swoich kłopotów, jego przy mnie nie ma. Nie znienawidziłam go, po co?? Dałam spokój, skupiam się na sobie, jak się ogarnie sam wróci, jeśli nie, trudno, mam dosyć pomagania innym, chociaż jemu akurat nie mogę aż tak wiele zarzucić, nie jest Tulipanem, był czas, że wiele mi pomógł, nie wiem jak będzie dalej, czekam...
Mania
 
Posty: 163
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:00
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez szachistka » 22 gru 2008, o 19:14

No widzisz. On całkiem niedawno wrócil z Włoch - wyjechał z przyjacielem na swoje wymarzone narty. Miał naładować własnie akumulatory. Wrócił i jest wszystko po staremu. Nic na niego nie działa, nic go nie rusza. Ani perspektywa zarobków, ani ryzyko porażki, ani konsekwencje, ani moja pomoc, ani moje prośby, ani moje groźby. nawet jego marzenia/ pragnienia nie są w stanie go zmotywować do działania. On nie wie co się dzieje i dlaczego - to jest zdanie, które najczęściej mi powtarza. A ja czekam ze świadomością, że on na moim miejscu by się poddał...Tylko że ja nie potrafię bezczynnie czekać. nie potrafię nic nie robić. ale nie wiem, co jeszcze można zrobić. mam wrażenie, że już zrobiłam wszystko co można było.
Avatar użytkownika
szachistka
 
Posty: 201
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:46
Lokalizacja: Sopot

Postprzez bunia » 22 gru 2008, o 21:28

Moze musi spasc na glowe aby cos drgnelo......a moze to wszystko sa nie jego ambicje czyli "ambicje" aby osiagnac akceptacje a ta ma krotkie nogi,moze jest nienauczony byc odpowiedzialnym,moze jego rodzina wyreczala z obowiazkow.........zapytaj co on sam najchetniej by robil a przy okazji jak widzi Wasza przyszlosc.....przeciez "kazdy" cos robi....trzeba jesc,zyc itp.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez szachistka » 22 gru 2008, o 21:33

Bunia. Nic z tych rzeczy. Jego firma jest tym, czego chciał. Interesująca go branża, właściwie największe zainteresowanie.
Odpowiedzialności jest nauczony. Oj jest. Z wychowaniem u niego naprawdę wszystko ok. Ma masę bodźców, które powinny na niego działać. W domu robi się u niego już ciasno, jestem ja, on jest już dorosły...no wiadomo. Może on jednak nie patrzy wciąż poważnie na jakieś wspólne życie? Może on nie dorósł do usamodzielnienia się. Może jest za wygodny? No akurat wygodne życie to on miał od dziecka. W domu zawsze były pieniądze, ma na koncie różne wycieczki po świecie, obiady zawsze podane jak na królewskim dworze;) Wiecie o co chodzi...Sama nie wiem.
Avatar użytkownika
szachistka
 
Posty: 201
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:46
Lokalizacja: Sopot

Postprzez bunia » 22 gru 2008, o 21:38

No to pewnie problem jest w Tobie samej :wink: tzn. pewnie chcesz miec kontrole nad wszystkim,czujesz sie niepewnie i nie potrafisz zaufac dac mu mozliwosc radzenia sobie samemu :bezradny:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Mania » 23 gru 2008, o 10:08

Szachistko, nie wiem w takim razie, jestem bezradna. Chociaż wiem, czego potrzebuje mój Darek najbardziej, też nie mogę mu pomóc, no chyba że uda mi się to, o czym On marzy :D , tzn. trafiona "6" w totka. Finanse, to jego główny problem, ja ich nie mam, sama potrzebuję, ale do szału doprowadzało mnie to, że On się po prostu poddał. Mimo, że nadal pracuje, robi to bez dawnej radości, czasami tłumaczę mu, że nieważne co się mu dzieje, przed klientem ma przynajmniej normalnie wyglądać, i uśmiechać się, bo nikt nie ma ochoty podchodzić do kogoś, kto siedzi znudzony, z miną "dajcie mi wszyscy święty spokój", jak grochem o ścianę.
Szachistko, odpuść, nie przejmuj się tym, co się stanie z jego firmą, nie dopytuj się, nie sprawdzaj, nie kontroluj. Masz swoją pracę i pewnie dosyć spraw z nią związanych. Bądź partnerką w związku, nie szukaj dla niego rozwiązań, skoro jest jak mówisz odpowiedzialny może wkrótce sam się otrząśnie. Pozdrawiam.
Mania
 
Posty: 163
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:00
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez szachistka » 25 gru 2008, o 20:21

Słuchajcie. Nie mogę tego problemu zostawić w spokoju bo pomału przez niego zaczynam zastanawiać się nad sensem tego związku. Mój 27-letni chłopak jest w 100% uzależniony finansowo od rodziców, nie jest w stanie zapewnić mi w chwili obecnej żadnego bytu, nie daje mi poczucia bezpieczeństwa (pod względem finansowym), nie wiem co robi aby zmienić swoją sytuację (poza tym że się nią martwi i o niej mówi) - jak dla mnie to nic nie robi. Nie umiem zrozumieć jego apatycznego, biernego zniechęcenia, tracę wyrozumiałość dla takiej postawy oraz cierpliwość. To jest bardzo poważna sprawa chyba że nie mam myśleć o przyszłości z nim czy - poważnie o tym związku. Ale póki co jest to związek poważny więc dlatego coraz głośniej odzywają się moje podstawowe potrzeby, jakie powinien spełniać partner a których on nie spełnia. Ile czasu można czekać na jego usamodzielnienie się?
Kurcze, gdy się poznawaliśmy on szukał dziewczyny, która by już pracowała bo chciał, aby jego partnerka była osobą dojrzałą, odpowiedzialną, pracowitą...Tu już nie chodzi o to, abym się nie wtrącała w jego sprawy bo to przestaje być jego sprawą. To także tyczy mnie - to, że mój chłopak jest wciąż dzieckiem:/
Czy nie można na to nic poradzić?
Avatar użytkownika
szachistka
 
Posty: 201
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:46
Lokalizacja: Sopot

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 265 gości

cron