Nicka dziękuję za zainteresowanie,
święta i Sylwester- ani dobrze ani źle- więc chyba dobrze
z alkoholem dalej jakby względny spokój,
przebyliśmy kilka rozmów...
i wiecie co? on nic już do mnie nie czuje! uważa że wszystko już straciliśmy, minęło bezpowrotnie, zresztą miłość to jakaś bzdura, a wygrywa po prostu ten kto jest silniejszy.Będzie spokój z mojej strony to będzie spokój w domu, czyli mam tolerować wszystko co robi, bo taki już jest..,mam przestać gadać o kochaniu, przestać się go czepiać i ciągle narzekać że czegoś mi brakuje i aceptować np.że w moje imieniny wczoraj nie zamienił ze mną 2 zdań bo był mecz, a dzisiaj w trakcie meczu spotkał się z kumplem na 5 godzin, którego wie, że nie trawię (alkohololik, bijatyka, siedział 2x itp.).Ostatnio powiedziałam, że albo on albo ja (mieliśmy już z jego powodu problemy), a dzisiaj nic sobie z tego nie robił...
bardzo, bardzo chcę się uwolnić, czuję się emocjonalnie od niego uzależniona...
zrezygnowałam 2 tygodnie temu z wyjazdu do Zakopanego, bo się pokłóciliśmy i ON nie chciał jechać w moim towarzystwie! chociaż to ja mu zaoferowałam ze swojej pracy i za swoje pieniądze (a wcale nie musiałam), a sama nie mogłam się zdecydować żeby wyjechać...
mówi że w ogóle nic ode mnie nie chce, że to wszystko moja wina...
a ja ciągle myślę, co on pomyśli...paraliżuje mnie to nieraz, nie jestem w stanie wykonywać codziennych obowiązków, nic mnie nie obchodzi, bo mam głowę zabitą takimi myślami- jak się z tego wyrwać..
teraz i tak jest lepiej, bo przez ostatni tydzień miałam totalną depresję; przydałoby mi się coś na zmianę: na uspokojenie i na pobudzenie..eeh