przez kasia-de » 17 gru 2008, o 09:54
Kochanie, tak strasznie chciałabym Cię przytulić, ukoić Twój ból, oddać Ci kawałek siebie bo jeszcze nie tak dawno przechodziłam przez to samo i wiem co teraz czujesz, tylko, że nikt na świecie nie jest w stanie Ci pomóc i niestety musisz przejść przez to sama, i tak naprawdę sama możesz sobie tylko pomóc... myślisz, że wykrzykując wszystko z siebie, pisząc listy do męża, wrzeszcząc i wyjąc wyrzucisz to z siebie.... niestety nie, na wszystko przychodzi czas i Twój też nadejdzie, ale ten ból sam z siebie będzie łagodniał, nie stanie się tak, że oto obudzisz się któregoś dnia i poczujesz się oczyszczona, ale każdego dnia - chociaż sama tego nie będziesz odczuwała - wszystko będzie łagodniało... rok temu poznałam Dziewczynę, która była po podobnych przejściach - tak samo cierpiała ale była "do przodu" o półtora roku, teraz poznałam Ciebie, która jesteś o poltora roku za mną, i widzę jak na dłoni jak to wszystko postępuje, rok temu nie wierzyłam, że będę taka jak moja nowo poznana Przyjaciółka - to było nierealne, a dziś jestem taka, jak Ona rok temu tyle tylko, że dziś Ona już wie czego chce i żyje normalnie, a ja widząć Ciebie widzę siebie sprzed półtora roku temu, czyli jakieś zwierzątko, które jest tylko niewyobrażalną rozpaczą... dlatego jestem pewna, że za rok będziesz się uśmiechała i będziesz normalnie żyła, chociaż ciężkie dni będą Cię nachodziły tak jak mnie....
Wiesz, wydaje mi się, że nasz problem polega nie na tym, że zabrano nam miłość tylko na tym, że nie potrafimy tego zrozumieć - i nie zrozumiemy, dla nas to,że przestałyśmy być kochanymi oznaczał, że musimy być totalnym dnem i nie rozstanie nas boli ale fakt, że udowodniono nam jak mało wartościowe jesteśmy... ale czy to jest prawda? nie wydaje mi się, chociaż jeszcze czasami tak myślę....
jest tyle rzeczy, które chcialabym Ci napisać ale tysiace myśli przychodzi mi do głowy, tak bardzo chcialabym żeby choć troszkę do Ciebie dotarło, bo pomogłoby Ci to przejść przez to wszystko trochę szybciej....
nie wiem jak potoczy się moje życie, nie wiem czy pozwolę wrócić mężowi, ale wiem napewno, że jesteś kolejną osobą, którą los postawił na mojej drodze po to, żebym mogła dokonać wyboru z pełną świadomością... wiesz, natura ludzka jest taka, że jeśli coś przychodzi nam łatwo to tego nie szanujemy, więc tak sobie myślę, że jeśli pozwolę na powrót, to za jakiś czas mój mąż zrobi dokładnie to samo, a nikt inny jak Ty powiedzialas, że to boli tak samo, że gdybyś wiedziala wcześniej, że tak będzie to nie zrobiłabyś tego... więc ja nie powinnam, bo wiem, że nie poradzę sobie po raz drugi, wiem, że to mało pocieszające ale zobacz: wychodzi na to, że nic nie dzieje się przypadkiem, że wszystko czego doświadczamy ma jakis sens... to, że obie (ha!wcale nie obie-zobacz ile tu, na tym forum, jest kobiet, które tak samo cierpiały jak my) trafiłyśmy na nieodpowiedzialnych palantów być może ma nas przygotować na wspaniałą przyszłość która będziemy umiały dostrzec i docenić... czytałaś książkę i wiesz, że są kobiety, które instynktownie wybierają nieodpowiednich facetów i nie zauważają tych wartościowych, może my jesteśmy takimi kobietami o to co się stało jest po to, żebyśmy w końcu dostrzegły szczęście, które do tej pory było dla nas czystą abstrakcją....
trzymaj się Kochanie, jestem z Tobą, myślę o Tobie i kiedy będziesz na dnie pomyśl, że jest ktoś - i wcale nie tylko ja - kto oddałby pół swojego serca żebyś nie musiała tak strasznie cierpieć.....