mąż odszedł po raz drugi

Problemy z partnerami.

Postprzez Zimna » 12 gru 2008, o 21:54

zrób sobie gorąca kąpiel, z bąbelkami i skup sie na sobie, pozwól myslom przelatywac swobodnie, może ci wpadnie jakiś konkretny pomysł
Avatar użytkownika
Zimna
 
Posty: 74
Dołączył(a): 30 wrz 2008, o 15:07
Lokalizacja: z doliny chłodu

Postprzez undset1 » 12 gru 2008, o 22:14

TAK PISZE DO MOJEGO MĘŻA

nie mogę nie pisać, nie potrafię milczeć, nie umiem sobie tak swietnie z tym poradzić jak ty. Wykrzyczeć komuś - nie wpędzisz mnie w depresję - nie dam się. Ja też tak chcę !!!! Chciałabym czuć się tak jak ty - smiać się do ludzi, jeżdzić na imprezy i dobrze się bawićTak wiem co powiesz - cała Iza zazdrosna - Tak jestem zazdrosna bo dla mnie jesteś najodleglejszy. Wyrwałeś mi całe serce, ktore wcześniej mi tam włożyłeś. Chce mi sie wyć !!!!!!!!!! Czasem nienawidzę cię za to że tak szybko ułożysz sobie życie beze mnie, że tak mnie przeskoczysz szybko i wpadnę w niebyt i zapomnienie. Boli to strasznie jak ktoś kochany krzyczy nienawidzę cie, pluje w twarz, krzyczy przez telefon. Kiedy ten ktoś chce sobie układac życie bez ciebie a dla ciebie był calym życiem. Każdy psycholog tłumaczy mi że to błąd. że drugi człowiek nie może byc naszym calym życiem - a ja ten błąd popełnilam - stałeś się całym moim życiem, dniem i nocą i dlatego teraz zostaje z niczym. Zabrali dziecku zabawkę - powiesz. Może i tak, ale to też okrutne - dawać i zabierać. DLATEGO CI NIGDY JULKI NIE ZABIORĘ. I co mi z tego że mi uwierzysz za pół roku. Co dzień ryczę, wyję jak wilk do księzyca i proszę żeby ktoś mi ten ból zabrał. I wszyscy dookoła mają to w dupie i nikt tego nie słyszy !!!! Dlaczego to mnie spotkało? Co takiego strasznego uczyniełam? Nie chcę być samotna, nie chce wracać z dzieckiem do pustego domu, nie móc odezwać się do nikogo wieczorem kiedy ona już śpi i kłaść się do ziimnego w łózka w ktorym nikt cie nie pragnie. SRAM W GACIE ZE STRACHU PRZED SAMOTNOŚCIĄ I LATAMI KTÓRE MNIE CZEKAJĄ. Niech ktoś mi wyjmnie z mózgu wspomnienia i je zabije - niech moje oczy tak na ciebie nie patrzą, niech moje usta cię nie chcą - niech moje serce tak nie szaleje. CZY TY KIEDYŚ TAK CZUŁEŚ !!!!!! Chciałabym cię przekląć, znienawidzieć, zobojętnieć, nie kochać, nie pragnąć i ... po prostu nie mogę. KURWA MĄC NIE MOGĘ. Nienawidzę się za to i ciebie że tak cie pokochałam Nienawidzę siebie za bycie skorpionem który tak się zatraca w miłości - przeklinam dzień mojego urodzenia i te jebane siódemki. Czemu sie nawet gwiazdy nade mną nie zlitowały !!!!! Każde zło wyrządzone podobno do nas wraca - ale ja nie chciałam nikogo skrzywdzić, nie rozumiem nadal czym tak krzywdziłam osobę którą kocham najbardziej na swiecie. NIE ROZUMIEM WINY I NIE ROZUMIEM KARY.
Nie potrafię opanować tej rozpaczy, tej zazdrości która mną miota gdy widzę cię z inną kobietą.
Nie chce być zawleczona do sądu na jakiś rozwód - boże co za straszne słowo
!!!!!
nie chcę 0- niech ktoś mi pomoże i tego oszczędzi - niech mi Bóg pomoże jeżeli tam jest, albo nawet diabeł. Nie chcę tłumaczyć sie obcym ludziom z mojego uczucia, które dla kogoś nie jest nic warte. Które dla ciebie nic warte nie jest. Jestem człowiekiem wrakiem, człowiekiem który nie może się podnieść od 4 lat i spojrzeć na zycie inaczej jak tylko przez twój pryzmat. W każdym jebanym sklepie, księgarni, kawiarni widzę ciebie. W każdym mężczyźnie wypatruje kawałek twoich dłoni albo włosów, czy gestów. To jest potworne - to mnie po porostu zabija. Cokolwiek nie powiesz i czegokolwiek nie zrobisz nie umiem tego powstrzymać - tego pragnienia, które w końcu mnie zabije. Nie mogę podnieść głowy gdy idę , nie mogę być nawet przed sobą szczera - bo czasem oszukuje, że to nie boli, a przecież boli tak strasznie. Jestem wściekła na ciebie że masz tyle sił by mnie odpychać - że z julką jako rodzina już nic nie znaczymy, że nie warto było o nas, o mnie , walczyć do upadłego - do końca, zawsze....
Tak jak ja walczę z wiatrakami i ta walka tylko napędza mnie żeby sie podnieść z łóżka.
Myslę o tym, że byłeś w ramionach innych kobiet - ile w tym wszystkim było mnie, gdzie się podziało moje ciało i całość. Myślę czy też drżały ci dłonie kiedy je tak dotykałeś, czy też je tak pieściłeś jak mnie - chciałam zatrzymać cię tylko dla siebie, mój kochany michał. Chłopiec który poznawał moje ciało a teraz nie chce nawet jego kawałka. Tak. To mnie bardzo boli!!!!! - czasem dotykam siebie wyobrażając sobie że to ty, że może mnie tak dotkniesz a potem opuszczam ręce bo robi mi się tak zimno i pusto, jest tu taka pustka ....

NIECH MNIE KURWA JUZ NIC NIE BOLI - PIERDOLĘ TO GÓWNIASTE ŻYCIE

ŻYCIE ZACZYNA SIĘ PO DRUGIEJ STRONIE ROZPACZY - jak powiedział ktoś - to ja nie chce znać takiego życia jakie teraz mam,. Nie chcę co dzień się podnosić z takim bólem, nie chcę patrzeć na córkę która już nie ma rodziny, jescze za nim na dobre zdąrzyła poczuć że ją ma. Myśl, że jej wszystko też zabrałam, jesj i sobie, jest po prostu obezwładniająca - zabijająca.

Boję sie pierdolonej samotności przez kolejne 20 lat - jak komuś uwierzyć teraz w cokolwiek - jeżeli tobie uwierzyłam i zostałam sama - to jak mam komuś innemu uwierzyc ze nie porzuci mnie po 10, 5 czy 2 latach.

Nie chcę podnosić wzroku na ciebie kiedy przychodzisz - bo patrzę i chciałabym cię pocałować - uwielbiałam jak mnie całowałeś
i dotknąć - a ty chcesz tylko mnie opluć!!!
nie mam nic, córka też kiedyś odejdzie, nie mam brata, ani siostry, ani przyjaciół, ani wrogów - nikogo. Chcaiałam miec tylko ciebie - na zawsze, a teraz nie mam nic.

Dom, mieszkanie, meble - powiesz. Michał to jest nic, naprawdę nic. Niektórzy żyją w pałacach, otoczeni gromadą dzieci a i tak zabija ich w końcu samotność. TO NAJSTRASZNIEJSZE SŁOWO ŚWIATA, sram przed nim w gacie ze strachu, chce przed nim uciec, a wiem że i tak mnie dopadnie..

ciągle sama - wszędzie sama, kara śmierci jest najlżejszą z kar
undset1
 
Posty: 142
Dołączył(a): 7 gru 2008, o 20:04
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez Zimna » 12 gru 2008, o 22:30

:pocieszacz: trzymaj się , i to był najszczerszy list jaki czytałam. Daj go mężowi. Może zrozumie jaką traci kobietę.
Avatar użytkownika
Zimna
 
Posty: 74
Dołączył(a): 30 wrz 2008, o 15:07
Lokalizacja: z doliny chłodu

Postprzez Ladybird » 12 gru 2008, o 23:09

Wysylalm podobne listy ,jeszcze nie tak dawno. Coz to daje? Nic ,mur milczenia ,potem jedno zdanie ,ze tez wspomina i zali=uje. A ja ? Odarta z godnosci. Nie polecam dnia jemu tego listu. To obnazenie duszy , on moze zrozumie ,ale niekoniecznie. A jak nie chce ,to tylko Cie upokorzy.
Pamietam sprzed lat, jak odeszlam od męza. On mnie bardzo kochal ,jakie on listy mi wysylal ,a mnie to nie obchodzilo juz. Irytowal mnie i czulam niesmak. To taka dygresja ,z punktu widzenia tej drugiej strony.
Nauczylam sie milczec, w koncu. Po roku bytnosci tu na forum i po terapii. I jest mi dobrze ztym .
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez ewka » 13 gru 2008, o 00:01

Dobrze, że napisałaś to wszystko... wyrzuciłaś to z siebie... to, co boli. Ale czy ten list mu dać, to nie wiem... ja bym nie dawała.

Trzymaj się.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez kasia-de » 15 gru 2008, o 20:59

Boże, jak ja Cię rozumiem, to tak, jakbym widziała siebie, masz małe dziecko więc będzie Ci troszkę łatwiej-jesteś za Nią odpowiedzialna, nie wiem co Ci doradzić, ale jedno jest pewne:stań na głowie jeśli masz dowody albo świadków i zmień pozew na orzeczenie o winie - jestem pewna, że dla Twojego 'dobra' będzie przekonywał Cię o porozumieniu stron, a, że niestety wie,że może Tobą manipulować zrobi to bez mrugnięcia okiem , zrób to nie dlatego żeby go udupić ale wyłącznie po to żeby mieć jakieś zabezpieczenie na przyszłość, nigdy nie wiadomo jak życie się potoczy a Ty masz dziecko.
Chyba naprawdę nie jestem kimś, kto może Cię wesprzeć, ale z czasem ból jest trochę mniejszy, przestaje brakować powietrza, wiesz... każdy człowiek reaguje innaczej - z tego co widzę ja jestem jedną z najbardziej opornych - więc statystycznie za ok. rok będziesz zdrowa i wcale nie będziesz go chciała, powolutku zaczniesz dostrzegać jego wady aż w końcu będziesz usiłowała przypomnieć sobie chociaż jedną zaletę, przyjdzie taki dzień w którym nie będziesz w stanie wyobrazić sobie tego człowieka rano, kiedy wstajesz i pijesz kawę a on jest obok Ciebie - to wszystko jest śmieszne ale tak będzie - zobaczysz
I jeszcze jedno (mi to pomogło) tylko nie wiem czy nie jest jeszcze za wcześnie - staraj się przestawić swój tok rozumowania z JA CHCĘ na JA NIE CHCĘ: nie myśl: ja chcę mojego męża! tylko: już nie chcę męża na którym nie mogę polegać!
Oczywiście wszystko jeszcze może się dobrze skończyć, ale żeby to nastąpiło oboje musicie stać na tym samym poziomie, może rozwód wcale nie będzie najgorszy, prawda jest taka, że on wie, że może Cię mieć - nie wazne, że juz go nie prosisz o powrót - jestem przekonana, że on to wie, i może właśnie ten rozwód uświadomi mu, że właśnie Cię stracił
Ktoś mi kiedyś powiedział: żeby kogoś mieć trzeba mu najpierw pozwolić odejść

A jeśli jego uczucie naprawdę się wypaliło to nikt nie zmusi go do powrotu, więc im szybciej tym lepiej....

Trzymaj się cieplutko :)
kasia-de
 
Posty: 46
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:36

Postprzez undset1 » 15 gru 2008, o 22:23

Kochana Kasiu,

Dziękuję za to co napisałaś. To prawda - czasem brakuje powietrza, czasem wydaje mi się że się uduszę. Mąz własnie był po ksiązkę - czuję się w takich chwilach jak narkomanka - niby nic nie mówię, ale całe ciało rwie się do niego i chce mi się wyć.
Mam wielką nadzieję,że to minie, bo ile można znosić taki ból...

Nie bardzo chce mi sie wierzyć w zapewnienia, że kiedy sie kogoś kocha trzeba pozwolić mu odejść, żeby naprawdę do ciebie wrócił. Tzn, wiem że to prawda, ale jej do siebie nie dopuszczam.
Za radą jednej z piszących tu osób przeczytałam ksiązkę -:Kobiety, które kochają za bardzo" i przeraziłam się jak bardzo jestem podobna do matki.
Moja miłość zawsze sprawiała mi ból, wszystkim chciałam kierować, nigdy nie pozwoliłam nikomu opiekować się sobą, choć bardzo tego chciała.

Teraz mam straszne poczucie winy, że rozwaliłam moje małżeństwo... Im bardziej chciałam być inna, tym bardziej stawałam sie podobna do matki. Strasznie mnie boli przyznanie się do tego.

Czasem zastanawiam sie czy mój mąż jest nadal tym za kogo go uważam. Nie potrafię wyzwolić się z poczucia winy za ten rozpad, i choć wiele osób przekonuje, że nigdy wina nie jest częścią jednej osoby - to po prostu w to nie wierzę.
Zastanawiam sie na ile jesteśmy w stanie się zmienić - ja próbowałam zmienić jego a on mnie, i choć z bólem musiałam to sobie uświadomić to dopiero zrozumiałam, że zmienić można tylko siebie.
W chwili obecnej bardzo pragnę jego powrotu i on o tym wie, zastanawiam się jednak czy ma sens czekanie na coś co może nigdy nie wrócić i przeciąganie w nieskończoność swojego cierpienia.

CZY NAPRAWDĘ MOŻE BYĆ TAK, ŻE JEŚLI NA COŚ NIE CZEKAMY TO NIESPODZIEWANIE POWRÓCI???

CZY ON MOŻE POWRÓCIĆ ??? ZECHCIEĆ I POWIEDZIEĆ MI O TYM ????
undset1
 
Posty: 142
Dołączył(a): 7 gru 2008, o 20:04
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez cvbnm » 15 gru 2008, o 23:05

w moim zyciu nic nie powrocilo. pojawialy sie rzeczy nowe... lepsze, ale nie wracaly stare...
ja nie wierze w powroty
cvbnm
 

Postprzez kate_s_ » 15 gru 2008, o 23:27

undset1, jako skorpionica, która również walczy od dwóch lat z poczuciem winy za rozpad małżeństwa, powiem tylko, że doszłam do tego, że to nie jest miłość, to jest uzależnienie. Lęk przed samotnością, o którym piszesz no i oczywiście klasyka - czy uda mi się komuś jeszcze zaufać. Jestem trochę starsza od Ciebie i nawet nie wiem czy mi się jeszcze chce cokolwiek zaczynać nowego. To straszne.
Wiesz, mój eks też związał się z dużo młodszą panną, pocieszycielką, a może to jednak o czymś świadczy??? Tzn. o nich??
Nie mam dzisiaj głowy do pisania bo miałam akcję z cyklu "wolę mieszkać z tatą" ale bardzo, bardzo mocno Cię przytulam i wierzę, że się poukłada.
Myślę też, że nie chodzi o to czy mówić: "chcę z nim być" czy "nie chcę być z nim takim jak jest" tylko: "chcę być spokojna, szczęśliwa..." i ze wszystkich sił starać się odnaleźć pogodę ducha. Te bąbelki są bardzo dobrym pomysłem wiesz.
:pocieszacz: :cmok:

ps. jestem zdecydowanie przeciwna pisaniu takich listów do eks partnerów.
Avatar użytkownika
kate_s_
 
Posty: 122
Dołączył(a): 4 wrz 2008, o 15:07
Lokalizacja: Wlkp.

Postprzez kasia-de » 16 gru 2008, o 09:55

---------- 08:43 16.12.2008 ----------

Kochana Dziewczynko, nie wiem czy wróci.... pamietam dni, kiedy wyłam i wrzeszczałam, że ma tu być, że musi, że umrę jeśli tak się nie stanie... wtedy nie wrócił a je nie umarłam... a teraz chce (nie wiem co prawda dlaczego), a ja - pomimo,że nie przestałam go kochać i brakuje mi go, i tęsknię za nim każdego dnia, to jakoś nie wyobrażam sobie ranka przy kawie w jego towarzystwie... cały czas boli ale ten ból jest już do zniesienia - i na Ciebie też przyjdzie ten czas, uwierz mi, jedyne co z czystym sumieniem mogę Ci zaproponować i zapewnić, że to pomaga to antydepresy - trzeba tylko niestety trafić na odpowiedni - proponuję zacząć od Asentry, to pomoże przetrwać Ci najgorszy czas...

Ja też czytałam tą książkę, daje dużo do myślenia ale Ty moim skromnym zdaniem przeczytałas ją trochę za wcześnie: ona nie ma pogłębić w Tobie poczucia winy - wręcz przeciwnie, ma pomóc Ci odnaleźć siebie... to takie mądre słowa, tylko szkoda,że w chwili obecnej niczego nie wnoszą w Twoje życie... Boże.... jak ja to strasznie rozumiem...

O jedno Cię błagam!!!!!!! Jeśli rozwód - to tylko z jego winy!!!!!!! Jeszcze raz podkreślam: nie po to żeby się zemścić ale po to, żeby mieć ewentualne zabezpieczenie na przyszłość, wiesz... fajnie jest założyć Rodzinę a później dojść do wniosku, że to nie jest życie dla mnie i niech inni się tym przejmują - inni to znaczy Ty - czy Ty tak byś potrafiła?? nie Kochanie, gwarantuję Ci, ze nie, więc proszę, zabezpiecz się, wiem, że nie chcesz go skrzywdzić bo masz nadzieję, że wróci a Ty takim postępowaniem możesz tylko doprowadzić do tego, że nie będzie chcial, ale jeśli ma wrócić to wróci, a Ty jesteś ostatnią osoba na świecie, ktora ma na to jakikolwiek wpływ... smutne ale prawdziwe....

Całuję Cię bardzo, bardzo mocno

---------- 08:55 ----------

Napiszę Ci wszystko - najpierw przeczytałam Twój post i natychmiast odpowiedziałam, teraz muszę pracować więc wieczorem postaram się coś napisać, zobacz - nie jesestem jedyną osobą, która namawia na antydepresy - nie przetrwasz bez tego - to bardzo ciężka i podstępna choroba - ja walczę o to żeby leków nie brać, ale swoją dawkę już wzięłam i bez niej pewnie już by mnie nie było... to zrobić MUSISZ, jeśli nie dla siebie to napewno dla Twojej Córeczki - pomyśl o tym jakich wartości nauczyłby Ją Jej ojciec gdyby Ciebie zabrakło

A ból łagodnieje, przysięgam Ci, i naprawdę przychodzi moment w którym pomimo miłości sama tego nie chcesz :)
kasia-de
 
Posty: 46
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:36

Postprzez ewka » 16 gru 2008, o 12:48

Dobrze jest zdać sobie sprawę ze swoich (każdy!!! je popełnia) błędów PO TO, by w porę umieć coś tam spostrzec i ich już nie popełniać... tylko po to - na pewno nie są po to, by się tarzać w poczuciu winy.

Czy w małżeństwie może być tylko jedna strona "winna"? Nie wydaje mi się... zwłaszcza, że (jak się okazuje) za rogiem jest ta/ten trzeci.

Napisane gdzieś było, że lusterka wsteczne nie są po to, by ciągle patrzeć w tył... służą przede wszystkim jeździe w przód i to jest ich główne zadanie.


undset1 napisał(a):CZY NAPRAWDĘ MOŻE BYĆ TAK, ŻE JEŚLI NA COŚ NIE CZEKAMY TO NIESPODZIEWANIE POWRÓCI???

Jeśli nie czekamy (ale tak autentycznie) - powrót będzie na pewno niespodziewany, choć nie jest gwarantowany. Jeśli powrotu nie będzie - nie będzie tak strasznie, bo nie czekaliśmy. Tak czy owak - opłaca się iść w nowe życie.

:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez undset1 » 16 gru 2008, o 18:33

Kochani,

ściskam was mocno i baaaaaardzo dziękuję - teraz strasznie płaczę, ale na szcięście córeczki nie ma w domu więc mnie nie widzi. Mój mąż właśnie wyszedł - przyjechał na rozmowę - oczywiście na moją prośbę. Bardzo chciałam żeby mi wszystko wyjaśnił bo ja nic nie pojmuję. CZY JA TAKA GŁUPIA JESTEM??? Powiedział że tu nie ma co wyjaśniać bo mnie nie kocha i tyle. Kiedy to mówi to czuje jak mi się serce rozrywa, jak pękam na kawałki, jak mi dłonie drżą, i tak mi zimno się robi ........

nie mogę tego znieść, nie chcę ..............

boże, cała się teraz trzęsę, ąz nie mogę trzymać palców na klawiaturze ..

przepraszam


czuje że się rozpadam ,............

skąd taka rozpacz której dorosły człowiek nie umie powstrzymać...
kurcze skończyłam dwa fakultety, wykładałam na uczelni, a trzęsę sie jak małe dziecko. Mam dopiero 31 !!!!!!!!! lat i nie widzę już słóńca !!!!!!

nawet dziecka już czasem nie widzę - włączma jej telewizor bo nie umiem się z nią bawić - jak zaczynam to ryczę, a tak ona siedzi w jednym pokoju a ja w drugim ryczę .........

jak to przerwać żeby nie zwariować !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
undset1
 
Posty: 142
Dołączył(a): 7 gru 2008, o 20:04
Lokalizacja: Gdańsk

Postprzez ewka » 16 gru 2008, o 22:21

:serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez smerfetka0 » 16 gru 2008, o 22:31

biedactwo :( badz silna! dasz rade! musisz masz dla kogo! i w glebi chcesz. ten mezczyzna nie jest ci potrzebny do zycia. spotka cie cos lepszego. zadnego slowa nie ukoja bolu.:( jeszcze zonbaczysz slonce obiecuje
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Postprzez kasia-de » 17 gru 2008, o 09:54

Kochanie, tak strasznie chciałabym Cię przytulić, ukoić Twój ból, oddać Ci kawałek siebie bo jeszcze nie tak dawno przechodziłam przez to samo i wiem co teraz czujesz, tylko, że nikt na świecie nie jest w stanie Ci pomóc i niestety musisz przejść przez to sama, i tak naprawdę sama możesz sobie tylko pomóc... myślisz, że wykrzykując wszystko z siebie, pisząc listy do męża, wrzeszcząc i wyjąc wyrzucisz to z siebie.... niestety nie, na wszystko przychodzi czas i Twój też nadejdzie, ale ten ból sam z siebie będzie łagodniał, nie stanie się tak, że oto obudzisz się któregoś dnia i poczujesz się oczyszczona, ale każdego dnia - chociaż sama tego nie będziesz odczuwała - wszystko będzie łagodniało... rok temu poznałam Dziewczynę, która była po podobnych przejściach - tak samo cierpiała ale była "do przodu" o półtora roku, teraz poznałam Ciebie, która jesteś o poltora roku za mną, i widzę jak na dłoni jak to wszystko postępuje, rok temu nie wierzyłam, że będę taka jak moja nowo poznana Przyjaciółka - to było nierealne, a dziś jestem taka, jak Ona rok temu tyle tylko, że dziś Ona już wie czego chce i żyje normalnie, a ja widząć Ciebie widzę siebie sprzed półtora roku temu, czyli jakieś zwierzątko, które jest tylko niewyobrażalną rozpaczą... dlatego jestem pewna, że za rok będziesz się uśmiechała i będziesz normalnie żyła, chociaż ciężkie dni będą Cię nachodziły tak jak mnie....
Wiesz, wydaje mi się, że nasz problem polega nie na tym, że zabrano nam miłość tylko na tym, że nie potrafimy tego zrozumieć - i nie zrozumiemy, dla nas to,że przestałyśmy być kochanymi oznaczał, że musimy być totalnym dnem i nie rozstanie nas boli ale fakt, że udowodniono nam jak mało wartościowe jesteśmy... ale czy to jest prawda? nie wydaje mi się, chociaż jeszcze czasami tak myślę....
jest tyle rzeczy, które chcialabym Ci napisać ale tysiace myśli przychodzi mi do głowy, tak bardzo chcialabym żeby choć troszkę do Ciebie dotarło, bo pomogłoby Ci to przejść przez to wszystko trochę szybciej....
nie wiem jak potoczy się moje życie, nie wiem czy pozwolę wrócić mężowi, ale wiem napewno, że jesteś kolejną osobą, którą los postawił na mojej drodze po to, żebym mogła dokonać wyboru z pełną świadomością... wiesz, natura ludzka jest taka, że jeśli coś przychodzi nam łatwo to tego nie szanujemy, więc tak sobie myślę, że jeśli pozwolę na powrót, to za jakiś czas mój mąż zrobi dokładnie to samo, a nikt inny jak Ty powiedzialas, że to boli tak samo, że gdybyś wiedziala wcześniej, że tak będzie to nie zrobiłabyś tego... więc ja nie powinnam, bo wiem, że nie poradzę sobie po raz drugi, wiem, że to mało pocieszające ale zobacz: wychodzi na to, że nic nie dzieje się przypadkiem, że wszystko czego doświadczamy ma jakis sens... to, że obie (ha!wcale nie obie-zobacz ile tu, na tym forum, jest kobiet, które tak samo cierpiały jak my) trafiłyśmy na nieodpowiedzialnych palantów być może ma nas przygotować na wspaniałą przyszłość która będziemy umiały dostrzec i docenić... czytałaś książkę i wiesz, że są kobiety, które instynktownie wybierają nieodpowiednich facetów i nie zauważają tych wartościowych, może my jesteśmy takimi kobietami o to co się stało jest po to, żebyśmy w końcu dostrzegły szczęście, które do tej pory było dla nas czystą abstrakcją....

trzymaj się Kochanie, jestem z Tobą, myślę o Tobie i kiedy będziesz na dnie pomyśl, że jest ktoś - i wcale nie tylko ja - kto oddałby pół swojego serca żebyś nie musiała tak strasznie cierpieć.....
kasia-de
 
Posty: 46
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:36

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 346 gości