pomóżcie,jakkolwiek możecie.

Problemy związane z depresją.

Postprzez Judith » 4 gru 2008, o 17:17

Witaj Oskar ; ) też jestem tu nowa tak właściwie.
jesteś (starasz się być) mężczyzną, więc skorzystam z tego i bede Cie pytać o różne rzeczy żeby wiedzieć jak wygląda to z waszej strony ; D fajnie, że jesteś.
ja w pn też zaczynam terapie.
życze Ci wielkiej siły, i dziękuje : )
i powodzenia z tą jedyną ; )
Avatar użytkownika
Judith
 
Posty: 83
Dołączył(a): 19 lis 2008, o 17:12

Postprzez flinka » 10 gru 2008, o 23:54

---------- 14:45 07.12.2008 ----------

Samara jak najbardziej możesz napisać prywatną wiadomość, jeśli tego potrzebujesz... Jeśli będę mogła (potrafiła) jakoś Ci pomóc to bardzo chętnie to zrobię. Ale równocześnie chciałabym, żebyś wiedziała, że nie jest tak, że zaśmiecasz ten wątek (ja nie mam takiego poczucia!), myślę, że wnosisz coś bardzo cennego, osobistego i ważnego. Zawsze możesz też założyć swój własny temat. :usmiech2:

"Nie wiem jak zapomnieć, jak wybaczyć (choć to może nie dokładnie najlepsze słowo, ale pewnie wiesz co mam na myśli)."
Hm... chciałabym znać odpowiedź. Poza tym wiesz u mnie paradoks polega na tym, że niby nie zostałam odrzucona, niby, bo to nie stało się wprost. Doświadczyłam natomiast sytuacji, kiedy to będąc w związku, druga strona nie potrafiła dać mi miłości i zaczęła się wycofywać. Obie relacje w jakich byłam wyglądały właśnie tak... I to właściwie ja kończyłam związek, z tym, że ciężko już wtedy to co było między nami nazwać związkiem.

Myślę sobie, że bardzo mogłoby pomóc Ci w godzeniu się z odrzuceniem, odczucie tego, że jesteś wartościową osobą, że masz wiele zalet i atutów i że jak najbardziej zasługujesz na to, by być kochaną. Myślę, że problem tkwi w tym, że nie lubisz siebie, poczuwasz się wciąż do winy za tamto zdarzenie i jesteś przekonana, że nie zasługujesz na miłość, tak czujesz?


Judith Twoje poczucie winy jest toksyczne, w tym sensie, że jest podyktowane Twoim nierealnym odbiorem sytuacji. Kochanie to nie jest Twoja wina, on by i tak z Tobą nie został, bo musiałabyś zmienić cały swój system wartości. Jesteś dla niego zbyt dojrzała, on czego innego szuka w życiu - zabawy. Ty (kiedy czytam Twoje słowa) sprawiasz wrażenie dorosłej osoby, a on dziecka.

---------- 22:54 10.12.2008 ----------

Samarko jestem ciekawa jak się czujesz...
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez Samara » 14 gru 2008, o 05:36

flinka napisał(a):
[color=red]---------- 22:54 10.12.2008 ----------


Samarko jestem ciekawa jak się czujesz...


Od jakiegoś juz czasu zbieram się aby do Ciebie napisać, ale ciągle odkładam to na później.
Jak się czuję? Eh.. parszywie. Mam wrażenie, że każdego kolejnego dnia "pobijam rekord" tego "zdołowania". Wydaje mi się, że nie może byc już gorzej, a jednak każdy kolejny dzień pokazuje mi, że jednak może... Mam ciągłe wrażenie, że jest ze mną coraz gorzej, że wszystko jest coraz gorzej... Nie mogę pozbyć się odczucia, że wszystko co dobrze już przeminęło i teraz może być już tylko gorzej. Jestem tak zgorznkniała, że mnie samą to przeraża. Może to zabrzmi sztampowo i idiotycznie, ale naprawdę nie widze w swoim życiu ŻĄDNEGO sensu. Czuję, że po prostu głupieję. Mam ostatnio spore problemy na studiach. Jestem po prostu "w lesie" ze wszystkim, czuję się tam najwiekszym debilem ze wszystkich i zostałam jeszcze oskarżona o plagiat, którego nie popełniłam. Mam wrażenie, że jestem już tam skończona, skreslona. Z drugiej strony wiem, że jak zawalę kolejne studia, to w domu mogę się nie pokazywać. Wiem, może to głupie i prozaiczne powody, ale jestem po prostu przerażona. Czuję się tak cholernie bezradna, taka tępa.
Najbardziej brakuje mi jakichś ludzi dookoła siebie. Zabrzmi to absurdalnie, ale po prawie 3 miesiąch nauki nie znam nikogo ze studiów, ani w ogóle ztego cholernego miasta. Nie mam nikogo z kim mogłabym pogadać, wypić "przysłowiowe" piwo, pośmiac się, ponarzekać. Wiadomo, nie zawsze w życiu było różowo, ale kiedyś gdy miałam przyjaciół jakoś łatwiej było przetrwac cięzkie dni. Teraz tamtych ludzi już nie ma, a nikt nowy się nie pojawił. Czuję, że wariuję, naprawdę. Nawet do domu nie mogę pojechać na kilka dni co jakiś czas, bo moja mama stwierdziła, że "nie ma po co". Boże, po prostu królestwo bym oddała za jakiegoś bliskiego człowieka obok. Kogokolwiek. Nigdy w zyciu nie czułam się tak samotna.

Coraz trudniej jest mi się zmusić do czegokolwiek. Nie mogę pozbyć się wrażenie, że marnuje każdy kolejny dzien który mija. I że już nigdy nic nie będzie "lepiej". W moim zyciu nie dzieje się dosłownie NIC. To jakieś chore, błędne koło...

---------- 04:36 ----------

Wiem, że to wszystko co napisałam brzmi pewnie niesamowicie żałośnie i groteskowo, ale tak właśnie się czuję..
Samara
 

Postprzez flinka » 14 gru 2008, o 15:49

"Wiem, że to wszystko co napisałam brzmi pewnie niesamowicie żałośnie i groteskowo, ale tak właśnie się czuję.."
Nie to nie brzmi żałośnie, wyczuwam w tym natomiast smutek, bezradność i ogromną samotność i depresyjne myślenie...

"Mam ostatnio spore problemy na studiach. Jestem po prostu "w lesie" ze wszystkim, czuję się tam najwiekszym debilem ze wszystkich i zostałam jeszcze oskarżona o plagiat, którego nie popełniłam."
Działasz jakoś, by udowodnić, że nie dokonałaś plagiatu? Masz zaległości na studiach? Nie oddałaś jakiejś pracy, nie zaliczyłaś czegoś czy może po prostu obawiasz się zbiliżającej się sesji (zresztą do niej chyba jest jeszcze całkiem sporo czasu)?
A tak w ogóle to jesteś zadowolona ze swojego kierunku studiów?

"Mam wrażenie, że jestem już tam skończona, skreslona."
Rozumiem, że jest to Twoje poczucie, a nie stan rzeczywisty, a to duża różnica...

"Zabrzmi to absurdalnie, ale po prawie 3 miesiąch nauki nie znam nikogo ze studiów, ani w ogóle ztego cholernego miasta."
3 miesiące czasu to wcale nie tak długo... A ludzie z akademika, osoba, z którą mieszkasz? Ze starymi znajomymi nie da się odnowić kontaktu?

Rozumiem, że czujesz się bardzo samotna... Poczucie, że nie ma osoby, od której można, by otrzymać ciepło i wsparcie czy po prostu porozmawiać jest bardzo trudne... Wiesz nie znam recepty na samotność i na "zdobywanie" znajomych, chyba takiej nie ma... Przez większość swojego życia tkwiłam w samotności i w poczuciu, że nie ma obok mnie kogokolwiek, kto by mógł mnie zrozumieć. Miałam poczucie, że winna jest sytuacja, brak wrażliwości u ludzi. W pewnym momencie zaczęło się to zmieniać. Na pewno duży wpływ miała na to moja terapia, spotkani na mojej drodze ludzie, nowa szkoła... U mnie problem tkwił (może u Ciebie też tak jest?) w tym, że to ja nie dostrzegałam tego, że zawsze znajdą się ludzie, z którymi można wejść w bliższą relację, to ja obawiałam się, że ktoś mnie zrani, że bliskość jest taka niebezpieczna. Brakowało mi otwartości i bycia autentyczną. Wiesz myślę, że to jest tak, że można być smutnym i mieć problemy i to wcale ludzi tak bardzo nie odstrasza. Natomiast gdy udaje się kogoś innego, tworzy się wokół siebie mur i gdy ktoś wyciąga rękę, mówi się, że nic się nie dzieje i wysyła sygnały, że nie potrzebuje się pomocy to właśnie to uniemożliwia prawdziwy kontakt. Ludzie po prostu stają się niepewni i nieufni, gdy ktoś zakłada na twarz maskę to jedno, a drugie to ten lęk, by komuś zaproponować wyjście gdzieś, powiedzieć mu, że np. dobrze się czuję w Twoim towarzystwie (wiesz jak magicznie działa taki komunikat zwrotny :wink: , jak od razu cieplej robi się pomiędzy dwojgiem ludzi). Trochę tu namotałam, nie mam jakoś dzisiaj jasności myśli, ale mam nadzieję, że zrozumiesz co chciałam Ci przekazać.
A swoją drogą myślałaś o jakiś zajęciach poza studiami gdzie mogłabyś poznać ludzi? Czasami świetną sprawą jest terapia grupowa, gdzie są ludzie, którzy przeżywają podobne problemy, można się tam nauczyć budowania relacji i równocześnie znaleźć osobę, osoby, z którymi można nawiązać bliższą znajomość.

"Nawet do domu nie mogę pojechać na kilka dni co jakiś czas, bo moja mama stwierdziła, że "nie ma po co"."
A jakie masz relacje ze swoją mamą? Wiesz dlaczego tak powiedziała?

"Coraz trudniej jest mi się zmusić do czegokolwiek. Nie mogę pozbyć się wrażenie, że marnuje każdy kolejny dzien który mija. I że już nigdy nic nie będzie "lepiej". W moim zyciu nie dzieje się dosłownie NIC. To jakieś chore, błędne koło..."
To błędne koło można przełamać! Co byś chciała, by zadziało się w Twoim życiu? Na co chciałabyś wykorzystać dzień (poza jak rozumiem nauką)?

Pozdrawiam Cię ciepło :usmiech2:
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez Samara » 14 gru 2008, o 21:17

flinka napisał(a):Działasz jakoś, by udowodnić, że nie dokonałaś plagiatu? Masz zaległości na studiach? Nie oddałaś jakiejś pracy, nie zaliczyłaś czegoś czy może po prostu obawiasz się zbiliżającej się sesji (zresztą do niej chyba jest jeszcze całkiem sporo czasu)?
A tak w ogóle to jesteś zadowolona ze swojego kierunku studiów?

Co do rzekomego plagiatu jedyne co mogłam zrobić to zaprzeczyć - nie przyznam się do czegoś, czego nie zrobiłam. Zresztą była to tylko jakaś głupia, mała praca, a wykładowca zrobił z tego jakąś wielką aferę, upokorzył mnie przed wszystkimi po czym stwierdził, że "pani wypada z gry"...
Zaległości mam straszne, mimo, że na naukę (a raczej przymuszanie się do niej) poświęcam niemal każda wolną chwilę. Mimo tego wszystko idzie jak grudzie, efektów nie widac żadnych. Do sesji jest sporo czasu, ale mam wrażenie, że już wszystko już spieprzyłam. Kiedy sobie o tym pomyślę ogrnia mnie PRZERAżENIE. Wiem, że pewnie nie zaliczę wszytskiego (to byłby chyba cud), to raczej niewykonalne jak dla kogoś takiego jak ja. I nawet nie chcę mysleć co będzie potem...
Czy jestem zdawolona ze swoich studiów? Nie. Nie spodziewałam się Bóg wie czego, ale to co jest teraz to jakiś koszmar. To jest kierunek na który poszłam "z braku laku" - bo na coś pójśc musiałam, moja mama nie przełkneła by tego gdybym nie poszła na studia. U niej po prostu nie ma takiej opcji... Ale to nie są strydia które by mnie jakoś specjalnie ciekawiły czy fascynowały. Na kierunek na który zawsze chciałam iśc (polonistyka) nie dostałam się 3 razy - po czym odpuściłam bo to już nie miało sensu...
Gdyby to był pierwszy rok po maturze to pewnie bym to rzuciła w cholerę i pomyslała o innych studiach, gdzie indziej, im dalej się tylko da od tego cholernego miasta. Ale że od mojej matury minęły już 3 lata, a ja nadal stoję w martwym punkcie więc czy chcę czy nie chcę muszę to ciągnąć. Jeśli jednak tak ma być przez te wszystkie lata, to będzie to prostu koszmar, nie wiem jak ja to przeżyje. Jesli w ogóle zdołam zaliczyć pierwszy semestr, bo to wszystko wygląda bardzo marnie.

flinka napisał(a):
3 miesiące czasu to wcale nie tak długo... A ludzie z akademika, osoba, z którą mieszkasz? Ze starymi znajomymi nie da się odnowić kontaktu?



Dziewczyna z która mieszkam jest bardzo w porządku, jednak widujemy się rzadko, bo ona mieszka niedaleko i gdy nie ma zajęć jeździ do domu. Defacto jest tutaj 3 dni w tygodniu, a i tak spędzamy obie te dni na zajęciach, więc praktycznie wcale się nie widujemy. Poza nią nie znam tu nikogo. A nie jestem osobą tak łatwo nawiązującą kontakty, nie umiem tak po prostu "kogoś poznać", zagadać. Zresztą, wszyscy ludzie mają swoich znajomych, swoje sprawy, nikomu ne jest potrzebny taki "przydupas" jak ja.
Starzy znajomi... eh to ciężka sprawa. Przyznam, że "rozstanie" z nimi odchorowałam bardzo mocno i bardzo długo. Oni wszyscy zostali w moim rodzinnym mieście, tam studiują, pracują. Bardzo rzadko tam jestem, bardzo rzadko się z nimi widuję, ja po prostu już "odpadłam" z tamtej grupy... Próbowałam niejednokrotnie nawiązywac kontakt, namawiałam ludzi na spotkanie, jednak zazwyczaj nie widziałam prkatycznie najmniejszych chęci z ich strony. Ja po prostu wiem, że nikt tam za mną nie tęskni, ani nikt mnie nie oczekuje. Nie chce się na siłe wpychac tam gdzie mnie nie chcą.
Czasem boję się, że jesli kiedyś będe chciała wrócić do swojego miasta (a chcialabym bardzo) to, że nie będzie już do czego wracać...
Nie liczyłam na to, że na studiach spotkam nie wiadomo jak wspaniałych ludzi, że będzie super. Ale nawet w najgorszych przypuszczeniach nie spodziewałam się, że nie będzie nikogo, że bedzie tak cięzko.
Bardzo mi brakuje moich starych przyjaciół z mojego rodzinnego miasta. Wiele bym oddała by ich odzyskać. Ale oni są tam, a ja tu.. to nie ma prawa bytu.

flinka napisał(a):
A swoją drogą myślałaś o jakiś zajęciach poza studiami gdzie mogłabyś poznać ludzi?


Cóż, nic takiego nie przychodzi mi na myśl, poza tym boję się, że jakbym sobie jeszcze czegoś dołożyła to już zupełnie zawaliłabym studia, ktore już i tak wisza na włosku.. Zresztą, co by to mogło być? Nie mam zielonego pojęcia.

flinka napisał(a):A jakie masz relacje ze swoją mamą? Wiesz dlaczego tak powiedziała?


Wiesz, zawsze mi się wydawło, że moje relacje z mamą są dobre, jednak teraz sama nie wiem o co chodzi. Pytałam jej dlaczego nie mogę częsciej przyjeżdżać, ale ona mówi tylko "no przecież nie ma po co". Nie wiem, nie jest to daleko, jest to w zasadzie 2,5 godziny drogi pociagiem, i bilety nie są wcale drogie... nie wiem o co chodzi - naprawdę. Jak kiedyś stwoerdziłam, że przyjadę, nieważne czy ona mi pozwoli czy nie (no kurde, to przeciez mój dom, moje miasto, co w tym dziwnego że chcę tam pojechać) to powiedziała, że nie ma mowy. Bo "po prostu nie ma po co". I mówi to tonem tak obojętnym, że chyba naprawdę po prostu tak tak myśli... Dobrze, że teraz są święta, jest chociaż pretekst bym mogła pojechać do domu. Prędko drugiego takiego prekstu nie będzie.


flinka napisał(a):
To błędne koło można przełamać! Co byś chciała, by zadziało się w Twoim życiu? Na co chciałabyś wykorzystać dzień (poza jak rozumiem nauką)?



Wątpię, czy cokolwiek da się zmienić...Co bym chciała? chyba nie tak wiele. Chcicłabym mieć kilku znajomych, z którymi mogłabym się "trzymać", wypić piwo, pośmiać się, wyjść gdziekolwiek. Albo choćby jedną taką osobę, jakąs przyjaciółkę z którą mogłabym pogadać o wszystkim. Chciałabym mieć co ze sobą zrobić w piątkowe wieczory, gdy każdy gdzies idzie, cieszy się weekendem, a ja tylko siedzę jak debil w pustym pokoju. Chciałabym widzieć jakiś sens w swoim życiu, umieć cieszyć się czymkolwiek... Widzieć jakąś nadzieję w każdym kolejnym dniu. O jakimś związku czy choćby znajomości z przedstawicielem płci przeciwniej nawet nie wspominam, bo wiem, że to nierealne, niemożliwe dla kogoś takiego jak ja. Ale czy chciałabym? Pewnie ze bym chciała.
Ale to wszystko zawsze kończy się na "chceniu".



Dziękuję Ci Flinka za chęć pomocy, za uwagę. Wiem, że pewnie pieprzę straszne głupoty, ale jesteś w tm momecie jedyną osobą z którą mogę "porozmawiać". To dla mnie naprawdę dużo. Bardzo dużo.
Samara
 

Postprzez flinka » 17 gru 2008, o 00:38

"a wykładowca zrobił z tego jakąś wielką aferę, upokorzył mnie przed wszystkimi po czym stwierdził, że "pani wypada z gry"..."
Wykładowcy (jak to ludzie) są różni i niestety nie wszyscy odnoszą się z szacunkiem i są przyjemni dla studentów.

"Zaległości mam straszne, mimo, że na naukę (a raczej przymuszanie się do niej) poświęcam niemal każda wolną chwilę."
Skoro poświęcasz tyle czasu na naukę to jestem przekonana, że efekty będą. Czy Twoje nastawienie nie wynika czasem z braku wiary w swoje możliwości? Rozumiem Twój lęk, też go przeżywałam, a potem okazywało się, że zwykle strach ma wielkie oczy. :wink: Także nie poddawaj się i jeśli ciągle się uczysz to warto, byś pomyślała o jakimś odpoczynku, wtedy nauka staje się efektywniejsza.

"I nawet nie chcę mysleć co będzie potem..."
To nie myśl Kochanie, skup się na teraźniejszości, tym co dzisiaj możesz zrobić, czego się nauczyć i jak odpocząć. :)

"Na kierunek na który zawsze chciałam iśc (polonistyka) nie dostałam się 3 razy - po czym odpuściłam bo to już nie miało sensu..."
Poprawiałaś maturę?

"Jeśli jednak tak ma być przez te wszystkie lata, to będzie to prostu koszmar, nie wiem jak ja to przeżyje."
Nie widzisz nic pozytywnego w swoich studiach? To są studia humanistyczne?

"Dziewczyna z która mieszkam jest bardzo w porządku, jednak widujemy się rzadko, bo ona mieszka niedaleko i gdy nie ma zajęć jeździ do domu."
A gdybyś tak spytała czy nie wybierze się z Tobą na piwo? Gdybyś powiedziała jej, że nie bardzo masz tu znajomych i czujesz się samotna? Może, by kogoś zabrała, poznałabyś jakiś jej znajomych...

A ludzie ze studiów? Nie ma tam nikogo sympatycznego? Nie ma jakiś grupowych spotkań?

"Zresztą, wszyscy ludzie mają swoich znajomych, swoje sprawy, nikomu ne jest potrzebny taki "przydupas" jak ja."
No pewnie nie masz żadnych pozytywnych cech i nic nie możesz dać drugiej osobie tak? :wink: Oj nigdy w to nie uwierzę...

"Cóż, nic takiego nie przychodzi mi na myśl, poza tym boję się, że jakbym sobie jeszcze czegoś dołożyła to już zupełnie zawaliłabym studia, ktore już i tak wisza na włosku.. Zresztą, co by to mogło być? Nie mam zielonego pojęcia."
A ja myślę, że byłaby to jakaś odskocznia, pozwalająca Ci odpocząć, nabrać sił i dystansu... Jeśli człowiek nie odpoczywa, nie ma innych zajęć... to wcale nie idzie mu rewelacyjnie nauka, bo jest zwyczajnie przemęczony, sfrustrowany i zniechęcony, bo ile można robić ciągle to samo. Mózg, żeby dobrze pracował potrzebuje różnych wyzwań. :wink:
Co by to mogło być... Nie wiem co lubisz robić... Może jakiś sport - karate, joga, areobik, taniec... Może jakiś kurs rozwijający Twoje hobby, a może coś całkiem nowego... Jakieś warsztaty (literackie?) gdzie można poznać ludzi... Teatr amatorski, klub dyskusyjny... Naprawdę nie wiem... Możliwości trochę jest, istota tkwi w przełamaniu się i wyjściu z pokoju... No i terapia grupowa, którą dyplomatycznie przemilczałaś. :wink:

"Wiesz, zawsze mi się wydawło, że moje relacje z mamą są dobre, jednak teraz sama nie wiem o co chodzi."
Może teraz jak pojedziesz do domu będzie okazja, żeby spokojnie porozmawiać o tym z mamą?

"Wątpię, czy cokolwiek da się zmienić..."
A pewnie, że się da! Potrzeba do tego czasu, pracy (często niełatwej a jak!) i nieraz wsparcia drugiej osoby.

"O jakimś związku czy choćby znajomości z przedstawicielem płci przeciwniej nawet nie wspominam, bo wiem, że to nierealne, niemożliwe dla kogoś takiego jak ja."
To znaczy dla kogo?


"Dziękuję Ci Flinka za chęć pomocy, za uwagę. Wiem, że pewnie pieprzę straszne głupoty, ale jesteś w tm momecie jedyną osobą z którą mogę "porozmawiać". To dla mnie naprawdę dużo. Bardzo dużo."
Smutno mi, że tak jest...
I pamiętaj, że ja chętnie z Tobą porozmawiam. :usmiech2:
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez Samara » 6 sty 2009, o 06:11

Flinka stwierdziłam że dalsze zaśmiecanie tego tematu nasza rozmową nie ma sensu ;) i dlatego wysłałam Ci wiadomość na pw. Mam nadzieję, że doszła, bo coś mi się chrzaniło strasznie. Możliwe, ze omyłkowo parę razy wysłałam to samo ;)

pozdrawiam :)
Samara
 

Postprzez flinka » 7 sty 2009, o 23:46

Samarko dostałam i przeczytałam. :usmiech2: I oczywiście też odpiszę, tylko jak będę miała trochę dłuższą chwilę wolnego czasu.
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez Samara » 8 sty 2009, o 01:10

flinka napisał(a):Samarko dostałam i przeczytałam. :usmiech2: I oczywiście też odpiszę, tylko jak będę miała trochę dłuższą chwilę wolnego czasu.


w porządku, nie ma pośpiechu ;) i tak jestem Ci wdzięczna, że w ogóle moge do Ciebie napisać i że chce Ci się to czytać. O odpisywaniu już nawet nie wspominam! ;)

Pozdrawiam serdecznie :kwiatek:
Samara
 

Postprzez flinka » 9 sty 2009, o 01:45

Samarko nie pozwolił mi dziś napisać okropny ból brzucha, z którym się zmagałam całe popołudnie.

Chciałam tylko parę słów...
Po pierwsze skoro do kogoś (do mnie) piszesz to chyba jednak liczysz na odpowiedź prawda? :wink: A po drugie to wysyłasz taki komunikat: "ja nie jestem ważna, moje potrzeby są nieistotne, nie mam prawa niczego oczekiwać od drugiego człowieka, nie zasługuję na szacunek i uwagę", widzisz to? Od razu stawiasz się niżej, jako tą gorszą. Masz trudność z przyjmowanie od kogoś jego uwagi, czasu i wsparcia, a przecież na to ZASŁUGUJESZ i MASZ DO TEGO PRAWO!
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Poprzednia strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 457 gości

cron