Dominiko Kochana
bardzo się cieszę że odważyłaś się "wyjść do ludzi" ze swoim problemem
...wiem,jak to było trudne....ale to pierwszy bardzo ważny krok!
gratuluję Ci bardzo serdecznie!
Pukapuk napisał coś bardzo,bardzo ważnego:
"najczęściej jest tak że to co nas wkurza jest tym z czym sobie nie radzimy"
dlatego cały czas uważam,że warto abyś znalazła terapeutę... poczyniłaś pierwszy krok -przełamałas barierę wstydu,pisząc najpierw do mnie,a później otwarcie na forum... to bardzo dużo,bo otworzyłaś w sobie ...w swojej skorupce malutkie okienko na świat... jednak z tego,co piszesz,w Twojej rodzinie jest tak wiele zapieczonych emocji,że bardzo trudne może okazać się samodzielne rozwiazanie problemów... nie umiecie podstawowej rzeczy: rozmawiać ze sobą,własnie przez emocje,które przesłaniają możliwość spokojnego,uważnego wysłuchania siebie.... piszesz:
"Ale ja boję się z nimi rozmawiać, mam inne poglądy niż oni i zazwyczaj oni mi wykrzykują coś, wyzywają mnie i narzucają swoje zdanie..."
"Często robię obiad i to akurat wtedy, gdy wiem, że wszyscy będziemy w domu, żebyśmy mogli, jak normalna rodzina usiąść przy jednym stole...Ale jednak nie...Mama najpierw powybrzydza i z niesmakiem zje, tata zabierze talerz i usiądzie przed telewizorem, a ja muszę sama siedzieć w kuchni i jeść...Chociaż zawsze tak jest...Czasem w niedziele jemy razem, ale zwykle wtedy rodzice się kłócą..."
"Staram się nie dawać im powodów do obaw, a jednak mi nie ufają...."
Ja widzę w tym coś,co było w moim doświadczeniu....kiedyś,z jakiejść nieznanej dla mnie wówczas przyczyny, wydarzyło się coś w moim domu,że raptem moi rodzice zaczęli mnie traktować nieufnie,stworzyli sobie mój bardzo negatywny obraz i tak go w sobie zakorzenili,że wszelkie próby zmian które ze sobą robiłam.... były niezauważalne....bardzo tęskniłam za ich miłością,skamlałam o nią,starałam się robić tak,aby ich zadowolić....bez skutku....mieli o mnie wyrobione zadanie i cokolwiek nie zrobiłam -nie wierzyli mi,nie ufali choć w niczym ich nie oszukiwałam....później,w okresie nastoletnim się zbuntowałam i wpadłam w różne autoagresywne zachowania ...to była moja ucieczka przed bólem,cierpieniem ....sama sobie zadawałam ból.... teraz,jako dorosła osoba zrozumiałam,tak jak powiedział mi mój przyjaciel -przychodziłam do nich po słodycz,choć oni mieli dla mnie tylko sól....nie umieli nic innego mi dać....choć ja wciąż miałam nadzieję....to było niemożliwe bez zmiany myślenia rodziców.... teraz wiem,że moi rodzice mieli i mają poważne problemy ze sobą - w moim domu albo były wrzaski,kłótnie,bicie albo nieznośne,ciche dni.... rzadko bardzo spokój...
"Najbardziej boli mnie to, że gdy ojciec pokłóci się z matką, to przychodzi do mnie i krzyczy na mnie, że mama jest taka-siaka, że ktoś tam jest taki, a taki...On nie umie rozmawiać normalnie, tylko krzyczy...Wszystko 'załatwia' krzykiem..."
Twój tato nie umie rozmawiać z mamą,mama z tatą ...więc Ty,będąc wrażliwcem...odbierasz to podwójnie i w konsekwencji nie umiecie w ogóle ze sobą rozmawiać... każde z Was ma prawdopodobnie jakieś żale,problemy ze sobą....a najłatwiej wyładowuje się skumulowane złe emocje na najbliższych.... bo we własnym sosie,w czterech ścianach....i koło się zamyka...
to oczywiście jest tylko takie moje spostrzeżenie na podstawie tego,co opowiadasz, Dominiczko....bo nie znam osobiście sytuacji....i dlatego zachęcam do przemyslenia pomocy terapeuty
terapeuta może bez emocji,obiektywnym okiem zobaczyć to,co się w relacjach Waszych dzieje...ma doświadczenie i wiedzę potrzebną do tego,aby tego rodzaju problemy skutecznie rozwiązywać.... Ja zbyt wiele emocji widzę w Twoich rodzinnych relacjach i wiem z własnego podwórka jak trudno jest przez fale zadawnionych i wciąż dochodzących emocji cokolwiek rozsądnego zrobić....zwłaszcza,jeśli nie współpracują w kierunku rozwiązania wszyscy zainteresowani... czyli oprócz Ciebie konieczne jest,aby chcieli Twoi rodzice... współpracować Ty z nimi,oni z Tobą i jak widać ...oni ze sobą
Tu troszeczkę nie zgodzę się z Pukapukiem,który napisał:
"Może czas byś Ty jako kobieta zadbała o tą atmosferę wykazać się większą dojrzałością od rodziców to by był dopiero numer!!!"
Myslę,że niedobrze by było,aby Dominika brała jeszcze dodatkowo na siebie ciężar rehabilitowania rodzinnej atmosfery,zwłaszcza że z tego o czym pisze wynika że brakuje porozumienia,swobodnych rozmów nie szarganych pretensjami i emocjami....
Twoja dojrzałość o której pisze Pukapuk może natomiast właśnie przejawić się w tym kroku wyjścia na zewnątrz z problemem czyli po pomoc terapeuty.... psychologa rodzinnego
Cieplutko pozdrawiam Dominiko