"oryginalne" uzależnienie...

Problemy związane z uzależnieniami.

"oryginalne" uzależnienie...

Postprzez Strawberry » 11 gru 2008, o 16:23

Heh...A więc, jestem uzależniona od czegoś...Oj...ciężko napisać o tym...To jest tak cholernie poniżające, tak bardzo rujnujące mi życie...Pisałam o tym X-yam i postanowiłam to też umieścić tutaj...Właśnie zdałam sobie sprawę, że potrzebuję pomocy, że sama sobie nie poradzę... Dlatego postanowiłam wziąć się w 'garść' i...zacząć szukać pomocy...Nie wiem sama gdzie, dlatego mi pomóżcie... Wstawię kawałek wiadomości do X-yam, opisujący tą moją 'przypadłość', wiem, że pierwszą Waszą reakcją może być śmiech[tak jak to było w przypadku mojej wychowawczyni, gdy chciałam, by mi pomogła z tym skończyć...], ale ja naprawdę potrzebuję pomocy, jeśli skończę z tym, jeśli ktoś mi pomoże, będzie mi naprawdę o wiele lżej...A teraz 'opis choroby':
"(...)Zacznę od początku...Jestem jedynaczką. Tak, wspaniała i jedyna córeczka rodziców, do czasu...Wszystko było ładnie, pięknie, dopóki nie poszłam do 4 klasy...Wtedy to, z 'cudownych' rodziców stali się tyranami, wtedy to ich 'wspaniała' córeczka stała się pasożytem i leniem...Nagle wszystko zaczęło się zmieniać.Od urodzenia mnie rozpieszczali i to był ich błąd...Gdy poszłam do 4 klasy, wszystko się zmieniło...Gdy dostałam jedynkę, dostawałam karę, lanie i wyzwiska od nieuków, pasożytów i innych...Było coraz gorzej...Ale ja zawsze znajdowałam lekkie wsparcie w muzyce. Miałam taki kręcony fotel do biurka...Zaczęłam się na nim 'kręcić', tak po prostu zamykałam oczy, włączałam muzykę i to robiłam, wyobrażając sobie, że jestem ładną, inteligentną dziewczyną, że nie mam problemów, że z rodzicami bardzo dobrze mi się układa, że mam wielu znajomych...Takie moje marzenia, takie ukryte pragnienia...Z dnia na dzień to wzrastało, w końcu wyrzuciłam fotel i wstawiłam taki zwykły, stojący. Myślałam, że to pomoże, niestety nie...Od tego czasu, siadałam na łóżku i...'trzepałam' głową, kręcąc się w prawo i w lewo...Mam to do dziś...Trwa to już 7lat i czuję, że jest coraz gorzej...Dawniej miałam czas na naukę i na wszystko, teraz ciągle to robię, nie mogę się uczyć...A i w domu jest coraz gorzej...(...)"

...odreagowanie,przyjemność,nałóg...
Avatar użytkownika
Strawberry
 
Posty: 455
Dołączył(a): 3 gru 2008, o 16:23

Postprzez Dziunia » 11 gru 2008, o 16:41

Wybranka
nawet sie nie zasmiałam przez moment
rozumiem Cię doskonale
i wiesz. tez mam uzaleznienie z dziecinstwa.
od 2 klasy podstawówki trwa do dziś
niestety nie mogę powiedziec głosno o nim
probowałam z tym walczyc wytrzymywałam moze z miesiac
myślę ze moze jednak gdy wyprowadzę sie z domu i bedę mieszkać z mezczyzną przestanę "powtarzac to zachowanie z dziecinnstwa"
pozdrawiam
Dziunia
 

Postprzez Strawberry » 11 gru 2008, o 16:42

Tak, też tak myślałam, że gdy się w końcu wyprowadzę...Ale ja już nie mogę czekać, bo w końcu skończę pod mostem i tyle... :( Muszę się tego pozbyć, CHCĘ! Ale nie umiem sama.... :(
Avatar użytkownika
Strawberry
 
Posty: 455
Dołączył(a): 3 gru 2008, o 16:23

Postprzez pukapuk » 11 gru 2008, o 17:01

Witaj tak sobie myślę czemu rodzice tak nagle zmienili swój stosunek do ciebie? Może u nich nastąpiła jakaś zmiana sytuacji życiowej ? Twoje zachowanie to typowa ucieczka takie autystyczne zachowania z czegoś wynikają. Nadwrażliwość i tęsknota połączona z ucieczką w taki odrealniony świat nie biorą się tak nagle jak i to że poszłaś do 4 klasy nie jest jakimś punktem zwrotnym u twoich rodziców . Brak komunikacji, może twoi rodzice nie chcą abyś dorosła warto o tym porozmawiać.
pukapuk
 

Postprzez Strawberry » 11 gru 2008, o 17:14

Ja nie umiem z nimi rozmawiać...Nie umiem powiedzieć im, co mi się nie podoba, czego oczekuję itp...Niestety, nie potrafię też ich słuchać... :( Zawsze kończy się tym, że rodzice na mnie krzyczą, wyzywają mnie, a ja zamykam się w pokoju i 'odreagowuję'...Nie wiem też, czemu nagle się zmienili...Eh...wogóle budząc się co rano, zadaję sobie pytanie 'co dzisiaj?'...Sama nie wiem i nie umiem przewidzieć zachowania moich rodziców, dzisiaj są w stosunku do pewnych rzeczy tolerancyjni, a jutro mogliby zabić kogoś za dany pogląd itp...Są tacy nieokreśleni...Często powtarzają mi, że traktują mnie jako dorosłą osobę, ale ja tego nie czuję... :/
Avatar użytkownika
Strawberry
 
Posty: 455
Dołączył(a): 3 gru 2008, o 16:23

Postprzez pukapuk » 11 gru 2008, o 17:36

napisałas;Nie umiem powiedzieć im, co mi się nie podoba, czego oczekuję itp...Niestety, nie potrafię też ich słuchać...
I tu jest problem ! Jesteś w sytuacji zależności od rodziców buntujesz się i nie słuchasz co mają do powiedzenia . Nie jestem jakimś zgredem który prawi morały ale warto uważnie słuchać i analizować zobaczyć co najbardziej cię boli w ich wypowiedziach o co się wkurzasz bo najczęściej jest tak że to co nas wkurza jest tym z czym sobie nie radzimy. A rodzice cóż sam jestem nim też kiedyś nie słuchałem co do mnie mówi moja córka tylko ja byłem w innej sytuacji jestem alkoholikiem . Teraz staram się słuchać mimo że czasem boli.
pukapuk
 

Postprzez Strawberry » 11 gru 2008, o 17:48

Ja wiem, że to zabrzmi głupio i wogóle, ale...Najbardziej wkurzam się, gdy rodzice 'wtrącają' się w moje sprawy...Nie umiem z nimi rozmawiać o moich problemach, nie czuję z nimi jakiejkolwiek więzi...Nie potrafię nawet powiedzieć rodzicom, że np. pokłóciłam się z chłopakiem, albo, że nie daję sobie rady w szkole, boję się ich reakcji, bo wiem, że albo wyśmieją moje problemy, ale się wkurzą, a wtedy całkowicie nie dam sobie rady...Szczerze, to własnego ojca wysłałabym na leczenie do psychiatry, bo na psychologa już za późno...Nie rozumiem go, nie rozumiem jego zachowania, czasem jest dobrze, ojciec-do rany przyłóż, a czasem...znęca się psychicznie nade mną...
Rodzinę niby mam w porządku, obydwoje mają pracę, jak to mówią "wiążą koniec z końcem", nie narzekam...Żadno z nich nie ma nałogów[ojciec 11lat temu palenie rzucił]...A mimo to, czuję się obco we własnym domu...Ostatnio zauważyli rany po cięciach na moich rękach, to tylko zaczęli się śmiać i stwierdzili, że mam tego nie robić, tylko dlatego, że jest to modne... o.O Wiem, że może to jest i głupia potrzeba, ale ja potrzebuję więcej czułości, chciałabym bardziej poczuć to ciepło rodzinne, nie tylko ciągłe kłótnie...Mam już ich dość...Na zewnątrz porządna rodzina-a w środku trzy różne światy, które ani myślą stać się jednym... :?
Avatar użytkownika
Strawberry
 
Posty: 455
Dołączył(a): 3 gru 2008, o 16:23

Postprzez pukapuk » 11 gru 2008, o 18:48

To co najważniejsze napisałaś mimochodem ;.Ostatnio zauważyli rany po cięciach na moich rękach, to tylko zaczęli się śmiać i stwierdzili, że mam tego nie robić, tylko dlatego, że jest to modne...
Takie zachowania są bardzo ryzykowne i warto abyś się zastanowiła czemu to robisz.Najczęstszą przyczyną autoagresji jest uraz spowodowany w dzieciństwie. Może być nim: bicie dziecka, poniżanie go, ignorowanie jego potrzeb, co prowadzi do zaburzeń w sferze emocjonalnej i w konsekwencji do autoagresji. Niewłaściwe postawy rodzicielskie (odrzucenie, zaniedbanie, nadopiekuńczość, nadmierne wymagania). Przyczyny tego zaburzenia mogą mieć także podłoże biochemiczne: osoby samookaleczające się nie czują najczęściej w trakcie tej czynności bólu (przychodzi on ok. godzinę później), ponieważ we krwi pojawia się hormon – endorfina – który eliminuje niemal całkowicie ból, poprawia samopoczucie, znosi napięcie. Tak znaczna zmiana powoduje, że samookaleczenie może stać się nałogiem. Dobrze rozważ te informacje bo z czasem takie coś może się stać nałogiem !!!
Napisałaś:
..Najbardziej wkurzam się, gdy rodzice 'wtrącają' się w moje sprawy..

No i może trzeba im trochę pozwolić wejść na swój teren ,którego już nie rozumieją i co ważniejsze nie są w stanie kontrolować . Gubią się ,że ich córeczka ,która była oczkiem w głowie nagle się usamodzielnia ma swoje życie chłopaka muzykę ....
Napisałaś :
ale ja potrzebuję więcej czułości, chciałabym bardziej poczuć to ciepło rodzinne,
Z reakcji twoich rodziców na widok cięć myślę że zupełnie nie orientują się co się dzieje
Może czas byś Ty jako kobieta zadbała o tą atmosferę wykazać się większą dojrzałością od rodziców to by był dopiero numer!!!
Podstawą dobrych relacji jest empatia .
Myslę ze ja bym swoje córce doradził rozmowę z psychologiem w sprawie tych okaleczeń .............
pukapuk
 

Postprzez Strawberry » 11 gru 2008, o 19:09

I chodzi o to, że czasem są albo za bardzo nadopiekuńczy, albo mnie po prostu olewają...I zawsze robią to wtedy, gdy nie powinni...Gdy chciałabym, by 'wtrącili' się do moich spraw, daję im nawet jako takie 'sygnały', to mnie olewają, wkurzają się, gdy proszę o pomoc, radę...Ale ja boję się z nimi rozmawiać, mam inne poglądy niż oni i zazwyczaj oni mi wykrzykują coś, wyzywają mnie i narzucają swoje zdanie...

Gdy pozwalam im się zbliżyć, to wykorzystują to i mnie kontrolują...Oni mi nie ufają...Jeszcze w życiu nie wróciłam do domu po alkoholu, nie byłam pijana, nie ćpałam, nie palę itp...Nie mają przecież powodów żadnych...Poza tym, mieszkam w tak małej miejscowości, że wszyscy mnie tu znają i 'poczta pantoflowa' dotarło by to do rodziców...Staram się nie dawać im powodów do obaw, a jednak mi nie ufają....

A co do zatroszczenia się o tą atmosferę...Często robię obiad i to akurat wtedy, gdy wiem, że wszyscy będziemy w domu, żebyśmy mogli, jak normalna rodzina usiąść przy jednym stole...Ale jednak nie...Mama najpierw powybrzydza i z niesmakiem zje, tata zabierze talerz i usiądzie przed telewizorem, a ja muszę sama siedzieć w kuchni i jeść...Chociaż zawsze tak jest...Czasem w niedziele jemy razem, ale zwykle wtedy rodzice się kłócą... :/

Najbardziej boli mnie to, że gdy ojciec pokłóci się z matką, to przychodzi do mnie i krzyczy na mnie, że mama jest taka-siaka, że ktoś tam jest taki, a taki...On nie umie rozmawiać normalnie, tylko krzyczy...Wszystko 'załatwia' krzykiem... :?
Avatar użytkownika
Strawberry
 
Posty: 455
Dołączył(a): 3 gru 2008, o 16:23

Postprzez wuweiki » 12 gru 2008, o 13:26

Dominiko Kochana
bardzo się cieszę że odważyłaś się "wyjść do ludzi" ze swoim problemem :cmok: ...wiem,jak to było trudne....ale to pierwszy bardzo ważny krok! :usmiech2: gratuluję Ci bardzo serdecznie!

Pukapuk napisał coś bardzo,bardzo ważnego:
"najczęściej jest tak że to co nas wkurza jest tym z czym sobie nie radzimy"

dlatego cały czas uważam,że warto abyś znalazła terapeutę... poczyniłaś pierwszy krok -przełamałas barierę wstydu,pisząc najpierw do mnie,a później otwarcie na forum... to bardzo dużo,bo otworzyłaś w sobie ...w swojej skorupce malutkie okienko na świat... jednak z tego,co piszesz,w Twojej rodzinie jest tak wiele zapieczonych emocji,że bardzo trudne może okazać się samodzielne rozwiazanie problemów... nie umiecie podstawowej rzeczy: rozmawiać ze sobą,własnie przez emocje,które przesłaniają możliwość spokojnego,uważnego wysłuchania siebie.... piszesz:

"Ale ja boję się z nimi rozmawiać, mam inne poglądy niż oni i zazwyczaj oni mi wykrzykują coś, wyzywają mnie i narzucają swoje zdanie..."

"Często robię obiad i to akurat wtedy, gdy wiem, że wszyscy będziemy w domu, żebyśmy mogli, jak normalna rodzina usiąść przy jednym stole...Ale jednak nie...Mama najpierw powybrzydza i z niesmakiem zje, tata zabierze talerz i usiądzie przed telewizorem, a ja muszę sama siedzieć w kuchni i jeść...Chociaż zawsze tak jest...Czasem w niedziele jemy razem, ale zwykle wtedy rodzice się kłócą..."

"Staram się nie dawać im powodów do obaw, a jednak mi nie ufają...."

Ja widzę w tym coś,co było w moim doświadczeniu....kiedyś,z jakiejść nieznanej dla mnie wówczas przyczyny, wydarzyło się coś w moim domu,że raptem moi rodzice zaczęli mnie traktować nieufnie,stworzyli sobie mój bardzo negatywny obraz i tak go w sobie zakorzenili,że wszelkie próby zmian które ze sobą robiłam.... były niezauważalne....bardzo tęskniłam za ich miłością,skamlałam o nią,starałam się robić tak,aby ich zadowolić....bez skutku....mieli o mnie wyrobione zadanie i cokolwiek nie zrobiłam -nie wierzyli mi,nie ufali choć w niczym ich nie oszukiwałam....później,w okresie nastoletnim się zbuntowałam i wpadłam w różne autoagresywne zachowania ...to była moja ucieczka przed bólem,cierpieniem ....sama sobie zadawałam ból.... teraz,jako dorosła osoba zrozumiałam,tak jak powiedział mi mój przyjaciel -przychodziłam do nich po słodycz,choć oni mieli dla mnie tylko sól....nie umieli nic innego mi dać....choć ja wciąż miałam nadzieję....to było niemożliwe bez zmiany myślenia rodziców.... teraz wiem,że moi rodzice mieli i mają poważne problemy ze sobą - w moim domu albo były wrzaski,kłótnie,bicie albo nieznośne,ciche dni.... rzadko bardzo spokój...

"Najbardziej boli mnie to, że gdy ojciec pokłóci się z matką, to przychodzi do mnie i krzyczy na mnie, że mama jest taka-siaka, że ktoś tam jest taki, a taki...On nie umie rozmawiać normalnie, tylko krzyczy...Wszystko 'załatwia' krzykiem..."

Twój tato nie umie rozmawiać z mamą,mama z tatą ...więc Ty,będąc wrażliwcem...odbierasz to podwójnie i w konsekwencji nie umiecie w ogóle ze sobą rozmawiać... każde z Was ma prawdopodobnie jakieś żale,problemy ze sobą....a najłatwiej wyładowuje się skumulowane złe emocje na najbliższych.... bo we własnym sosie,w czterech ścianach....i koło się zamyka...
to oczywiście jest tylko takie moje spostrzeżenie na podstawie tego,co opowiadasz, Dominiczko....bo nie znam osobiście sytuacji....i dlatego zachęcam do przemyslenia pomocy terapeuty
terapeuta może bez emocji,obiektywnym okiem zobaczyć to,co się w relacjach Waszych dzieje...ma doświadczenie i wiedzę potrzebną do tego,aby tego rodzaju problemy skutecznie rozwiązywać.... Ja zbyt wiele emocji widzę w Twoich rodzinnych relacjach i wiem z własnego podwórka jak trudno jest przez fale zadawnionych i wciąż dochodzących emocji cokolwiek rozsądnego zrobić....zwłaszcza,jeśli nie współpracują w kierunku rozwiązania wszyscy zainteresowani... czyli oprócz Ciebie konieczne jest,aby chcieli Twoi rodzice... współpracować Ty z nimi,oni z Tobą i jak widać ...oni ze sobą

Tu troszeczkę nie zgodzę się z Pukapukiem,który napisał:
"Może czas byś Ty jako kobieta zadbała o tą atmosferę wykazać się większą dojrzałością od rodziców to by był dopiero numer!!!"

Myslę,że niedobrze by było,aby Dominika brała jeszcze dodatkowo na siebie ciężar rehabilitowania rodzinnej atmosfery,zwłaszcza że z tego o czym pisze wynika że brakuje porozumienia,swobodnych rozmów nie szarganych pretensjami i emocjami....

Twoja dojrzałość o której pisze Pukapuk może natomiast właśnie przejawić się w tym kroku wyjścia na zewnątrz z problemem czyli po pomoc terapeuty.... psychologa rodzinnego

Cieplutko pozdrawiam Dominiko :serce2:
wuweiki
 

Postprzez Strawberry » 12 gru 2008, o 15:53

Dziękuję Ci X-yam za przeanalizowanie tego wszystkiego... :*
Szczerze, to chciałabym pójść do tego psychologa... Może on pomoże mi skończyć z tym nałogiem itp... Ja wiem, że jestem osobą dość zamknięta w sobie, ale to nie znaczy, że trzeba mnie na siłę zmieniać, a tak właśnie postępują moi rodzice, chociaż i tak jestem wobec nich bardziej otwarta, ale jednak...Poza tym, nie chciałabym, żeby rodzice wiedzieli, że np chodzę do psychologa...Zwymyślali by mnie i zakazali tego...Pamiętam, kiedyś ktoś mojemu ojcu powiedział, że powinien się leczyć, od tamtej pory mój tata nie chodzi do żadnego lekarza i im nie ufa...Strasznie się złości, gdy zachoruję albo coś, czasami potrafię dla świętego spokoju chodzić z grypą do szkoły...
Avatar użytkownika
Strawberry
 
Posty: 455
Dołączył(a): 3 gru 2008, o 16:23

Postprzez pukapuk » 12 gru 2008, o 16:05

Hm to mi wygląda na straszny szantaż emocjonalny ze strony twojego ojca ....
Może rzeczywiście udać się po fachową pomoc
pukapuk
 

Postprzez wuweiki » 12 gru 2008, o 16:09

Szczerze, to chciałabym pójść do tego psychologa... Może on pomoże mi skończyć z tym nałogiem itp [...] Poza tym, nie chciałabym, żeby rodzice wiedzieli, że np chodzę do psychologa


Jeśli chcesz iść do psychologa to jak najbardziej idź.... jeśli nie spróbujesz,to nie dowiesz się czy pomoże czy nie :usmiech2: I jak najbardziej rodzice nie muszą o tym wiedzieć ...myślę,że jesteś na tyle dojrzałą osobą,że nie musisz nikogo powiadamiać o tym,że dbasz o siebie i się o siebie troszczysz - więc także o tym,że chodzisz do psychologa.... tak,jak nikogo przecież nie musisz informować o tym,że idziesz np. do ginekologa ;)
uściski ciepłe :cmok:
wuweiki
 

Postprzez Strawberry » 12 gru 2008, o 16:25

No tak, ale w tym jest problem, że nie wiem jak go znaleźć, jak umówić się na wizytę, jak się przygotować itp...Do jakiegoś innego lekarza, typu rodzinnego, ginekologa, wiem jak się przygotować itp, a tutaj? W życiu nie pomyślałabym, że będę potrzebowała tak bardzo takiej pomocy... :(
Wiem, że rodzice się nie dowiedzą, poza tym psychologa chyba też obowiązuje tajemnica lekarska, do tego mam już dawno ukończone 16 lat, co w rezultacie daje iż w pewnym sensie sama mogę decydować o pewnych sprawach, chociaż nie do końca, ale po części...Wogóle, czy do psychologa się płaci, czy to jest tak, jak inny lekarz, albo coś w tym stylu? Ja niestety, ale kompletnie nic nie wiem o tym...Wybaczcie mi tą moją niewiedzę... :(
Avatar użytkownika
Strawberry
 
Posty: 455
Dołączył(a): 3 gru 2008, o 16:23

Postprzez wuweiki » 12 gru 2008, o 17:56

Dominiko napisałam Tobie na pw na temat przychodni i lekarzy
buziaki :usmiech2:
wuweiki
 

Następna strona

Powrót do Uzależnienia

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 92 gości