Dziunia wiesz tyle we mnie"złego" ,że nie mam siły ,wolnego łba by przyswajac te "hektolitry" wiedzy.......jestem zmęczona psychicznie chyba za bardzo.. nie chce mi się poprostu uczyć..,tracę nawet nadzieję w to,że to zaliczę..
uczę się ,to nie tak,że olewam ,ale nie wiem jak to będzie ,na razie kiepsko to jakos widze.. ,kasa na studia leci z interesu ,chce przerwać ten toksyczny krąg wzajemnych relacji... utrzymywanych z powodu pieniędzy..
muszę znaleźć pracę ,szukałam jej spory okres czasu z mizernym skutkiem ,odechciewa mi sie szukanie czegokolwiek innego ....
chciałam udawać ,że jej nie ma .. chciałabym udawać ,że mi ta cała sytuacja odpowiada ,ta chora sytuacja ,destrukcyjna, chciałabym umiec sobie wyjaśnić co ona ma takiego "lepszego" w oczach rodziców ,co sprawiło,że mnie skreślili z życia w momencie w którym byłam jeszcze nie narodzona...
wczoraj cała noc płakałam. On i Ja. Spaliśmy oddzielnie bo mnie wkurza,wkurza mnie ta jego obojętność i gadanie "olej to ",nie chce na niego wtedy patrzeć ,bo on nie ma takiego brata.. ani siostry do której wiecznie był porównywany ...on nie wie jak to jest być PRZEGRANĄ w rodzinie ,gówno wie , nie wie jak to boli ,jak to mnie niszczy....
a mnie prawi morały.. wiem chcę dobrze na swój sposób ,ale jak to olać .. skoro mnie sie mówi ,że mam siostrze być wdzięczna bo prowadzi interes a ja też w jakimś tam "siódmej wodzie po kisielu" stopniu z tego korzystam ...
Prowadzi interes ,który w założeniu miał byc rodzinny ,ojciec spedził z nia 100000000 godzin na rozmowach jak to ma prowadzić ,w jaki sposób ,uczył ją wprowadzał w temat ,a na moje prośby,żeby mi też pomógł ,bo też bym chciała tam coś robić ,to mówił'sama się rozejrzyj" czy coś na tej zasadzie ,nie pozwolil sobie nawet w myślach bym tam mogła cokolwiek robić.. wedlug niego nadaje się tam tylko do sprzątania to przenośnia bo robiłam tam coś innego ,ale to za mało dla mnie.. niestety..
interes rodzinny to interes rodzinny ,a robilam tam to co robia wszyscy nie z rodziny ,to ma być fair?..nie dał mi nawet szansy na pokazanie tego co potrafię ,bo z góry zalożył,że sobie nie poradzę ,z góry mnie skreślił jak zawsze to robił odkąd pamiętam ..NIENAWIDZĘ GO...jakbyście się czuli? ,co??czy mało uzasadnione jest to jak się czuje teraz??
dlatego,że ONA to prowadzi .. mało udolnie ,bo nie sama ,ale ma ..10000000000000 pomocników bez których była by nikim ,nie jest dla mnie szefem z prawdziwego zdarzenia z wielką wiedzą , jak coś idzie nie tak w interesie to dzwoni do ojca czy matki ,i to ma być szef?..
Szefowanie jej się kojarzy z wywalaniem kasy na lewo i prawo na swoje zachcianki .... a rodzice ją usprawiedliwiają" bo ona to prowadzi".. a potem ojciec ironicznie dodaja "a może ty chcesz to prowadzić"? spierdalaj tatusiu..genetyczny dawco..
nie będe jej z tego tytułu szanować tylko dlatego bo siedzi na stołku szefa.. to za mało by mieć do niej szacunek... zdecydowanie ,a rodzice tego ode mnie oczekują.. i sie burzą gdy śmie mieć inną opinię ....
dlatego,że ona tam rządzi nalezy jej sie doslownie wszystko , a co najgorsze może robić wszystko.. ,"srać "mi na głowę również ...wczoraj przechodziłam koło naszego domu rodzinnego ,w ktorym mieszka i ujrzałam to nowe auto które sobie kupiła ,chwilowo bo ma zamiar kupic sobie mercedesa terenowego... ,jak zużyje tego to nam odda... mamie i mnie "buahaha" niech sobie go do dupy wsadzi ,nie chce mieć nic od niej ..używanego... wystarczy,że musiałam w jej ciuchach chodzic wiele lat bo rodzice mi żałowali.. czułam się wtedy jak śmieć ,to się na pewno już NIGDY nie powtórzy.....
...wiecie co ,ja wiem ,że jestem kretynką ,przejmuje się czymś nad czym nie mam zupełnie wpływu... ale tak bardzo chciałabym sie jej za to wszystko"odwdzięczyć"..tak bardzo ... chciałabym by pojęła tymi swoimi 3 szarymi komórkami ,że nie jest pępkiem świata ,że nie jest jedyną córką naszych rodziców ,bo ona o tym zapomniała ,nie było jej ciężko ,rodzice jej w tym bardzo pomogli..
.......chciałabym zrozumieć ten mechanizm ,o co w tym chodzi ,czemu wypadło na mnie ,wiele lat żyłam w jej cieniu , jako ZERO ... ciągle tylko ona i ona ,ten koszmar skończy sie dopiero gdy ona będzie w grobie?... nie wiem czy tyle wytrzymam...może gadam jak"mentalnie poszkodowana"(nie obrażając nikogo) ale piszę co myślę na chwilę obecną..jest mi ujowo źle ..przepraszam za to slowo ,ale chyba zapisze sie na jakis boks czy co ,bo muszę odreagować to,żeby nie ześwirować...odreagowac by nie mechanizm autodestrukcji się we mnie znow nie uruchomił..
nie powinnam się stresować ,bo ciąglę choruję na tą tarczycę dla ktorej stres to jak nikotyna dla płuc.,tymbardziej,że ostatnie wyniki ,które odebrałam nie są najlepsze....jest gorzej... to mnie też martwi ,pierdolona choroba ,że sie do mnie musiało to doczepić!...
. nie powinnam zdecydowanie się denerwować tym ,ale tracę nad tym kontrolę ... znów mam ochote sie głodzić ,karać ,wczoraj to było mi tak źle ,że myślałam,że będe musiała siegnąć po nóż i się zacząć ciąć.. tyle było we mnie napięcia ,już dawno się tak nie czułam...
...wiecie co siostra spytała się mojej matce? czy ja już wiem,że ona ma nowy samochód ,,......ona wie ,że mnie to boli... i cieszy się ,że może mi dosrać....w ten sposób...
....nienawidzę jej ... tak bardzo ... ,że aż siebie znów za to nienawidzę .. bo jak można nienawidzieć własną krew?... to zły czlowiek ,no niestety ,ale muszę to powiedzieć ... samo zło...
z tego widać ,że można..
dziękuje mamo ,dziękuje tato..
obiecuje ,że to ostatni post z tego rodzaju .bez sensu się nakręcać ..jest źle wszyscy to widzą wokół ,znajomi ,moja matka chrzestna ,widzą jak mnie nierówno z nią traktują ,ale co mogą ....niektorzy którzy mnie slabiej znają w interesie czasem orientując się w sytuacji"kto tu rządzi" też mnie lekceważą ,bo wiedzą ,że nic złego ich nie spotka .. kiedys była taka sytuacja,że pracownica mnie mobbingowała można powiedzieć i wyleciała dopiero po 2 latach bo tatuś ją uwielbiał... ,ciężko zrozumieć czemu tam nie chciałam zostać? myślę,że nie ciężko...
ojca to mam ochote zablokować na komórce ,nie mam ojca po tym co mi wczoraj nagadał ... tak sie nie zachowuje ojciec ... nie ma mowy..
... będe ćwiczyć się w "niepamięci".. ,"będe udawać ,że ich nie ma" ..przez jakiś czas skutkowało..
gdybym kiedykolwiek miała mieć swoje dzieci ,to na pewno nie powtórzę tego błędu ..nie pozwole by którekolwiek z nich czuło się gorsze od drugiego z mojej winy... ,na pewno nie przyczynię się do tego tak jak moi "rodzice"... genetyczni dawcy..
na razie
..i dziękuje wam za wpisy... i za to,że mnie nie opierdzieliliscie odrazu:P