---------- 18:41 14.12.2008 ----------
wczoraj pokłócilismy sie znowu.
mam ogromne wyrzuty sumienia - staralam sie wytlumaczyc co czuje, czemu powiedzialam X, a nie Y. lezymy w lozku, on totalnie wsciekly na mnie, odwrócony w drugą stronę - a nie znoszę takiego trybu rozmowy, gdy pytam go o cos, a on mi nie odpowiada, musze mówic: marcin, odpowiedz mi prosze, zadałam Ci pytanie...
on sie wscieka, ja tez juz jestem wyprowadzona z równowagi. no i szarpnęłam go za ramie, zeby sie w koncu do mnie odrócił...nerwy mi totalnie puscily. on byl w szoku,b ot o dosc agresywnie wyglądało. ja zaczełam ryczec i pytac sie go dlaczego mnie tak traktuje...
on na to,z ekazdą inna wyje....łby z domu za takie zachowanie. i ze nie moze na mnie teraz patrzec....i na moim miejscu zastanowiłby sie nad soba,c zy da sie ze mną wytrzymac...
puszczają mi nerwy, cały wieczor jestem spokojna i nagle stałam sie przez chwile agresywna...
(( jest mi strasznie wstyd...
rozmowa miedzy nami byla potwornie trudna. zarzuca mi, ze nie chce naprawic relacji miedzy mną a jego matką - poltora miesiaca temu byla straszna rozmowa miedzy cała nasza trójka, wtedy zostałam przez nią zmiażdzona, zlinczowana...a on twierdz, z egdybym ją po tym przeprosila, to bym wiele zyskała...mozliwe, ale czasami sie nie da, szczegolnie gdy ktos zdepcze Twoje poczucie godnosci..
twierdzi, ze teraz w wigilie jak ją przeprosze, to moze cos da, ale "miedzy nami mowiac, jestz a pozno zeby wszytsko naprawic i tzreba wymyslic nowy sposob na poprawe relacji"..... zostałam obarczona cała odpowiedzialnoscia za nasze problemy w związku. bo w koncu to ja wchodze na obce terytorium, do ich domu. on cały czas stoi za matką, cały czas ja mam wyciągac reke...jakby sam w tym nie uczestniczyl...
tak, wchodze na obce terytorium. tylko są rózne terytoria - zielone pole z uchyloną furtką, albo pole minowe stzrezone jeszcze zasiekami z drutem kolczastym i agresywnymi psami - na takie wlasnie pole weszlam. i błądze miedzy minami i coraz czesciej mysle o tym,ze nie potrafie tak dłuzej uwazac na wszystko co zrobie. chce byc akcetpowana taka jaka jestem. nie chce by on mowil,z e jestem głupia, ze wolno mysle....
nie znosze gdy mnie poniza, gdy mowi, ze ostatnio gadam same bzdury..
;(((((
gdy mowi, ze kazdą inna to za te akcje z szarpaniem wyjeb...łby z domu...od razu mi lepiej :/
zaproponował przed spotkaniem, ze pogada z mtaka, aby mogla nocowac u nich i zebysmy mieli przez to wiecej czasu dla siebie. odmówiłam, bo nie chcialam tego dnia nocowac, poza tym, skoro poltora miesiąca temu ta kobieta stwierdzila, ze nie chce abym nocowala, to dlaczego mialaby zmienic teraz zdanie. nie jestem gotowa na to prostu. starciłam ochote na bywanie u niego w domu, jest mi tam trudno. no to on sie wkurzyl, ze nie chce poprawić tych relacji, ze ona powiedziała mi to " w złosci" (jakby to cokolwiek tłumaczyło) i ze w takim razie on teraz "nie kiwnie palcem" dla sprawy....
no wiec widać, jak bardzo mu zależy....
jwstem skołowana, zła, smutna, rozżalona, nie chce sie do niego odzywać. szczególnie po tym jak mnie zgnoił tekstami o wyjebaniu mnie z domu...ze powinien to zrobić, a przecież nie zrobił...w chwili gdy odwoził mnie do domu, powiedziałam, mu ,z e w sumie to ok, dobrze ze powiedział mi to co czuje, zamiast wiecznego milczenia. i ze prosze w takim razie o pomoc, ze pogadam z jego matka. na odchodne właśnie usłyszałam, ze jego pomocą jest to,ze mnie nie wyjebał z domu...
((((
---------- 19:59 16.12.2008 ----------
cały czas smutno i "pusto" miedzy nami. dużo gniewu.
mam wrażenie ze cokolwiek powiem jest przeciwko mnie. wczoraj zadzownił z ochrzanem, czemu sie od 2 dni nie odzywam. a ja juz mam dosyc wyciągania reki po kłotni, nie potrafie dojsc do siebie...co mam mu powiedziec?
ochrzanił mnie za milczenie. pozniej ochrzanil, ze jak smiem rozmawiac o pracy (przedłuzyli mi w pracy umowe na kolejne pol roku, wiec jest to wielki sukces dl amnie osobiscie) po tym co sie wydarzylo.
potem kolejny ochrzan, ze nie potrafie ("jak zwykle") prowadzic rozmow w sposob prywanty. lezałam juz w lozku po naprawde dłuuuugim i trudnym ndiu w pracy z ogromnym bolem głowy i moj brat wszedl i krecil mi sie po pokoju, i On to słyszał...wiec zarzucil mi , ze prywatne rozmowy prowadze w towarzystwie innych. coz z tego, ze po jego stronie słuchawki słyszała jego mame jak mu tez wchodzi do pokoju...
caly czas jestem ta zła...ta najgorsza, ta co jest głupie i nic nie rozumie, i wygaduje bzdury i chce non stop od niego i nie potrafi sie zachowac i jest za dumna i uwaza sie za najmądrzejsza....nie wiem w takim razie po co ze mną jest, bo caly czas czuje sie jak gówno przy nim.mowi mi o tym, traktuje mnie tak....
marze o tym, bo przypomnial sobie te cechy we mnie, ktore go zauroczyly, ktore odpowiadały mu na tyle poltora roku temu, ze zdecydowal, ze chce abym kiedys zostala jego zoną....bo teraz to juz tego chyba nie pamieta...
((
smutno mi jak nie wiem, przyzwyczailam sie juz chyba do tego uczucia, coraz trudniej jest usmiechac sie i grac na zewnatzr, ze wszytsk ok...
boje sie, ze to we mnie wybuchnie.. tlumiony gniew i rozczarowanie...i co wtedy?
pomóżcie...