Nie umiem sobie z tym poradzić ...

Problemy z partnerami.

Postprzez Natka » 24 lis 2008, o 21:18

Dzisiaj czuję się dużo lepiej.
Dziękuje za wszystko co piszesz Flinko, to jest tak że przeczytam potem muszę się z tym przespać, przetrawić po swojemu i wychodzi jasny obraz sytuacji. Dziś myślę że poczekam ale prosić nie będe mam swój honor bez niego żyłam i niebyło tak żle więc teraz też DAM RADE!
Pewnie jego zachowanie też ma na to wpływ, nie odzywa się.
Dziś zadzwoniłam do niego i powiedział że może wszystko się ułoży.
A dla mnie dziś jego "może" jest długie i szerokie i jakoś tak nastawiam się na nie.
Dziś za Twoją namową poszłam do biblioteki ale chyba kiepską wybrałam bo niemaja żadnej z książek które mi poleciłaś ale narazie czytam te co dostałam od Ciebie.
Dzięki Wam czuję że nie jestem sama.
Natka
 
Posty: 11
Dołączył(a): 13 lis 2008, o 12:14

Postprzez flinka » 25 lis 2008, o 23:43

"Dziś myślę że poczekam ale prosić nie będe mam swój honor bez niego żyłam i niebyło tak żle więc teraz też DAM RADE!"
I bardzo dobrze, że tak myślisz i pewnie, że dasz, ja w to wierzę. :usmiech2:

"Dziś zadzwoniłam do niego i powiedział że może wszystko się ułoży."
Kochanie samo się nie ułoży. Nie ułoży się jeśli ciągle będzie tylko powtarzał to zdanie. Dlatego Twoje "nie" jest tu bardzo naturalną reakcją.

"Dziś za Twoją namową poszłam do biblioteki ale chyba kiepską wybrałam bo niemaja żadnej z książek które mi poleciłaś ale narazie czytam te co dostałam od Ciebie."
Może wybierz się do jakiejś większej biblioteki...

Pozdrawiam :usmiech2:

flinka
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez Natka » 26 lis 2008, o 11:39

Dzisiaj czuję się fatalnie, pytania bez odpowiedzi kłębią się w głowie. Przede wszystkim DLACZEGO?
Dlaczego znów muszę przez to przechodzić, czemu on musiał się pojawić kiedy było już tak dobrze kiedy potrafiłam sobie wszystko ułożyć i żyć!
Czemu Bóg mnie tak karze na każdym kroku za co? jedno co mnie dobrego spotkało to moje dziecko, tylko niewiem jak jej to wytłumaczyć co się dzieje. Jak pyta czemu A. niema, czemu do niej nie przychodzi? Co mam powiedzieć? Ze nas nie chce.... Ze nikt nas niechce pokochać.....
Pamiętam jak pierwszy raz tak nieśmiało zapytała go czy może mówić do niego tatusiu, była taka szczęśliwa, a teraz znów ma ataki płaczu i histeri.
Boże jakie to jest wszystko trudne, jest mi tak bardzo żle....
Tak napisałam że nie będe prosić, nie chcę żebrać o miłość a tak się czuje.

Powiedział mi dzisiaj że nie umie żyć w rodzinie. Mnie się zawsze wydawało że rodzina to skarb. Rozumiem że to jest odpowiedzialność i pewne obowiązki ale "on nie umie".
Dociera do mnie powoli że jemu poprostu ... niezależy, ale tak trudno mi się z tym pogodzić.
wiedział że niejestem sama więc po co to zaczynał wogóle? Żeby teraz zranic nietylko mnie... dlaczego?

Niechce mi się żyć.... bo po co? żeby znów cierpieć...
Niewiem co robic dalej.
Natka
 
Posty: 11
Dołączył(a): 13 lis 2008, o 12:14

Postprzez flinka » 27 lis 2008, o 22:06

Natko :pocieszacz:

Ja wierzę, że dalej jesteś w stanie poukładać sobie wszystko od nowa i będziesz jeszcze szczęśliwa, może nie teraz, może nie za miesiąc, ale będziesz...

"jedno co mnie dobrego spotkało to moje dziecko"
To jedno maleństwo to bardzo dużo. :usmiech2:

Co masz jej powiedzieć... Myślę, że najważniejsze jest byś podjęła konkretną i przemyślaną decyzję i wtedy jej powiedziała. Bo możesz jej powiedzieć, że nie będziecie razem, że tak czasem się zdarza, że ludzie się rozstają, a potem zatęsknisz i On znów pojawi się w Waszym życiu. Córeczka wtedy będzie miała chaos, a jak znów zniknie będzie jeszcze bardziej cierpiała.

"Pamiętam jak pierwszy raz tak nieśmiało zapytała go czy może mówić do niego tatusiu, była taka szczęśliwa, a teraz znów ma ataki płaczu i histeri."
Bardzo smutno mi się zrobiło to czytając. Na pewno było w niej mnóstwo nadziei i już się przywiązała do niego i jest jej teraz trudno. Tak sobie myślę, że ważne jest, żeby miała poczucie, że Ty jesteś, że kochasz ją zawsze i nie znikniesz, nie porzucisz jej. A te ataki histerii, czy czujesz, że są niepokojące, czy że z czasem miną?

"Powiedział mi dzisiaj że nie umie żyć w rodzinie. Mnie się zawsze wydawało że rodzina to skarb. Rozumiem że to jest odpowiedzialność i pewne obowiązki ale "on nie umie"."
No i właśnie on nie wie co to odpowiedzialność. I myślę sobie, że nie można mieć zaufania do człowieka, który jednego dnia mówi, że wszystko się ułoży, że będzie dobrze, a drugiego, że nie umie żyć w rodzinie. To w czym tkwi to dobro? I jak on sobie w ogóle wyobraża związek? Pewnie, że trochę będzie, a trochę nie... Tylko, że to jest egoistyczne, zwłaszcza, że masz córkę, którą również będzie ranił.
Czy mu tak całkiem nie zależy tego nie wiem... Być może faktycznie nie umie zbudować prawdziwego związku i przyjąć na siebie odpowiedzialności. Ale to nie zmienia faktu, że nie będzie dla Ciebie oparciem. I jestem przekonana, że o wiele silniejsza i szczęśliwsza możesz być będąc sama, znaczy właśnie nie sama (choć teraz może tego nie czujesz).

"Niechce mi się żyć.... bo po co?"
Są przynajmniej dwa "małe" powody... Pierwszy to Twoja córeczka, która Cię bardzo potrzebuje i której napewno chcesz dać lepszy, bezpieczniejszy i pełniejszy miłości dom niż sama miałaś. Drugi to ten, że pewnego dnia znów będziesz się uśmiechać i może spotkasz kogoś kto będzie potrafił dać Ci to czego potrzebujesz.

Może jednak poszukałabyś jakiegoś wsparcia - psychologa/terapeuty? Wiem, że się powtarzam. :wink: Ale ciekawa jestem co Cię przed tym powstrzymuje, blokuje?

Trzymaj się

flinka
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez Natka » 28 lis 2008, o 12:21

Dzięki Flinko za wszystko co piszesz i za to że poprostu JESTEŚ. To dla mnie bardzo ważne i cieszę się że jeszcze kogoś interesujA moje problemy.

"Lęk przed bliskością"- czytałam, przy niektórych fragmentach aż we mnie krzyczało - TAK TO O MNIE! w innych - TAK TO CAŁY ON!
Tak obydwoje jesteśmy DDA i może tu tkwi problem a raczej na pewno.

"Dorosły człowiek nie powinien wszystkiego "olewać", zwłaszcza gdy już ma dziecko. Skoro za swoje własne nie jest odpowiedzialny to myślisz, że wobec Twojego będzie?"
Zgadzam się i codziennie myśle nad tymi słowami. Jestem odpowiedzialna za swoje dziecko i niemogę jej krzywdzić a teraz też jestem winna całej sytuacji. Co do jej histeri i płaczu to są takie pólgodzinne "szały". Pojawiły się po rozejściu z M. potem zniknęły a teraz znów wróciły. Zaczyna się od drobnostki przechodzi w szał i nic umiem jej uspokoić. Próbowałam krzykiem choć to niebyło mądre, potem chciałam ją przytulić to mnie odpycha a czasami poprostu się wyłączam ale przykro mi jak to widze bo uspokaja się jak już pada z sił. Niejest to codziennie ale wróciło niestety .

Przez siedem lat marzyłam o nim, o nas i co dostałam to że drugi raz mnie tak mocno zranił i tym razem nie tylko mnie ale moje dziecko. I najgorsze że zniszczył mi MOJE marzenia, już niemam o czym marzyć. Już ich niema.

Piszesz że kiedyś znajde szczęście. NIE. Już niechcę.
JUŻ NIKOMU NIEPOZWOLĘ SIĘ DO SIEBIE ZBLIŻYĆ I ZRANIĆ. NIKOMU.
Natka
 
Posty: 11
Dołączył(a): 13 lis 2008, o 12:14

Postprzez flinka » 7 gru 2008, o 16:22

Natko jak tam u Ciebie? Jak Twoje samopoczucie?
Jak się czuje Twoja córeczka?
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez ten_z_przeciwka » 7 gru 2008, o 22:51

Natka napisał(a):Dziś za Twoją namową poszłam do biblioteki ale chyba kiepską wybrałam bo niemaja żadnej z książek które mi poleciłaś.


Spróbuj w bibliotece wojewódzkiej, mają na pewno.
Mężczyźni umieją udzielać tylko praktycznych rad, ale nie znaczy to, że nie trzymam za Ciebie kciuków ;)

Pozdrawiam.
Avatar użytkownika
ten_z_przeciwka
 
Posty: 58
Dołączył(a): 26 sie 2008, o 09:14
Lokalizacja: Łódź

Postprzez Natka » 18 gru 2008, o 13:07

przepraszam że dawno niezaglądałam ale jakoś to wszystko musiałam sobie poukładać, problemy się nagromadziły jeszcze w rodzinie.
Córcia dziękuje dobrze, czasem pyta o niego, czasem coś wspomni ale ja staram się unikać tego tematu.
Po tych dwóch tygodniach o które prosił nawet się nieodezwał, ja napisałam i tak naprawde to był zimny prysznic dla mnieale pewnie tak lepiej. Im szybciej tym lepiej. Chciałabym zapomnieć, wymazać z pamięci i uwierzyć że te pare miesięcy było tylko snem ale nie nie umiem...
Jakoś daje rade choć jeszcze są dni że mam strasznego doła jak wczoraj, chodziłam i płakałam. Dziś myślę czy on jest wart tylu łez? pewnie nie.

To bedą najgorsze święta w moim życiu.
Pozdrawiam wszystkich.
Natka
 
Posty: 11
Dołączył(a): 13 lis 2008, o 12:14

Postprzez flinka » 18 gru 2008, o 20:51

Natka :pocieszacz:
Pomimo wszystko cieszę się, że piszesz. :usmiech2:

Wiem, że Cię to nie pocieszy, ale lepiej, że skończyło się to po paru miesiącach, potem córeczka jeszcze bardziej, by się przywiązała, a Ty dłużej, byś tkwiła w niepewności. Tak, przynajmniej wiesz na czym stoisz, znasz prawdę, tylko niestety jest ona bardzo bolesna...

Potrzebujesz czasu, by się wysmucić, pozbierać i poukładać sobie wszystko od nowa... To banalne, ale czas i pozwolenie sobie na przeżycie straty to jedyne lekarstwo... Wiem, że to boli...

"To bedą najgorsze święta w moim życiu."
To tylko święta... Jedne z wielu... Poza tym masz jeszcze swoją córeczkę, nie będziesz sama. :usmiech2:

Przytulam Cię ciepło i życzę Ci, byś doświadczyła choć trochę ciepła i miłości w te święta, byś znalazła trochę wytchnienia od swojego bólu.
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 22 gości