Natko
Ja wierzę, że dalej jesteś w stanie poukładać sobie wszystko od nowa i będziesz jeszcze szczęśliwa, może nie teraz, może nie za miesiąc, ale będziesz...
"jedno co mnie dobrego spotkało to moje dziecko"
To jedno maleństwo to bardzo dużo.
Co masz jej powiedzieć... Myślę, że najważniejsze jest byś podjęła konkretną i przemyślaną decyzję i wtedy jej powiedziała. Bo możesz jej powiedzieć, że nie będziecie razem, że tak czasem się zdarza, że ludzie się rozstają, a potem zatęsknisz i On znów pojawi się w Waszym życiu. Córeczka wtedy będzie miała chaos, a jak znów zniknie będzie jeszcze bardziej cierpiała.
"Pamiętam jak pierwszy raz tak nieśmiało zapytała go czy może mówić do niego tatusiu, była taka szczęśliwa, a teraz znów ma ataki płaczu i histeri."
Bardzo smutno mi się zrobiło to czytając. Na pewno było w niej mnóstwo nadziei i już się przywiązała do niego i jest jej teraz trudno. Tak sobie myślę, że ważne jest, żeby miała poczucie, że Ty jesteś, że kochasz ją zawsze i nie znikniesz, nie porzucisz jej. A te ataki histerii, czy czujesz, że są niepokojące, czy że z czasem miną?
"Powiedział mi dzisiaj że nie umie żyć w rodzinie. Mnie się zawsze wydawało że rodzina to skarb. Rozumiem że to jest odpowiedzialność i pewne obowiązki ale "on nie umie"."
No i właśnie on nie wie co to odpowiedzialność. I myślę sobie, że nie można mieć zaufania do człowieka, który jednego dnia mówi, że wszystko się ułoży, że będzie dobrze, a drugiego, że nie umie żyć w rodzinie. To w czym tkwi to dobro? I jak on sobie w ogóle wyobraża związek? Pewnie, że trochę będzie, a trochę nie... Tylko, że to jest egoistyczne, zwłaszcza, że masz córkę, którą również będzie ranił.
Czy mu tak całkiem nie zależy tego nie wiem... Być może faktycznie nie umie zbudować prawdziwego związku i przyjąć na siebie odpowiedzialności. Ale to nie zmienia faktu, że nie będzie dla Ciebie oparciem. I jestem przekonana, że o wiele silniejsza i szczęśliwsza możesz być będąc sama, znaczy właśnie nie sama (choć teraz może tego nie czujesz).
"Niechce mi się żyć.... bo po co?"
Są przynajmniej dwa "małe" powody... Pierwszy to Twoja córeczka, która Cię bardzo potrzebuje i której napewno chcesz dać lepszy, bezpieczniejszy i pełniejszy miłości dom niż sama miałaś. Drugi to ten, że pewnego dnia znów będziesz się uśmiechać i może spotkasz kogoś kto będzie potrafił dać Ci to czego potrzebujesz.
Może jednak poszukałabyś jakiegoś wsparcia - psychologa/terapeuty? Wiem, że się powtarzam.
Ale ciekawa jestem co Cię przed tym powstrzymuje, blokuje?
Trzymaj się
flinka