As... "dlaczego ja tak nie mam?" ....to pytanie zadaje sobie wielu ludzi,nie tylko ci,którzy nie mają wiele kasy.... ale np. chorzy,od urodzenia nie w pełni sprawni fizycznie... niepiękni fizycznie ... takimi siebie widzą,takimi się czują...i zadają pytanie: "dlaczego ja...dlaczego nie inaczej?"
nie ma na to odpowiedzi,choć filozofować można wiele.... tłumaczyć w zależności od poglądów,wierzeń... itditp...
a ja myślę.... od kilku chwil,dni czuję....choć przeczuwałam zawsze
że to źle postawione pytanie w ogóle jest
tego,dlaczego akurat znajdujemy się tu i teraz w taki a nie inny sposób - nie dowiemy się nigdy,za to możemy to "tu i teraz" wykorzystać najlepiej jak potrafimy.... w pełni skorzystać z tego,co nam dane.... nawet z porażek,braków czy nadmiarów.... wszystko zależy od tego,jak na to spojrzymy.... coś co z jednej strony może wydawać się niedobre,niekorzystne,złe,z drugiej okazać się może odwrotnie
jest taka moja ulubiona chińska przypowieść o pewnym mądrym ojcu...
Daleko, w pewnej wiosce żył stary człowiek, który miał pięknego i doskonale ułożonego konia. Każdy, kto kiedykolwiek go ujrzał, chciał go mieć. Wieść o tym cudownym stworzeniu szybko dotarła do cesarza, który wkrótce wysłał posłańca do wioski starego człowieka z prośbą o sprzedaż rumaka za ogromną sumę.
Stary człowek uprzejmie podziękował posłańcowi, ale odmówił sprzedania konia.Mieszkańcy wioski byli oburzeni głupią decyzją starego, ponieważ cesarz zaoferował więcej pieniędzy, niż ktokolwiek z nich kiedykolwiek w życiu widział.
- Cóż za głupiec z ciebie - wołali wieśniacy - i jaką złą decyzję podjąłeś!
- Moja decyzja odnośnie niesprzedawania konia nie jest ani zła, ani dobra - spokojnie odparł stary człowiek - to po prostu decyzja.
Po pewnym czasie piękny koń starca uciekł i znikł w lesie. Wieśniacy kolejny raz pojawili się pod jego drzwiami.
- Ty stary głupcze! - wołali. - Mogłeś sprzedać konia cesarzowi i zostać bogatym człowiekiem. A teraz on ci uciekł i nie masz ani konia, ani pieniędzy. Masz pecha!
- Ucieczka konia nie jest ani czymś złym, ani dobrym - spokojnie odparł starzec. - Po prostu się przydarzyła.
Jakiś czas później koń wrócił, przyprowadzając ze sobą trzydzieści pięknych, dzikich koni, które tańczyły i podskakiwały na wybiegu starego. Wszyscy wieśniacy przybiegli wołając:
- Starcze, miałeś rację! Ostatecznie okazało się, że koń, który uciekł, nie przyniósł pecha. Przyniósł szczęście, no i popatrz na te piękne konie, jakie ci przyprowadził!
- Te konie w moim domu to ani nic złego, ani nic dobrego - powiedział starzec, głaszcząc się po długiej, białej brodzie. - Po prostu przytrafiło się.
Upłynęło parę tygodni, kiedy jedyny syn starego zaczął ujeżdżać dzikie konie, aż spadł i złamał nogę tak nieszczęśliwie, że już nigdy więcej nie mógł dobrze chodzić. I znowu wieśniacy przyszli do jego drzwi.
- Stary - wołali - ale ci pecha przyniosły te dzikie konie. Twój jedyny syn spadł i nigdy nie będzie mógł swobodnie chodzić.
- Nie ma w tym nic złego, ani nic dobrego - powiedział z lekkim uśmiechem. - Po prostu się przytrafiło.
Niedługo potem wybuchła wielka wojna i wszyscy młodzi mężczyźni z wioski zostali powołani do wojska, z wyjątkiem syna starego, który złamał nogę, spadając z konia. Wieśniacy znowu przyszli do drzwi.
- Stary - wołali - miałeś rację. Ostatecznie złamanie nogi przez twojego syna nie było takie pechowe. Nawet jeśli wszyscy nasi synowie zginą w tej wojnie, to on i tak będzie żył. Doprawdy, miałeś szczęście.
- Nie był to ani pech, ani szczęście. Po prostu się przytrafiło.
życie nam się przytrafiło
takie jakie mamy,jedyne tu i teraz.... i moim zdaniem nie ma sensu tracić go na nękanie siebie,katowanie pytaniami bez odpowiedzi.... ale pytając odważyć się iść tam, dokąd kieruje nas najgłębsza potrzeba serca.... przestać się bać żyć,przestać oskarżać życie i siebie... czy okoliczności... od kilu chwil to pojęłam... może to dziwne ale dla mnie cudne
kilka dni temu przeczytałam też słowa pewnego nauczyciela zen:
"zacznij przeżuwać swoje życie zanim je skonsumujesz"
dały mi do myślenia
ciepło pozdrawiam