amfetamina

Problemy związane z uzależnieniami.

Postprzez Dziunia » 25 wrz 2008, o 16:30

paskudnie sie z tym wszystkim czuje
wcale mi nie pomagacie. jeszcze wiekszy metlik.
bo najgorzej gdy w gre wchodzą tez wielkie uczucia.
Dziunia
 

Postprzez pukapuk » 25 wrz 2008, o 17:38

To jest tak że najpierw są wielkie uczucia a potem są współczucia a z czasem się jest współuzależnionym i tak powoli ku temu zmierzasz . Empatia dla osoby uzależnionej to jak balsam na ćpanie i chlanie. . Nie ma odcieni szarości w uzależnieniach jest tylko TAK lub NIE. Krótka piłka nie masz problemu to nie bierz ,a jak się nie umiesz bez tego obejść raz w tygodniu, to za jakiś czas będziesz myślał ,kiedy w końcu ten piątek ja pitole to za cztery dni, a srał to pies wezmę dzisiaj ,bo jest poniedziałek i jakoś trzeba przetrwać ten tydzień.... Tak w skrócie to wygląda. A mętlik masz w głowie z jednego tylko powodu boisz się że możemy mieć racje i coś trzeba z tym zrobić nie chcesz na chłodno zmierzyć się z faktami pewnych rzeczy się nie zmieni i jedną z nich są procesy chemiczne które zachodzą w organizmie w miarę regulowania sobie sztucznie nastroju. I na to człowiek nie ma wpływu ! Stań obok i pomyśl co szkodzi ocenić czy rzeczy rzeczywiście się tak mają ?
pukapuk
 

Postprzez Dziunia » 25 wrz 2008, o 18:08

stałam juz z boku.
po pierwsze najlepiej byłoby odjesc od niego. a co tam ma problem nie moja sprawa.- ale sie Kocha.
po drugie stwierdzam : tak jestes narkomanem, potrzebuesz pomocy, pomoge Ci- tylko jak? <bede stac z boku i przygladac sie, głupio pytac brałes cos dziss?"
po trzecie powiem mu "idz na terapie" tam Ci pomogą.
chciałabym sie odizolowac od tej sprawy, by nie dotyczyla mnie w najmniejszym stopniu.
ale on jest moj, ja kocham go i chce byc z nim.
tylko ja nie umiem przyjac tego w ogole do swiadomosci ze on ma az tak wielki problem.
Dziunia
 

Postprzez pukapuk » 25 wrz 2008, o 19:55

Masz rację nie umiesz przyjąć do świadomości a może raczej nie chcesz przyjąć , może to burzy jakiś jego wizerunek, który sama narysowałaś ? Może za bardzo " jest twój " to takie trochę zaborcze i zacierające granice stwierdzenie . Kiedyś przeczytałem taką maksymę .Co to jest miłość ? To mieć najdroższą rzecz na świecie , ale jej nie posiadać. Może mnie źle zrozumiałaś ale pisząc ,żebyś stanęła obok , nie miałem na myśli odsunięcia się tylko spojrzenia na problem bez emocji, tak jak lekarz patrzy na pacjenta ocenia objawy i wydaje opinie.
pukapuk
 

Postprzez magoch » 26 wrz 2008, o 16:32

Dziunia napisał(a):po pierwsze najlepiej byłoby odjesc od niego. a co tam ma problem nie moja sprawa.- ale sie Kocha.

Jestem matką uzależnionego dziecka. Nie wyrzekłam się miłości do niego. Zmieniłam sposób jej wyrażania.

Dziunia napisał(a):po drugie stwierdzam : tak jestes narkomanem, potrzebuesz pomocy, pomoge Ci- tylko jak? <bede stac z boku i przygladac sie, głupio pytac brałes cos dziss?"

Pomocy należy szukać u osób, z którymi nie jesteśmy związani emocjonalnie. Uczucia w tym wypadku przeszkadzają, odbierają trzeźwość myślenia. Słyszałam wypowiedź profesjonalnego ratownika morskiego, który mówił, że nie mógłby ratować bliskiej osoby. W grę wchodzą zbyt duże emocje.

Dziunia napisał(a):po trzecie powiem mu "idz na terapie" tam Ci pomogą.

Kiedy stało się dla mnie jasne, że moje dziecko jest chore, zaufałam specjalistom - terapeutom uzależnień i im powierzyłam leczenie syna.

Pozdrawiam,
magoch
magoch
 
Posty: 19
Dołączył(a): 17 lip 2007, o 17:33

Postprzez narkussska_16 » 1 paź 2008, o 17:08

to prawda że się czeka na ten moment... np na ten jedyny dzień w tygodniu kiedy "można" sobie pozwolic... ja wstawałam w poniedziałek i moją pierwszą myślą było : oby do piątku i soboty... :( to przykre ale prawdziwe... pozdrawiam:*
Avatar użytkownika
narkussska_16
 
Posty: 97
Dołączył(a): 5 lip 2007, o 11:51
Lokalizacja: Kielce

Postprzez Marika18 » 17 paź 2008, o 23:57

Amfetamina to najgorszy i najbardziej powszechny narkotyk na polskim rynku. Skutki mogę być opłakane, wiem to po sobie. Potrzeba bardzo silnej motywacji do tego aby to rzucić,w moim przypadku było to zagrożenie pobytem w ośrodku odwykowym i zniknięcie ze swojej miejscowości rodziny, normalnego życia na 2lata, bo tyle trwa leczenie, mi się nie udalo do końca. początkowo było źle, ale wytrzymywałam, bo się bałam potem znów brałam, teraz nie mam skąd brać, może to pokonać jeśli żyje się w bajce bez problemów
Marika18
 
Posty: 115
Dołączył(a): 17 paź 2008, o 23:29
Lokalizacja: Toruń

Postprzez Dziunia » 18 paź 2008, o 22:06

przestał brać,
popatrzyłam na to z boku. rozmawiłam z Nim tak gdybym była obcą mu osobą.
powiedziałam ze ma "nie robic nic dla mnie" tylko dla siebie. bo gdy ja odejde albo mnie braknie. bedzie brał z podwójną siła.
Nie bierze. kontoroluję go jak tylko sie da.
za to duzo zaczał palic
wiecej nic kiedyś.
niby dla niego mniej. dla mnie wiecej.
wszystko jest trudne.
nauczyłam go za to rozmawiac. w sensie ze jesli bedzie go ciągło do tego gówna ma do mnie dzwonić.
<odległosc nie pozwala mi na 24 godzinna kontrolę. mieszkamy w innych miastach. weekendy spedzamy razem. tylko dzisiejszy osobno>
nie dzwonił poki co nigdy by powiedziec ze mu sie chce.."

trudne to zycie prawda?
Dziunia
 

Postprzez wandula67 » 3 gru 2008, o 20:14

Magoch bardzo Tobie współczuję, bo wiem przez co przeszłaś.Moja córka ma 21 lat i jest uzależniona od narkotyków i alkoholu.Kilka dni temu wypisała się z ośrodka...to już drugi w ciągu 5 mies.Problem trwa już 5 lat,a zaczął się od przysłowiowo niewinnej trawki.
Ciężko mi nawet opisać to co czuję...to moje jedyne dziecko...Kocham ją ponad życie, ale nic zrobić nie mogę, bo tylko ona sama może się wyleczyć decydując się na życie w abstynencji.Moja bezradność zabija mnie...
Christmas czytając Ciebie zobaczyłam zachowanie swojej córki.Ja również po kilku latach życia z narkomanką mam inną definicję słowa narkoman.Wiekszość osób wyobraża sobie narkomana jako osobę, siedzącą na dworcu z igłą w żyle, ale w większości przypadkach tak nie jest.Niestety bardzo często, to My rodzice dajemy własnemu dziecku komfort brania, bo trudno jest pogodzic się z tą tragedią.Wiem jak perfekcyjnie moja córka manipuluje wszystkimi...jest wściekła, że ja nie należę już do tej grupy osób.Niestety mąż nie rozumie jeszcze powagi sytuacji i dał jej kolejną szansę.Córka wygrała następną bitwę z mężem, ale ja nie pozwoliłam wrócić jej do domu.Muszę żyć bez niej...
wandula67
 
Posty: 10
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 17:10
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez magoch » 4 gru 2008, o 17:17

Witaj wandula67,
nasz syn był w 4 ośrodkach w ciągu 8 miesięcy. Jak sam teraz mówi, w każdym coś dostał. Na początku ważne jest samo odcięcie się od chorego środowiska. Tego nie zrobi się w miejscu zamieszkania, gdzie na każdym kroku spotyka się znajomych, którzy namawiają do powrotu do starych nawyków. Kiedy zaczęłam chodzić na grupę wsparcia, postarałam się, żeby mąż chodził ze mną. Ważne jest, żeby jak najwięcej osób z otoczenia uzależnionej osoby było świadomych, w jaki sposób można pomóc zmotywować do leczenia. U nas syn miał ograniczone pole manewru przy manipulacji nami - bo my z mężem staraliśmy się trzymać wspólnie wypracowanej strategii postępowania z synem. O wszystkich naszych decyzjach informowaliśmy najbliższą rodzinę, żeby nam pomagali, a w najgorszym wypadku, nie przeszkadzali. Jak mówi nasz przyjaciel, jeden z tych, któremu udaje się wiele lat żyć w trzeźwości, uzależniony ma się czuć jak "osaczona zwierzyna", żeby jedynym wyjściem dla niego było pójście do ośrodka na leczenie.

Pozdrawiam,
magoch
magoch
 
Posty: 19
Dołączył(a): 17 lip 2007, o 17:33

Postprzez wandula67 » 4 gru 2008, o 18:43

Magocha dziękuję,że odpisałaś.U nas niestety problem tkwi w moim mężu ,który nie chce współpracować z terapeutami i ze mną.Przy terapeutach mówi,że zrozumiał problem i mechanizmy jakimi posługuje się nasza córka,ale w konfrontacji z nią przegrywa,łamie się, bo jest mu jej szkoda,a ja myślę,że robi to dla swojego spokoju ducha.Po ostatnim jej wypisie z ośrodka nie pozwoliłam wrócić córce do domu,ale niestety nie otrzymałam wsparcie ze strony męża.Chce wynająć jej mieszkanie i wierzy w córki obietnice, a tym samym skazuje ją na klęskę, a mnie na męki związane z myślą o przyszłości mojej córki,jedynego skarba.W takiej sytuacji nie mogę nic zrobić,a bezradność jest najgorszym uczuciem jakiego doznałam.Wszystko co napisałaś dla mnie jest zrozumiałe i to właśnie, terapeuci wpajali mi kilka lat.Na dzień dzisiejszy największym problemem jest zachowanie mojego męża.Brak w nim konsekwencji,poczucia powagi córki problemu.Czuję się koszmarnie!Latem córka trafiła dwa razy na oddział psychiatryczny,dostała manii prześladowczej po amfetaminie,doszło do samookaleczenia.Jestem zrospaczona, bo sama nie mogę jej pomóc, a jakiekolwiek rozmowy z mężem spełzają na niczym.
Jeszcze raz dziękuję za odzew.
wandula67
 
Posty: 10
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 17:10
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez wuweiki » 4 gru 2008, o 23:29

wandula67 wiem, że to zabrzmi może bardzo bezwzględnie, ale w przypadku osoby uzależnionej, a sama taką jestem, gdy osoba ta nie chce wyjść z uzależnienia - pomoc jest sprawą bardzo trudną. zwłaszcza ze strony bliskich - ponieważ są zaangażowani emocjonalnie, a osoba uzależniona - a właściwie ten "ktoś" kim się staje człowiek uzależniony - jest, jak sama wiesz, sprytnym manipulantem ....manipulowanie uczuciami ma opracowane do perfekcji... byle tylko zdobyć narkotyk,alkohol czy cokolwiek innego w czym tkwi...w tych, którzy chcą pomóc widzi albo wrogów,albo upierdliwe,niczego nie rozumiejące,przeszkadzające osoby... i wiem po sobie,że czasem trzeba,choć to boli i rozrywa serce na strzępy - zostawić go w pewnym sensie samemu sobie - aby obudził się,dostał po d... ...uzależniony nie może być w sytuacji, gdy wie,że się nad nim ulitują gdy zaskamle.... po prostu trzeba go zostawić samemu z tą raną... nie w sensie "opuścić" ...ale dać do zrozumienia,że tylko on sam może sobie pomóc, aby CHCIAŁ.... to okropnie trudne... wiem, wiem bo sama byłam "ratownikiem" bliskiej mi osoby.... lecz gdyby ona tego nie chciałą,ja bym niewiele mogła.... choćbym wydarła sobie serce
Nie pozwól mężowi się złamać,aby szedł na rękę uzależnieniu córki... przez litowanie się nad nią.... rozmawiaj z nim,tłumacz... bez krzyków i obrażania (nie wiem jakie masz relacje z mężem)... poproś terapeutę - powiedz o tym problemie, o tej słabości Twojego męża.... Niestety,ale zachowanie Twojego męża może wskazywać na to,że jest współuzależniony bądź ma poczucie winy za to,co dzieje się z Waszą córką... nie znam Was,sytuacji... po prostu poddaję kwestie do przemyślenia ....
i bardzo trzymam kciuki ...żeby udało się Twojej córce wyjść ...
Amfetamina to takie ścierwo,które uzależniając sprawia,że człowiekowi się wydaje...że jest mocny,silny,niepokonany...że włada światem...i że może przestać brać kiedy tylko zechce... dlatego tak bardzo trudno z tego wyjść... Twoja córka jest w bardzo trudnym momencie... piszesz,że ma manie prześladowcze i okaleczenia.... to przełomowy moment jest... bardzo... tym bardziej życzę,aby jej się udało w sobie odnaleźć siebie samą
Magoch ma dużo racji: ma się czuć jak osaczona zwierzyna ... po prostu zobaczyć,że dalej już tak nie pociągnie...NAPRAWDĘ to zobaczyć,nie oszukując się i że jedynym wyjściem jest leczenie.... przytulam Was obie, Wandula i Magoch i sił życzę...
Nat.
wuweiki
 

Postprzez magoch » 5 gru 2008, o 17:53

wandula67, nie lubię udzielać rad, ale przyszedł mi do głowy iście szatański pomysł. Zakomunikuj mężowi, że to Ty wyprowadzasz się do wynajętego przez niego mieszkania, a córka niech zamieszka z tatą. Gdyby sam musiał zmagać się z jej chorobą, patrzeć codziennie, jak powoli umiera, może coś by to zmieniło w jego podejściu.

x-yam, to prawda, że uzależniony musi sam chcieć się leczyć, dlatego jestem pełna podziwu dla mojego syna, że wykonał tak wielką pracę nad sobą. Dla mnie jest mistrzem świata, podobnie, jak ci wszyscy, którym udaje się żyć na trzeźwo. Dzięki za życzenia sił, Tobie również ich życzę.

Pozdrawiam,
magoch
magoch
 
Posty: 19
Dołączył(a): 17 lip 2007, o 17:33

Postprzez wandula67 » 5 gru 2008, o 19:53

x-yam to, co napisałaś nie brzmi bezwzględnie, ale prawdziwie.Wszystko co napisałaś, to nic innego jak 10 przykazań dla rodziców narkomana.Przerobiłam już wszystkie zachowania i mechanizmy mojej córki ,o których piszesz i wiem, że tylko leczenie w ośrodku może jej pomóc.Po przeczytaniu Twojego postu popłakałam się, bo ...jestem świadoma tej choroby,jej konsekwencj i mojego osobistego dramatu.
Od kilku lat próbujemy z terapeutami zmienić tok myślenia mojego męża, ale bezskutecznie.Za każdym razem mówi, że już rozumie...ale wszystko kończy sie u niego na słowach.Chyba tym jestem najbardziej przerażona, że nic do niego nie trafia,żadne argumenty, rozmowy tłumaczenia,proszenie,błaganie... aż trudno uwierzyć, nawet terapeutą i mojemu psychiatrze(od 2 lat popadam w głębokie depresje,córki uzależnienie zbiera swoje żniwo wszędzie).
Może poczucie winy nie pozwala mu otworzyć się na problem?...(6 lat temu odszedł z dnie na dzień),ale już dawno przestaliśmy o tym rozmawiać.Wydaje mi się,że zachowuje się w tak dziwny sposób dla spokoju...wewnętrznego spokoju.Jako matka wiem co to znaczy walczyć ze swoim instynktem macierzyńskim, jak ciężko jest być nieugiętym, ale dla dobra dziecka można to przeżyć...
Dwa lata temu wyrzuciłam córkę za drzwi...Przkroczyła wszelkie granice.Mój mąż wynajął mieszkanie i zamieszkał z córką.Nie omieszkał wykrzyczeć przy niej jaka to ze mnie zła matka i dlaczego krzywdzę nasze dziecko!Takie słowa córka słyszała odkąd tylko przyszła na świat.Mieszkali razem przez rok,a córki uzależnienie pogłębiło się...poprostu wykorzystała komfortową sytuację i poszła na całość...Ja wypróbowałam już wszelkie próby pomocy jej, chociaż nigdy nie byłam wspierana przez męża.
x-yam kiruję do Ciebie wyrazy ogromnego szacunku i podziwu dla Twojej odwagi i siły walki.
magoch jak widzisz Twój pomysł był już realizowany i... była klęska.
Zachowanie mojego męża jest chyba jedyną przeszkodą na szanse wyleczenia córki.Teraz wozi ją po centrach handlowych i dostarcza rozrywek...który narkoman z tego komfortu zrezygnuje????!!!!Niestety stać nas na wygodne życie.Każdy kto ma pieniądze powinien zdać egzamin na mądrość korzystania z nich...mój mąż tej mądrości nigdy nie posiadł.Jego motto:pieniądze = władza.
Każdego dnia mam przed oczami pogrzeb mojej córki...
Każdego dnia wydaje mi się, że nigdy już jej nie zobacze żywej...
Każdego dnia proszę Boga, żeby zabrał mnie do siebie...żebym nie była świadkiem jej końca
magoch zdejmuję przysłowiową czapkę z głowy przed pracą jaką wykonał Twój syn.Jek napisałaś jest mistrzem świata!!!
wandula67
 
Posty: 10
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 17:10
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez pukapuk » 5 gru 2008, o 21:55

Witaj Wando . Bardzo mnie poruszył twój post mam wrażenie, że powoli czujesz ze jesteś w sytuacji bez wyjścia i masz oznaki bezradności w tej sytuacji . Masz pewnie świadomość że jesteś współuzależniona ? Twoja córka nie tylko manipuluje mężem ale i tobą prowadzi typowa grę w jaka graja uzależnieni i nie robi tego z wyrachowania tylko z powodu choroby. Twój mąż kupuje sobie miłość córki bo tylko tak umie to robić i robi to święcie przekonany że ma racje . Myślę ze to może tkwić w nim, nie wiem jakie miał relacje z swoimi rodzicami ale myślę że to była w jakimś stopniu rodzina dysfunkcyjna . Może warto zamiast wściekłości na męża postarać się zrozumieć czemu przyjmuje taką postawę wobec córki ? I zadać sobie pytanie czemu cię nie wspiera. Może to zwykłe zaprzeczenie ! Moja córka narkomanką to nie możliwe !!! Przyznanie się do porażki wychowawczej może wynikać z pych albo strachu. Córka od urodzenia słyszała od ojca ze ją krzywdzisz, ale mógł to być przekaz od niego do ciebie że jego krzywdzisz. Relacje emocjonalne między córką i matką są bardziej fundamentem na którym kobiety budują sobie dorosłe życie Twój mąż je zaburzał nieświadomie, bo przecież nikt nie chce skrzywdzić własnego dziecka i może warto od tej strony popatrzeć. Pozdrawiam Mariusz alkoholik.
pukapuk
 

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Uzależnienia

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 10 gości

cron