Witam wszystkich. Mam na imię Dominika, wiek nie jest ważny, nie chcę, by patrzono na mnie z perspektywy wieku, lecz tego co mnie trapi...
Od 3 miesięcy jestem z cudownym i wspaniałym mężczyzną...Tak, teraz powiecie "to po co tu jesteś?'...No właśnie...Ostatnio zaczyna się wszystko sypać, on mnie olewa, całą winę za nasze kłótnie zwala na mnie, gdy mu się podoba, to wyłącza telefon, nie odpisuje, nie odzywa się...Zachowuje się tak, jakbym nie istniała...
Ależ oczywiście, zapewnia, że kocha mnie 'najbardziej na świecie', że 'skradłam mu serce'...Ja wiem, że on jest skryty i zamknięty w sobie,ale ufam mu, kocham go...
Dzisiaj zaś, znowu wszystko się posypało...Napisałam mu, żeby poczekał pod pewnym budynkiem na mnie...Jego nie było...Wysłałam sms'a-nie odpisał...Zadzwoniłam-nie odebrał, wyłączył telefon...Poszłam więc na przystanek, był, czekał na autobus...Nie podeszłam, on też nie, później się odezwał i stwierdził, że ja jestem na niego zła...Ja? Za co? Nie przypominam sobie...Tydzień go nie widziałam, tęskniłam...
On wsiadł do autobusu, ja z płaczem wróciłam do domu...Kolejny facet się mną bawi...Jak szmacianą lalką...Ale ja mam uczucia...Dobrze wie, że mi na nim zależy, że kocham go, że chciałabym ułożyć z nim sobie życie...
Mój poprzedni chłopak też się mną bawił...W końcu zostawił...Perfidnie i chamsko zniknął, po prostu zniknął...Przez niego chciałam samobójstwo popełnić...Ale pojawił się mój obecny chłopak...On poskładał moje serduszko i nauczył, że można kochać na nowo, tym razem prawdziwie...A teraz wszystko się sypie...Jeśli go stracę, stracę siebie, stracę sens życia...
Proszę, pomóżcie mi...Co mam zrobić? Jak to wszystko wygląda w Waszych oczach? Pytajcie również, ale pomóżcie mi...Błagam... Czy jest jeszcze szansa, że będę mogła być z nim szczęśliwa? Co mogę zrobić, by uratować ten związek? A może to wszystko, to moja wina?