Zdradziłem Żonę

Problemy z partnerami.

Postprzez bunia » 2 gru 2008, o 00:51

Czas goi rany.....mysle,ze bedzie okay a moze nawet lepiej....czasami trudnosci (wbrew pozorom) zblizaja.....nie zawsze oddalaja wiec jest nadzieja :ok:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez kropka75 » 2 gru 2008, o 12:21

elua napisał(a):Kłamał, że mnie kocha i że jestem dla niego ważna, gdyby to była prawda to nie przeżywałabym teraz tego koszmaru :cry:
alkohol to zadne wytlumaczenie dla mnie!!!
pytania to: co dalej? jak sobie z tym poradzić? jak podjąć mądrą decyzję aby tego nie żałować? czemu ja? czemu własnie teraz?(myslałm że jest ok)
czemu właśnie z "nią"?, czy to się powtórzy? mnóstwo pytań w mojej głowie na które nikt mi nie odpowie...
nie potrafie dziś myśleć, haos w głowie, nadal szok, strach,ogromny ból, złość/wściekłość itp

Standardowy zestaw pytań. Skąd ja to znam... :roll:

Nie znam Twojego męża ale to nie zawsze jest tak, że zdrada = kompletny brak uczuć. Tak się teraz czujesz, musisz to przetrwać, przetrawić, przemyśleć. Rozum i zdolność logicznego myślenia wraca dopiero po jakimś, czasem długim, czasie.

Pozdrawiam.

Filemon napisał(a):Ja Wam się dziwię, że Wy nie czujecie, że ktoś kto zrobił świństwo i nie przyznaje się do tego, tylko pozostaje w relacji do osoby, której to świństwo zrobił tak jakby nic nie zaszło i udaje, że jest wszystko OK, to przecież robi kolejne świństwo, bo kłamie, jest nieuczciwy, unika odpowiedzialności za to co zrobił i poniesienia konsekwencji... I wszystko niby dlatego, żeby oszczędzić tą drugą stronę... :?

Po 1 to nie jest tak, że nic nie zaszło. Jeśli to był błąd i zdradzający to wie, to czy powie o tym czy nie powie i tak czuje, że zrobił źle. Do powiedzenia prawdy pcha nie szczerość, a wyrzuty sumienia. Każdy psycholog Ci powie, że to rodzaj rozgrzeszenia i zdjęcia z siebie części odpowiedzialności i winy. I każdy takiemu pytającemu o radę małżonkowi powie - nie mówić prawdy!
Po 2 nie ma tu czego doceniać. Logiczne jest, że każdy kto zrobił duży błąd boi się do niego przyznać. Już małe dziecko wymyśla bujdy, byle się tylko nie przyznać do stłuczenia talerza np. Bo choć żałuje, choć się boi, choć się przyzna to wie, że kara i tak go dosięgnie. Ono już żałuje, już mu z tym źle, więc po co jeszcze dobić się przyznaniem do winy?
Tu dochodzi inna kwestia - nikt nie chce świadomie ranić bliskich ludzi. Mówienie komuś kochanemu w oczy "zdradziłem/am Cię" to jak wbicie noża w czyjeś serce.

Ja nigdy nikogo nie zdradziłam, ale gdybym to zrobiła, nie przyznałabym się. Wiem już jaki to obezwładniający ból i nigdy w życiu nie zrobiłabym tego bliskiej sercu osobie.

Na sucho to sobie można gdybać. Nim nas to spotka zwykle wszyscy chcemy wiedzieć, a przynajmniej tak nam się wydaje. Teraz możesz debatować o karze, odpowiedzialności, o konsekwencjach, ale gdy się o tym dowiadujesz o żadnej z tych spraw nie myślisz. Myślisz tylko o tym jak to cholernie boli i najchętniej położyłbyś się spać, by nigdy się już nie obudzić, a jeśli już to dopiero za rok, dwa, gdy boleć już nie będzie. W takiej chwili nikt się nie zastanawia nad tym jak to dobrze, że mąż/żona był/a szczery/ra, tylko nad tym "dlaczego ja", "za co mnie to spotkało", "co zrobiłem/am nie tak" - bo problem jest jeszcze taki, że zdradzony bardzo szybko obwinia się za całą sprawę, ściągając się na samo dno dna. :(

Parę lat temu bym powiedziała: chcę wiedzieć. Teraz mam kilka dowodów na to, że wiedzieć wcale nie chciałam. M.in.: blizny na rękach, 8kg wagi w dół, leczenie u psychiatry (nerwica i depresja) i parę mniej rzucających się w oczy...

Mój związek nie skończył się po zdradzie, ale skończyłby się, gdyby mój mąż powiedział mi to co Ty tutaj piszesz. Sama sugestia, że przyznanie do winy coś zmienia, poprawia, że powinnam to jakoś brać pod uwagę, doprowadziłaby mnie do pasji i pakowania jego rzeczy.



________________

Co do "naszych" małżonków z tego wątku... Ona to przetrzyma, przeboli, może będzie płakać, może mu kiedyś przywali albo go spakuje któregoś pięknego dnia.

Ale mąż niech przestanie prosić o wybaczenie i pisać nic nie znaczące słowa na forum, a niech weźmie się do roboty. Żona teraz nie wybaczy. I długo nie zapomni. Ale jak każda zdradzona kobieta, która kocha, chce czynów, nie słów. Słowa jak już pewnie widać po wpisach żony, nic teraz nie znaczą. Czas być mężczyzną i stanąć na wysokości zadania. Założyć długie spodnie a krótkie galotki schować do szafy.

Do dzieła!
kropka75
 
Posty: 178
Dołączył(a): 22 sie 2007, o 12:49

Postprzez dziwny » 2 gru 2008, o 21:13

kropka75 napisał(a):
Ale mąż niech przestanie prosić o wybaczenie i pisać nic nie znaczące słowa na forum, a niech weźmie się do roboty. Żona teraz nie wybaczy. I długo nie zapomni. Ale jak każda zdradzona kobieta, która kocha, chce czynów, nie słów. Słowa jak już pewnie widać po wpisach żony, nic teraz nie znaczą. Czas być mężczyzną i stanąć na wysokości zadania. Założyć długie spodnie a krótkie galotki schować do szafy.

Do dzieła!


Zgadzam sie ale jesli nie napisal bym jak to juz napisalas nic nieznaczacych słów to nikt a napewno Zona nie wiedziała tak napawde co ja doniej czuje bo w wswojej UAZASDNIONEJ wściekłości niechaiała mnie słuchać.

A to ze wziołem sie do sprzatania syfu którego na robiłem to Sama juz wie dobrze i licze tylko że mi spróbuje wybaczyć i choc troszeczke pokoochać.

Jedno napewno musze napaiszć ze bardzo pomogła mi wasza obecnosć a czy to wszystko łacznie przełozy sie na szczęscie w związku to Jak sami piszecie długa droga i jestem gotowy cały ten cięzar wziaść na siebie, dzwigac i pomóc dzwigać Żonie ten który jak twierdzice dołożyłem (i nadla twierzde ze powiedział bym żonie jescze raz o zdradzie) ale wiem napewno nigdzy juz jej nie zdradze i nie bede miał takich problemów.

Ale jak to mówią modry Polak po szkodzie a rosjanin jak popije.
dziwny
 
Posty: 11
Dołączył(a): 30 lis 2008, o 15:06

Postprzez Filemon » 2 gru 2008, o 21:25

zdrada to duże życiowe wyzwanie... natomiast histerie, robienie scen, próby samobójcze czy spuszczanie rzeczy męża przez okno, itp. to niepoważne, niedojrzałe wybryki, niezrównoważonej osoby mającej emocjonalne problemy...

droga wyjścia ze zdrady jest moim zdaniem przez prawdę i uczciwość - większą niż to było dotychczas, gdyż zdrada właśnie jest czymś bardzo nieuczciwym i nie fair... w moich oczach jest rzeczą wykluczoną by odbudowywać związek w oparciu z kłamstwo zatajonej, ukrytej zdrady za którą nie poniosło się wobec partnera odpowiedzialności i nie dało mu się prawa wyboru czy chce dalej z nimi być czy też już nie...

jeśli ktoś jest niezdolny do uniesienia ciężaru przykrej, bolesnej prawdy w relacji partnerskiej, to znaczy moim zdaniem, że w ogóle nie jest jeszcze w pełni zdolny do partnerstwa, niestety... oraz najwyraźniej boryka się z brakiem emocjonalnej równowagi i problemami z tym związanymi...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez smerfetka0 » 2 gru 2008, o 21:26

trzymam za was kciuki. i licze ze za jakis czas napiszesz nam ze sytuacja sie poprawia :) tego wam obojgu zyczymy
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Filemon » 2 gru 2008, o 21:30

...i nadla twierzde ze powiedział bym żonie jescze raz o zdradzie) ale wiem napewno nigdzy juz jej nie zdradze i nie bede miał takich problemów...

podoba mi się taka postawa i budzi mój szacunek... :ok: :oklaski:
dodałbym tylko jeszcze - że nie zdradzę żony już nigdy więcej i nie sprawię jej tym takiego bólu jaki sprawiłem...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez ewka » 2 gru 2008, o 21:54

Gdy Cię tak czytam, Drogi Filemonie, to wrażenie mam, że większym przestępstwem (w Twoim odczuciu) jest ukrycie tej paskudnej prawdy, niż sama zdrada... ja (tradycyjnie) się z tym nie zgodzę;)

Filemon napisał(a):jeśli ktoś jest niezdolny do uniesienia ciężaru przykrej, bolesnej prawdy w relacji partnerskiej, to znaczy moim zdaniem, że w ogóle nie jest jeszcze w pełni zdolny do partnerstwa, niestety... oraz najwyraźniej boryka się z brakiem emocjonalnej równowagi i problemami z tym związanymi...

Wiesz, po czasie, kiedy wszystko trochę okrzepnie (czy się zostanie razem czy nie, nieważne), to można sobie rozważać, czy się było w danym momencie zdolnym do partnerstwa, czy nie... jednak akurat w tym momencie, kiedy się całe życie wywaliło do góry d.pą i chce się wyć, a najlepiej zabić co najmniej dwie osoby... no sorry. Zdolność do partnerstwa się nabywa poprzez różne sytuacje i nie wszystkim (np. zdrada) da się sprostać. Jeśli to ma świadczyć o niedojrzałości do partnerstwa, to ja stanowczo protestuję :!:

dziwny napisał(a):A to ze wziołem sie do sprzatania syfu którego na robiłem to Sama juz wie dobrze i licze tylko że mi spróbuje wybaczyć i choc troszeczke pokoochać.

Bardzo Wam tego życzę :serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Filemon » 2 gru 2008, o 22:15

ewka napisał(a):Gdy Cię tak czytam, Drogi Filemonie, to wrażenie mam, że większym przestępstwem (w Twoim odczuciu) jest ukrycie tej paskudnej prawdy, niż sama zdrada... ja (tradycyjnie) się z tym nie zgodzę;)


wrażenie masz mylne, Droga Ewko... ;) albowiem "ukrycie tej paskudnej prawdy" jest dla mnie po prostu mniej więcej tak samo poważnym "przestępstwem" jak sama zdrada... - jedno i drugie absolutnie nie do przyjęcia, chociaż zdradę wybaczyć byłoby mi łatwiej niż zdradę plus do tego jeszcze oślizgłe, nieuczciwe stosunki zdrajcy ze mną po zdradzie, którą ukrył przede mną podstępnie i okłamywał mnie udając, że wszystko jest po staremu tak jak być powinno... OHYDA, jak dla mnie :!: :?
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez ewka » 2 gru 2008, o 22:42

Filemon napisał(a):albowiem "ukrycie tej paskudnej prawdy" jest dla mnie po prostu mniej więcej tak samo poważnym "przestępstwem" jak sama zdrada...

To ja wolę zostać okłamana niż zdradzona;)

Widzisz, nie do przyjęcia, a czasami przyjąć trzeba, bo to życie jest Filemonie, czasami właśnie takie
:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Filemon » 2 gru 2008, o 23:04

ewka napisał(a):To ja wolę zostać okłamana niż zdradzona;)


ewka, ja nie mówię o kłamstwie w ogóle (generalnie), tylko o kłamstwie na określony temat i w bardzo konkretnej sytuacji... - czyżbyś nie zauważyła? :P :kwiatek2: :slonko:
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez ewka » 2 gru 2008, o 23:23

Oczywiście, że zauważyłam... dlatego uśmiecha dałam na koniec zdania;)

.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Filemon » 2 gru 2008, o 23:30

ewka, to siem s filemonem nie przekomarzaj, bo... Ci siem te oczyska nowe jeszcze bardziej poplonczom na tym obrasku... :haha: :P
:kwiatek:
p.s. kiedy wreszcie jakieś ładne sobie wynajdziesz, jak na początku, a nie takie zezulce...? :lol: ;)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez bunia » 2 gru 2008, o 23:31

Jak sie lubi osobe to i zezulce sa Filemonku piekne :lol:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Dziunia » 2 gru 2008, o 23:33

nie lepiej ze dowiedziała sie całej prawdy od niego niz ta cała kolezanka miałaby przyjsc do niej na kawe" i zyczliwie poinformowac ją o tamtej nocy??
chyba lepsza prawda z jego ust niz z jej
Dziunia
 

Postprzez Filemon » 2 gru 2008, o 23:38

jak się lubi żabki, to i... bocianem można być, prawda bunia...? :lol: ;) :kwiatek:

no dobra, ale może już lepiej skończmy tu pisać w takim lżejszym tonie, bo to w końcu wątek ludzi, którzy mają poważny problem...

sorry, za mój offtopic... :kwiatek2:
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 319 gości