chodzi mi o taka nadmierna nadopiekuncosc w stylu wyzej opisanym - ze gdzies pojdziesz i za chwile przybiega za Toba bacia z kurteczka. Moi tez mi mowia, rob to , nie rob tamtego - ale nauczyli sie szanowac moje zdanie....kurcze, chodzi mi o takie niepozwalanie sobie, ze oni mowia, a Ty mowisz, mam na ten temat inne zdanie i po prostu tego nie robisz, co oni od Cieie chca. Juz nie moga Ci przeciez powiedziec - bo Ci nie damy na to kasy, jesli mieszkasz osobno i zarabiasz na siebie. Innych opcji konkretnego szantazu nie widze. Przeciez mowa do nieczego Cie nie zmusza, prawda?
pozdrawiam