Pierwsze miesiące mojego związku wyglądały jak relacja dwojga schizofreników
Na przemian kłóciliśmy się i przepraszaliśmy. Często dochodziło nawet do rękoczynów i nie wyjdę chyba na brutala, gdy dodam, że to ja często obrywałem po twarzy. W ciągu jednego dnia przechodziliśmy z namiętnej miłości do nienawiści.
Z czasem przestaliśmy popadać w skrajności, bo zrozumieliśmy, że za bardzo nam na sobie zależy, żeby obwiniać się o pierdoły. Przyzwyczailiśmy się do swoich defektów, niektóre, w miarę możliwości, przezwyciężyliśmy...
Teraz jesteśmy ze sobą już niespełna 6 lat. Może dla niektórych z Was to niezbyt dużo, ale dla mnie to 1/5 całego życia. Po tym czasie zrozumiałem, że związek dojrzewa z czasem, niczym dobry alkohol. Staje się mniej pikantny, za to nabiera mnóstwa subtelnych aromatów i jedynego w swoim rodzaju charakteru.
Myślę, że każda para przechodzi przez podobny okres i o ile w obojgu z Was znajdzie się chęć, aby przez niego przebrnąć i iść dalej razem, wszystko potoczy się już właściwym torem.
Pozdrawiam i życzę wytrwałości.
Konrad.