sen wariata...

Problemy związane z depresją.

Postprzez laissez_faire » 26 lis 2008, o 01:25

---------- 14:23 20.11.2008 ----------

smakuje ostatnio rozne gatunki kaw... uwielbiam intensywny aromat mielonych ziaren...

tak w ramach autoironii:
http://pl.youtube.com/watch?v=-UsR9Ap41R8&eurl=http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?t=521993&page=242

---------- 00:25 26.11.2008 ----------

to jest jakas niedorzecznosc... dziennie mam 100 nowych odwiedzin, niezaleznie, czy pisze, czy tez nie... na boga, kto to czyta?! nie chce siac teorii spisku, ale czy liczba odwiedzin nie sa stucznie generowane, zeby lechtac frustratow? cel szczytany, ale...

pewnie Fil. siedzi i klika, zeby poprawic mi humor ;/
a tu nie o to chodzi...

ehhh degrengolado mysli witaj!
laissez_faire
 

Postprzez Filemon » 26 lis 2008, o 01:57

laissez_faire napisał(a):pewnie Fil. siedzi i klika, zeby poprawic mi humor ;/


jak to mówią, najgorsza jest obojętność... ale widzę, że ciągle mam swoje ważne miejsce w intymnym świecie marzeń laissez... :lol: ;)

:slonko: :kwiatek2:
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez flinka » 27 lis 2008, o 01:00

A może ludziom po prostu podoba się Twój styl pisania? Mi się bardzo podoba... :usmiech2:
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez laissez_faire » 27 lis 2008, o 13:19

3.12 9.20 dr Sliwa... i znowu wracam do lekow... yeah
i nie wiem, co moglbym jeszcze dodac... chyba caly sens zostal zawarty w wyznaczonej dacie spotkania z psychiatra...
laissez_faire
 

Postprzez rainman » 27 lis 2008, o 18:12

tez mam 3.12 ale nie z tym samym psychiatra... ;)
Avatar użytkownika
rainman
 
Posty: 245
Dołączył(a): 11 lut 2008, o 23:14

Postprzez Filemon » 27 lis 2008, o 19:43

laissez_faire napisał(a):Fil., przy calej mojej antypatii do jego osoby, ma niestety racje... sobie nie potrafie pomoc, to jakim prawem pouczam innych... eh...
(wypowiedź z innego wątku)

chodziło mi o coś innego

uważam, że można komuś coś sensownie doradzić, wesprzeć go czy nawet wskazać mu coś istotnego, czego ten ktoś nie dostrzega, jednocześnie samemu z sobą nie radząc sobie dobrze (choćby w danym okresie życia) i zmagając się z własnymi problemami - mam na myśli w tym miejscu dzielenie się doświadczeniem czy wspieranie przyjaznym słowem... natomiast dyrektywne pouczanie z pewnością słabo skutkuje a na dodatek jest w sumie nie na miejscu i mnie osobiście wkurza...

chodziło mi o to, że wypowiadasz się często w mocno autorytatywnej formie na zasadzie "rusz dupę i zrób coś z sobą i własnym życiem" tymczasem sam stwierdzasz po prostu, że sobie nie radzisz, wracasz do prochów i tyle... za to potrafisz niekiedy całkiem udatnie literacko odstawiać cały teatr celebrując swoje rozmaite życiowe, wewnętrzne i zewnętrzne wątki zabawiając tym widza i przyciągając jego zainteresowanie... ;) :P no to już coś, jakiś zysk powiedzmy psychologiczny dla Ciebie a dla publiki czasami nawet całkiem wyszukana "rozrywka" (choć podobno nie traktujesz tego jako swoją twórczość), ale jak widać niewiele to jeszcze zmienia w Twoim życiu...

czyli być może czasami po prostu nie jesteśmy w stanie "ruszyć dupy" i wykrzesać czegokolwiek z siebie, przynajmniej na danym etapie czy w danym obszarze (a wówczas takie czyjeś aktywizujące dyrektywy są najwyraźniej bez sensu - może zatem "opierdalanie" innych czy nawet samego siebie... nie wnosi wiele?) LUB też... sam do siebie nie stosujesz zaleceń, których udzielasz innym, czyli odpuszczasz sobie nadmiernie w gruncie rzeczy, użalając się nad sobą i nad swoją przeszłością oraz jej obecnymi skutkami (najczęściej pewnie w głębi siebie, ale niekiedy też wypowiadając to głośno) podlewając całokształt zawartością flaszeczki, zamiast na przykład "ruszyć dupę" i pójść na terapię uzależnień... aha! :P

- a dla mnie sztuka życia, to znaleźć jednak stopniowo (choćby na przestrzeni lat) jakąś swoją ścieżkę, którą mógłbym pójść i krok za krokiem osiągnąć przynajmniej częściową poprawę samopoczucia i funkcjonowania w obszarach, w których mam problemy i coś mi się nie udaje, na coś mnie nie stać... - tego Ci życzę, ALE czy oprócz prostego stwierdzenia faktu, że nie potrafisz rozwiązać swoich problemów... robisz coś jeszcze?! no właśnie czy czegoś w ogóle próbujesz? - poza oddawaniem się nałogowi, braniem co i rusz prochów pisanych Ci przez lekarzy przy jednoczesnym odpuszczaniu walkowerem na przykład tak istotnych obszarów jak stworzenie sobie stopniowo szansy na udaną relację osobistą z drugim człowiekiem...

zdaje się, że studiujesz i pracujesz - to bardzo wiele, według mnie, w sytuacji kiedy się ma dosyć poważne emocjonalne problemy, ale w jaki właściwie konkretny sposób próbujesz pomóc sobie w relacjach osobistych z ludźmi i w obszarze stworzenia sobie szansy na intymność...? jaki masz na to pomysł i co właściwie robisz w tym kierunku...? (o ile pamiętam, to zadziałałeś chyba konkretnie wyrównując chirurgicznie określony fizyczny defekt, przeszkadzający Ci w Twoim odczuciu, ale to jest płaszczyzna zewnętrzna...)

oczywiście to nie moja sprawa i nie musisz mi nawet na to pytanie odpowiadać, ale postawiłem je po to, byś odpowiedział na nie sam sobie - bo może nawet taka odpowiedź będzie już czymś więcej niż proste, krótkie i pozornie zamykające sprawę stwierdzenie, że coś tam nie będzie mi dane, nie czeka mnie to w życiu, nie radzę z tym sobie i koniec kropka... :roll: jednocześnie tak ochoczo potrafisz dawać kuksańca pod żebro innym... zatem laissez, przyjacielu... ;) rusz może wreszcie własny zgrabny, młody tyłeczek... (czyżby znowu ta... "cieczka"? ;) ) i pokaż Szanownemu Państwu, że przykładowo potrafisz nałogowo nie chlać i utrzymać trzeźwość... :) a wówczas zobaczylibyśmy, powiedzmy, jaką zmianę przyniosłoby to w Twoim życiu i samopoczuciu - nawet jeśli początkowo żadną, to ciekaw jestem czy w ogóle byłoby Cię na to stać, skoroś taki charakterny gieroj... :P bo ja na przykład do czterdziestu paru lat moich obecnych ominąłem jakoś narkotyki, ustrzegłem się od wódy i nawet udało mi się nie uzależnić się od żadnych leków i długie lata funkcjonować bez nich... na lepszym lub gorszym poziomie

to tylko taki przykład pierwszy z brzegu, odnośnie Ciebie - co można by ZROBIĆ, zamiast tylko pitolić... :P choć przyznaję, że literacko i scenicznie... ;) :lol: jesteś całkiem niezły i niekiedy nawet zajmujący, ale to już nie ja pierwszy Ci mówię...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez laissez_faire » 27 lis 2008, o 22:33

Filemon, wstan od kompa i idz sprawdzic, czy nie ma cie w pobliskim pub'ie... trzeba troche statystyki nadgonic dla Polski, dla synczyzny...

zarazem przypomnial mi sie zabawna historia z ostatniego (czwartkowego... dzisiaj niestety musze robic projekt) degustowania tequili... walczac o strategiczne miejsce przy barze, zostalem zaczepiony przez dosc specyficznie wygladajacego chlopaka; nie wiedziec czemu, nawiazala sie swoista konwersacja: on:-‘cycki’; ja:-‘cycki, cycki’; on:-‘cycki, cycki, cycki!!!’... piany, kiwal sie na nogach i napieral na mnie cialem… uslyszalem w koncu, ze ma wielka ‘pyte’… alkohol na tyle mnie otepil, ze zamiast odniesc sie do swoich kompleksow, rozradowany sugerowalem wyruchanie wszystkich dziewczyn w Salvadorze… po chwili namyslu odpowiedzial, ze to niemoralne i nie mamy o czym rozmawiac… o ironio! ;] (przy zamawianiu kolejnej kolejki sytuacja poworzyla sie o nielam identycznym przebiegu)

nawiasem mowiac czekalem na zamowienie, wyslany prze kumpla, ktory stwierdzil, ze aby ulec 'chetnej' nieznaomej, musi sie jeszcze troche napic... ja w zasadzie nie potrzebowalbym juz niczego wiecej, by zaprowadzic ja za reke do ubikacji... zapewne w momencie sciagania spodni szybkie otrzezwienie umyslu nakazaloby ucieczke... eh lubie alkohol, bo tylko piany mam heteroseksualne odruchy...

jednak musze cie Fil. zmartwic alkoholizm mi raczej nie grozi; za malo genow mi staruszek przekazal ;]
laissez_faire
 

Postprzez Filemon » 28 lis 2008, o 20:55

laissez_faire napisał(a):(...)jednak musze cie Fil. zmartwic alkoholizm mi raczej nie grozi; za malo genow mi staruszek przekazal ;]


no to ja też muszę Cię zmartwić, laissez... albowiem tego, że jesteś alkoholikiem nie wyssałem sobie z palca, tylko oparłem się po prostu na Twym własnym określeniu samego siebie jako alkoholika, które miało kiedyś miejsce na tym forum - zapomniałeś? może byłeś zanadto na bańce, kiedy to niegdyś napisałeś i została Ci biała plama w pamięci... :P pamiętam także, iż dodałeś, że mimo iż jesteś alkoholikiem, to (Twoim zdaniem) nie rzutuje to jakoś szczególnie na Twoje życie (nie pamiętam, niestety, w jakim to było wątku...)

ale niezależnie nawet od Twego własnego samookreślenia się (i nie było to wcale tak dawno...) jako osoby z problemem alkoholowym wystarczy rzut oka na Twego ostatniego tutaj posta... - no to rzućmy tym okiem... ;) :lol: i co widzimy...?
ano widzimy, że właśnie przypomniała Ci się "zabawna historia" - jak to określasz:
"walka o strategiczne miejsce przy barze",
a potem "swoista konwersacja", "cycki cycki", itd...
"pijany kiwał się na nogach", "usłyszałem w końcu, że ma wielką <pytę>",
"alkohol na tyle mnie otępił", "sugerowałem wyruchanie wszystkich dziewczyn",
"przy zamawianiu kolejnej kolejki, sytuacja powtórzyła się", itd, itp...
i jeszcze na koniec: "czekalem na zamowienie, wyslany prze kumpla, ktory stwierdzil, ze aby ulec 'chetnej' nieznaomej, musi sie jeszcze troche napic... ja w zasadzie nie potrzebowalbym juz niczego wiecej, by zaprowadzic ja za reke do ubikacji... zapewne w momencie sciagania spodni szybkie otrzezwienie umyslu nakazaloby ucieczke... eh lubie alkohol, bo tylko piany mam heteroseksualne odruchy..."

no cóż... dla kogoś, kto zetknął się bliżej z problemem i tematyką alkoholową, jest to klasyczny i wręcz nawet mało oryginalny przykład standardowych zachowań alkoholików bujających się gdzieś tam po barach w lekko (lub mocno...) szemranym towarzystwie i szukających "zalania robaka" na śmiałość, albo na swoje problemy, albo... ot tak, po prostu dla towarzystwa i dobrej zabawy - ale tak czy inaczej bez wódy ani rusz a potem dosyć żałosny obraz degrengolady wśród oparów alkoholowych przemieszanych z niewybrednym erotyzmem, seksem, wulgarnością, itd...

laissez, mimo że jak zwykle opisałeś to ze swadą tworząc całkiem wyrazistą scenkę rodzajową, to JEDNAK... jest dla mnie oczywiste, jakiego rodzaju jest to rodzajowa scenka - a dla Ciebie najwyraźniej nie jest to oczywiste i jakby nie zdajesz sobie sprawy o czym świadczy to, co opisujesz, mimo że jesteś wystarczająco inteligentnym i bystrym obserwatorem...

powiem Ci tyle - jak dla mnie, to jest klasyczny obrazek alkoholowy i scenka rodzajowa z życia osoby mającej problem z alkoholem...

ponadto, chcę Ci jeszcze powiedzieć, że w tego typu klimacie - alkoholu i niewybrednego kojarzenia go z seksem i erotyzmem masz bardzo małą szansę, by w jakikolwiek sposób ruszyć z miejsca cokolwiek w dobrym kierunku w obszarze Twoich problemów w relacjach osobistych w kontekście intymnym...

dla mnie jest oczywiste na 90 procent, mimo że nie jestem fachowcem (ale znam nieźle problematykę alkoholową) ani nie widziałem Cię na oczy, że masz problem z alkoholem i wali to po oczach niczym czerwona płachta...

jeśli Ty sam tego nie dostrzegasz, to nie jest dobrze, niestety...

mówię to co mówię na podstawie zarówno tego ostatniego posta, jak i paru innych Twoich, które miałem okazję czytać na przestrzeni ostatnich paru miesięcy (o Twoim chlaniu, przykrych stanach na kacu, itd, itp...)

uderza mnie też to, że wypowiadałeś się niekiedy w wątkach omawiających problemy intymne innych osób, gdzie zajmowałeś czasami całkiem sensowne stanowisko nie traktując spraw miłosnych krańcowo instrumentalnie i jakby w jakimś "pijanym zwidzie"... niektóre Twoje wypowiedzi świadczyły według mnie o pewnej Twojej wrażliwości w tym obszarze i nieprostackim, nieprymitywnym podejściu... tutaj natomiast, to co się czyta, to czysta degrengolada, jak dla mnie... czyżby jednak alkohol...? :P według mnie odpowiedź brzmi: - zdecydowanie tak! choć z pewnością to nie jedyny Twój problem i nie jedyne źródło zamieszania w Tobie w obszarze osobistych, intymnych spraw... ale moim zdaniem jeżeli nie zaczniesz właśnie od tego, to kiepsko widzę Twoje szanse na względnie udane życie (osobiste i w ogóle - generalnie) bez ciągłego bujania się po psychiatrach, brania prochów, przepisywanych przez nich i wpadania w denne stany psychiczne...

sorry, ale taka jest prawda według mnie na Twój temat, w tym obszarze i piszę Ci to tutaj bez cienia złośliwości ani nawet bez jakiejś powiedzmy z lekka wrednej satysfakcji... po prostu szczerze Ci mówię, co myślę obserwując to co piszesz a na Twoim miejscu popytałbym innych, na przykład trzeźwych alkoholików, czy przypadkiem nie mają podobnych do mnie odczuć, jak również wybrałbym się na miting AA i opowiedział parę scenek rodzajowych takich jak ta, którą tutaj ostatnio przytoczyłeś i ciekaw byłbym odzewu...

pozdrawiam - bo ja nie czuję do Ciebie żadnej irracjonalnej wrogości - ja jedynie nie toleruję pewnych Twoich wrednych lub podłych albo aroganckich zachowań, szczególnie kiedy są skierowane na mnie i nie podoba mi się w Tobie właśnie taka pewnego rodzaju degrengolada, której w mojej osobistej ocenie ulegasz i o czym miewam okazję tutaj niekiedy czytać... no i od tych Twoich homofobicznych, beznadziejnych postaw względem siebie samego jak i innych też mi się czasami robi niedobrze, ale w tym obszarze akurat mogę Cię po części zrozumieć (choć nie usprawiedliwić pewnego rodzaju krzywdy, którą potrafisz na tym tle wyrządzić... :( ) zważywszy pewne Twoje przeżycia z przeszłości... niemniej jeśli zamierzasz z tym gównem w sobie (pardon!) spędzić całe życie, to serdecznie współczuję, bo myślę, iż w tej sytuacji będzie ono dosyć wszawe... :P

ajajaj... zamiast pójść do pubu, to ja tu poemat wypisałem... ;)

to napiszę coś jeszcze, z innej beczki - właśnie czytam "Homobiografie" - Krzysztofa Tomasika - i szczere polecam: fascynujące i dosyć fajnie napisane (lekko lecz nie w atmosferze magla) a jednak jak się tak zastanowić, to wnioski, jak zwykle moim zdaniem jeśli chodzi o środowisko gejowskie, niezbyt optymistyczne...

no to wracam do lektury... :)

p.s. http://www.psychotekst.pl/phpBB2/viewto ... 0279#50279

:haha: :P
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez wielorybica » 28 lis 2008, o 23:03

Salvador to przednia pijalnia, żadna tam spelunka Filemonie :D
Avatar użytkownika
wielorybica
 
Posty: 458
Dołączył(a): 17 gru 2007, o 01:40

Postprzez Filemon » 28 lis 2008, o 23:11

a to akurat bez znaczenia - są grupy alkoholików chlających w luksusowych lokalach a następnie leczących się w drogich prywatnych klinikach... - alkoholizm, to niekoniecznie rynsztok (ale nawet w najdroższych lokalach mogą się rozgrywać niekiedy relacje i dialogi między ludźmi na poziomie rynsztoka - szczególnie jeśli mają one miejsce między ludźmi spętanymi nałogiem i zmienionymi już osobowościowo z tegoż powodu...)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez laissez_faire » 28 lis 2008, o 23:24

czy ja musze specjalnie dla ciebie Fil. podpisywac ktore z moich tekstow sa przesiakniete sarkazmem?! co ty myslisz, za ja przytaczam scenki rodzajowe z mojego zycia? oczywiscie miejsca, ludzie i zdarzenia nie sa w zadnej mierze fikcyjne, ale sluza mi tylko i wylacznie do wyrazenia samego siebie, moich uczuc i fobii, niekiedy przemyslen, ect. !

Blagam daj mi spokoj!

Wielorybica widze, ze sie rozumiemy ;P
laissez_faire
 

Postprzez Filemon » 28 lis 2008, o 23:34

ewidentnie wykręcasz się laissez, ale to nie mój problem i nie zamierzam Cię przypierać do muru, tym bardziej że wiem jak bardzo jest taka pokrętność myślenia i argumentacji charakterystyczna właśnie dla osób uzależnionych... (podobnie jak wówczas, kiedy mętnie tłumaczyłeś mi, że wpisałeś sobie w pewnym profilu "straight", bowiem nie identyfikujesz się przecież z tym, co odpowiada pojęciu "gay"... ;) :lol:)
a spokój mogę Ci dać bez problemu, bo powiedziałem już wszystko w tej sprawie, co miałem do powiedzenia...

p.s. myślę, że w pewnej mierze Cię skonfrontowałem i sądzę, że w głębi siebie to częściowo czujesz - reszta to już zadanie dla terapeuty a przede wszystkim... dla Ciebie samego - bez woli czynu a następnie konkretnego działania, możesz sobie tak pitolić do końca życia...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez iza86 » 2 gru 2008, o 01:11

Muszę Ci coś powiedzieć Laissez, czy jak Ci tam i to bedzie mocne. Ju z Cie nie lubie. Wlasnie za to, ze nie potrafisz docenic tego, ze ktos chce Cie
lubic! O jezu nie wyobrazasz sobie nawt jak bardzo chcialabym chwycic Cie teraz za ramiona i z calej sily potrzasnac. Bo Ty nikomu nie dajesz szansy. Jak zreszta wiekszosc na tym portalu. Nawet w tym pokreconym wirtualnym swiecie, w ktorym jestesmy tak bardzo anonimowi. Kiedy juz Ci sie wydaje, ze znalazl sie ktos z kim mozesz w miare normalnie porozmawiac on milczy. I w ogole mnie nie obchodzi, ze myslisz tak, a nie inaczej, ze czujesz tak, a nie inaczej...

Moze jutro za to przeprosze. Ale na pewno nie teraz. Dzis nie mam ochoty na udawanie, ze wszystko jest dobrze, na wracanie z podkulonym ogonem, bo Ty mnie nie znasz i tak naprawde nic o mnie nie wiesz, bo nie chcesz i ja to toleruje, i to znam bo tez nie chce i zreszta i Ty i ja mozemy z tym zrobic co chcemy, a swiat bedzie mial to gleboko w du....
Avatar użytkownika
iza86
 
Posty: 35
Dołączył(a): 8 paź 2007, o 21:05
Lokalizacja: Władysławowo

Postprzez sikorkaa » 16 gru 2008, o 18:22

Michal85 napisał(a):laissez_faire bylem w tym tyg we wro moglismy isc na piwko ale poki nie wrocisz tu nie pojdziemy

haha :P a ja tez bylam we wrocku i na piwo (a nawet wiecej niz 1) kolege laisseza wyciagnelam (a tak konkretnie to wyciagnelismy, bo byla nas wieksza ilosc) :) a wiec widzisz Michalku - chciec to moc :)

dziekuje Ci kolego (wiem, wiem, masz imie) za wspolne pijackie pogaduchy. milo mi bylo Cie poznac :) - tequilla wciaz czeka .... (i sie chlodzi)
sikorkaa
 

Postprzez flinka » 16 gru 2008, o 23:28

Ja również się cieszę z naszego spotkania (ciągle nim jeszcze żyję). :usmiech2: Dziękuję za wspólne bycie i rozmowy. I do zobaczenia...
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 315 gości