adamo:)
przeczytałam Twoje posty i jestem pod wrażeniem tego, że mimo wielu lat walki o inną wizję małżeństwa, nie pasujesz. Cały czas próbujesz szukać i szukać...To imponujące.
Piszesz, że próbowałeś namówić żonę do różnych form analizowania problemu (to, co piszę wynika z moich doświadczeń i lektur, nie z umiejętności zawodowych), ale wydaje mi się (zresztą pokazały to próby), że niczego nie wskórasz, bo...zmianę należy zacząć od siebie. Nie oznacza to wcale, że masz na siebie brać jakąś winę czy czuć się tak, jakbyś to Ty koniecznie musiał dokonać cudu w tym małżeństwie. Oznacza to jedynie, że musisz zrozumieć mechanizmy działania i postępowania, zarówno jej jak i Twoje. To chyba pierwszy krok (pisałeś, ze zaczynasz "kojarzyć" jakieś sytuacje). A później zając się sobą. Swoimi reakcjami. Swoimi potrzebami. Nie jest to łatwe i nie da się w jednym poście tego opisać. Bywa, że konieczna jest pomoc terapeuty, ( nie księdza - ten może dać wsparcie, ale nie jest psychologiem). Jeśli tam, gdzie mieszkasz nie znasz nikogo, może warto spróbować pomocy online? Czasem wystarczą jedynie lektury i własna refleksja, ale jeśli trwa coś tak długo, to nie zmienisz tego w jeden dzień i samemu może nie byc łatwo
Najważniejsze - wiele lat prób pokazały, ze nie da się zmienić nikogo. Możemy za to zmienić siebie. Swój sposób patrzenia na pewne sprawy. Swoje reakcje.
Piszesz o dzieciach - nie denerwuj się tak bardzo. Zawsze jest czas na to, żeby kiedyś z nimi o tym porozmawiać, wyjaśnić, pokazać dobrą drogę. Nie możesz zrobić wszystkiego na raz. Zacznij od siebie.
Pozdrawiam:)