Cześć Samaro,
"Bo byłam "nie wystarczająca", bo byłam brzydka, głupia, nieciekawa, itp itd."
Wrrr... Nawet jeślibyś taka była (a jest to napewno tylko Twoje niskie poczucie własnej wartości, Twój błędny, negatywny obraz siebie!) to myślisz, że jest to wystarczający powód, żeby zostać skrzywdzoną? Zresztą chyba dla niego taka nie byłaś skoro chciał się z Tobą przyjaźnić...
Jest w Tobie chyba bardzo dużo złości zarówno do Niego jak do siebie samej... I nie potrafisz przyjąć tego, że być może ani Ty, ani on nie byliście winni. Bo Ty NIE MOGŁAŚ go nakłonić, zmusić, wywołać w nim miłości, ani on w sobie.
"I wtedy potrafię tylko ryczeć - już nawet nie płakać - i boli mnie każdy kawałek ciała. Bo wiem że to wszystko co nie wyszło to moja wina."
Piszesz, że go już nie kochasz, co jest przyczyną Twojego płaczu? Co było takiego w tym człowieku, że nie możesz o nim zapomnieć? A może to odrzucenie jest bardziej żywe niż samo wspomnienie jego?
"Wiem, że zawsze będe już sama."
Nie, Ty tego nie wiesz.
W tej chwili tak myślisz i tak czujesz, ze względu na lęk przed ponownym odrzuceniem. Ale wcale tak być nie musi.
"Jedni zasługują na miłość, jest im to pisane, innym nie."
Czy drugiemu człowiekowi odebrałabyś prawo do bycia kochanym, tak jak to robisz ze sobą?
"Ale wiem, że nic z tym nie zrobię, nie zdołam tego zmienić..."
Możesz bardzo dużo zmienić... Przede wszystkim poprawić swoje zdanie o sobie, możesz się rozwijać, podejmować nowe wyzwania...
"Po raz pierwszy i jedyny w życiu czułam się... piękna (choć wiem, że taka nie jestem). Czułam sie wartościowa, wyjątkowa."
Wiesz dokładnie tak samo przeżywałam mój związek... Zaczęłam się ubierać bardziej kobieco, zaczęłam mocniej wierzyć w siebie, być pewniejsza swojej drogi... To był najlepszy czas w moim życiu, chociaż paradoksalnie prawie od początku nam się nie układało. I chociaż wraz z końcem mojego związku trochę się to "pogubiło" to jestem przekonana, że skoro znalazłam to w sobie to mogę to znów wydobyć i mogę to zrobić dla siebie, a nie tylko dla i dzięki drugiej osobie.
Kochanie piszesz o swojej depresji... Co Cię powstrzymuje, by iść do lekarza po leki? A terapia... może poszukasz jakiej refundowanej? nie ma szans, by rodzice Cię wsparli finansowo?
"Gdy "to" się zaczeło miałam 17 lat, dziś mam 21 i nigdy nie odżałuję tych straconych "młodzieńczych lat"."
Ja wpadając w depresję też miałam koło 17 lat, ale równocześnie mam świadomość, że tak naprawdę wtedy przybrała ona tak drastyczną formę, wcześniej nie dostrzegałam tego, że dręczy mnie smutek, samotność, ciągły niepokój bądź lęk, bezradność... Wpadając w depresję miałam poczucie, że zmarnowałam swoje całe dotychczasowe życie, że ten niby najszczęśliwszy czas u mnie zwykle wcale taki nie był. Wychodząc z depresji stopniowo przestałam odczuwać aż tak wielką stratę, zaczynając mieć poczucie, że jeszcze wiele lat przede mną, które mogą (to zależy ode mnie!) być takie jak tego pragnę. A moja tęsknota nie dotyczyła nawet tego czasu i straconych możliwości, a poczucia, że moja potrzeba by ktoś się o mnie troszczył, zaopiekował już nie może zostać zaspokojona, bo jestem już dorosła i muszę być odpowiedzialna. A wcale tak nie jest, można to pogodzić i dlatego miniony czas już mnie tak nie boli...
Judith...
"bo jestem żałosna i nic nie warta."
"Ostatnio mijałam się z nim na koncercie regge i słyszałam jak mowil do znajomych, że powiedział swojej matce ze wroci na czworaka do domu(taki bedzie pijany..)"
I kto tu jest żałosny? Chciałabyś być z człowiekiem, który by wracał kompletnie nietrzeźwy do domu?
"Robiłam mu wyrzuty o picie i palenie, i wiecie co?jestem kurcze z siebie dumna,że sama nie zaczelam bedac z nim palic i trzymalam sie swoich zasad-mowilam -masz nie palic itd."
I masz prawo być dumna, bo świadomość czego oczekujesz od swojego chłopaka jest bardzo ważna...
"Teraz gdy te nałogi mu się nasiliły poprzez szkołę i towarzystwo ktore w niej zdobyl,
wiem ze gdybym dalej z nim byla on i tak nie przestal by palic i pic.."
I tylko byś coraz bardziej cierpiała...
"Nie chcialam ciągle gadac mu o mojej chorobie, wiem ze go to troszke wkurzalo.."
To smutne, że nie dostrzegał Twoich potrzeb... że nie dostrzagał Twoich trudności... Myślę, że mogłaś czuć się nierozumiana...
"Flinka..a jeśli ja chcialabym zmienic swoją osobowosc, swój charakter?przeciez zmienilabym sie na lepsze,a do tego moglabym z nim być.
Szkoda,że niemożna być idealnym."
Na lepsze... jesteś pewna? Czy ktoś idealny myślisz, żeby przyzwalał na picie u swojego chłopaka? Pozwał się nie szanować? Dbał o związek za dwoje? Co byś chciała konkretnie zmienić?
Pozdrawiam Was dziewczyny
flinka