nie sądziłam,ze mnie to spotka..

Problemy z partnerami.

nie sądziłam,ze mnie to spotka..

Postprzez dobrawka3 » 25 lis 2008, o 17:09

Witam serdecznie. Jak dobrze, ze żyję w dobie internetu. Znalazłam tą stronę i mogę się wygadać. Przytłacza mnie fakt, ze nie mogę udać się do specjalisty,który pomógłby mi rozwiązać zagmatwane moje życie..Jestem w zwiazku małżeńskim 20 lat, mam dwoje prawie dorosłych dzieci. Skończyłam studia,pracuję. Mój mąż również ma dobrze płatną pracę. Wydawać by się mogło, że idylla..Niestety,tak nie jest. Może uda mi się w skrócie opisać co mnie dręczy. Mój mąż 1,5 roku temu był na szkoleniu.Uczestnicy to służby mundurowe. Stalo się..mój mąż poznał młodszą od siebie o 20 lat dziewczynę,zaimponowała mu, te same zainteresowania,jak twierdził potrafił opowiadać jej o swoim hobby godzinami,a ona słuchała z zainteresowaniem. Zacżeło się,mój mąz zaczął wracac b. późno do domu,nie tłumaczył sie,dochodziło do starsznych awantur. Córka w tym zcasie zdawała maturę,skłądała papiery na studia. Ja również miałam trudny egzmin pzred sobą. Zostawił nas samych sobie...praca, nauka, dom wszystko na mojej głowie a on przychodził po pracy,jadł przespal się i wychodził wieczorem. Mówił,że do kolegi,jednego,drugiego..co ja przeżywałam każdego wieczoru, to jest w stanie zrozumieć tylko ta osoba,która miała podobną sytuacje...Prosiłam,krzyczałam,płakałam,wyzywałam nic..Po kilku miesiacach tego koszmaru,mój mąż się zmienil,na Walentynki kupił mi prezent i rozmawialiśmy, ze nie warto poświęcać rodzinę dla jakiegoś glupiego zauroczenia. Oczywiście mój mąż nigdy nie powiedział, ze mnie zdradzil, on tylko rozmawial i spotykał sie z tą dziewczyną na szkoleniu. Któregoś dnia przegladałam płyty ze zdjęciami i właczyłam płytę na której znalazlam zdjecia mojego męża z dziewczyną w sytuacji intymnej...calowali się. Świat mi sie zawalil. Chcialam go wyrzucić z domu. Plakał,błagał, tłumaczył, ze to tylko wygłup,że przecież to zdjecie ktoś robił,wiec niech sobie nie wyobrażam niewiadomo czego. Dałam sie pzrekonać. Ale nie potrafiłam wymazac tego widoku z pamieci. Zresztą nie potrafię do dziś. Mam te zdjecia na swojej poczcie. A dalej było tak: spotkalam sie z kimś,poszlam na kawę. Nigdy z żadnym mężczyzną nie umawiałam się. Zaczęłam ignorować sytuację w domu. Nie wracałam po nocach bo nie chcialam robić tego dzieciom,ale w ciągu dnia również wychodziłam. Zaczęły sie sms,telefony,było fajnie....wiedziałam,ze to nie moze tak być,że posunełam sie do tego co zrobił mój mąż. Cieżko mi było jednak przerwać. Czułam starszny zal do mojego męża,brak szacunku do siebie...Podsumowujac, na dzień dzisiejszy mój mąż mnie wyzywa, wydzwaniał do mojego znajomego,ubliżał mu, groził...Sprawdza mnie,moj tel.otwiera rachunki,wydzwania co chwilę ,popadl w straszną absurdalną zazdrość. Ja zerwałam tamtą znajomość, nie chcę sie spotykać ani kontaktować,choć bardzo mi brakuje. Ale co mam zrobić z sytuacją w domu? Najlepiej byłoby odejść. Ale teraz" po tylu latach wspólnego życia,dorabiania się? najgorsze jest to, ze on nie widzi w sobie winy..Rozpisałam się ale to i tak duży skrót co do aktualnych poczynań mojego męża. Proszę o wasze opinie.
dobrawka3
 
Posty: 2
Dołączył(a): 24 lis 2008, o 20:54

Re: nie sądziłam,ze mnie to spotka..

Postprzez ewka » 25 lis 2008, o 19:18

Rozpisałam się ale to i tak duży skrót co do aktualnych poczynań mojego męża. Proszę o wasze opinie.

A w sumie chodzi o jego dzisiejszą zazdrość, tak? No nie jest ona taka absurdalna... myślę, że go trochę kopnęło, więc to zachowanie jakoś mnie specjalnie nie dziwi. Ile czasu już to trwa? To miałby być Twój powód do odejścia? Tylko to? Sorry, że tak pytam, ale trochę nie rozumiem.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez dobrawka3 » 25 lis 2008, o 19:48

swoją historię pisałam w dość chaotyczny sposób. Chciałam skrócić ją do minimum. Otóż oczywiście, że powodem do odejścia nie jest to jego kopniecie. Mialam na myśli jego agresywne zachowania w stosunku do mnie. Sprawdzania,wyzwiska , szarpanie...obawiam się, ze mało brakuje aby podniósł na mnie rękę. Nie potrafi zgodzić się również z synem. Byle czego się go czepia, chłopak pod wpływem emocji napyskuje i wtedy dopiero sie zaczyna. Wszystkiemu jestem winna ja, że go bronię, ze rozpuściłam i wszystko co jest be, to moja wina. Potrafi wyrwać mi telefon i zabrać na dwa dni, zabierze samochód widząc,ze wychodzę do pracy...zniża się do obrzydliwego poziomu aby mi dopiec. Oczywiście nie widzi swojej winy. Ten stan jego agresji nasilił się, kiedy dowiedział się, ze spotkałam się z kimś.
Wiem,że to wszystko będzie trwać nadal, nie mam na tyle odwagi aby zostawić to wszystko w cholerę. Jesteśmy osobami publicznymi, mieszkamy w niewielkim mieście..w trakcie ostatniej awantury wykreciłam numer na policje,kiedy zgłosił sie dyżurny powiedziałam,że sprawa już nieaktualna i odłożyłam słuchawke. Zbłaźniłam się,mam tego świadomość. Dopiero teraz mi pokaże,że moze mną pomiatać ,a ja nie zrobie nic, nie mam odwagi...
dobrawka3
 
Posty: 2
Dołączył(a): 24 lis 2008, o 20:54

Postprzez wielorybica » 25 lis 2008, o 20:15

Dobrawko,
uważam, że pownnaś go zapytać (kiedy będzie w miarę spokojny) czy chce spróbować ratować małżeństwo. Jeśli tak to według mnie pozostaje wam jedynie terapia par, bo to wszystko zaszło strasznie daleko i niestety wydaję mi się, że sami we dwójkę nie będziecie w stanie tego przepracować.

A jeśli Ty nie chcesz już podejmowac prób to się rozstancie...ludzie, majątek...to są sprawy do załatwienia i to według mnie nie powinno być jedyną motywacją tkwienia w takim krzywdzącym dla wszystkich (również dla dzieciaków) związku.

Wiem, że łatwo prawić takie mądrości, jeśli sytuacja mnie nie dotyczy, ale myślę, że teraz właśnie potrzeba wam spojrzenia kogoś z zewnątrz. Kogoś, kto w miarę obiektywnie oceni i przedstawi wam obojgu sytuację...dlatego myślę, że terapia par w waszej sytuacji to podstawa.

Życzę siły!
Avatar użytkownika
wielorybica
 
Posty: 458
Dołączył(a): 17 gru 2007, o 01:40

Postprzez ewka » 26 lis 2008, o 08:05

Jakaś sprzeczność mnie ukłuła... z jednej strony jesteście osobami publicznymi i "trzeba" zachować pozory normalności - z drugiej oboje ucinacie sobie jakiś flircik czy romasik. No to jak właściwie jest z tymi pozorami? I dlaczego wtedy nie przeszkadzały?

I jeszcze coś... żyjesz 20 lat z człowiekiem trochę agresywnym, więc zastanawiam się, co z tą agresją robiłaś wcześniej? Bo to, że się akurat teraz nasiliła jakoś specjalnie mnie nie dziwi... w momentach zakrętu wszystko złe jakoś się w człowieku nasila i wyłazi. Pytam, bo jeśli w żaden sposób nie reagowałaś, to raczej będzie trudno nagle zacząć egzekwować jakąś normalność.

Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to usiąść i porozmawiać jak dwoje dojrzałych ludzi. Postawić jakieś warunki i je egzekwować... ja wiem, że po tylu latach "zostawić" wydaje się niemożliwe, ale ponoć nie ma rzeczy niemożliwych i nigdy nie należy mówić nigdy;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 65 gości