Nie umiem sobie z tym poradzić ...

Problemy z partnerami.

Nie umiem sobie z tym poradzić ...

Postprzez Natka » 21 lis 2008, o 22:08

Witam wszystkich forumowiczów. znalazłam waszą strone całkiem niedawno i pomyslałam że może Wam bede mogła się wyżalić i wygadać bo niemam komu.
Całe moje życie to jedna wielka porażka,pomyłka, tradgedia ale zaczne od początku. Dzieciństwo miałam takie jak wszystkie dzieci alkoholików matki i ojca. Nigdy na nich nie mogłam liczyć, nie powiem że czułam się nie kochana nie ale wieczne awantury i bijatyki odcisnęły coś na mej psychice.
Gd miałam naście lat poznałam A. i jak to bywa zakochałam się. Na początku on niechciał się angażować jednak po dwóch latach zamieszkaliśmy ze sobą i byliśmy szczęśliwi. Pewnie bylibyśmy do dziś ale poznał koleżanke w pracy i po wspólnie spędzonych 5latach stwierdził że to z nią chce ułożyć sobie życie. W tym samym czasie zmarł mój ojciec. Miałam załamanie psychiczne, przez dwa miesiące byłam na psychotropach, nie jadłam, nie spałam zresztą niewiele pamiętam z tamtych dni. Po paru miesiąca poszłam do pracy. Poznałam pana M., nie powiem że go kochałam ale niechciałam byc sama chciałam zapomnieć o A. Po paru miesiącach zaszłam w ciąże i żaławałam tylko jednego że to nie dziecko A.
Pan M.zaczął pokazywać swoją prawdziwą twarz, okazało się że jest alkoholikiem i lubi podnosić ręke nawet na kobiete w ciąży, którą w takich warunkach ciężko było donosić.Gdy mój skarb się urodził M się zmienił na jakieś trzy miesiące,jednak potem wszystko wróciła do jego norm.Byłam z nim dla dziecka jednak żyłam tylko swoimi marzeniami , marzyłam że zjawi się a i wyrwie mnie z tego bagna. Wytrzymałam prawie cztery lata i odeszłam.Nie było to łatwe bo wciąz słyszałam wyzwiska i grożby, doszło do tego że bałam się wyjść z domu sama albo z dzieckiem. Najgorsze w tym wszystkim było jednak to że wszyscy znajomi odwrócili się odemni i zostałam całkiem sama z dzieckiem. Znów przyszło załamanie tym razem bez prochów bo wiedziałam że dla dziecka musze wytrwać. Znajomych brak marzenia były, kochałam, tęskniłam i marzyłam o A.
Minęły prawie trzy lata zaczęłam jakoś pomału odżywać, odnalazłam się w tej samotnośći nawet nieśmiało zaczełam się uśmiechać.
I wtedy kiedy już prawie wyszłam z tej przeszłości stało się to o czym marzyłam. A. znalazł mnie na portalu internetowym, zaczeliśmy pisać nie mogą oboje nacieszyć się że sobą i szczęściem że po siedmiu latach znow możemy sie spotać. Oboje byliśmy sami, po przejściach, zranieni przez życie. Gdy się spotkaliśmy czas się cofnął. Zaczeliśmy znów być ze sobą, po dwóch tygodniach już mieszkaliśmy razem. Moje dziecko lgnęlo do niego spragnione ojcowskich uczuć, nieśmiało zaczeła mówić do niego tatuś. Wszystko było takie piękne dla mnie to było jak spełnienie marzeń z ostatnich lat.Wiem też że on też był szczęśliwy. Po jakiś paru miesiącach zaczął sie jednak zmieniać. Chciał częściej wychodzić do kolegów, nie zabraniałam przecież chciałm tylko żeby wracał do domu na noc. Najgorsze jednak było to że zaczął więcej pić nie powiem nie upijał się codziennie ale po moich wcześniejszych przeżyciach nie umiałm tego opanować i zaczeły się kłotnie. Nie wytrzymałam kiedy raz wyszedł i obiecał wrócić koło pólnocy a wrócił następnego dnia popołudniu. Powiedziałm że wypisuje się z takiego układu i żeby się wyprowadził.Następnego dnia już go niebyło. Wytrzymałm tydzień i zadzwoniłam. Mówił że potrzebuje czasu żew musi sobie wszystko poukładać że sam nie wie czego chce. Wiem że nie ma nikogo innego. Ale ja znowu mam załamanie psychiczne i nie umiem sobie z tym poradzić. Czemu to tak musi boleć. Kocham go i tęsknie, dziecko codziennie o niego pyta a ja niewiem co robić. Najgorsze jest to że niemam nikogo z kim mogłabym o tym pogadać, wypłakać się. Zadnej koleżanki nikogo jestem sama. Żyje bo musze choć tak naprawde bez niego niechce żyć. Czekałam tyle lat, tyle lat marzeń i wszystko legło w gruzach. Jutro mamy się spotkać ale boję się że tego nie da się naprawić że on tego niechce.
Całe dnie płacze, trzeci dzień nic nie jem, czuje że trace siły. Nie widze sensu dalszego życia , już w nic nie wierze.
Przepraszam ale musiałm się komuś wygadać w końcu ...........
Natka
 
Posty: 11
Dołączył(a): 13 lis 2008, o 12:14

Postprzez sonata » 21 lis 2008, o 22:50

Bardzo dobrze zrobilaś ,ze na początku postawilas zdecydowane i jasne warunki .Jezeli mu pozwolisz na bycei singlem to nigdy nie bedzie sie na was ogladał tylko zawsze pójdzie w dlugą .A teraz on wie na co moze sobie pozwolic i dlatego musi wszystko przemyslec .na pewno kusi go bycie singlem ,nie chce mu sie domu i odpowiedzialnosci .Ale jak jest naprawde to on sobie sam odpowie. A Ty czekaj .Jak odejdzie toi tak by odszedł ,lepiej teraz niż potem .A jak zostanie to moze będzie dobrze? Wierz w to!!!! EWA
sonata
 

Postprzez kropelka » 21 lis 2008, o 23:41

współczuje Ci bardzo...najbardziej tego,że trafiłas na tego a.
kropelka
 
Posty: 257
Dołączył(a): 7 lip 2008, o 17:07

Postprzez flinka » 22 lis 2008, o 00:25

Witaj Natka :usmiech2:

Czujesz się zdezorientowana, przerażona wizją samotności, ale też obawiasz się dalszego bycia razem tak? Wiesz jak z Twojej strony będzie wyglądać Wasza jutrzejsza rozmowa?

Czy "jedynym" problemem jest to, że A. pije? Rozumiem, że nie bardzo nad tym panuje skoro nie wraca na noc. Czy ma on świadomość problemu? Czy jest szansa, że coś zmieni? Jakie są dobre, a jakie złe strony tego związku?

Natka tak już jest, że ciągnie nas do podobnych ludzi jak nasi rodzice i dlatego wybierasz partnerów, którzy mają problem z alkoholem.

Zastanawiam się czy przez ten cały czas miałaś (masz) jakieś wsparcie. Jakiś kontakt z psychologiem? Terapia? Przepracowywałaś jakoś swoje doświadczenia z dzieciństwa i późniejsze związki?


Pozdrawiam i mam nadzieję, że jutrzejsza rozmowa przyniesie coś pozytywnego...
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez Natka » 22 lis 2008, o 10:50

[color=blue]Czujesz się zdezorientowana, przerażona wizją samotności, ale też obawiasz się dalszego bycia razem tak? Wiesz jak z Twojej strony będzie wyglądać Wasza jutrzejsza rozmowa?[/color]

Dziękuje wszyskim za zainteresowanie moim postem.
Droga Flinko boję się tej rozmowy bo niewiem co zrobie jak powie że to definitywny koniec nawet niechcę o tym myśleć. :cry:
On mówi że musi sobie wszystko poukładać że może za szybko zaczeliśmy to wszystko. A ja chcę mu tylko powiedzieć że go potrzebuje zarówno ja jak i dziecko.
co do picia to wiem że po tym jak rozstał się z tamtą dziewczyną to zaczął dużo pić, gdy się spotkaliśmy pierwszy raz po tych latach wyglądał strasznie, ale chciał przestać pić dla nas i zrobił to.
Jest jeszcze jeden problem taki że on z tamtą ma dziecko którego niewidział już pare lat, nie wnikałam w to czemu się rozeszli. Niewiem czy on się boi że jak się za bardzo zaangażuje że ja go zranie to jest takie uciekanie w alkohol.

Co do leczenia czy terapi nigdy nie korzystałam bo nawet niewiedziałbym gdzie się zwrócić o pomoc.

Dzisiaj żyje nadzieją ale to dzięki proszkom.
Natka
 
Posty: 11
Dołączył(a): 13 lis 2008, o 12:14

Postprzez sonata » 22 lis 2008, o 11:58

Natko kochana!
Jeżeli on przestał pic z twojego powodu to i z twojego powodu znowu zacznie pic.
On musi sam chcieć przestać pić i nie na troche tylko na zawsze .Musi wiedzieć ,ze to jest choroba i sam sobie z nią nie poradzi.Powinien sie udac po pomoc do terapeuty.A jezeli tego nie zrobi to kochana wróci do picia ,a jak Ty mu będziesz to ułatwiac to rozpije sie na dobre.Ułatwiać to znaczy nie stawiać żadnych warunków tylko przyjąć go pod dach pijącego.
Nie żyjesz z nim jeszcze więc się zastanów czy dasz radę z chorobą alkoholową ...........?Trzymam kciuki.......EWA
sonata
 

Postprzez Natka » 22 lis 2008, o 16:33

---------- 15:33 22.11.2008 ----------

Już po rozmowie, narazie niewiem co o tym myśleć mam mętlik w głowie ale z drugiej strony chce wierzyć że będzie dobrze. Muszę mieć nadzieję żeby żyć.
Powiedział żebym mu dała dwa tygodnie na przemyślenie wszystkiego, poukładanie sobie w głowie. sprawa wygląda tak że z tamtego związku pozostał z takimi długami że szok.Ona musiała mu nieżle zajść za skóre ponieważ powiedział że od tamtej pory wszystko olewa, na niczym mu nie zależy. Ja powiedziałam że razem damy rade ze wszystkim ale on musi tego chcieć, że go bardzo potrzebuje. Wie że niema kto odebrać dziecka z przedszkola i zaproponował że będzie ją odbierał i czekał jak wróce z pracy.Może to i dobry pomysł żebyśmy nie oddalili się od siebie przez ten czas, jak myślicie?

Z drugiej strony jednak boję się że za dwa tygodnie powie że jednak niechce i znów mam doła. Kurcze czy to wszystko musi być takie trudne?
widze że sam ze sobą walczy i nieumiem nic na to poradzić, jak mu pomóc żeby wierzył że niechcę go zranić i że chcę mu pomóc w kazdej sprawie?????
Natka
 
Posty: 11
Dołączył(a): 13 lis 2008, o 12:14

Postprzez flinka » 22 lis 2008, o 19:34

Natko mam wrażenie, że go cały czas usprawiedliwiasz... I cały czas zastanawiam się gdzie w tym wszystkim jesteś Ty.

Masz świadomość tego, że wchodzisz w rolę osoby ratującej? Zdejmujesz z niego całą odpowiedzialność. Jedyne co on musi to tylko być, a Ty już zajmiesz się całą resztą, Ty już się o niego zatroszczysz, pomożesz, zrozumiesz. Związek to wspólna odpowiedzialność i WZAJEMNE dbanie o siebie i zwracanie uwagę na swoje potrzeby. Pomijając fakt, choć pomijać absolutnie go się nie powinno!, że gubisz w tym wszystkim siebie i że nie liczysz się z własnymi potrzebami to Twoje działanie jest bezcelowe... Przepraszam, wiem, że to okrutnie brzmi. Ale to także dla Niego nie jest dobre, bo odbierasz mu motywację do działania, do tego by się zmienił i wziął wreszcie na siebie odpowiedzialność.
Zastanawiam się jaką rolę spełniałaś wobec swoich rodziców, czy ich także ratowałaś?

Co wyniknęło z tej rozmowy? Bo mam wrażenie, że nic konstruktywnego dla Ciebie.

"Ona musiała mu nieżle zajść za skóre ponieważ powiedział że od tamtej pory wszystko olewa, na niczym mu nie zależy."
Traktujesz go jak małe, bezradne dziecko? A jeśli faktycznie tak się zachowuje (a z Twoich słów wynika, że tak!) to pamiętaj, że jedno dziecko już masz, a partnerem bym go nie nazwała. Jakie są szanse, że będzie Cię wspierał, gdy będziesz tego potrzebowała? Dorosły człowiek nie powinien wszystkiego "olewać", zwłaszcza gdy już ma dziecko. Skoro za swoje własne nie jest odpowiedzialny to myślisz, że wobec Twojego będzie?

"Ja powiedziałam że razem damy rade ze wszystkim ale on musi tego chcieć, że go bardzo potrzebuje."
Ale chyba nie będziesz przejmowała opowiedzialności za JEGO długi i JEGO dziecko? Poza tym Kochanie powtarzasz wciąż, że go potrzebujesz - co się kryje pod tym? Co on Ci takiego daje, jakie Twoje potrzeby zaspokaja? To są bardzo poważne pytania. Dlaczego chcesz z nim być?

"widze że sam ze sobą walczy i nieumiem nic na to poradzić, jak mu pomóc żeby wierzył że niechcę go zranić i że chcę mu pomóc w kazdej sprawie?????"
Pytałaś dlaczego tak obawia się zranienia? Rozmawialiście o jego lęku, dobrze. A czy rozmawialiście o jego piciu, Twoim lęku i tym co zamierza z tym zrobić? Rozmawialiście o Twoich potrzebach i oczekiwaniach?


Czy Ty dbasz o samą siebie?

"Co do leczenia czy terapi nigdy nie korzystałam bo nawet niewiedziałbym gdzie się zwrócić o pomoc.
Dzisiaj żyje nadzieją ale to dzięki proszkom."
Wiesz Natko, że to jest wymówka? Pomocy teraz wcale aż tak bardzo nie brakuje. Jesteś z dużego miasta czy jakiejś mniejszej miejscowości? Są Poradnie Zdrowia Psychicznego (gdzie przyjmują także psycholodzy), są Ośrodki Terapii, są Ośrodki Leczenia Uzależnień, gdzie często także są grupy i terapie dla DDA (Dorosłe Dzieci Alkoholików, czytałaś chociaż coś na ten temat, masz świadomość wpływu dzieciństwa na swoje wybory?), są mitingi dla DDA, trzeba tylko poszukać... A leki mogą Ci poprawić nastrój (i to jest ważne!), ale nie rozwiążą Twoich problemów.

Trzymaj się

flinka
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez sonata » 22 lis 2008, o 21:08

:oklaski: flinka
sonata
 

Postprzez Natka » 22 lis 2008, o 21:44

Dziękuje Flinko.

To niejest tak że ja go usprawiedliwiam może niewiem uczepiłam się jak tonący brzytwy ale nie umiem sietak łatwo poddać i pozwolić mu odejść bo za bardzo go kocham. Nasza rozmowa była dość trudna, pytał czy ja jestem pewna że chcę razem z nim spłacać jej długi, powiedziałam że tak ale jest warunek że musi zamknąć tamten etap życia całkowicie. Oczywiście nie chodzi o dziecko.
Rozmawialiśmy o jego piciu, o tym że wie że mnie rani że sam niewie co się z nim dzieje. Czy to żle że chcę mu pomóc cz nie na tym też polega związek żeby sobie pomagać?

Poza tym Kochanie powtarzasz wciąż, że go potrzebujesz - co się kryje pod tym? Co on Ci takiego daje, jakie Twoje potrzeby zaspokaja? To są bardzo poważne pytania. Dlaczego chcesz z nim być?
Potrzebuje bo kocham, jak jest to niewidze problemów, wszystko jest łatwiejsze we dwoje, przez te miesiące gdy byliśmy razem było naprawde super i modłam na niego liczyć w każdej sytuacji. Powiesz że go bronie ale może on naprawde ma jakiś kryzys sama niewiem.

Czy pytałam czemu boi się zranienia? Nie musiałam. Wtedy jak byliśmy razem ja po jakimś czasie go zraniłam, choć to ja zawiniłam ja zrobiłam coś okropnego to on mnie prosił o wybaczenie i o szanse. On sam mi wybaczył i znów byliśmy razem, choć po 2latach mi się odwdzięczył tym samym więc tak do końca to mi chyba nie przebaczył. Potem był z nią i też się sparzył. Dzisiaj powiedział mi że kiedyś obiecałam mu że dam mu dziecko i niedałam, że popełniliśmy obydwoje błąd bo powinniśmy wtedy ułożyć sobie życie razem.


Co do terapi to uwierz mi że nigdy nie pomyślałam że moje dzieciństwo może mieć taki wpływ na wszystko i jakoś nie czułam potrzeby może to błąd. Masz racje muszę chociaż poczytać.

Niewiem co dalej ale dam mu te dwa tygodnie i zobaczymy co dalej ale będą to najdłuższe dwa tygodnie w moim życiu.
Natka
 
Posty: 11
Dołączył(a): 13 lis 2008, o 12:14

Postprzez flinka » 23 lis 2008, o 01:17

Natko ja Cię nie zachęcam, żebyś kończyła ten związek napisałam Ci po prostu jak ja to odbieram. Wiesz samej zdarzało mi się przyjmować rolę osoby ratującej i moje obawy wynikają z tego czego sama doświadczyłam... I ze świadomości, że dla żadnej ze stron nie jest to dobre. Ale nie ważne...

"pytał czy ja jestem pewna że chcę razem z nim spłacać jej długi"
Tu mam ochotę krzyknąć! dlaczego masz spłacać te długi. Ja rozumiem wspieranie i pomoc w związku, ale to jest jego przeszłość, jego była kobieta i jego związek, sam się na to zdecydował! I dlaczego Ty masz ponosić za to konsekwencje.

"Rozmawialiśmy o jego piciu, o tym że wie że mnie rani że sam niewie co się z nim dzieje."
To jest trochę wymówka, nie sądzisz? A powiedział co zamierza z tym zrobić?

"wszystko jest łatwiejsze we dwoje"
Znów to brzmi jak lęk przed samotnością. Myślisz, że sama sobie nie poradzisz? Myślisz, że sama nie potrafisz o siebie zadbać?

"Powiesz że go bronie ale może on naprawde ma jakiś kryzys sama niewiem."
Być może ma kryzys. Ale czy przez to nie powinno przechodzić się razem? Rozmawiać, wspierać się, a nie wycofywać i zapijać. Jeśli On czegoś z tym nie zrobi to będzie powtarzać i wciąż będziesz przez to przechodziła. Jeśli nie zacznie się leczyć to tak będzie. A wiesz co to oznacza prawda?

Co do dzieciństwa to myślę, że naprawdę dużo mogłaby Ci pomóc terapia. Znaczy lektury pomogą Ci zrozumieć to co przeżywasz, z czego wynikają Twoje trudności, zachowania i wybory, np. to że wybierasz mężczyzn, którzy mają kłopoty z alkoholem, żeby odtworzyć scenariusz ze swojego domu i poczuć (pozorne) bezpieczeństwo. Ale ciężko jest dokonywać w sobie zmian, pokonywać różne lęki samemu. Potrzebny jest, albo ktoś kto, by Ci w tym towarzyszył, albo grupa ludzi, którzy doświadczyli tego co Ty. Mam tu na myśli terapię indywidualną, albo grupową. Jeśli chcesz to mogę Ci o tym coś więcej napisać.

"Niewiem co dalej ale dam mu te dwa tygodnie i zobaczymy co dalej ale będą to najdłuższe dwa tygodnie w moim życiu."
Może Tobie też przydadzą się te dwa tygodnie?

Wysłałam Ci jeszcze wiadomość prywatną

Trzymaj się mocno
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez sonata » 23 lis 2008, o 11:49

Flinka ,czytałyśmy tą samą książkę.Nie lepiej ją Natce polecić niż przepisywać całe akapity? Masz rację we wszystkim co mówisz ,ale Natka potrzebuje autorytetu......nam nie uwierzy...........
NATKO!!!!!!!!!
Kup sobie tymczasem (zanim znajdziesz odpowiedniego terapeutę) Książkę pod tytułem " Kobiety,które kochają za bardzo" Robin Norwood-ona pomoże Ci przestać sie bać i poszukać odpowiedniego terapeuty,który zrozumie Twój problem i pomoże Ci odzyskać siebie samą.
Polecę Ci też inną książkę ,która ma tytuł zazdrość ,ale jest tam wiele tekstów dających nadzieję i pozwalających spojrzeć na życie z dystansem .A dystans jest nam niezbędny do uzyskania rzeczywistego oglądu sytuacji.Do spojrzenia ,że ten ukochany nie jest aniołem jaki obraz sobie w wyobraźni zbudowałyśmy.
Podaję tytuł drugiej książki. PAUL HAUCK "ZAZDROŚĆ"
Pozdrawiam Cię Natko i proszę zastanów się czy nie bierzesz za dużo na swoje barki dostając w zamian tylko obecność (i to nie zawsze jak sama piszesz).EWA
sonata
 

Postprzez flinka » 23 lis 2008, o 14:51

Sonato mam tą książkę, o której piszesz, ale nie czytałam jej chyba całej, właściwie nie wiem czemu. Czytałam trochę innych książek... Trochę piszę z własnych obserwacji i doświadczenia. I wiesz nie mam zwyczaju przepisywać akapitów z książek i podawać tego jako własne myśli, jeśli bym chciałam to wzięłabym to w cudzysłów i podała źródło. :shock:
Fajnie, że podajesz te tytuły, o tej drugiej książce nie słyszałam (muszę sama kiedyś po nią sięgnąć).

Odnośnie literatury to podawałam tu ostatnio parę pozycji...
Dorosłe Dzieci Alkoholików” i „Lęk przed bliskością” Janet Woititz
"Gdzie się podziało moje dzieciństwo”, wydane przez „Charaktery”
„Czas uzdrowić swoje życie. Przewodnik do pracy nad sobą. Kroki w stronę zdrowienia Dorosłych Dzieci Alkoholików” Kimmel L. Jermak, Jacques Rutzky
"12 Kroków dla Dorosłych Dzieci z uzależnionych i innych rodzin dysfunkcyjnych"
„Toksyczna miłość i jak się z niej wyzwolić” i „Toksyczne związki” Pia Mellody
"Syndrom Piotrusia Pana: o nigdy nie dojrzewających mężczyznach" Dan Kiley

I jeszcze książki Alice Miller "Dramat udanego dziecka", "Mury milczenia", i inne
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez Natka » 23 lis 2008, o 17:56

Czuję dzisiaj mętlik w głowie. Wstałam rano z poczuciem:" a właściwie czemu ja mam za nich odpowiadać, za nią spłacać długi?" Niechce.
Póżniej znowu że jednak będe jeśli będzie taka potrzeba. Sama się już gubie w tym wszystkim, ale to dzięki temu co piszecie. To dobrze bo pewnie macie racje.
Dzięki Flinka za ksiązki, mam nadzieję że one mi trochę też pomogą.
Najgorzej jest że mam takie fale raz się śmieje i myśle po co mi on potrzebny że sama też dam rade a po chwili znów płacze i mysle że bez niego wszystko traci sens. takie błędne koło.

Nie umiem się powstrzymać żeby do niego nie pisać czy też dzwonić, a chyba zaczyna to byc dla mnie samej trochę upokarzające. Jak się przed tym powstrzymać???
Natka
 
Posty: 11
Dołączył(a): 13 lis 2008, o 12:14

Postprzez flinka » 24 lis 2008, o 20:52

Jak się dziś czujesz Natko?

Masz mętlik w głowie, ale z takiego chaosu potrafi czasem wyłonić się coś naprawdę konstruktywnego. Daj sobie czas, by to ogarnąć i uporządkować.

Z Twoim "nie chcę" odnośnie spłacania jego długów bardzo się zgadzam! Ale o tym już pisałam...

"Nie umiem się powstrzymać żeby do niego nie pisać czy też dzwonić, a chyba zaczyna to byc dla mnie samej trochę upokarzające. Jak się przed tym powstrzymać???"
Nie ma na to złotej rady. Mieści się to w szacunku do samej siebie, szanujesz siebie?
A on sam z siebie się odzywa? Może warto poczekać na jego incjatywę, bo podtrzymywanie związku przez jedną stronę (przez Ciebie) jest bardzo męczące, frustrujące i równocześnie On nie będzie się starał, bo po co? skoro Ty robisz to za niego.

flinka
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 77 gości

cron