przez sonata » 23 lis 2008, o 12:45
---------- 11:30 23.11.2008 ----------
Flinka...........Wiem ,że moje wypowiedzi są inne............bo już jestem po drugiej stronie. Dlatego moim zdaniem wsparcie nie może polegać na gdybaniu czy alkoholik ,który tłucze żonę to może ma jakieś egzystencjalne problemy?Po prostu jest chory i chla................
Więc delikatność w stosunku do kobiety,która ma z kimś takim do czynienia zupełnie jest nie na miejscu bo tylko spowalnia jej działanie ,daje złudne nadzieje,"a może"......"a jednak"......"a gdyby tak"..........i biedna kobicina szuka u siebie błędów ,że może nie dość się stara ,że ją walnął dzisiaj ,że może nie dość dobrze obserwuje jego humory ,że nie wrócił na noc?
To powoduje ,że przeciąga się czas,kiedy kobieta może trzeźwo popatrzeć na swoją sytuacje i na jegomościa z którym jej przyszło żyć .
Nie chodzi tutaj tylko o agresywnych alkoholików ,ale i o zdradzających mężów ,o ignorantów,o nieczułych despotów i egocentryków skupionych tylko na swoim dobru, o nicponi co żyją na koszt kobiety, nieudaczników i niedojrzałych emocjonalnie maminsynków. Kobieta dając z siebie wszystko co najlepsze jest tylko narzędziem wyżej wymienionych osobników do wyładowywania swoich nagromadzonych skrzywień.
A co powinna za to otrzymywać?????
Dobro ,ciepło ,uwagę ,troskę ,wsparcie ,wdzięczność ,radość i dumę ,że jest się wspaniałą partnerką, przyjaźń i poczucie bezpieczeństwa ,że nie zostanie oszukana,że nie żyje jak na linie zawieszonej w powietrzu ,tylko mocno stoi dwiema nogami na ziemi mając poczucie bezpieczeństwa........
Czy to dużo???????
Czy nie zasługujemy na to????
Czy nie dajemy tak wiele dobrego z siebie ,że nie możemy mieć dobrego człowieka za partnera???????
Z poważaniem EWA
---------- 11:45 ----------
Aha i nie pisałam tego tutaj wyżej do Ciebie osobiście Flinka ,tylko to są ogólne moje refleksje po obserwacji tego forum...........
I jeszcze jedno..........nie pisałam też że nie doświadczasz życia ,że się zamykasz,bo nic o Tobie nie wiem............robisz jak chcesz .........ja pisze swoje przemyślenia o sobie i na podstawie swoich doświadczeń........
Moja refleksja straconych lat dotyczy tego ,że nie ułożyłam sobie życia z innym partnerem, bo uważałam miłość za świętość i że nikogo już tak nie pokocham........... i to był błąd ,bo uważam ,ze sobie to wmówiłam.
Gdybym tak spuściła powietrze i nie nadymała się niezwykłością mojego uczucia i nie była taka próżna ,że tylko ja tak potrafię kochać to miałabym dzisiaj jeszcze jedno ,a może dwoje dzieci i pełna rodzinę.........
Gdybym spojrzała na życie jako na pasmo różnych doświadczeń ,różnych sytuacji to pochowała bym miłość i szacunek do męża na dnie serca i otworzyła się na nową miłość mając w zanadrzu piękna przeszłość .......
Moimi wywodami zmierzam do tego ,że jak coś się kończy to należy top zakończyć ,odbyć żałobę (nie za długą) i popatrzeć w przyszłość.....
Ja nie unikałam życia ,żyłam pięknie, zawód mam piękny i wrażliwość duszy ogromną ,więc doceniałam każdą chwilę swojego życia i w zjednoczeniu z przyrodą ,którą kocham chłonęłam każdą chwile:))))
Ale niepotrzebnie zbudowałam w sobie grobowiec miłości!!!!!!!!!!!
Gdybym nie była tak próżna jak napisałam wyżej i lżej potraktowała życie z większym zrozumieniem jego nieuchronności pewnych zdarzeń to byłabym w innym miejscu.Stworzyłabym piękną rodzinę. A już na pewne sprawy jest za późno.........
EWA