Witam wszystkich forumowiczów. znalazłam waszą strone całkiem niedawno i pomyslałam że może Wam bede mogła się wyżalić i wygadać bo niemam komu.
Całe moje życie to jedna wielka porażka,pomyłka, tradgedia ale zaczne od początku. Dzieciństwo miałam takie jak wszystkie dzieci alkoholików matki i ojca. Nigdy na nich nie mogłam liczyć, nie powiem że czułam się nie kochana nie ale wieczne awantury i bijatyki odcisnęły coś na mej psychice.
Gd miałam naście lat poznałam A. i jak to bywa zakochałam się. Na początku on niechciał się angażować jednak po dwóch latach zamieszkaliśmy ze sobą i byliśmy szczęśliwi. Pewnie bylibyśmy do dziś ale poznał koleżanke w pracy i po wspólnie spędzonych 5latach stwierdził że to z nią chce ułożyć sobie życie. W tym samym czasie zmarł mój ojciec. Miałam załamanie psychiczne, przez dwa miesiące byłam na psychotropach, nie jadłam, nie spałam zresztą niewiele pamiętam z tamtych dni. Po paru miesiąca poszłam do pracy. Poznałam pana M., nie powiem że go kochałam ale niechciałam byc sama chciałam zapomnieć o A. Po paru miesiącach zaszłam w ciąże i żaławałam tylko jednego że to nie dziecko A.
Pan M.zaczął pokazywać swoją prawdziwą twarz, okazało się że jest alkoholikiem i lubi podnosić ręke nawet na kobiete w ciąży, którą w takich warunkach ciężko było donosić.Gdy mój skarb się urodził M się zmienił na jakieś trzy miesiące,jednak potem wszystko wróciła do jego norm.Byłam z nim dla dziecka jednak żyłam tylko swoimi marzeniami , marzyłam że zjawi się a i wyrwie mnie z tego bagna. Wytrzymałam prawie cztery lata i odeszłam.Nie było to łatwe bo wciąz słyszałam wyzwiska i grożby, doszło do tego że bałam się wyjść z domu sama albo z dzieckiem. Najgorsze w tym wszystkim było jednak to że wszyscy znajomi odwrócili się odemni i zostałam całkiem sama z dzieckiem. Znów przyszło załamanie tym razem bez prochów bo wiedziałam że dla dziecka musze wytrwać. Znajomych brak marzenia były, kochałam, tęskniłam i marzyłam o A.
Minęły prawie trzy lata zaczęłam jakoś pomału odżywać, odnalazłam się w tej samotnośći nawet nieśmiało zaczełam się uśmiechać.
I wtedy kiedy już prawie wyszłam z tej przeszłości stało się to o czym marzyłam. A. znalazł mnie na portalu internetowym, zaczeliśmy pisać nie mogą oboje nacieszyć się że sobą i szczęściem że po siedmiu latach znow możemy sie spotać. Oboje byliśmy sami, po przejściach, zranieni przez życie. Gdy się spotkaliśmy czas się cofnął. Zaczeliśmy znów być ze sobą, po dwóch tygodniach już mieszkaliśmy razem. Moje dziecko lgnęlo do niego spragnione ojcowskich uczuć, nieśmiało zaczeła mówić do niego tatuś. Wszystko było takie piękne dla mnie to było jak spełnienie marzeń z ostatnich lat.Wiem też że on też był szczęśliwy. Po jakiś paru miesiącach zaczął sie jednak zmieniać. Chciał częściej wychodzić do kolegów, nie zabraniałam przecież chciałm tylko żeby wracał do domu na noc. Najgorsze jednak było to że zaczął więcej pić nie powiem nie upijał się codziennie ale po moich wcześniejszych przeżyciach nie umiałm tego opanować i zaczeły się kłotnie. Nie wytrzymałam kiedy raz wyszedł i obiecał wrócić koło pólnocy a wrócił następnego dnia popołudniu. Powiedziałm że wypisuje się z takiego układu i żeby się wyprowadził.Następnego dnia już go niebyło. Wytrzymałm tydzień i zadzwoniłam. Mówił że potrzebuje czasu żew musi sobie wszystko poukładać że sam nie wie czego chce. Wiem że nie ma nikogo innego. Ale ja znowu mam załamanie psychiczne i nie umiem sobie z tym poradzić. Czemu to tak musi boleć. Kocham go i tęsknie, dziecko codziennie o niego pyta a ja niewiem co robić. Najgorsze jest to że niemam nikogo z kim mogłabym o tym pogadać, wypłakać się. Zadnej koleżanki nikogo jestem sama. Żyje bo musze choć tak naprawde bez niego niechce żyć. Czekałam tyle lat, tyle lat marzeń i wszystko legło w gruzach. Jutro mamy się spotkać ale boję się że tego nie da się naprawić że on tego niechce.
Całe dnie płacze, trzeci dzień nic nie jem, czuje że trace siły. Nie widze sensu dalszego życia , już w nic nie wierze.
Przepraszam ale musiałm się komuś wygadać w końcu ...........