---------- 19:43 09.11.2008 ----------
heja, chwile mnie nie bylo
pochlonely mnie praca, deprecha, zlosc i smutek ale cos sie zaczyna dziac a ja boje sie ucieszyc ale zaczynam miec nadzieje
jestem tu po to, zeby mnie pociagnac za warkoczyk i sprowadzic na ziemie chyba...
udalo mi sie namowic go na psychologa. Po kolejnej rozmowie, ktora sie nie chciala skonczyc i gadalo nam sie tak jak kiedys zalapalam cholernego dola. Nadal mi na nim zalezy i jemu na mnie chyba tez tylko tak strasznie sie roznimy, ale nawet te roznice nie zabily w nas te sympatii i tego samego patrzenia na pewne rzeczy i smiania sie z tego samego i w tych samych momentach
pojdziemy do tego samego psychologa z ktorym on rok temu rozmawial o zdradzie. Z tego sie wszystko wzielo, od tego sie wszystko zaczelo: moj brak zaufania, moje niedowierzanie we wszystko, to, ze byle co bylo w stanie mnie sploszyc. Powinnismy to byli zrobic juz rok temu a moze uniknelibysmy tego wszystkiego co stalo sie potem...
Teraz tylko boje sie ze narobie sobie nadziei, nie wiem, czego sie spodziewac po tej rozmowie, czy to bedzie na zasadzie "opowiedz mi jakie mialas dziecinstwo a powiem ci kim jestes" czy na zasadzie "jakie ma pani oczekiwania co do tej wizyty, co chce pani zmienic, poprawic, zakonczyc?"
On z tego co mowil liczy tylko na to, ze ta rozmowa pozwoli nam wyjasnic wszystko bo dosc bylo nieporozumien. Ja sama przed soba nie chce sie do tego przyznac i przed nim tez nie przyznalam, ale chcialabym, zeby on chcial czegos wiecej, zeby chcial, aby ta rozmowa pozwolila nam sprobowac na nowo...
Rozmawialismy przed chwila. Boje sie czy jego obojetnosc i chlod to maska czy juz mnie nie kocha. Byl gdzies: nie wiem, czy bawil sie slabo ale zabijal czas czy wybywa na miasto zeby kogos poznac bo nie chce byc sam. Panicznie boje sie ze juz kogos poznal i dlatego tak dobrze sobie z tym wszystkim radzi i w sumie nie daje po sobie poznac smutku. Boje sie tylu rzeczy.
Chcialabym zeby ta rozmowa byla juz jutro a on wcale nie spieszy sie z jej zamowieniem. Boje sie czy nie dlatego ze tak naprawde nie chce tam pojsc. Powiedzial ze chce i ze nie ze wzgledu na mnie tylko ze wzgledu na siebie chce. Ale nie wiem czy powiedzial tak bo mysli ze ja chce to uslyszec czy naprawde tak jest.
Nic juz nie wiem. Jestem jednym wielkim zwatpieniem.
Jakie to jest straszne wszystko. Jednoczesnie sie go boje i tesknie.
lili
---------- 17:46 20.11.2008 ----------
hej
o_o widze ze ostatnio strasznie wszystkim podpadlam, mnostwo osob przeczytalo, nikt nie uznal za stosowne skomentowac.
w sumie to Wam sie nie dziwie
lili