to znowu ja i moje pogmatwane życie

Problemy z partnerami.

Postprzez lili » 20 lis 2008, o 18:46

---------- 19:43 09.11.2008 ----------

heja, chwile mnie nie bylo

pochlonely mnie praca, deprecha, zlosc i smutek ale cos sie zaczyna dziac a ja boje sie ucieszyc ale zaczynam miec nadzieje

jestem tu po to, zeby mnie pociagnac za warkoczyk i sprowadzic na ziemie chyba...

udalo mi sie namowic go na psychologa. Po kolejnej rozmowie, ktora sie nie chciala skonczyc i gadalo nam sie tak jak kiedys zalapalam cholernego dola. Nadal mi na nim zalezy i jemu na mnie chyba tez tylko tak strasznie sie roznimy, ale nawet te roznice nie zabily w nas te sympatii i tego samego patrzenia na pewne rzeczy i smiania sie z tego samego i w tych samych momentach

pojdziemy do tego samego psychologa z ktorym on rok temu rozmawial o zdradzie. Z tego sie wszystko wzielo, od tego sie wszystko zaczelo: moj brak zaufania, moje niedowierzanie we wszystko, to, ze byle co bylo w stanie mnie sploszyc. Powinnismy to byli zrobic juz rok temu a moze uniknelibysmy tego wszystkiego co stalo sie potem...

Teraz tylko boje sie ze narobie sobie nadziei, nie wiem, czego sie spodziewac po tej rozmowie, czy to bedzie na zasadzie "opowiedz mi jakie mialas dziecinstwo a powiem ci kim jestes" czy na zasadzie "jakie ma pani oczekiwania co do tej wizyty, co chce pani zmienic, poprawic, zakonczyc?"

On z tego co mowil liczy tylko na to, ze ta rozmowa pozwoli nam wyjasnic wszystko bo dosc bylo nieporozumien. Ja sama przed soba nie chce sie do tego przyznac i przed nim tez nie przyznalam, ale chcialabym, zeby on chcial czegos wiecej, zeby chcial, aby ta rozmowa pozwolila nam sprobowac na nowo...

Rozmawialismy przed chwila. Boje sie czy jego obojetnosc i chlod to maska czy juz mnie nie kocha. Byl gdzies: nie wiem, czy bawil sie slabo ale zabijal czas czy wybywa na miasto zeby kogos poznac bo nie chce byc sam. Panicznie boje sie ze juz kogos poznal i dlatego tak dobrze sobie z tym wszystkim radzi i w sumie nie daje po sobie poznac smutku. Boje sie tylu rzeczy.

Chcialabym zeby ta rozmowa byla juz jutro a on wcale nie spieszy sie z jej zamowieniem. Boje sie czy nie dlatego ze tak naprawde nie chce tam pojsc. Powiedzial ze chce i ze nie ze wzgledu na mnie tylko ze wzgledu na siebie chce. Ale nie wiem czy powiedzial tak bo mysli ze ja chce to uslyszec czy naprawde tak jest.

Nic juz nie wiem. Jestem jednym wielkim zwatpieniem.

Jakie to jest straszne wszystko. Jednoczesnie sie go boje i tesknie.

:(

lili

---------- 17:46 20.11.2008 ----------

hej

o_o widze ze ostatnio strasznie wszystkim podpadlam, mnostwo osob przeczytalo, nikt nie uznal za stosowne skomentowac.

w sumie to Wam sie nie dziwie

lili
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez Abssinth » 20 lis 2008, o 18:58

heja Lili...

moze nikt nie wie, co napisac?

ja np nie wiem...moze tylko to, ze trzymam kciuki, zeby sie udalo wszystko tak jak chcesz?

pozdrawiam cieplo ,
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez rds » 20 lis 2008, o 19:07

Sądze że on coś negatywnego od Ciebie czuje, stąd ten chłód wobec Ciebie, próba odegrania się. Tylko nie wiem w jakim celu to robi. Ja tak to właśnie widze.

Niby te różnice Was nie rodzieliły, ale będą one coraz trudniejsze do pokonywania. Z drobnostki robią się duże problemy...

P.S. Ja za bardzo nie znam Twojej historii tego związku. Jestem świeżak i po przeczytaniu tego co napisalaś tak to właśnie widze.
rds
 
Posty: 62
Dołączył(a): 7 wrz 2008, o 01:57
Lokalizacja: Polska

Postprzez Pytajaca » 20 lis 2008, o 19:59

Lili,

Ja w Twoim poscie odczytuje zbyt wielki strach o wszystko po kolei. Piszesz:

"Teraz tylko boje sie ze narobie sobie nadziei..."
"Boje sie czy jego obojetnosc i chlod..."
"Panicznie boje sie ze juz kogos poznal..."
"Boje sie czy nie dlatego ze tak naprawde nie chce tam pojsc..."
"Boje sie tylu rzeczy."
"Jestem jednym wielkim zwatpieniem. Jakie to jest straszne wszystko."

Jak wiele strachu w takim jednym malym poscie, w dodatku zaczynajacym sie dosc pozytywnie!...Lili, przyciagasz tym strachem to, czego nie chcesz....

Polecam Ci przeczytanie najpierw postu Ewki "W sekrecie powiem Wam... ;))
", a pozniej ksiazki "Sekret", z ktorej pochodzi ten cytat.

******************************

...chcialas, zeby cie pociagnieto za warkoczyk...to prosze! ;)

Trzymaj sie cieplo!

P.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez lili » 20 lis 2008, o 20:02

hej

dzieki za dwa wpisy, sprawiliscie, ze czuje sie troche mniej obojetna i niewidzialna

to byly straszne dwa...trzy tygodnie? kiedy mnie tu nie bylo...

wiem, ze to co pisze jest nieskladne, najpierw bylam zla i wzburzona, potem zrezygnowana, potem pogodzona, potem znowu wzburzona, ateraz jest chyba tak zle jak nie bylo jeszcze tej jesieni

tak naprawde przez ostatnie tygodnie nie bylo tak zle, mialam nadzieje i to mnie troche trzymalo przy jakm takim nastroju.

miala byc wizyta u psychologa, nie bylo. potem najpierw miala byc tylko jego osobno, moja osobno i dopiero wspolna.

jak na razie nie bylo zadnej

on odkladal ta swoja, odkladal, nie mogl sie umowic, nie mial czasu, psycholog nie mial czasu, ja znowu zaczelam watpic przez to czy on w ogole chce czy nie chce skoro zapominal zadzwonic, nie mogl zadzwonic czy inne tego typu sprawy

prawie codziennie rozmawialismy wieczorem, do pozna w nocy, nieprzespane te noce byly, straszne poranki i problemy zeby wstac na rano do pracy... te rozmowy byly takie jak kiedys, wiecie? jak na poczatku kiedy sie poznawalismy. Boze, On jest nadal pierwsza osoba ktorej intuicyjnie chce napisac, powiedziec o czyms co mnie smieszy bawi czy smuci, bo tylko On to wszystko tak rozumie jak ja, tylko On sie smieje z tych samych rzeczy i w tych samych momentach co ja

Nie raz nie dwa oboje sie poryczelismy przy tych rozmowach, chyba przez te ostatnie tygodnie powiedzielismy sobie wiecej niz przez caly miniony rok... wydawalo sie ze kazde z nas zrozumialo gdzie popelnialo blad przez caly rok, co robilo zle...

wydawalo mi sie ze to ze nadal sie kochamy, ze jest nadal chemia, ze nie mozemy skonczyc gadac jak zaczniemy, ze nawzajem na siebie kazdorazowo krzyczymy "no rozlacz sie wreszcie bo ja nie umiem..." ....ze to o czyms swiadczy, ze to wystarczy

wczoraj wieczorem powiedzial mi, ze nie bedziemy razem. ze wie, gdzie popelnial blad, ze wie, ze sprawial mi bol kiedy rzucal slowa na wiatr, kiedy duzo naobiecywal a potem niewiele z tego wychodzilo ... ale ze wie, ze sie nie zmieni, ze nie umie byc oszczedny w slowach ani slowny, ze nie umie inaczej, ze nie chce mnie narazac na to...ze nie chce zebysmy sobie nawzajem robili nadzieje ze to sie uda i za jakis czas znowu byli w tym miejscu co dzisiaj...

czy ma racje? czy ktos kto kocha nie powinien chciec sie zmienic? albo chociaz probowac? ja wiem, gdzie popelnialam blad. wiem, ze powinnam nigdy wiecej przy nim nie wspomniec o zdradzie, ze powinnam nauczyc sie okazywac mu zaufanie, ze powinnam nauczyc sie traktowac jego slowa z przymruzeniem oka, nie byc taka serio, taka na powaznie... ze powinnam przestac byc taka uparta i czasem odpuscic, ze powinnam kiedy mamy problem rozmawiac a nie zamykac sie w sobie... wiem to wszystko i chcialam to zmienic, chcialam zaczac od psychologa, zeby pokazal nam jak sie zachowywac wobec siebie i co robic, kiedy przychodzi kryzys, chcialam...

chcialam poruszyc niebo i ziemie i zrobic wszystko co wydawalo mi sie sensowne zeby nam pomoc

mam teraz czyste sumienie i wiem ze sprobowalam wszystkiego co moglam

a i tak sie nie udalo

nie umiem o nim zapomniec, nie umiem myslec o nim jako o koledze, wykasowalam go z telefonu i komunikatorow i juz tesknie za jego imieniem w telefonie i w komputerze

chcialabym zniknac

:(
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez rds » 20 lis 2008, o 22:24

Wiesz zanim to napisalas tak myślałe m że to się skończy, nie chciałem tego napisać wcześniej, jego zachowania na to wskazywały, a jeszcze to, że nie chce Ciebie więcej ranić..... wiem kiedy osobnik płci męskiej to mówi, tzn że sam nie wie czego do końca chce. Według mnie on tez tęskni i jest szansa że się odezwie, obieca poprawe, ale znając życie ta poprawa nie nastąpi, jesli nastąpi to bardzo mała.

Znam to po sobie kiedy żadna ze stron nie chce kończyćrozmowy przez telefon, nikt nie chce się rozłączać, wtedy wydaję się tak pięknie, że ten ktośnas kocha, teśkni chce nas słyszeć...

Nie chce Cie martwić ale według mnie powinnaś jakoś nad tym zapanować, pomyśleć o sobie i czekać aż on się dezwie, lub też nie.....
rds
 
Posty: 62
Dołączył(a): 7 wrz 2008, o 01:57
Lokalizacja: Polska

Postprzez ważka » 20 lis 2008, o 22:33

Lili ja z własnego doświadczenia moge Ci powiedziec że żeby coś z zwiazku mogło wyjśc muszą chciec dwie osoby i że na siłe nie zmieni sie nic i nikogo,wrecz przeciwnie im bardziej do czegoś sie dązy skutek niestety jest inny.\MMiałam podobny problem.Wpadałam w straszną obesesje na punkcie mojego byłego.Zrywaliśmy trzy razy.I po tym trzecim razie zaczełam myślec o sobie !Zmieniac siebie ,moje podejście do mezczyzn.Do tego momentu byłam w stanie z siebie dac wszystko za cene utrany własnej tożsamości i godności.Nie widzieliśmy sie pare miesiecy.Odpoczeliśmy od siebie ,spojrzeliśmy na cała sytuacje z dystanu.Puenta :jesteśmy znów razem,ja zapomniałam,wybaczyłam ale tak naprawde wybaczyłam tzn nie rozpamietuje,nie wymawiam przeszłośc była minęła .Zdecydowałam sie byc z nim nadal -on tez wiec teraz budujemy konstruktywny zwiazek.Nie ma przeszłosci jest teraz i nic wiecej sie nie liczy.Przyszłosc nie wiem co przyniesie ale po co sie bac przeszłosci skoro nie wiem co sie wydarzy.Tobie życze dużo siły i naprawde staniecie na nogi.Buziaki
Avatar użytkownika
ważka
 
Posty: 611
Dołączył(a): 7 paź 2007, o 17:36
Lokalizacja: Anglia

Postprzez pozytywnieinna » 21 lis 2008, o 00:09

czesc lili,

poruszyl mnie twoj post, bardzo, ja mam wrazenie, ze rozstania staly sie metoda na rozwiazanie problemow... uciekac ... pierwsza i ostatnia mysl... ja tez chcialam znalezc sposob, rozwiazac, poukladac, wiedzialam, a raczej oboje wiedzielismy gdzie jest problem, ale on nie chcial... wolal odejsc, pozwolilam, choc cierpialam i nadal mam straszny zal w sercu... ale wiem tez, ze czasem tak musi byc, czasem trzeba dac odejsc, bo inaczej nigdy nie dasz sobie szansy na cos lepszego...
uwazam jednak, ze lepiej wtedy zerwac wszelkie kontakty, bo inaczej sie nie pozbierasz... trzeba zejsc na dno, zeby moc to wszystko pozbierac od nowa...
ja pilam rok, plakalam rok, potem przestalam pic, i powoli wreszcie po trzech latach ocieram lzy... wiem, ze narodzilam sie znowu, teraz musze znow dojrzec...
pozdrawiam i zycze powodzenia
pozytywnieinna
 
Posty: 3447
Dołączył(a): 5 lut 2008, o 22:15
Lokalizacja: z piekla rodem ...

Postprzez ewka » 21 lis 2008, o 09:54

:serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez lili » 21 lis 2008, o 11:32

hej

zrobilam dzisiaj pierwszy krok, wzielam namiar na psychoterapeutke. Nie wiem co bedzie z nami, ale wiem, ze potrzebuje zeby mi ktos powiedzial czy moje problemy, watpliwosci sa wyimaginowane czy rzeczywiscie to co mi sie w ostatnim roku pozdarzalo mialo prawo mnie podlamac i zdolowac.

Ewka: serduszko czyli co? kochasz? zakochiwasz sie? mi dajesz serduszko? to takie wieloznaczne.... :)

lili
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez sonata » 21 lis 2008, o 11:46

Lili ,a jakby tak nie szukać drugiego dna i przyjąć ,że serduszko to tylko oznaka serdeczności ,nie byłoby łatwiej?............iiiiiiiiiiiiiiii................przełożyć to myślenie na swoje życie........................czytać co jest ,a nie szukać wieloznaczności..............nie napędzajmy się niepotrzebnie.............. :buziaki:
sonata
 

Postprzez lili » 21 lis 2008, o 14:22

hej

wiem ze mam teraz upierdliwa sklonnosc dopatrywac sie wszedzie drugiego dna. To mi zostalo stad, ze kiedys zanim mnie oszukano i oklamano w sposob spektakularny, to bylam ufna i zawsze zakladalam ze nawet najdziwniejsze zachowanie na pewno ma dobre jasne i uczciwe wytlumaczenie. Potem mi sie troche zmienilo... :(

wlasnie to jest najwazniejsza rzecz z ktora bede chciala walczyc u psychologa bo widze ze to sie obraca przeciwko mnie i zataczam bledne kolo wciaz nadal i niezmiennie

lili
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez ewka » 21 lis 2008, o 14:30

Dla Ciebie Lili :serce2: ... aby Cię trochę ogrzało i zasiliło Twoje, bo ciężki czas masz - to czas szlifowania kantów i poddania się jego upływowi, bo on zawsze pomaga.

:serce2: :serce2: :serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 26 gości