Ciesze sie,że istnieją takie strony jak ta...
Wpadłam w depresje niecałe 3 miesiące temu w momencie gdy rozstałam się z chłopakiem. Od tamtego momentu byłam dwa razy u psychiatry, zapisał mi on leki które biore już od 2 tygodni, następną wizyte mam 6 grudnia.
Niestety i tak nie umiem sobie poradzić. 5 lat temu dowiedziałam się, że choruje na dystonie, tak samo jak moja siostra i moja mama. Jest to choroba genetyczna. W ciągu tych pięciu lat moje życie zamieniło się w koszmar. Wcześniej byłam normalną dziewczyną, spotykałam się z przyjaciółmi, uwielbiałam grać w siatkówke. Przez dystonie nie umiem samodzielnie funkcjonować. Choroba objęła mi obie ręce, obie nogi, tułów, barki..uniemożliwa mi to poruszanie się, pisanie, stanie prosto czy inne wydawać by się mogło proste rzeczy.. nie stało się to oczywiście odrazu, w ciągu tych pięciu lat stan zdrowia pogarszał mi się stopniowo. Teraz jestem uczennicą pierwszej klasy liceum. Jestem podwożona do szkoly, w szkole musze kserować każdą lekcje ponieważ sama nie jestem w stanie prowadzić własnych zeszytów. W szkole przejscie z klasy do klasy bardzo mnie męczy. Wiem,że choroba dalej się rozwija, i będzie jeszcze gorzej, i bardzo się tego boje. Jedynym wyjściem jest operacja, której poddała się niedawno moja siostra..jest to wszczepienie stymulatorów do mózgu. Jest to dla mnie bardzo trudne, i często nie umiem sobie z tym poradzić.
Jak już wspomniałam.. od niecałych 3 miesięcy choruje na depresje. Nie wywołała jej tylko dystonia, lecz przeprowadzka, nowa szkoła, nowi ludzie, otoczenie, ale najbardziej jednak fakt, że nie jestem już z moim chłopakiem. Byłam z nim rok. Bardzo go pokochałam, był dla mnie całym światem. Szalałam za nim jak wariatka. Wypełniał mój cały wolny czas po szkole, ponieważ nie miałam innych zajęc pozalekcyjnych z powodu stanu zdrowia. On je miał. Obarczam się wielką winą za to, że nie jesteśmy już razem ponieważ to ja zerwałam. Były między nami kłótnie o to, że palił, troche pił.. nie przy mnie, ale jednak nie chciałam żeby tego robił. Kilka razy śmierdział piwem,fajkami, kilka razy je u niego widziałam..dużo razy prosiłam by przestał.. i te kłótnie robiłam ja. Gdy zaczął się pierwszy tydzień szkoły było mi bardzo źle.. bałam się odrzucenia w szkole przez to jak się poruszam, i przez to na co choruje. Moja siostra miała iśc na długo oczekiwaną operacje dzięki której wreszcie mogłaby zacząć żyć normalnie..
Było mi smutno, i zarazem byłam sciekła, że pisze on do mnie mało.. i że ma mało czasu. Gdy przyszedł do mnie byłam zła..jednak pogodziliśmy się.. powiedział on wtedy, że był czas kiedy jego uczucie do mnie wygasało, i że nie boi się, że przestane go kochać bo przecież zostanie nam przyjaźń. Zabolało mnie to strasznie, płakałam za nim każdej nocy i tak bardzo potrzebowałam, oddałabym mu cały świat. Tego samego dnia powiedziałam, że chce byśmy zostali przyjaciółmi,że się męcze, że ten związek jest do dupy. Po tygodniu jednak przyszłam do niego, popłakałam się.. ale on mnie już nie chciał. Nie zostałam jego przyjaciółką choc on chciał.. po prostu nie byłam w stanie udawac jego przyjaciolki i patrzec jak pisze on do innych dziewczyn skarbie lub wysyla buziaczki..co zaczął robić szybko po naszym rozstaniu. Gdy byliśmy razem, też tak robił.. były dwie sytuacje, przez które naprawde mnie zranił pisząc do swojej bylej kochanie, wysylając buziaczki.. Obecnie chyba jest taki sam. Jest gwiazdką towarzystwa, ma już chyba nową dziewczyne... a mnie już nie ma.
Obwiniam się bardzo za to wszystko. Był okres, gdy chciałam umrzeć.. gdy uważałam się za totalne dno, za nic. Nienawidziłam się tak bardzo jak nigdy. Dalej cierpie i tęsknie za nim, potrzebuje jego wsparcia ale wiem, że go niedostane. Nie wiem co zrobić. Długie to..wiem, mam nadzieje, że czytając tego nieskładaliście się ze śmiechu mysląc:'kolejna głupia zakochana nastolatka!', choc może i mielibyście rację.
PS niektóre zdania wydają się bezsensu, wybaczcie, nie umiem myśleć racjonalnie.