przez katharise » 9 sty 2009, o 02:13
Witam wszystkich.
Zajrzałam na to forum szukając jakiegoś ratunku i z przerażeniem stwierdziłam, że nie nie jestem ze swoim problemem osamotniona. Tak jak Wy wszytskie borykam się z wyjątkowo toksyczną teściową. Dzisiejszy dzień był w naszych relacjach apogeum absurdu, psychozy, chamstwa, złośliwości i wszytskich małopozytywnych uczuć czym muszę się z kimś podzielić, bo nie potrafię sobie z tym poradzić. Dziś doszło do sytuacji, w której powiedziałam mężowi, którego bardzo kocham, że się z nim rozwiodę, żeby w końcu jego mama była zadowolona, ale od początku...
Moja teściowa to samotna, dwukrotnie rozwiedziona osoba, która swojego syna traktuje jak swojego partnera, a nie dziecko. W dodatku wyobraża sobie, że to, że jest jego matką upoważnia ją do tego by organizować mu cały czas. Zamieszkaliśmy z nią jeszcze przed ślubem cztery lata temu, bo wymyśliła sobie, że wspólnie kupimy dom, żeby było nam wygodnie razem żyć. Oczywiście byliśmy uradowani tym faktem, ale na krótko bo okazało się, że moja teściowa zostawiła nas z remontem domu samych, a sama udawał wielką panią dyrektor, której największym sukcesem życia jest zakup domu. Kiedy postanowiła już, że mieszkanie z nami jej się nie podoba kazała nama się wynieść. Dodam, że wtedy ja miałama 20 lat mój mąż 23 studiowaliśmy i nie mieliśmy pracy. Długo wynajmowaliśmy okropne mieszkanie bo było tanie i przeorganizowaliśmy swoje życie by jakośdać sobie radę. PO drodze moja teściowa postarała się, by jej chory poważnie na serce syn przez pół roku był na lekach, bo codziennie miała ataki bólu serca, a ja skończyłama z nerwicą w szpitalu po tym jak się okazało, że postarała się, abym nie zdała egzaminu na studia. Jednak wówczas ograniczyliśmy kontakty z "mamusią" i zaczęliśmy układać sobie życie do momentu, aż mama mojego męża została wyrzucona z pracy i zmuszona do wyjazdu za granicę. Ponieważ dom stał zupełnie pusty stwoierdziła, że przecież możemy w nim mieszkać, bo ona jest w domu dwa razy w roku w sumie na miesiąc. I tu popełniliśmy błąd życia, że po dwóch latach rozłąki znów wprowadziliśmy się do tego domu w nadzieji, że mama się zmieniła i jakoś wytrzymamy jej przyjazdy. Nic bardziej mylnego. Jej pobyty w domu to istne piekło posiłki na godziny, dodam, żenie ma zielonego pojęcia o gotowaniu i katuje nas sosami z oleju i plackami ziemniaczanymi mielonymi w maszynce do mięsa, a jak mówimy, żeby nie gotowało to jest awantura. Budzi nas rano swoim piskliwym, drażniącym głosem mimo tego że wie, żemamy jeden dzień urlopu i chcielibyśmy odpocząć. Traktuje swojego syna jaka służącego, który wszytsko za nią załatwi bo ona ma swoje leta i nie musi się o nic starać. Notorycznie kłamie wkładając w nasze usta słowa, których nie powiedzieliśmy. Czasem mam wrażenie, a dziś to już chyba pewność, że jest chora psychicznie....twierdzi, że udawanie, że była w Paryżu przez to że ściągnie zdjęcia z internetu i jej wywoła jest ok podobie przebrała się w eleganką sukienkę kazała sobie zrobić zdjęcie i opowiadała ludziom, że była na balu. Mówi, że nie ma sobie nic do zarzucenia z tego powodu, że kradła w swojej byłej pracy pieniądze, bo wszyscy tak robili. Doszło nawet do tego, że opiekując się starszym panem specjalnie wyciągała mu cewnik, żeby przyjechał do niego lekarz, który jej się spodobał. Chyba możecie sobie wyobrazić jak ta osoba mnie przeraża swoim zachowaniem. Dodatkowo, żeby wpłynąć na emocje swojego syna to udawała przy nim, że mdleje. Ja już naprawdę nie wiem jak z nią rozmawiać, bo kiedy ja jej mówię, że przez to jak się zachowuje dla mnie nie istnieje to ona mi mówi, że mnie i tak kocha. Wszystko było by ok, znoisłabym to dalej, bo naprawdę z mężem, który robi co może w tej sytuacji, wiąże mnie naprawdę ogromne uczucie, ale jestem w siudmym miesiącu ciąży i ten stres, który przeżywam jest dla mnie ogromnie trudny...
i wiem, że odbija się na dziecku. Naprawdę nie mam już siły i nie wiem co mogę w tej sytuacji zrobić i widzę tęsamą bezradność w oczach męża.
Czy ktoś wie, gdzie w takiej sytuacji szukać pomocy????Błagam o jakąś radę............