witam was bardzo gorąco pisałem tu już kiedyś bo miałem duze problemy..;/ z którymi nie mogłem i nie potrafłem sobie pomóc ale na dzien dzisiejszy jest znów to samo wieczne kłopoty wieczna walka ze wszystkim na studiach mi nie idzie w pracy tym bardziej......o miłości już nie wspomne..wiecznie to samo kiedy przychodzi nutka szcześcia(chwilowego)szybko to trace zastępuje to duza nuta smutku nie szcześcia:( naprawde mam dośc życia rodzina się odemnie odwróciła przyjaciele poszli w swoją stronę:(:( nie mam nikogo na tym swiecie jest to dlamnie strasznie smutne....przygnebiające mieszkama sam w akadmemiku.... nikogo tu nie znam
Z każym dniem zastanawiam się po co dlaczego dla kogo ja żyje?? no przyznajcie mi rację dla kogo?? nie mam tu nikogo... jednyym moim przyjacieleme jest bóg, bo tylko z nim mogę porozmawiać a tu mogę sie wyrzalić......cąły mój swiat jest smutny kiedy leżę noco myślę o smierci i jest to mi temat bardzo juz bliski coarz czesciej o tym myślę...
Nic w mym życiu nie uda mi się znaleśc pozytywnego dosłownie nic
pisże tu dlatego bo może zrobi mi się lzej ze komuś to powiem bo cąły czas ciśnę to w sobie.......jestem tak przygnębionym człowiekiem a mam dopiero 20 lat i już nie potrafię cieszyć się zyciem....99,9% zycia to smutek a ten 0,1% to wahadło kiedy spię:(:(:(:(:(:(:(:(