A życie toczy się dalej...

Problemy z partnerami.

Postprzez Ladybird » 15 lis 2008, o 16:24

Ewo, jemu daleko do idealu. Przeciez jednak jest alkoholikiem ,uzaleznionym psychicznie od toksycznej matki. Nie dotrzymuje slowa, jest slaby, nie umie walczyc o milośc.
Napisalam jego plusy tak dla rownowagi ,aby mozna bylo wypośrodkowac .
ja jestem chora, on tez .
Spotkalismy sie ,i ciezko z tego cos zbudowac.
Ja potrzebuje duzo milosci, czekam na nia, ale jak ktos mi daje uciekam.
On juz mnie nie bedzie chcial zrozumiec. Zreszta czy jest sens?
Moze potrzebuję innego ,silnego mężczyzny ,ktory zniesie to wszystko ,co mu funduje? (patrz wątek Sanny)
Nie wiem ,czy jest sens pisac mu o tym. czy zrozumie, czy znowu stracę godność?
Ja w swej chorobie, to juz nie wiem co to znaczy.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez agik » 15 lis 2008, o 16:41

Lady, mam bardzo przykre wrażenie, zę chołubisz w sobie smutek, ze w swoich własnych oczach stajesz się przez to bardziej wartościowa...

I już nic więcej nie będę pisac, zamiast słow- dedykacja muzyczna...

http://pl.youtube.com/watch?v=AYCDKKUCsDU

Trzymaj się Lad- na pewno się podniesiesz, jeśli tylko zaczniesz i wreszcie przestaniesz gonić w kółeczko
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Ladybird » 15 lis 2008, o 16:42

Zmaina terapeuty i rozsyplam sie zupelnie. WSZYSTKO ZROZUMIALAM.
Jak zyc z taka swiadomościa????
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez agik » 15 lis 2008, o 17:05

lady
Jeśli to prawda, ze się rozsypałaś, to moze popatrz na to z drugiej strony- teraz masz wspaniałą możliwość, zęby się "zsypać"... tym bardziej, ze sama nie jesteś i że to nie jest eksperyment na twojej osobowości, bo jesteś pod opieką fachowca...

Dasz radę!
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez wielorybica » 15 lis 2008, o 17:08

Lady a propos Sanny, ja miałam wrażenie, że ona (pomimo tego, że trafiła na fajnego faceta) sukces w związku odnotowała dzięki swojej pracy, ciężkiej systemtycznej terapii i to, że jest teraz z kimś w dobrym związku to nie zasługa, li tylko cierpliwości jej partnera. Niestety nie licz na to, że kiedyś taki trafi się, bo się nie trafi, jeśli ty się nie zmienisz, jeśli ty nie zaczniesz pracować.
Niebezpieczne wydaje mi się to, że w jakiś tam sposób go usprawiedliwiasz i gloryfikujesz. Ja z tym pisaniem tutaj tego co chciałabyś mu powiedzić nie żartowałam. Uwolnisz się od natrętnych mysli, ktoś rzuci na to obiektywnym okiem a rano okaże się, że wcale nie masz ochoty wysłać mu takiego maila.

Niestety nie rozumiem twojego ostatniego posta.

Pozdrawiam Cię ciepło.

P.S.
Może powinnaś zastanawic się nad jakimiś wyciszaczami, żeby przetrwać ten najtrudniejszy dla Ciebie okres?
Aha i co do sylwestra, o którym piszesz raz po razie, jedyny list jaki bym do niego napisała, byłby to list z kategorycznym zakazem przyjazdu.
Może przelej mu jakąś kase na konto i grzecznie poproś o przysłanie swoich rzeczy (jeśli rzeczywiście aż tak Ci na nich zależy) . Póki nie podejmiejsz takich małych decyzji z tymi większymi też będzie problem...tak sobie dumam.
Avatar użytkownika
wielorybica
 
Posty: 458
Dołączył(a): 17 gru 2007, o 01:40

Postprzez Ladybird » 15 lis 2008, o 17:17

wielorybico, cięzko zyc ze swiadomościa, ze nie nadaję sie do zycia w normalnym związku.
A co do Sanny, ona pracuje nad soba, ale ma wsparcie kochanego czlowieka ,ktory potrafi jej wybaczyc chorobe i dziwne zachowanie.
I o to chodzi w takim zwiazku o jakim marzę. Ja tez przacuje nad sobą.
Chodze na terapię, czytam ksiazki ,rozmawiam z wami.
Moze pisze bardzie szczerze o wszystkim ,o kazdej mysli i dzialaniu. moze tak to zle wyglada.
Gdyby mnie tak zrozumial partner, to dlaoby mi to duza sile do zmian we wlasnej osobwosci. A tak muszę sie borylac ze sobą i jeszcze na dodatek z rozstaniem .To bardzo trudne w takim stanie ,jakim jestem.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez wielorybica » 15 lis 2008, o 17:25

Lady ale mi jeno chodzi o to, że związek, mężczyzna nie jest rozwiązaniem, może być wsparciem, jasne, ale nie rozwiąże twoich problemów a ja odniosłam wrażenie, że po ciuchu na to właśnie liczysz...być może błędne wrażenie.
Ja wiem, że jeśli podejmiesz ten wysiłek pracy nad sobą to znajdzie się ktoś wartościowy i dobry, ale teraz to nie jest dobry czas...ta cała sympatia, szarpanina z R. itd. Teraz jest czas dla Ciebie, na wyciszenie, na odnalezienie siebie i kolejne zwirowania emocjonalne, czy to płynące z nowych znjomosci czy wynikające z rozgrzebywania starych ran, nie sprzyjają Tobie i twojemu samopoczuciu.

Ogromny lęk przed samotnością, nawet tą chwilową, jest złym doradcom, a mam wrażenie, że właśnie pod wpływem tego lęku podejmujesz większość działań.

P.S.
I oczywiście, że nikt nie nakłania Cię tu do autocenzuy, bo wtedy forum nie miałoby sensu istnienia.
Avatar użytkownika
wielorybica
 
Posty: 458
Dołączył(a): 17 gru 2007, o 01:40

Postprzez Ladybird » 15 lis 2008, o 17:37

wiem ,ze nie jste rozwiazaniem ,ale chcialabym byc z kims bardzo ,kto dal by mi wsparcie we wszystkim.
Jestem bardzo silna, jak mowi moja terapeutka. A ja nie uwazam sie za silna. Ale jestem ,bo zawsze podnosze sie, robie biznes, dobrze wychowalam sama dzieci.
Ale strasznie mi brak kogos bliskiego ,w kim mialabym oparcie w trudnych chwilach, moglabym sie poradzic, jak nie jestem pewna swojej decyzji. Kto wyreczylby mnie w obowiazkach ,jak jestem chora.
jestem tak cholernie zmeczona tym wszystkim ,ta odpowiedzialnościa, samotnoscia, tym ,ze nawet z gorączką musze wiezc dzieci do szkoly. Zawsze musze byc gotowa ijestem gotowa. jestem zawsze sama. Nie mam rodzenstwa, rodzicow nie obchodze, dzieci wymagaja jeszcze opieki. Przyjaciele daleko, sami sobie ledwo radza.
Dlatego tak usilnie szukam kogos, przyjaciela, patnera,ktory poda mi szklanke herbaty i przywiezie lekarstwa jak jestem chora.
Mialam takiego ,ale go wyploszylam, chcialam nie wiadomo co. To nie mam nic.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez wielorybica » 15 lis 2008, o 17:51

Świetnie Cię rozumiem. Ja dwa razy przeprowadzałam się sama i było mi wtedy cholernie smutno, ALE...uważam, że jeśli jesteś przemęczona to może powinnaś znaleźć sobie pracownika, kogoś kto zajmie się gospodarstwem, kogoś kto w razie czego odwiezie dzieciaki i załatwi sprawy, wtedy kiedy ty nie możesz. Szukanie faceta z taką motywacją nie jest dobrym pomysłem...wiesz wyobrażam sobie, że poznaję kogoś jade do niego na wieś i on ni stąd i z owąd napomyka, że przydałby sie tu jeszcze ktos itd. być może właśnie wpadłabym w lekki popłoch.
Lad ja wiem, że Ci ciężko, ja wiem, że ciężko jest być samowystarczalną, ja też sama sobie targam bagaże na dworce, też noszę pudła z książkami jak się przeprowadzam, też rezygnuję z wieczornych wyjść, albo bulę za taksę, żeby bezpiecznie wrócić do domu, też bym to wszystko chciała robić z kimś dla mnie ważnym, ale to nie jest motywacja, żeby ciągnąć byle jakie związki, bo związek to coś więcej...facet to nie parobek do pracy w gosparstwie, to nie mój ochroniarz i najważniejsze to nie mój PSYCHOTERAPEUTA!
Jesteś dzielna, tylko trochę pogubiona, ale wiem, że dasz radę tylko rusz z miejsca, bo jak już wiele osób Ci tu pisało kręcisz się wkółko!
Nie ma już WAS, być może nigdy nie było, ale to daje nadzieję, że kiedyś będzie ktoś inny...ktoś kto w pełni będzie zasługiwać na Ciebie. Zamiast patrzeć na przykład Sanny (jak dla mnie odmienny), popatrz na zizi. Pamiętam jak kurczowo trzymała się kaktusa, pamiętam jaki lęk przed bycie samą widziałam w jej postach, a teraz?!
Żeby ruszyć dalej zamknij te pootwierane rozdziały w swoim życiu, ale zrób to uczciwie, a nie tak jak dotychczas.
Avatar użytkownika
wielorybica
 
Posty: 458
Dołączył(a): 17 gru 2007, o 01:40

Postprzez Ladybird » 15 lis 2008, o 18:49

Pracownik, to nie ktos bliski ,kto Ci poda lekarstwo ,jak jetes chora, kto zajmie sie dziecmi ,kto pogada o przyszlości ,o trudnych sprawach,ktorych nie wiesz jak rozwiazac. jest tu pracownik 2 razy w tygodniu, nawiecej mnie nie stac. Zrobi i jedzie.
To nie to. Wybralam takie zycie ,wiem ,ze są mężczyzni,ktorzy by sie zdecydowali na takie zycie, tu na wsi. Wiadomo, ze nie szukam w desperacji, bo juz dawno bym miala niejednego. Mam kilkaset maili z propozycja spotkania.
To nie o to chodzi.
Brak mi prawdziwego partnera. Od najmlodszych lat bylam sama, jedynaczka, rodzice w pracy, malomowni, nie zajmowali sie mna. zawsze tak bylo. Tesknie za czymś innym.To nie grzech chyba?
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez sonata » 15 lis 2008, o 21:09

---------- 19:54 15.11.2008 ----------

WLAŚCIWIE WIELORYBICA POWIEDZIAŁA Ci WSZYSTKO,,,,,,,,,,nic sie nei da zrobić ,musisz dojrzec do decyzji...........Ty sama.......ale nie upajać się chorobą ,tylko świadomie z nią walczyć. Lady.dokladnie tak samo przechodzilam to co Ty mówisz ,dokladnie mialam takie same doly ,bo juz nie moglam znieśc odpowiedzialności sama za wszystko. Bylam udręczona życiem i wiesz co? Moj louby z Norwegii tak mnei emocjonalnie poturbował ,tak mnie wymęczył ,że teraz jak z nim zerwalam na dobre ,bez mozliwości powrotu to czuje się jakbym zdjęla wielki ciężar z pleców. czuje się lekko jak nigdy dotąd i problemy z dźwiganiem odpowiedzialnosci za swoje zycie ,problemy ze zmianą opon w aucie ze wszystkimi sprawami ,ktore powienien mezczyzna zrobić staly się nagle zadne!!!!!!!Nie ma ich .zniknęły.Zapisalam sie na fitness ,na angielski i teraz slucham siebie i realizuje to co daje mi przyjemnosc w zyciu a w pracy nauczylam sie mowic "nie" i nie brać na siebie nadmiaru obowiązków.Przestalam być silaczką ,matką polka i przodownica w pracy co wyrabia 300 % normy. Radośc mi daje poczucie ,ze mam możliwośc wyboru,że nie muszę juz godzic sie na wszystko ,że moge spelniac choc trochje swoje potrzeby. Teraz wbrew temu co piszę też nie mam lekko ,bo syn na studiach a ja juz dawno jestem po pensji i do pierwszego jakos musze przeżyc ,ale.........wiem ,ze dam radę.Mialam dwie dodatkowe prace ,które mi umknely i jakos nie rozpaczam ,cos sie we mnei zmieniło na lepsze .jest we mnei więcej spokoju,wiecej zaufania ,ze dam radę ,ale nie kosztem jakis nadmiernych poświeceń. Mnie pomaga tez sfera duchowosci,jestem katoliczką ,duzo sie modle ,duzo rozmawiam z bogiem ,ale hihihi malo bywam w kościele........staram sie w kazdą niedzielę ,ale raczej sama dociekam ,sama szukam odpowiedzi.Jedna rzecz w duchowosci jest dla mnie dobra ,zaufanie ,że bó w jakis sposób kieruje moim życiem i pewne rzeczy zdarzaja sie po cos? Owszem ,buntowalam sie ,ze na mojej drodze staja zawsze nieudacznicy ,a wartosciowi mezczyźni boją sie mnie zaczepić ,bo jestem taka smodzielna ,zaradna.Ale ja przeciez zawsze mam wybór ,nie musze dawac siebie bezwartościowym meżczyznom ,tylko dlatego ,ze mają tupet i nic dla nich nie jest przeszkodą.Bo po prostu nie maja świadomości i nie potrafia docenic wartościowej kobiety i idą w zaparte podrywając pieknymislówkami.
lady ,napisalas ,ze R. jest alkoholikiem...............a wiec jest! to co sie ludzisz ,ze On jest dla Ciebie ,skoro jest uzależniony i nie ma ochoty nic z tym zrobic .nie odopwiedzialaś na moje pytania ,a prosilam o wypunktowanie i odpowiedzi krotkie. Wolisz pisać monologi i zamydlać rzeczywistośc ,a to tylkopotrzeba odpowiedzieć tak i nie i potem sobie to poczytać .Czasem takie dzialanie uzmyslawia nam wiele. Ale Ty jesteś na etapie natrazie rozumienia co my do Ciebie mówimy ,ale nie masz woli wykonania .Ja też tak mialam bardzo długo i doskonale Cie rozumiem ,bo mój pan nawet nie zaprosil mnei do norwegii zeby mi cos pokazac ,tylko na wakacjach z jego tel .zadzwonila do mnie jakas kobieta i powiedziala ,ze jest z nim.On w polsce tez u nije bywal I ja we werześniu nawet to przełknęlam ,jego tłumaczenia ,ze ich nic nei laczy ,ze tylko pojechala jako tlumacz z nim,itd itp .al;e jak ja powiedzialam ,ze ja chce pojechać ,bo w koncu to wydusilam to powiedzial ,ze nie moze mnei zaprosic !!!! I tez mimo to rozmawialam z nim az do 3 listopada .Ale przegiął jak zupelnie nei zareagowal na moje problemy finansowe .Nie chodzilo mi o pozyczke ,ale o wsparcie slowne o jakies poszukanie wspólnei rozwiazania ,o zaproponowanie mi n awakacje zebym pojechala dorobic ,Nic .zero reakcji z jego strony Stlama sie niewygodna,mialam być tylko na narty ,na kajaki ,na wczasy ,i jako konfesjonal jego chorej osobowości.Wieć to mnei tak otrzeźwilo ,że zaczęłam sie brzydzic siebie,.............po co ja z nim jestem skoro on nic mi nie moze ofiarować z siebie ........za duzo pisze o nim .To jest nic neiwart człowiek ,ktory nie zasluguje na tyle analizy psychologicvznej ,ale probuje Ci wytlumaczyc ,ze daj sobie spokój jak najszybciej i nie tkwij w swojej obsesji.
Normalne kobiety ,zdrowe emocjonalnie jaknajszybciej uciekaly by z takiego bagna ,a ksiązke poczytaj wnikliwie i pod swoim kątem a nie pod katem oceny jego..........pozdrawiam i jeszcze raz proszę o odpowiedzi na pytania .......lady........Ewa

---------- 20:09 ----------

Skopiuje Ci tutaj jeszcze mój tekst z innego wątku do Ciebie napisany"Lady ............kochana............o terapii też można sie uzależnić..........musisz sama nad sobą pracować ,a nie lapać się jak deski ratunku terapeuty.
To tak jak z bioenergoterapeutami ,są ludzie ,którzy tak sie od nich uzależniają ,ze latają po proadę z najmniejszym nawet problemem ,bo np nie mogą sie zdecydować ,czy kupic kanapę zielona czy szarą? Calkowicie odpuszczaja sobie odpowiedzialność za siebie i myślę ,ze Ty tez to zrobiłaś ,myślę lady ,ze czekasz ,aż ktos w Tobie dokona cudu .Mozesz kochana tak latać po wszystkich terapeutach i nie zaznać nigdy spokoju..........bo sama nie bierzesz odpowiedzialności za własne emocje.........czekasz na cudowne zaklecie różdzką przez terapeutę twojego życia i nagle ono ma sie zmienić .Niestety.Musisz sama nad sobą cieżko pracować ,a tą cieżka pracą jest wlasnie wymuszenie na sobie żeby nie zaglądać co robi ukochany ,żeby nie mysleć o nim ,żeby nie pisać do niego.Za duzo jak piszesz na forum to tez nie dobrze ,bo caly czas mówisz o nim .......i to też jest chore..........pozdrawiam EWA.
sonata
 

Postprzez Ladybird » 15 lis 2008, o 21:41

ok. Juz nie pisze. Bede sie borykac sama z tymi chwilami .
Tylko dla czego to do mnie tylko te slowa?
Inne kobiety pisaly miesiacami w swoim watku ,bo to pomaga, oczyszcza/.
To nieparawda, ze nie pracuje nad soba. Zmieniam sie. ASonata ja bardoz bdbam o siebie. Cwicze, zywie sie zdrowo. A zylam 7 lat sama i umiem. Wiem ,co to znaczy. nie musze miec nikogo. Zwyczajnie chce. jestem stadna i mi brakuje tego.
Nie jestem uzalezniona od psychoterapii. Chodze od niedawna, bo mi tu poradzono na forum.
Tu tez nie pisalam duzo, ostatnio mam gorsze chwile. Pomaga mi to ,kiedys bedzie lepiej, wiadomo.
Ja to tak przezywam zawsze.
Ale jak prxynudzam, to juz nie pisze.
Pomęcze sie sama, jak zwykle.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez owodnia » 15 lis 2008, o 22:12

No niezła manipulacja.
Liczysz Lad, ze kogos twoje słowa wbija w poczucie winy ?
Martwi mnie , ze forum podtrzymuje u ciebie iluzje.
owodnia
 
Posty: 90
Dołączył(a): 17 sie 2008, o 19:00

Postprzez sonata » 15 lis 2008, o 23:54

---------- 22:49 15.11.2008 ----------

no i nic nie zrozumialas z tego co Ci napisalam kochana lady..........odebralas to jako osobisty atak ,a nie chęć przemyslenia i zastanowienia sie nad tym co piszę ....nie rozumiem dlaczego unikasz napisania odpowiedzi na moje pytania? Boisz sie? Siebie?........Wszystkie słowa wypływają z życzliwości a ty obrażasz się jak małe dziecko ,zabierasz zabawki i idziesz do domu...........odpowiedz na pytania..........a mozę zrozumiesz troszkę siebie? A może ty lubisz cierpieć ,moze nie potrafisz inaczej? Nie wiem ...to pytanie retoryczne ...pozdrawiam EWA

---------- 22:54 ----------

Aaaaaaaaaaaai jeszcze jedno.....wcale nie pisałam ,zebys nie chodzila na terapię .nalezy chodzić ,ale nalezy też z siebie cos dawać ......i nie pisalam ,zebyś nie pisalam na forum o swoich problemach ,tylko zebys jak najmniej pisala o nim ,jezeli tylko sie da ,analizuj siebie a nie jego..on jest pijak i on sam musi chcieć nad sobą pracować....Ty masz siebie do postawienia do pionu.........EWA
sonata
 

Postprzez wielorybica » 15 lis 2008, o 23:54

Ladorado założyłaś parę wątków dotyczących tej sprawy. W wątkach tych zostały drobiazgowo zanalizowane wszystkie możliwe aspekty problemu oraz otrzymałaś wsparcie. Ten watek również nalezy do bardziej poczytnych na całym forum, więc może nie powinnaś sie dziwić, że ludziom, a przynajmniej mi, kończą się argumenty.
Nikt nie prosi cię o autocenzurę, nikt ci nie mówi, że przynudzasz...mam wrażenie, że samą ciebie gryzie sumienie o to, że nadal kręcisz się wkółko i nic ze sobą nie robisz, sama siebie już nudzisz, dlatego próbujesz cały czas nam tutaj zarzucić, że ktoś próbuje cię ograniczyc w twojej pisaninie.

Ja naprawdę mocno Ci kibicuję, ale dziś rozkładam ręce, bo mam wrażenie, że jednym uchem wszystko wpuszczasz a drugim wypuszczasz.

Pisz ile wlezie, jeśli ci to pomaga, ale pamiętaj, że po drugiej stronie kompa siedzą ludzie, którzy mają prawo również poczuć bezsilność, zniechęcenie, a może co poniektórzy nawet irytację.
I nie obrażaj się, bo nie masz o co.

Ściskam Cię naprawdę mocno i życzę Ci, żebyś w końcu posłuchała samej siebie, a nie ciąglę nakręcała się lękami, bo to prowadzi na manowce.
Avatar użytkownika
wielorybica
 
Posty: 458
Dołączył(a): 17 gru 2007, o 01:40

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 390 gości