Powinnam ;((

Problemy z rodzicami lub z dziećmi.

Postprzez agik » 14 lis 2008, o 10:31

Dziękuję wam Kochani za to, ze jesteście ze mną...

Co ze Świętami to nie wiem... Jesli babcia nadal zostanie u mamy to tajny plan, zebym zrobiła je u siebie odpada.
Kurcze, a ja już wszystko mam, nawet uszka w kształcie gwiazdek zrobione i zamrozone...
Nie za wiele namacham tu szabelką...

Czuję się już duuużo lepiej, mała dziewczynka zamknięta w ciemnym pokoju przestała wreszcie płakać...

Dziękuję
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez wielorybica » 14 lis 2008, o 10:48

:buziaki:
Myślę o Tobie, choć brakuje mi słów, by objąć tę sytuację.
Avatar użytkownika
wielorybica
 
Posty: 458
Dołączył(a): 17 gru 2007, o 01:40

Postprzez ewa_pa » 14 lis 2008, o 10:56

Jestem i wspieram Agik moze mało mnie widać ale wieszam tu oko czesto :) a co doswiat moze jednak sie uda ?
Avatar użytkownika
ewa_pa
 
Posty: 812
Dołączył(a): 30 sie 2007, o 21:15
Lokalizacja: bielsko

Postprzez ewka » 14 lis 2008, o 13:00

:serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez mahika » 14 lis 2008, o 17:26

Kurde aga, to wigilia, weź te uszka i lubego i wparuj do domu, do rodziny, moze ojciec odpuści, nawet zwierzeta ludzkim głosem gadają w ten dzien :evil: po kolacji i opłatku jedźcie do domu, trudno, moze tak by sie dało, co? moze ta szabelka wystarczy choć na kilka chwil w wigilię???

:pocieszacz:

CZY KTOS MA JESZCZE JAKIS POMYSŁ? nie wiem sama, jakie rozwiązanie moze byc... moze uda sie pomóc?
Halo!!
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez rainman » 14 lis 2008, o 20:23

a babci nie mozna jednak przywiesc do Ciebie na wigilie?
ale tak czy inaczej dobrze ze juz czujesz sie lepiej :).
tak mi przyszlo teraz do glowy ze jest prawdopodobienstwo ze gdybys zrobila wigilie u siebie to ze ojciec by nie przyszedl, ale nie wiem co moglaby spowodowac taka sytuacja i jaki mila by wplyw na dalsze stosunki rodzinne...
moze by nim to wstrzasnelo jakos a moze tylko utwierdzilo w jego postawie...
Avatar użytkownika
rainman
 
Posty: 245
Dołączył(a): 11 lut 2008, o 23:14

Postprzez ewka » 14 lis 2008, o 20:33

Albo zabrać lubego i Święta z sylwestrem spędzić w górach? Też może być pięknie.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Filemon » 14 lis 2008, o 20:43

agik, życzę Ci wewnętrznej siły, by unieść te rodzinne przykrości i życzę Ci także, by los przyniósł w tych sprawach jakieś zmiany na lepsze... :pocieszacz: przypuszczam, że potrafię Cię zrozumieć i wyobrazić sobie te trudne, ciężkie uczucia, które nosisz w sobie, bo sam mam podobne w kontakcie z matką (jak Ty z Twoim ojcem... :? ) i doświadczam od wielu już lat takiego obciążenia... :(

tak trudno jest znaleźć jakieś rozsądne wyjście z tego typu sytuacji, jakiś głębszy spokój w swojej duszy i nadzieję na przyszłość... :( trudno znaleźć w sobie taki rodzaj wewnętrznej drogi, który prowadziłby nas jakoś ku dobrym stosunkom z najbliższymi osobami a jednocześnie koił w nas poczucie krzywdy, godził nas z rzeczywistością taką jaka jest i pozwolił wewnętrznie odetchnąć, odprężyć się i poczuć się normalnie... to takie przykre, ale warto ciągle próbować, od nowa i raz jeszcze i po raz kolejny, bowiem może się zdarzyć, że któregoś dnia nadejdą zmiany - albo te na zewnątrz albo też takie natury wewnętrznej - w nas samych, które sprawią być może, że za którymś kolejnym razem spojrzymy na te same sprawy nieco inaczej i inaczej się też w tym wszystkim poczujemy... ja staram się w każdym razie próbować, rozmawiam też o tym z przyjaciółmi i nie tracę nadziei - na to, że moi bliscy się zmienią, to raczej już zbytnio nie liczę (choć i to jest przecież teoretycznie możliwe, póki żyją i są na tym świecie), bardziej natomiast czuję jeszcze nadzieję na to, że mnie samemu uda się wewnętrznie przemienić w taki sposób, by te smutne ciążące mi sprawy rodzinne przestały mi odbierać spokój, zdrowie i radość życia...

serdecznie i przyjaźnie Cię pozdrawiam... :kwiatek2: :slonko:
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez agik » 15 lis 2008, o 13:03

Ja na razie poczekam, zobaczymy, co z tymi świętami...
Na razie przygotowuje się, jakby miało być po mojej myśli...
Ewka- pomysł wyjazdu z lubym jest ok. Tyle, ze nie na Wigilię... :( Wyjazdów i spania w obcych miejscach mam powyżej dziurek w nosie. Romantyczne miejsca nie uchronią mnie od myślenia, ze nie jestem odrzucona, wygnana itd...

Mahika-ja bym może to i łyknela, ale luby z pewnością nie.

Filemon- mówisz, ze próbować i próbować? :(
Kurde, a skąd brać wiarę?
No, nie wiem,,, na razie nie wybiegam tak daleko w przyszłość...

Z całego serca dziękuję wszystkim...
Nie wiem, jak to powiedzieć...
Dużo pisałam na tym forum- przeważnie do kogoś... nawet nie spodziewałam się, ze to az tak działa..., ze nawet jeśli nie wiadomo, co powiedzieć, mozna pokazać, ze się z kimś jest.

Chciałabym powiedzieć każdemu coś madrego, wartościowego...
zamieni się to w litanię dziękczynną, trochę to krępujące, ale niech tam... :oops: - to jest właśnie to, co mam chęc zrobić- bardzo serdecznie podziękować Wam wszystkim. Najbardziej za to, zę nie uciekliście od zasmarkanego Agika...

Ewa_pa- to takie kojace, ze jesteś. Całkiem bliziutko. Tak trochę z ukrycia...
Bez wymądrzania się po prostu wyciągasz rękę... Dziękuję Ci
Dziunia- bardzo dziękuję, ze znalazłaś dla mnie dobre słowo
Caterpillar- z Tobą inaczej, hi... Twoja pozytywna wiara i takie wołanie (między wierszami), ze nic aż tak tragicznego się nie stało, zeby nie było można się podnieść, podziałało trochę, jak odświeżający prysznic- bardzo mi to pomogło. Dziękuję.
Wielorybku- zaskoczyło mnie, że wpisałaś się do tego tematu, stykamy się czasem tutaj na forum, ale ten kawałek miejsca dla mnie w Twojej głowie, badzo mnie zaskoczył i wzruszył.
Katka- zawsze jesteś ze mną, nie wiem, jak mam Ci dziękować..
Abss- zdumiewa mnie za każdym razem, kiedy zamieniasz się z dzikiej pantery i słodkiego kociaka, który zawsze jest gotów ułozyć się w kłebuszek blisko bolącego miejsca, i mruczeniem, łagodnymi ruchami uspokoić serce walące jak oszalałe.
Hespera- za wiciągniętą do mnie rękę, dziękuję Ci z całego serca...
Justa- bardzo doceniam fakt, ze z niwielu Twoich słow, które padają na tym forum, dałas mi kawałek swojego czasu i bez zbędnych czułostkowości, starałaś się mnie podnieśc na duchu. Dziękuję Ci.
Melody- jesteś samym ciepłem, jakoś mam przeczucie, zę sama nie najlepiej się czujesz, a jednak dajesz mi kawałek siebie ... Dziekuję Ci.
Rainman- Takich męzczyzn, jak Ty, szukać ze swiecą- takich gotowych zawsze coś przyjaznego powiedzieć, ciepłego, sam nie wpychając się na świecznik. Jeszcze wracając do tego, co napisałes- ja jużto raz przeszłam- na wielkanoc, naprawdę- lepiej mi wiedzieć, ze tylko jedna osoba zrezygnowała, niż doświadczać całkowitego odrzucenia...
Ewka- w pewnych rzeczach jesteśmy podobne- dlatego dziekuję Ci za tę Twoją "miękkość" w stosunku do mnie, za taką ... czułość...( PS- masz nowe oko!!!)
Kropelko- znalazłas dla mnie chwilkę, ja wiem, zę trudno jest coś powiedzieć, czasem wystarczy po prostu być.
Filemon- w tym miejscu już naprawdę nie wiem, co powiedzieć :oops:
Z całego serca Ci dziękuję...
Mahika- Tobie po prostu podziękuję, za to , że jesteś....że jesteś dalej, biorąc pod uwagę kilka ostatnich tygodni...
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez ewka » 15 lis 2008, o 13:49

agik napisał(a):Romantyczne miejsca nie uchronią mnie od myślenia, ze nie jestem odrzucona, wygnana itd...

Fakty są faktami i z nimi się nie dyskutuje... pozostaje kwestia ułożenia się do nich i właśnie myślenia:
- czy jestem odrzucona i wygnana (tak myślisz Ty)
- czy tak się zaparł i zacietrzewił, że nie potrafi zmienić tej niemiłej rzeczywistości (tak myślę ja)

Agik, miałam się tu nie wymądrzać, bo temat jest delikatny i nie bardzo masz wpływ na zmiany (niestety), nie mają wpływu na zmiany również inni zaangażowani - masz (stety!!!) wpływ na zmianę swojego myślenia... miałam się nie wymądrzać, ale mnie porwało. I w stronę zmiany myślenia bym poszła. Próbować owszem, ale nie za wszelka cenę - Twojego zdrowia, Twoich relacji z lubym, Twojego życia. Choć zabrzmi to może brutalnie, bo czujesz z nimi silną więź... to i tak to powiem: oni to oni, Ty to Ty, Wy z lubem to Wy z lubym. Szczerze Wam wszystkim współczuję... Tobie i lubemu, Twojej mamie (jeśli wie, jak jesteś rozdarta -cierpi podwójnie) i ojcu Twojemu również, bo kiedyś się ocknie na pewno i będzie się z tym czuł potwornie - zresztą żaden człowiek tak "zaparty" nie może być szczęśliwy, to jest niemożliwe.

A co do spania w obcych łóżkach... hmm, inaczej się śpi, kiedy musisz i inaczej, kiedy chcesz.
- czy jestem w górach, bo chcę tu być i je kocham
- czy jestem w górach, bo nie mam się gdzie podziać
Na Wigilię można mieć też inne pomysły... zaprosić samotnych, dzieci z domu dziecka, czy połączyć ze znajomymi.


agik napisał(a):Na razie przygotowuje się, jakby miało być po mojej myśli...

Podzielisz się tą myślą?

P.S. Oko, jak się okazało... już ktoś używa, więc może by sobie nie życzył. Przy tym zostanę chyba na dłużej;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Applee » 15 lis 2008, o 15:52

Agiku :pocieszacz:
Jestem w bardzo podobnej sytuacji jesli chodzi o moja matke. Czytajac ten watek wydaje mi sie, ze doskonale Cie rozumiem.
Z kolei wszystkie rady tu sa cenne. Gorzej, jak czlowiek po raz kolejny wyiaga reke i co? ZONK..
Sciskam Cie mocno, przytulam i pozdrawiam. Zycze Ci, aby wszystko "ulozylo sie po Twojej mysli" :kwiatek2:
Applee
 
Posty: 170
Dołączył(a): 21 lip 2007, o 15:40
Lokalizacja: Wawa

Postprzez agik » 15 lis 2008, o 16:57

Ewka- po mojej myśli, to tak, ze urządzę świeta u siebie. Zaproszę mamę, tatę ( i przyjedzie...), siostrę, szwagra i młodą...
A mama zostanie u nas na całe świeta...
A na drugi dzień zaprosze resztę rodziny...

A jak nie to juz nie wiem- wigilia z lubym, na drugi dzień reszta rodziny, a na trzeci siostra ze szwagrem i młodą ( i kolejnym dzidziusiem w drodze)

Ostatnio widziałam się z mamą i siostrą w maju!!! Trudno mi nie myśleć o wygnaniu, choć wiem, ze to tylko moje odczucie.
Strasznie mi trudno myśleć o tym, co może czuć moja mama... I naprawdę nie chcę, zeby tu padło stwierdzenie, zę to jednak ja mam gorzej, bo to nie tak. Jakie to wstrętne, ze zawsze, choćby nie wiem, jak się starała- zawsze dostanie choćby odbryzgiem. W tym całym moim buncie, przeciwko temu, co się stało, jednak nie potrafię dać się rozpiąć na krzyżu i wołać- patrzcie, jak mi źle, jaką jestem męczennicą, bo ta cała sytuacja wpływa na nas wszystkich.
Co do ojca- to nie wiem, zaczynam myślec, zę to cholerny tchórz i pozer. I że po prostu nie umie się znaleźć w nowej sytuacji. W takiej, w której nie udaje mu się jakimis teatrzykami wymusić zachowania, takiego, jak on chce.
zawsze ktoś po nim sprzątał, a teraz przychodzi mu zgiąc kark, no, ale przecież to niemożliwe!On walczy o honor przecież!
Eh
To nawet nie jest żalosne
To jest załośnie żalosne... :?

Silence- dziękuję serdecznie. jednak z tego, co poczytałam jesteśmy w innej sytuacji. Ty z matką prowadzisz gierki. Ja z moim ojcem od gierek chyba już jesteśmy daleko. Twoja historia jest mi poniekąd bliska... chyba jeszcze musze pomyśleć.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez ewka » 16 lis 2008, o 01:41

agik napisał(a):Ewka- po mojej myśli, to tak, ze urządzę świeta u siebie. Zaproszę mamę, tatę ( i przyjedzie...), siostrę, szwagra i młodą...
A mama zostanie u nas na całe świeta...
A na drugi dzień zaprosze resztę rodziny...

I tego Wam życzę;)
A jak się mają relacje z rodziną Lubego... no bo ma jakąś?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez melody » 16 lis 2008, o 14:57

Agiczku, cieszę się baaardzo, że poczułaś się trochę lepiej, na tyle lepiej, żeby ukoić wewnętrzną Agę :wink: Myślę, że jesteś w trudnej sytuacji i tak jak napisałaś - wpływa ona na Was wszystkich. Myślę, też, że zmiana tej sytuacji nie będzie łatwa (już nie jest!) i prawdopodobnie doświadczysz jeszcze trochę goryczy w walce o lepsze. Ale to musi boleć bo jest ważne. Gdyby nie bolało, nie miałby znaczenia (tak, mówię poniekąd o sobie...)
Podoba mi się Twoje racjonalne podejście do problemu (słuchanie Ciebie to dla mnie cenna lekcja). Ufam, że sobie to ułożysz. Uważam, że jesteś bardzo mądrą kobietą, Agik.

Tulę do serca! :)
:serce2:

mel.
melody
 

Postprzez agik » 16 lis 2008, o 17:22

Siedziałam sobie w wannie i próowałam zadawać pytania i znaleźć na nie odpowiedzi...
Pytania, czy mam prawo do załamania- nie zadawałam, bo od dawna jest dla mnie jasne, ze każdy ma. A skoro każdy- to ja też!!!
Inne pytania- mam 34 lata i co dalej? wydało mi się zbyt trudne i podzieliłam je na mniejsze ... Oświeciło mnie, ze całe moje dorosłe życie to był jakiś taki bunt. Pracuje często ponad siły... Czemu? - bo tak wybrałam...
Czemu tak wybrałam? hmmm... bo chciałam samostanowić... Czy było warto?- nie wiem... Czy dalej chcę?- właśnie tego chce się dowiedzieć...

Co do ojca- przecież próbowałam... pewnie jeszcze spróbuję... To taki rodzaj walki- walcze, bo to ważne... co moge jeszcze zrobić? ( teraz taka terminologia wojskowa :oops: ) moge zginąć w walce, zwycieżyć, albo poddać się... Zginąć NIE CHCĘ , zwycięzyć NIE MOGE.... więc co oznacza poddanie się? Przyjęcie faktów? odzielenie się? - tak chyba właśnie tego chce- uznać, zę moje życie w oddzieleniu ( oderwaniu, odrzuceniu, wygnaniu- takich terminów też używałam) też jest wartością.
i że taki szczepek, jak ja- oderwany, wrzucony gdzies- tam, też może ( i chce) żyć. Jak? Uzanać swoją wartość jako samodzielnego organizmu... NIE WPISANEGO w jakiś konekst...Samodzielnego, trochę samotnego( ale nie całkiem)
Czy dam radę... kurde, tego właśnie nie wiem, ale chociaż spróbuje...
Chciałabym dać...
Chaiałabym wiedziec, zę jestem kimś więcej niż jakimś ciągiem wpisanym w krąg rodziny...
czy moge odrzucić poczucie winy- tak !!! moge...
Dlatego, ze jeśli nawet wyrządziłam jakieś zło, to wielokrotnie próbowałam je naprawić, dlatego, ze ze swojej strony wybaczyłam i dlatego, ze nie wyskoczę :oops: ani z własnej skóry, ani z własnej rzeczywistości...

Pytanie co dalej pozostaje, choć w zmniejszonym wymiarze- Święta ( choć nadal dla mnie ważne) to tylko 3 dni. Może smutne, moze zalane łzami, ale to jednak tylko 3 dni. Mam je z kim spędzić!!! Ten ktoś czeka na mnie:(
Jak mogłam tego nie widzieć? ! :shock: ( własciwie- jak taka osoba, jak ja- mająca się za inteligentną i "widzącą wgłąb") mogłam przeoczyć taki fakt, ze Ktoś, czeka po prostu w drżeniu na moją decyzję?
czy to męczeństwo? Tak :oops: w takim negatywnym wymiarze... :oops:
Czy było warto? - nie było :oops: Prawie rok z mojego życia... z naszego zycia...rok zachwiania, rok oczekiwania na cud, któremu nie pomogłam...
czy coś zyskałam przez ten rok? NIC...
Czy uda mi się naprawić? Uda mi sie!! Musi!!!

Filemon mi kiedyś powiedział- taki krach w twoim zyciu... Tak krach! ale krach przecież to jeszcze nie koniec.

Dalej myśle, ale juz w takim jasniejszym tonie...

Ewka- luby ma rodzinę, ma wspaniałego ojca ( naprawdę WSPANIAŁEGO), relacje z matką stają sie coraz bardziej poprawne, stosunki z bratem- też.
Tyle, ze w rozważaniach na temat świąt Bożego Narodzenia- zupełnie nieprzydatne, ponieważ rodzina lubego nie jest katolicka. Nie czuję się upowazniona do dalszych rozważań na ten temat...

Melody... dziekuje
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Rodzice

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 35 gości