obsesja na punkcie związku

Problemy z partnerami.

Postprzez Zielona » 9 lis 2008, o 21:49

Julka,
przede wszystkim przeczytaj sobie jeszcze raz swoje wpisy na poczatku watku, jak to rozplywalas sie nad ideałem - swoim facetem - i brałaś całą wine na siebie. Z ostatniego twojego posta wynika, że już wtedy, w maju, było coś nie tak. Odkryłaś jego flirciki, potem okłamywanie, brak zaufania... W takiej sytuacji kobieta, która ma tendencje do zawłaszczania (ze strachu oczywiście) jeszcze bardziej zawłaszcza, bo i też ma po temu powody! Także po pierwsze - troche wyluzuj i przestań sie tak biczować, że wszystko przez ciebie. Facet tez dał tu dupy. I to mocno!
Po drugie - nadal minimalizujesz jego poczynania (piszesz "miał prawo tak zrobić") i częściowo bierzesz winę na siebie a częściowo na laskę, z która teraz się spotyka. A tak naprawde to jego wybór - to wchodzenie w romans z nia, kontynuowanie znajomości po tym jak o wszystkim sie dowiedziałaś i bardzo cię to zabolało. Jak to było? Że będzie się z nia spotykał na stopie przyjacielskiej? Tak powiedział? Halo??? Tak naprawde chciał z nią nadal być w kontakcie i jeszcze dostał poniekąd Twoje na to przyzwolenie!

Treaz sprawa NAPRAWDE ważna. Czyli Ty i twoje zdrowienie. bO to powinno stać się dla Ciebie priorytetem. Tak mi powiedziała moja terapeutka (mam podobny problem). Pisałaś, że zapomiałaś o swoich hobby w tym związku. Zrób ze swojego zdrowienia swoje hobby poniekąd. Byłaś juz na tym spotkaniu z terepeutą? Takie skupienie na sobie powinno Ci tez pomóc w radzeniu sobie z bólem związanym z twoim byłym chłopakiem.
Ja też nie bardzo mogę sobie pozwolic na terapię prywatnie, ale znalazłam w poradni rodzinnej bardzo fajna pania psycholog, która m. in. pomaga kobietom uwikłanym w takie toksyczne związki (ze względu na swoje lub partnera problemy). W duzych miastach takie poradnie funkcjonuja i sa za darmo. Bardzo pomocne są ponoc grupy wsparcia. Masz wtedy poczucie nie tylko, że nie jestes jedyna z takim probleme, ale widzisz też, że innym sie udaje coś zmienić i to działa bardzo motywująco. Znalazłam taka grupę, ale niestety pracuję o tej porze :(
Poza tym osoby DDD moga popostu spotykać się w grupach DDA, bo mechanizmy zachowań sa bardzo podbne. Zreszta mam jakąś ulotkę z mojej poradni o takiej grupie dla DDA/DDD.
Możesz też zajrzec na strone Fundacji Kobiece Serca, która pomaga kobietom 'kochającym za bardzo'. Jest tam dużo ciekawych artykułów do poczytania.

No i trzymaj się! Sciskam. :kwiatek2:
Zielona
 
Posty: 27
Dołączył(a): 11 cze 2008, o 13:37

Postprzez julkaa » 10 lis 2008, o 00:04

---------- 22:27 09.11.2008 ----------

Dziękuję Zielona!! :serce2:
Widzisz teoria teorią, dużo czytałam dużo wiem, ale jak przychodzi do realizacji, to czuje sie taka !ZAGUBIONA!, że już w końcu nie wiem, co wolno czego nie wolno, co dobre a co niefair. bo widzisz moje uczucia najczęściej prowadziły mnie na manowce i jak chce rozumem to ogarnąć, to wiadomo-serce, uczucia, emocje w jedną rozum w drugą stronę. i powstają ambiwalentne myśli, zachowania, a ja sama czuje się jak JAKA WARIATKA NIEDOSTOSOWANA SPOŁECZNIE. Tak, zrobiłam się przewrażliwiona, bo jak człowiekowi za bardzo zależy...
ale zamierzam walczyć o siebie tym razem, nie o związek..
tylko coś mnie dziwi: w ten weekend czuje się OK, nie płakałam. nie wiem czy to kwestia tego, że tak naprawde moje koszmary stały się rzeczywistością i jakbym była na nie przygotowana...czy może fakt, iż ten związek już umarł dawno, a ja nie dopuszczałam tej myśli do głosu...czy może jeszcze jestem w szoku, albo to ze staram się jak najmniej wspominać, myśleć, choć podobno warto czasem skonfrontować swoje myśli z rzeczywistością i przekonać się że nie jest tak tragicznie...
wiem, że jakbym pozwalała myślom o nim, nas dojść do słowa, to mogłabym sie nie podnieść...
Wydaje mi sie ze ostatnie poradniki Wayne Dayer mi bardzo pomogły, jakby usunęły klapki z oczu, które miałam skierowane na niego.
Ładne i bardzo pomocne zdanie wyczytałam ostatnio:
"SĄ DWA DNI W TYGODNIU, KTÓRYMI NIGDY SIĘ NIE MARTWIĘ: WCZORAJ I JUTRO"
a co do tego, że on dał dupy, że wybrał nią, bo ze mną nie mógł wytrzymać.. to właśnie mnie martwi, boli, że onie ze mną nie mogą wytrzymać...:(
co mi pomogło jeszcze: (poza wygadaniem się na forum-dzięki za zainteresowanie:*- rodzice, brat, kontakty ze znajomymi
pozdrawiam ciepło!!

---------- 22:44 ----------

kurde. jak czytałam o takich sytuacjach, ktora mi się przytrafiła w piątek, to dreszcz na samą myśl mnie przechodził po plecach, ale tak prawde mówiąc najczęściej kobiety same są sobie winne, że dopuszczają do takiej sytuacji, bo...
można było tego uniknąć, kiedy się sypało, kiedy wszystko wskazywało na to, że facet juz nie chce, nie kocha, nie zależy nie stara się. wtedy należało zabrać swoje zabawki i zachować godność i po prostu dać mu spokój, powietrze whatever.. a tak ma masz babo placek...
z drugiej strony kobieta normalna, zdrowa psychicznie nigdy by nie dopuściła do takiej sytuacji
a kobita kochająca za bardzo jest zaślepiona i nie umie odczytać sygnałów, które są jednoznaczne dla każdego człowieka. ona nie słyszy i nie widzi pewnych rzeczy, których nie chce zobaczyć. nie słyszy: koniec, nie chcę, mam dość. wtedy tłumaczy sobie, że jak się będzie bardziej starać, to zagubiony z powodu jej schiz chłopiec znowu będzie taki jak dawniej, kochający. tłuaczy sobie, ze on tak naparwde nie myśli, tylko jest wkurzony i robi to na złość, że zaraz mu przejdzie jak ona się poprawi..
sic!

19. NIE powiedziane przez faceta oznacza NIE!!!!!

---------- 23:03 ----------

a swoją drogą to stwierdzę na swoim przykładzie coś podobnego co mówi Ewka: życie jednak doświadczając człowieka dla jego dobra, wie w dodatku jak to zrobić by nie przegiąć;) wie ile człowiek może znieść, bo...
przed tym wydarzeniem miałam niezwykle udany dzień: swietną podróż z nieznajomym, z którym czas upłynął niezwykle szybko, śmiałąm się jak dziecko całą drogę,wstaniałą impreze, na której byłam adorowana przez całe niemal męskie grono, co mnie bardzo dowartościowało, telefon od dawnego przyjaciela, abyśmy sie spotkali pogadać, telefon od obecnego przyjaciela, byśmy się spotkali i telefon od znajomego z pracy, z propozycją "randki". może dlatego nie miałam czasu płakać :)
oczywiście randkę odmówiłam- nie zamierzam włazić w żaden romans, związek, whatever, poki sobie nie pozbieram, poki sie nie poukładam, poki sie nie odkocham..

---------- 23:04 ----------

a może ten udany dzień, to po prostu kwestia nastawienia, skierowania myśli na odpowiednie, pozytywne tory..niemniej jakoś się trzymałam. życze conajmniej takiego samopoczucia w najbliższych dniach.
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez Zielona » 10 lis 2008, o 00:45

julkaa napisał(a):---------- 22:27 09.11.2008 ----------
można było tego uniknąć, kiedy się sypało, kiedy wszystko wskazywało na to, że facet juz nie chce, nie kocha, nie zależy nie stara się. wtedy należało zabrać swoje zabawki i zachować godność i po prostu dać mu spokój, powietrze whatever.. a tak ma masz babo placek...
z drugiej strony kobieta normalna, zdrowa psychicznie nigdy by nie dopuściła do takiej sytuacji
a kobita kochająca za bardzo jest zaślepiona i nie umie odczytać sygnałów, które są jednoznaczne dla każdego człowieka. ona nie słyszy i nie widzi pewnych rzeczy, których nie chce zobaczyć. nie słyszy:


No i na tym polega cały ambaras :roll: W kochaniu za bardzo nie widzi się rzeczywistości takiej jaką jest, a pomaga w tym mechanizm negacji. Widzisz, teoretycznie tez jestem przygotowana! :wink: Ale żeby zmienić te zachowania to myślę, że bede potrzebowała wielu miesięcy pracy.
Ja też plułam sobie, że nie odeszłam zaraz jak zostałam skrzywdzona (zdradzona), tylko postanowiłam dać szansę. A potem było jeszcze gorzej i jeszcze wiecej krzywd musiałam odczuc, zanim w końcu się zdecydowałam odejść. I zanim zorientowałam się, że trwanie przy facecie w nadzieji, że się zmieni/ ja go zmienię to moja specjalność praktykowana we wszystkich kolejnych związkach. To strasznie upokarzające jak się mysli o tym na co się godziłam, dlatego staram się o tym nie myśleć. I Ty też nie bądź dla siebie zbyt okrutna w tym względzie. Tak jak ktoś wcześniej napisał, chyba Ewa, widocznie trzeba było tyle doświadczyc, żeby zdać sobie sprawę z powtarzanych mechanizmów iżeby zacząc cos z tym robić.

Bardzo dobrze, że czytasz! Kiedyś w końcu 'zaskoczy'. Napewno terapia w tym pomoże. I nie zastanawiaj sie za bardzo dlaczego dziś jest OK i nie czujesz bólu - ciesz sie tym po prostu, umów z koleżanką/ kolegą, idź do kina! Super, że jest OK! I tyle :)
Zielona
 
Posty: 27
Dołączył(a): 11 cze 2008, o 13:37

Postprzez julkaa » 10 lis 2008, o 01:04

tylko wiesz.. dlaczego...? dlaczego...? oni w końcu nie chcą, mają dość, idą do innej?.. co ja robie nie tak? zanim jeszcze wszystko sie zawali, zanim zacznę tę walke z wiatrakami o niego?

jak sobie przypomne to oni pierwszy raz spotkali się na wspólną wycieczkę na rowerze jak byłam też dwa lata temu w anglii. a potem to ognisko na drugi rok...kurczę, czyżby oni tak przez dwa lata?...
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez Zielona » 10 lis 2008, o 01:08

No nie wiem. Ale wydaje mi sie, że ty juz sobie częściowo odpowiedziałaś co robisz nie tak - obsesyjnie boisz się, że odejdzie więc jeszcze bardziej zasysasz. Tak przynajmniej o tym pisałaś. Może teraz trzeba popracować nad tym "dlaczego" tak robisz i jak to zmienić.
Zielona
 
Posty: 27
Dołączył(a): 11 cze 2008, o 13:37

Postprzez julkaa » 10 lis 2008, o 13:00

---------- 00:12 10.11.2008 ----------

właśnie-ten chory lęk przed odrzuceniem determinujący samospełniające się proroctwo...
życzę spokojnej nocy :)

---------- 12:00 ----------

byłam z kumplem w lokalu, w którym kiedyś bywałam z NIM. i stało się... poryczałam się...az mi głupio...niby normalna rozmowa, a ja myślami w przeszłości, wspomnieniach... poczułam się taka samotna, tak zatęskniłam... odechciało mi się robić dzisiaj cokolwiek.. ide spać...CZEMU ZWIĄZKI SIE KOŃCZĄ? CZEMU MIŁOŚĆ NIE TRWA WIECZNIE??czemu on woli ją?
Tęsknię za nim, kocham go jeszcze...
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez cvbnm » 10 lis 2008, o 13:21

lubimy sobie tak porozpaczac, zeby wygladalo jak to my wielka miloscia palalysmy

bez rozpaczy to jakby wygladalo? tak szybko zapomniala? dziwka

wiec trzeba sobie porozpaczac, gryzc sciane, wlosy rwac, aby sobie zrobic dobrze


aby sie dowartosciowac: prosze, jak to ja potrafie kochac, bez pamieci, bez granic....
i jeszcze : prosze, jak mnie zniszczono.... (to aby wyzebrac wspolczucie)


to wszystko zdaje sie takie prawdziwe, rzeczywiste, ten bol, ta strata....

owszem, boli
no to trzeba na ten bol sie przygotowac i wiedziec, ze mamy taka oto chorobe, tak jak inni maja np alergie, to nie moga jest pomaranczy, tak my mamy chorobe, nie mozemy wspominac "ukochanego"
do tej wiedzy nalezy dostosowac zachowanie, i jakos przeciwdzialac

tak, jak pojdziesz do kafejki, jak uslyszysz utworek "wasz", jak cos ci przypomni, bedziesz chora. dostaniesz ataku....

wiec trzeba miec jak alkoholik, jak chce mu sie pic, to musi miec sok, wode, aby tylko pic, miec ten rytual, szklaneczka, nalewanie, picie....

za kazdym razem jak mi sie przypomina, to mam ze soba iPoda z utworem ktory jest MOJ, i natychmiast stosuje terapie muzyczna

terapeutyzuje sie, szukam sposobu "na to", robie cos, bo wiem ze sa okolicznosci ktore wywoluja te stany. musze sie odkrecac z tego zakrecenia

i co nastapnym razem zrobisz jak ci sie przypomni?
pojdziesz wyc?

wymysl jakis swoj sposob, miej jakas swoja strategie, rob cos co lubisz, wiedz, ze masz wyjscie - nie MUSISZ ulegac tym stanom, mozesz cos wybrac
cvbnm
 

Postprzez Zielona » 10 lis 2008, o 13:23

No tak, rozstanie to PROCES, jednego dnia lepiej, drugiego gorzej. Nigdy nie jest tak, ze związek to tylko najgorsze wspomnienia, doswidczenia. Były tez przeciez cudowne chwile i dlatego jest tak cięzko po rozstaniu. Ważne jednak, żeby sie nie okłamywać i nie skupiać tylko na tym co bylo dobre zapominając dlaczego się skończyło.

Jula, rób teraz to co czujesz, pozwól sobie na ból, na łzy, ale jak jest lepiej to sie tym ciesz. I pamietaj o przyjacielach, oni są w tych momentach nieprzecenieni. Sciskam! :)
Zielona
 
Posty: 27
Dołączył(a): 11 cze 2008, o 13:37

Postprzez julkaa » 12 lis 2008, o 10:43

---------- 13:16 10.11.2008 ----------

cvbnm napisał(a):wymysl jakis swoj sposob, miej jakas swoja strategie, rob cos co lubisz, wiedz, ze masz wyjscie - nie MUSISZ ulegac tym stanom, mozesz cos wybrac


ależ ja umiem się powstrzymać. umiem zapanować. tylko już nie oto chodzi, że wspomnienia, że coś tam. przeżywam to już 4 raz. i własnie to boli! że CZWARTY, że chciałabym jakiejś stabilizacji. że z jednej strony jej chcę, a z drgugiej czuje że nie mam sił zaczynać ZNOWU wszystkiego od początku. chciałabym w końcu przejść do następnego levelu, a jak jak ta głupia ciągle kończę w połowie gry....
musze wyzbyć się tej potrzeby, to wtedy może będzie łatwiej, nie wiem...
poza tym nie to było tylko pare łez, ale wisielczy humor został... no bo ta świadomość że on z teraz z nią<bleee>

---------- 13:20 ----------

nie, no boli bo tęsknię...

dzięki za wypowiedzi! czasem potrzebuję sciągnięcia mnie na ziemie!

Owszem Zielona-przyjaciele naprawde pomagają i super sprawa ich mieć ;)

---------- 13:31 ----------

Podobno o inteligencji świadczy to, czy człowiek umie być szczęśliwy, odnaleźć szczęście w każdej sytuacji...
zaczynam tracić bardziej i tak nie za wysokie poczucie swojej wartości...:P

---------- 13:45 ----------

Nie czytajcie mnie dzisiaj, bo się użalam nad sobą, jakbym szukała współczucia, jakby niby ono zrekompensowało mi tę stratę emocjonalną, a to takie oszukiwanie siebie.nawet gdyby mnie rzucano do końca życia, nie mam zamiaru z tego powodu cierpieć, umartiwaćsię i marnować czasu i szansy na radość! nie poddam się tak łatwo;) a chwile słabości, ludzka rzecz ;) byle nie za często i nie za długo. biore się w garść!!
pozdrawiam cieplutko :buziaki:

---------- 09:43 12.11.2008 ----------

rano jest najgorzej zawsze.. takiego doła łapie.. smuci mnie, że on woli ją, że daje jej to, czego mi nie chciał dać...aaaaaa!!!!eh
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez Ladybird » 12 lis 2008, o 18:50

U mnie najgoraej jest wieczorem ,jak mam czas na myślenie i nic nie robienie.
jak mnie to wkurza, że zamiast starac sie naprawic zwiazek siedzi na sympatii i szuka nowe, A niedawno pisal mi ,ze jest taki biedny ,nie umie podjąc decyzji ,bo jest za slaby ..nie ma szacunku do siebie, bo nie ma pracy ,mieszka z mamusia i musi stanąc na nogi zanim sie zdecyduje nacos.
A jakos to mu to nie przeszkadza szukac nowej panienki i to w przedziale wiekowym duzo mniejszym od mojego .
Wkurzona jestem. To przykre.
Czytam Twoją historie i niestety czytam o sobie samej . Powinnam odejś rowno rok temu. Teoria teoria, jestem taka mądra wszystko wiem, ale nic nie umiem wdrozyc w swoje zycie.
Dalej obsesyjnie mysle o nim i mamnadzieję, wiedząc ,ze to fiut ,ktory ma mnie w dupie .
Zreszta on w ogole nie umie dbac o partnerke, znam historie jego malzeństwa.
Wazny jest on i mamusia. Tylko
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez julkaa » 12 lis 2008, o 21:08

a mi dzień w dzień totalnie smutno rano, jak jestem wyspana i wypoczęta myśli mnie atakują zewsząd. wieczorem przemęczenie robi swoje: chce mi sie spać, mam w d.. ;) wszystko.
piszesz, że on taki zły... no widzisz, a ja nie umiem tak podchodzić.. może idealizuje, może nie, ale wydaje mi się, że jednak zbyt wiele błędów popełniłam, zniszczyłam swoim zachowaniem jego miłość. także ja wychodze z założenia, że za to co się stało mogę mieć tylko sama do siebie pretensje.
nie wiem, jaki jest Twój były, może rzeczywiście miałaś pecha i trafiłaś na nieodpowiednią osobę.
w moim przypadku stwierdzam, że więcej jednak było w tym mojej winy niż jego, że to się rozpadło..
no ale wierze w słowa Ewki, które dają mi nadzieje, że: widocznie tak miało być, że to wydarzyło się dla mojego dobra, żebym miała nauczkę i sznasę zbudowania czegoś normalnego.
teraz czuje się w miarę ok, co nie znaczy że nie tęsknię, ale staram się głównie dbać o swoje samopoczucie, nie dopuszczać czarnych scenariuszy, myśleć pozytywnie i żyć dniem dzisijeszm najmocniej jak sie da.
jednocześnie wiem, że rano znowu bedzie cholernie boleć..
strama się wyłuskać z mojego obecnego "singelstwa" najwięcej przyjemności i możliwości ile sie tylko da.
i nie myśleć czarno!
dzięki za wpis, Lad
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez Ladybird » 12 lis 2008, o 21:56

wiesz,ja się zastanawiam gleboko nad tym wszystkim i wychodze z zalożenia, że te tzw.jazdy są raczej w wypadku niezadowolenia z partnera, z braku zrozumienia, z niespelnieniania Twoich potrzeb.
Moze Go idealizujesz, ja tez mam takie tendencję, choc wiem ,że to nieprawda.
Spotykasz mężczyznę, jest między wami porozumienie na trzech plaszczyznach i czegóz chciec więcej. mam wrażenie, ze takie kobiety ,jak my mają pewne wymagania odnośnie zwiazku i stad się biorą nasze pretensje i niezadowolenie.
Jest tez inny typ kobiet, im wystarcza męskie ramie i nic więcej.
Julkaa ,nie wiń siebie. Nie tędy droga. ja to robilam dluzszy czas. jego tez nie win. Moze nie jestescie dla siebie, tak jak i my.
Ja to tak obecnie rozumiem, choć cięzko mi bardzo. Smutno,żal i chcialabym ,w glębi serca,żeby zawalczyl o mnie. I tu jest tez pies pogrzebany, bo on nie z tych ,co walczą. Woli szukać nowej. Po co się wysilać? nawet jak żona odchodzila ,po 18 latach ,nie spytal się dlaczego ,tylko zalogowal sie na sympatii i znalazl mnie. Boze, to takie przykre, a wieczor jeszcze przykrzejszy.
Przytulam Cie Julcia, nie daj sie smutkom jutro.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez julkaa » 12 lis 2008, o 22:32

na wzajem, Lad :kwiatek2:
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Postprzez Sanna » 12 lis 2008, o 23:23

---------- 21:58 12.11.2008 ----------

julkaa napisał(a):także ja wychodze z założenia, że za to co się stało mogę mieć tylko sama do siebie pretensje


Julko, naprawdę życzę Ci żebyś trafiła na dobrą psychoterapię, bo czuję że przy Twoim podejściu i sposobie refleksji na pewno będzie trwal efektywna !
Zauważyłam tylko że jesteś bardzo krytyczna i wymagająca w stosunku do siebie - z jednej strony to dobrze, ale trzeba też umieć sobie wybaczać, pogłaskać się po głowie, powiedzieć: w tym momencie postąpiłam tak w mojej najlepszej wierze, ale widzę że nie przyniosło to efektu, więc następnym razem będę już mądrzejsza itd. ... :) Wiesz o co chodzi ;)!

Można przyjąć założenie takie jak Ladorada ,, bo to zły człowiek był " . Tylko co to nam da? Czy w jakikolwiek sposób popchnie nas to do przodu? Nawet jeśli był taki zły to i tak musimy wrócić do siebie i odpowiedzieć sobie :
- dlaczego ja tego człowieka wybralam?
- jakie złe sygnały przeoczyłam?
- gdzie włączyłam myślenie życzeniowe?
- czego nie chciałam widzieć?
- kiedy nie reagowałam albo reagowałam w sposób nieskuteczny?
- jakie miałam podstawy do tego aby sądzić że on będzie taki jak ja zechcę?
- itd., itp.

Na moje wyczucie i doświadczenie problem o jakim wspominałaś tj. lęk przed porzuceniem, to jest problem ,, systemowy" - będzie istniał niezależnie od tego z kim będziesz- i rozwiązać go można tylko naprawiając siebie. Wiesz co, tak mi przyszło do głowy. Jak Cię czytałam, to widziałam pewien podobny sposób myślenia u mnie i u Ciebie tj. raczej typ analityczny , bardzo dobrze układający sobie wszystko w warstwie racjonalnej, tylko te głupie emocje ( przynajmniej u mnie) długo nie chciały słuchać rozumu. Jak już pisałam, u mnie jedno z drugim pomogła połączyć psychoterapia w hipnozie. Dodatkowo psychoterapeuta stwierdził że w moim wypadku czuje że dobrą rzeczą byłyby ,, ustawienia hellingerowskie" - można takie warsztaty znaleźć w Polskim Instytucie Ericsonowskim. Może poszukasz? Ja spróbuję tego , bo bp. metoda ,, Racjonalna Terapia ZAchowań" ( znajdziesz w internecie info) - też bardzo mądra swoją drogą-w moim wypadku ( w moim ówczesnym stanie) okazała się klapą bo gdy zalewały mnie emocje, to razem z głową - racjonalne myślenie było zmiatane przez tsunami :). Ale może dla Ciebie warsztaty z RTZ będą ok ? Polecam.

---------- 22:23 ----------

A jeszcze tak mi przyszło do głowy, ze żeby pozbyć się lęku przed porzuceniem trzeba jakoś możliwość porzucenia oswoić, przestać się porzucenia panicznie bać, żeby przestać o porzuceniu obsesyjnie myśleć . Bo przecież nawet jeśli zmienimy nasze spojrzenie, będziemy bardziej uważne, będziemy inne, to nigdy nie przewidzimy na 100 % postępowania naszego partnera, prawda? Totalna kontrola myśli , uczuć, zachowań partnera teraz i w przyszłosci nie jest możliwa,prawda? Na psychoterapii dostałam takie ćwiczenie , żebym wyobrazila sobie i w ogóle dopuściła taką możliwość że narzeczony mnie opuszcza. I żebym opisała co się stanie jeśli aktualny związek się skończy. Najpierw myślałam że psychoterapeucie chodzi o to , żeby mi uświadomić że nikt normalny nie zniesie moich jazd :) ( o to też pewnie chodziło). Potem dopiero wpadłam, że to ćwiczenie miało na celu właśnie oswojenie możliwości porzucenia, odnalezienie innych, poza byciem w związku, składników mojego życia. OK, koniec dywagacji, dobranoc, zyczę wszystkiego najlepszego i jestem dobrej myśli!
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez julkaa » 15 lis 2008, o 15:13

---------- 02:03 15.11.2008 ----------

kurde, albo to pech albo nie wiem co...
trafiłam na bardzo zdystansowaną i wydawało się, że zlewającą psycholożkę, która przez większość spotkania ziewała, zmuszała się do słuchania i o mało nie wyśmiała mnie z mojego problemu. czułam się skrępowana i na pewno zamknęłam się w sobie. męczące było to spotkanie, bo nie wiedziałąm co mówić, skoro widziałam jej podejscie na zasadzie: kończ waść wstydu oszczędź.
w sumie, to co powiedziała, to było trafne i rozsądne spostrzeżenie, ale to co mogła mi zaproponować, to jakieś nieprywatne terapie gdzieś (podała nazwy ośrodków) dotyczące wrażliwości, zachowań społecznych, w sensie - pogaduszki w grupie, abym nauczyła się cieszyć nawiązywać relacje z ludźmi. hmmm. no wywaliła mnie :P
eh

---------- 12:22 ----------

SOMEBODY STOP ME, PLEASE!

pisałąm już, że najtrudniej jest rano, że tak okrutnie wtedy tęsknię.
dzis az zadzwoniłam do niego i spytałam, czy moge przyjechac do niego po zdjęcia, bo nie mam ani jednego, a on ma wszystkie z tych 3 lat, wiec chciałam sobie przegrac na pamiątke. to prawda. zależy mi na tych zdjęciach, ale czy czasemz nowu zdrowy rozsądek mi sie nie wyłączył z tym moze za wszesnym spotkaniem...
nienawidze poranków...
bo wiecie co, zauważyłam ze zaczynam odzywać bez niego, zaczynam łapać się na pełnych spokoju i bardzo przyjemnych chwilach. zaczynam czuć od czasu do czasu szczęsliwa...
oczywsicie chciałabym miec kogos bliskiego, ale samej ze sobą zaczyna mi tez być dobrze...

---------- 14:13 ----------

byłam u niego na godzinke. pogodzona calkowicie z sytuacją. radosnym i wesołym usposobieniem-bo taka z natury jestem w głębi serca;)
aż zdziwił się ze jestem takaszczęśliwa. odpowiedziałam,żeżeczywiście teraz lepiej sie czuje
ale po chwili rozmowy wróciły te same odczucia, te same schematy, znowu zaczęłam się starać, uwazać na to co robie, bylam spięta, zestresowana, z podejsciem, że jestem gorsza, że mnie odrzuci, ze ma o mnie złe zdanie, jakbym znowu zaczela walczyć. ten sam schemat odczuć, lęków. przy nim nie potrafie oddychac ze spokojem, być naturalna i rozluźniona. zaczynam grać. wyszłam niedługo potym, ale niesmak pozostał.
a on- nie chciał bym za szybko wyszła..
może po prostu nie pasowaliśmy do siebie
a coraz bardziej myśle, że ja nie umiem stworzyc z facetem zdrowego związku, bo zaczynam zachwywać się dziwnie, czuć dziwnie. nie umiem być z komś, mimo ze bardzo bym chciała, wszystko w koncu psuje.
znowu sie POGUBIŁAM :(
czuje sie jakbym była aspołeczna związkowo:/
co to wszystko ma znaczyć? co robić?
julkaa
 
Posty: 477
Dołączył(a): 3 maja 2008, o 20:49

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 98 gości

cron