TOKSYCZNA TEŚCIOWA

Problemy z partnerami.

TOKSYCZNA TEŚCIOWA

Postprzez blen11 » 24 wrz 2008, o 11:43

Witam
Nie umiem sobie poradzić z gniewem jaki we mnie narasta z powodu kilku lat upokorzeń ze strony wyjatkowo toksycznej teściowej. Jej apodyktyczny , dyktatorski i przede wszystkim NARCYSTYCZNY sposób bycia spowodował, że mąż jest człowiekiem mocno zahukanym przez mamusię. Ma to duży wpływ na nasze małżeństwo (które już właściwie się rozpadło). Ta kobieta doprowadza do ruiny moją psychikę (męża już dawno stłamsiła) Teściowa nigdy się nie zmieni. Mąż raczej też nie uwolni się spod presji tej kobiety (pomimo wizyt u psychologa). Straciłam już nadzieję. Jedyne co mogę zrobić to pomóc sobie. Wiem, że ta złość na nią (chociaż mocno zasłużona) niszczy mnie i nie pozwala normalnie żyć. Mam w nosie tą podłą kobietę ale jak mam się uporać z poczuciem krzywdy jaką mi wyrządziła? Co mogę zrobić, żeby tak mnie to nie bolało? Jak mam sobie pomóc? :bezradny:
blen11
 
Posty: 64
Dołączył(a): 23 wrz 2008, o 10:37

Postprzez psych » 10 lis 2008, o 15:59

Pierwszy raz probowalam znalezc cos na internecie na ten temat i dowiedziec sie jak sobie radzic z tym samym problemem jaki masz Ty. Niedawno wyszlam za maz, choc swoja tesciowa znalalam kilka lat wczesniej. Poczatkowo nasze relacje byly mile ale to dopoki nie zorientowalam sie ze ta kobieta jedynie poznaje mnie zeby sie mnie pozbyc. Namawiala mnie do zwierzen po to by wziac sluchawke i przekazac wszystko, uprzednio zmieniwszy fakty na moja niekorzysc, swojemu synowi. Powoli, powoli udawalo jej sie psuc nasz zwiazek az w koncu zorientowalam sie gdzie lezy przyczyna tego i odsunelam sie od tej kobiety. Pewnego razu zadzwonila do mnie zeby mi powiedziec ze nigdy nie zgodzi sie na nasze malzenstwo i zebym byla tego pewniejsza powiedziala ze po jej trupie tylko moge na to liczyc. Nie odezwalam sie bo tez nie nalegalam ani nie spodziewalam sie tego. Rok pozniej pobralismy sie i prosze sobie wyobrazic co teraz zaczelo sie dziac?!!! Czy wyobrazasz sobie ze do niej ten fakt oficjalnie nie dociera nawet? Doskonale wie ale nie chce mnie widziec (jedynie syna samego), nie przyjela do wiadomosci naszego malzenstwa. Wie, ale udaje ze nie bylo tego. Od osob z jej otoczenia wiem ze ona wie o tym, ale nam nie potwierdzila tego. Nie chce albo z jej zlosliwosci etc, egocentryzmu, nie potrafi nawet powiedziec "Bog z Wami" czy cokolwiek. Nigdy nie znalalam tak skupionych wylacznie na sobie, zlosliwych, zlych, zaklamanych ludzi i ja rowniez nie wiem co z tym robic, ale nade wszystko kocham meza i nie chce (boje sie) go przez ta osobe utracic. Nie wiem jaka jest jego milosc do swojej matki. Nie rozumiem jak mozna kochac kogos kto nie kocha ciebie bo te kobiety na koncu nie kochaja nikogo poza soba.... Po prostu trzymajmy sie!
psych
 
Posty: 2
Dołączył(a): 10 lis 2008, o 15:49

Postprzez Zimna » 11 lis 2008, o 11:58

wasze teściowe nie są przypadkiem odosobnionym. Moja teściowa jest bardzo cicha i niepozorna, ale był czas, że nasz związek niszczyła w dość perfidny sposób. Nie wiem czy opisywałam tą sytuację, ale miałam iść z mężem na pielgrzymkę, on miał iść do kancelari i wpłacic kasę. Wysłałam mu smsa, żeby poszedł rano. A tu jego mamusia wzięła jego komórkę, przeczytała smsa i zadzwoniła do mojego ojca, że zrobi wszystko, żebyśmy tylko na tę pielgrzymkę nie szli, że pójdzie nawet do księdza odebrać pieniądze...byłam w szoku. Jak mieszkałam tam to nie mogłam nic ugotować, zjeść normalnie, bo jak sie później okazywało że wyżeram najlepsze rzeczy;/, że rozpijam męża.... i wszystko co najgorsze. Teść też jej wtórował, przy moim mężu powiedział, że jak bedzie pod moim pantoflem siedział, to nigdy niczego sie nie dorobi. I że taką żonę jak ja to by spier...ł po schodach i nawet by sie nie obejrzał... i jak tu żyć z takimi ludźmi, najchetniej uciekłabym na koniec świata, żeby ich nie widzieć.
Avatar użytkownika
Zimna
 
Posty: 74
Dołączył(a): 30 wrz 2008, o 15:07
Lokalizacja: z doliny chłodu

Postprzez psych » 12 lis 2008, o 16:07

W takim razie wyglada na to ze ich jest cala masa... ale nie rozumiem dlaczego one sa tak zlosliwe dla nas (poza zazdroscia albo jakas wrodzona nienawiscia do swiata) i czemu nie rozumieja ze skoro ich syn nas wybral tzn ze jest szczeliwy i to jego szczescie? Dlaczego za wszelka cene chca go krzywdzic bo postawienie go przed wyborem matka-zona nie jest latwa decyzja. Na naukach przedmalzenskich ksiadz powiedzial ze na pierwszym miejscu musza postawic zone a dopiero na 3 matke. Moj maz na to pytanie, dlaczego mezczyzni sluchaja sie matek a sa szybciej nieprzyjemni dla zon, odpowiedzial mi ze moze dlatego ze to tlamszenie, sluchanie sie matek, przymus przekladaja na rodzaj odreagowania na zonach? To rodzaj upuszczenia agresji, katarsis, czego nie potrafia wobec matek, tyranek. W moim przypadku strach miesci sie w tym ze moj maz byl juz zonaty, bardzo krotko. Nie rozmawiam z nim o tym, nie chce rozdrapywac przeszlosci, tylko boje sie czy oby nie ona byla przyczyna rozpadu. Jej obecne zachowanie jest co najmniej nieodpowiednie....
psych
 
Posty: 2
Dołączył(a): 10 lis 2008, o 15:49

Postprzez Ladybird » 12 lis 2008, o 18:36

Moj byly wybral matke i rozstalismy się .Zawsze czulam sie jakbymm byla w zwiazku trzech osob. Wszystko jej mowil ,nawet o seksie miedzy nami.
Slyszlam takie teksty typu, mam tylko matkę na świecie. A ma jeszcze syna,ojca ,mial mnie.
Nie wyobrazam sobie świat bez matki. Nastepne slowa. Więc wybierze świeta z nia .
Nie wyobrazam sobie zycia bez niej. Wiec wybral kraj w ktorym jest ona, mieszka z nia w malym mieszkanku ,a mnie zostawil samą . Mowiac - przeciez nie jestś sama , masz dzieci i rodzicow.
Zostawil mnie w trudnej sytuacjo z 3 dzieci ,przeciez one wymagaja opieki i z rodzicami ,ktorzy są starsi i mnie pomagać nie są w stanie.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Matki...

Postprzez mallawa » 14 lis 2008, o 21:12

Przerazaja mnie wasze wypowiedzi,odkrylam to forum stosunkowo niedawno ale nie potrafie sie doerwac od wielu artykulow. Ten temat zaczal mi byc ostatnio dosc bliski. W prawdzie nie jestem jeszcze mezatka (nie wiem czy do tego dojdzie) ale jestem z chlopakiem, ktory wywodzi sie z rodziny, w której pieczę nad wszystkim sprawuje matka... Boje sie że czeka mnie podobny los... Mimo wszystko kocham go i chce mu pomagac w naprawianiu relacji rodzinnych (popsuly sie gdyz matka twierdzi ze chlopak sie zmienil pod moim wplywem-odrywam go od rodziny). Jestesmy po 1,5 meisiecznym rozstaniu i to on sam wrocil i powiedzial, ze zrobi wszystko bo ten zwiazek utrzymac... Wierze w jego intencje, ale nie jestem juz taka pewna jego sil... (juz raz odszedl w rowny rok po poznaniu). Napiszcie cos...
mallawa
 
Posty: 4
Dołączył(a): 14 lis 2008, o 20:38

Postprzez Ladybird » 14 lis 2008, o 23:10

Niestety nic pocieszającego ci nie powiem. Skoro Cię juz zostawil i jest uzależniony od matki ,to pewnie zostawi Cie następny raz ,kiedy ona mu karze.
Tak to jest z wiecznymi chlopcami, ktorzy nie potrafia zyc bez mamusi. Chyba,ze stac Cie na to,aby przejac rolę jego matki...
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez mallawa » 14 lis 2008, o 23:51

Jestem gotowa przejąc rolę jego matki dlatego że mam dośc mocną osobowość i świetnie dogadywalam sie z nim do czasu kiedy to matka stwierdzila... ze on zabardzo m isię poddal! Stracila nad nim kontole bo ktos stal sie wazniejszy, to jej sie bardzo nie spodobalo... ALe on rpzyszedl z wielkim postanowieniem poprawy, chce rozmawiac i chce walczyc... moze jednak warto dac czlowiekowi druga szanse? Przeciez licza sie intencje ?!
mallawa
 
Posty: 4
Dołączył(a): 14 lis 2008, o 20:38

Postprzez Ladybird » 15 lis 2008, o 00:14

Twoj wybór . Jak wolisz być mamusia niz partnerką.
Zastanow się ,ile wytrzymasz.Powodzenia.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez ewka » 15 lis 2008, o 00:20

mallawa napisał(a):ALe on rpzyszedl z wielkim postanowieniem poprawy, chce rozmawiac i chce walczyc... moze jednak warto dac czlowiekowi druga szanse? Przeciez licza sie intencje ?!

Dlaczego nie? Pewnie, że liczą się intencje i chęć poprawy. Wszystko się liczy.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez mallawa » 15 lis 2008, o 18:57

[quote="Ladybird"]Twoj wybór . Jak wolisz być mamusia niz partnerką.
Zastanow się ,ile wytrzymasz.Powodzenia.[/quote]

Nie mamusia tylko rozsadna i wyrozumiala kobieta, nie chce go odcinac od matki, mam nadzieje, ze nasza praca nad zwiazkiem sprawi, ze bedzie umial to rozgraniczyc.
Dodam tylko , ze jestem absolwentka pedagogiki rodzinnej... i zarowno ja jak i on mamy wsparcie osob nam przychylnych...
Ja postanowilam dac szanse, wspierac i pomagac w tej trudnej dla Niego (Nas) sytuacji... przeciez na tym ma polegac partnerstwo... chcę go tego nauczyc...
mallawa
 
Posty: 4
Dołączył(a): 14 lis 2008, o 20:38

Postprzez sonata » 15 lis 2008, o 21:13

Jezeli tylko sam przyszedl i chce naprawiać związek to nalezy dać szansę .Trzymam kciuki ,zeby sie udalo i wytrwałosci życzę :hura:
sonata
 

no własnie, toksyczna tesciowa = toksyczny zwiazek?

Postprzez Vea » 16 lis 2008, o 14:00

tez walczę z tym problemem :( on mieszka z matka (po 2 rozwodach) i siostra, nie chce słyszec o wyprowadzce. jestesmy razem 2 lata, zareczylismy sie....w tym momencie jestem na etapie totalnego doła związanego z ta sytuacją. miesiąc temu odbyłam poważną rozmowę z nim i jego rodziną. Rozmowa przerodziła sie w lincz na mnie (on stawał w mojej obronie, oczywiscie, ale jak to facet, po 3 tygodniach uznal, ze "jakos sie przeciez dogadamy" i "mam nie pogarszac sytuacji")

czuje sie z tym fatalnie, nie wiem, co dalej, czy warto o to walczyc czy nie...kocham go, ale po tych wszystkich jazdach, czuje, jak jest mi trudno, jak bardzo jest to uczucie okaleczone. chcialabym moc liczyc na niego, na to, ze powie mi, ze sie uda, ze bedzie walczyl o mnie, o NAS. dla niego, to tylko moje osobiste porachunki z jego rodzina. nie chce wziac za to odpowiedzialnosci. jestem zalamana....
Vea
 
Posty: 43
Dołączył(a): 16 lis 2008, o 13:53

Postprzez Zimna » 16 lis 2008, o 16:12

Vea rozumiem Cię, niestety to uczucie, kiedy mamusia jest ważniejsza od dziewczyny, narzeczonej, żony. Bo nie wiem jak to nazwać. A czy przypadkiem on nie ma pracy? Jest może na utrzymaniu rodziców? Pytam, bo czasem facet poprostu nie ma pracy a nie chce zbytnio obciąża narzeczonej lub dziewczyny.... Tak sobie gdybam...
Avatar użytkownika
Zimna
 
Posty: 74
Dołączył(a): 30 wrz 2008, o 15:07
Lokalizacja: z doliny chłodu

Postprzez Vea » 16 lis 2008, o 17:39

ma pracę i to pochlaniającą ogromna ilość czasu i nerwów. Wiem, że praca to zródlo wielu problemów w związku (od pol roku oboje w zasadzie rozpoczelismy pracę w zawodzie, tak na serio i oboje jestesmy potwornie wymęczeni) - to najłatwiejsza wymówka! Nie moge wszystkiego zwalać na jego/swoje zmęczenie...

bardzo malo czasu spedzamy razem. od dłuzszego czasu takze jakosc tych spotkan uległa duzemu pogorszeniu. pro prostu - spotykamy sie jak dwojka zanjomych, jedyna okazja na czulosc i intymnosc to moment zasypiania razem, najczesciej gdy jestesmy na spotkaniu u znajomych i mozemy zostac na noc.

przez "rozmowe" z jego matka np. nie moge u niego nocować. Do tej pory spedzalismy tylko weekendy razem (tzn wieczory i noce - naprawde jedyna okazja by spedzic czas we dwoje, w ogole w tym momencie nie biore pod uwage seksu itd). od "rozmowy" mamy dla siebie ok 10 godzin w tygodniu, porozbijane na 2-3 godz dziennie -pt-sb-nd. Po 2 latach związku?!

po dzisiejszym dniu, nie wiem do czego jestem mu potrzebna. bez problemu funkcjonowałby beze mnie, tak jak zawsze: matka-siostra, praca, kumple. nie wiem juz na czym ten związek sie opiera....wszystko sie jakos rozsypało..chyba oboje stracilismy zapał....:((
Vea
 
Posty: 43
Dołączył(a): 16 lis 2008, o 13:53

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 160 gości

cron