przygnębienie...depresja?

Problemy związane z depresją.

przygnębienie...depresja?

Postprzez _zagubiony_ » 11 lis 2008, o 14:02

Witam,

Do tej pory byłem jedynie biernym obserwatorem tego forum… Nie wiem od czego zacząć, ale chcę się po prostu wygadać komuś a znajomym, rodzinie nie chcę robić problemów. Nie lubię się użalać nad sobą, ale zaczynam u siebie zauważać początki depresji. Moje życie diametralnie zmieniło się przez ostatnie dwa miesiące. Najpierw rzuciła mnie dziewczyna – 5 letni średnio udany związek, ale zabolało… potem straciłem pracę, nie ze swojej winy. Jestem jeszcze młodym człowiekiem( 24 lata), ciągle studiuję. Swoją drogą ze studiami też mam problem, chcą mnie skreślić z listy studentów. Skumulowane problemy, ciągłe głupie myśli uniemożliwiły mi skupienie się nad pracą licencjacką, którą ciągle mam rozgrzebaną. To już moje drugie studia i strasznie chciałbym je skończyć. Co do pracy to znalazłem sobie już nową na przetrwanie. Nic ambitnego, ale przynajmniej coś zarobię. Szukam czegoś konkretnego, choć wiem, że nie jest łatwo. Wszystko zaczęło mnie strasznie przygnębiać, czuję się niesamowicie samotny. Mam wielu znajomych, kilku przyjaciół, ale oni mają swoje życie, udane związki. Jak się z nimi spotykam, to jeszcze bardziej wszystko mnie przytłacza. Czuję, że zmarnowałem 5 lat na osobę, która nie była tego warta. Obecnie jest w innym związku. Zacząłem się spotykać z dziewczynami. Jedno spotkanie okazało się kompletną klapą. Drugie było bardzo udane. Niestety wszystko wskazuje, że tylko według mnie, bo od dwóch dni mimo prób rozmowy nie dostaję od niej żadnej odpowiedzi. Powiem szczerze, że zaczęło mi niesamowicie zależeć na kontynuacji znajomości. Być może zbyt bardzo. Wpadam momentami w paranoję. Wydaje mi się, że wpływ na to może mieć mój wisielczy nastrój. Nie umiem być tym wesołym człowiekiem, którym byłem jeszcze w czasie wakacji. Kompletnie nic mnie nie cieszy. Dodatkowo przytłacza mnie świadomość, że marnuję swoje życie, że nie umiem się wreszcie wziąć w garść. Ostatnio zdarza mi się sięgać po alkohol. Wydaje mi się, że momentami tracę nad tym kontrolę. Umiem nie pić, ale często myślę, że to najlepszy sposób na rozwiązanie moich problemów. Wiem, że tak nie jest, nie chce wpaść w nałóg. Z góry dziękuję za wszystkie odpowiedzi. Naprawdę chcę znaleźć w sobie siłę do uporania się z problemami. Pozdrawiam!
_zagubiony_
 
Posty: 10
Dołączył(a): 11 lis 2008, o 13:41
Lokalizacja: Warszawa

Re: przygnębienie...depresja?

Postprzez laissez_faire » 11 lis 2008, o 16:28

_zagubiony_ napisał(a):
Do tej pory byłem jedynie biernym obserwatorem tego forum…


i co zaobserwowałeś?

co do twojego stanu, to daleki jestem od okreslesnia go mianem depresji, ale jesteś na dobrej drodze...
laissez_faire
 

Postprzez _zagubiony_ » 11 lis 2008, o 17:40

Co zaobserwowałem? Do tej pory nie czułem się źle, więc czytałem forum jedynie z czystej ciekawości..Wiele tamtów bardzo mnie wciągnęło. Zaobserwowałem jakąś nić porozumienia między ludźmi, akceptację, chęć pomocy...Ciężko jest mówić o problemach najbliższym, choć czasami to robię...nie jestem typem introwertyka, ale też nie lubię absorbować swoimi problemami wszystkich dookoła. Widzę, że jest ze mną źle i chciałem się tym z kimś podzielić.

Dobrze wiem, że to jeszcze nie jest depresja, bywają udane dni...Niestety coraz więcej jest takich, że nie chce mi się z łóżka wstawać. Do zeszłego tygodnia jeszcze pracowałem...teraz mam za dużo czasu na myślenie o bzdurach, pogubiłem się we wszystkim.

Pozdrawiam
_zagubiony_
 
Posty: 10
Dołączył(a): 11 lis 2008, o 13:41
Lokalizacja: Warszawa

Re: przygnębienie...depresja?

Postprzez sikorkaa » 11 lis 2008, o 18:08

---------- 17:07 11.11.2008 ----------

a czego bys chcial od zycia zagubiony?
bo warto stawiac sobie male cele, do ktorych bedziesz dazyl, ale zeby to zrobic najpierw musisz odp sobie na pyt - "czego moze chciec od zycia taki ktos jak ja?" :gites:

---------- 17:08 ----------

laissez_faire napisał(a):
co do twojego stanu, to daleki jestem od okreslesnia go mianem depresji, ale jesteś na dobrej drodze...

no grunt to poczucie humoru :P
sikorkaa
 

Postprzez laissez_faire » 11 lis 2008, o 19:31

_zagubiony_ napisał(a):Do tej pory nie czułem się źle, więc czytałem forum jedynie z czystej ciekawości...


autosugestia wchodzi w gre?

tylko jednego nie rozumiem... po co szukac forum dla ludzi skrzywionych, nie majac najmniejszej potrzeby egzystowania wsrod nich?

jestes z wawy, wiec wycieczka do poradnii nie powinna stanowic dla ciebie problemu... moze wiec warto odwidzic specialiste? z tej samej ciekawosci z ktorej zrodzil sie pomysl czytania tego forum?

hmmm... milo cie poznac ;]
laissez_faire
 

Postprzez Off_topic » 11 lis 2008, o 19:35

Co do pracy to znalazłem sobie już nową na przetrwanie. Nic ambitnego, ale przynajmniej coś zarobię.


A wiesz, możliwe że właśnie pisząc to, niechcący bardzo mi pomogłeś...

Pozdrawiam :)
Off_topic
 
Posty: 194
Dołączył(a): 13 paź 2007, o 21:10

Postprzez _zagubiony_ » 11 lis 2008, o 20:26

---------- 19:25 11.11.2008 ----------

laissez_faire napisał(a):
_zagubiony_ napisał(a):Do tej pory nie czułem się źle, więc czytałem forum jedynie z czystej ciekawości...


autosugestia wchodzi w gre?

tylko jednego nie rozumiem... po co szukac forum dla ludzi skrzywionych, nie majac najmniejszej potrzeby egzystowania wsrod nich?

jestes z wawy, wiec wycieczka do poradnii nie powinna stanowic dla ciebie problemu... moze wiec warto odwidzic specialiste? z tej samej ciekawosci z ktorej zrodzil sie pomysl czytania tego forum?

hmmm... milo cie poznac ;]


Może trochę źle się wyraziłem. Opowiem może po kolei. Zjawiłem się na tym forum nie przez przypadek. Moja była kiedyś miała ze sobą spore problemy- pokazała mi tą stronę a ja czasami przeglądałem wątki dotyczące problemów z związkach. Mieliśmy ich sporo. Zawsze brakowało odwagi, być może potrzeby zarejestrowania się i posłuchania rad ludzi przechodzącyh przez to samo.

Zwróciłem się do was, bo dzieje się ze mną coś bardzo niedobrego teraz. Oczywiście jeżeli stan ten pogłębi się, udam się z pewnością do specjalisty. Nigdy się tak źle psychicznie nie czułem, nie popadałem ze skrajności w skrajność, nie uciekałem do alkoholu, nie czułem się tak samotny. Taka fizyczna niemoc do zrobienia czegokolwiek konstruktywnego. Nie obchodzi mnie nic, co się dzieje wokół, robię dobrą minę do złej gry, ale wewnętrznie czuję ogromny ból, brak zrozumienia, akceptacji. Nie wiem jak bardziej dosadnie to wyjaśnić. Z pewnością to nie jest autosugestia, jaki miałbym w tym cel?

Pozdrawiam

---------- 19:26 ----------

Off_topic napisał(a):
Co do pracy to znalazłem sobie już nową na przetrwanie. Nic ambitnego, ale przynajmniej coś zarobię.


A wiesz, możliwe że właśnie pisząc to, niechcący bardzo mi pomogłeś...

Pozdrawiam :)


Cieszę się jeżeli tak:)
_zagubiony_
 
Posty: 10
Dołączył(a): 11 lis 2008, o 13:41
Lokalizacja: Warszawa

answer

Postprzez dark » 11 lis 2008, o 21:03

DoBry wieczór myślę Kolego Zagubiony że naprawdę nie wiesz jak się pozbierać napewno nie przy pomocy alkoholu to podstępny "przyjaciel".Sam jestem po 5-letnim nieudanym związku i samotność jaką teraz odczuwam jest przerażająca Mam nadzieję że twój stan jest chwilowy...
dark
 
Posty: 5
Dołączył(a): 7 lis 2008, o 13:12
Lokalizacja: Wrocław

Re: answer

Postprzez sikorkaa » 11 lis 2008, o 21:28

---------- 20:24 11.11.2008 ----------

laissez_faire napisał(a):
_zagubiony_ napisał(a):Do tej pory nie czułem się źle, więc czytałem forum jedynie z czystej ciekawości...


autosugestia wchodzi w gre?

filozof :haha:

---------- 20:28 ----------

dark napisał(a):nie wiesz jak się pozbierać napewno nie przy pomocy alkoholu to podstępny "przyjaciel"

swiete slowa :oklaski:
dark - szczerze wspolczuje :(
a jesli jestes w podobnej sytuacji do Autora, to moze podzielisz sie tym, jak Ty radzisz sobie po tej stracie? (oczywiscie mile widziane tylko konstruktywne dzialania)
sikorkaa
 

Postprzez dark » 11 lis 2008, o 22:09

Radzę sobie całkiem nieżle według znajomych i psychoterapeuty ale czuję się parszywie bo ta kobieta była wyjątkowa dzięki niej bardzo zmieniłem swoje życie a krzywdząc Ją wróciłem do punktu wyjścia do walki z alkoholem którą toczę już kilka lat na dodatek ta cholerna dystymia
dark
 
Posty: 5
Dołączył(a): 7 lis 2008, o 13:12
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez _zagubiony_ » 11 lis 2008, o 23:23

Dark wiem co teraz czujesz...ja swoją kobietę też nie raz krzywdziłem. To nie był idealny związek pod żadnym względem, ale była moim najlepszym przyjacielem, którego z dnia na dzień utraciłem...Rozumiem, że też uciekłeś do alkoholu, z tym że u Ciebie stało się to poważniejszym problemem. Najgorsze jest to, że człowiek doskonale zdaje sobie sprawę, że nie tędy droga a moimo wszystko próbuje leczyć swoje problemy pijąc...kończy się to tak, że dotychcas picie było tylko okazyjne, ze znajomymi. Teraz wystarczy do tego chęć i samotność. Potem rano, kiedy poczucie ulgi przechodzi, chciałoby się sięgnąć po to zdradliwe panaceum jeszcze raz....nie wiem jak to możliwe, że zaczynam mieć z tym problem. Dzisiaj nie wypiłem nawet kropli, nie mogę się na niczym skupić. Co do małych kroczków i planów ich realizacji, to one są, brakuje mobilizacji.
_zagubiony_
 
Posty: 10
Dołączył(a): 11 lis 2008, o 13:41
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez dark » 12 lis 2008, o 00:30

Też zaczynałem od picia towarzyskiego a po pół roku okazało się że mam problem.Mam nadzieję Zagubiony że nie masz nałogowej natury spróbuj na początek wypełniać wolny czas i liczyć każdy dzień abstynencji póżniej powinno być łatwiej bez...Ja tak robię,nie wiem może to głupie. 3maj się!
dark
 
Posty: 5
Dołączył(a): 7 lis 2008, o 13:12
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez sikorkaa » 12 lis 2008, o 10:49

dark napisał(a):Ja tak robię,nie wiem może to głupie.

ani troche :ok:
jestem z Toba i mocno trzymam kciuki, za Ciebie zagubiony takze.
sikorkaa
 

Postprzez kręty » 12 lis 2008, o 14:46

Czytam ten temat i widzę jak ludzie cierpią.trzymam za was kciuki z całej siły.ja dziś nie potrafiłem pójść do pracy.Boże ale niemoc.Nie mam siły wstać z fotela.Rozgrzebany licencjat.Praca to katorga.Corka z ktora sie tylko widuje.Inni ludzie nic nie widzą.Nie potrafię sobie nawet zrobić obiadu.Związek z ukochanom pokazał mi jak wielkie mam problemy i jak wiele straciłem przez swoje zachowania.Brak podstawy moralnej jaką daje religia.Rodzice zrobili nam z bratem wielką krzywdę.Zresztą oni nic nie wiedza o wrażliwości i zrozumieniu.Cale życie hasla w stylu debil,do niczego się nie nadajesz,do niczego w życiu nie dojdziesz.Ja wiem każdy jest kowalem swojego losu ale ja już poprostu niemogę mam dość
kręty
 
Posty: 16
Dołączył(a): 11 lis 2008, o 23:31

Postprzez _zagubiony_ » 13 lis 2008, o 13:27

Kręty- ja również trzymam za Ciebie mocno kciuki. Ja póki co staram się znajdować siłę do tego, żeby wstać...wyznaczam sobie jakieś obowiązki.

Uwierz w siebie, nie pozwól wmawiać innym, że do niczego się nie nadajesz!!
_zagubiony_
 
Posty: 10
Dołączył(a): 11 lis 2008, o 13:41
Lokalizacja: Warszawa

Następna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 438 gości

cron