Właściwie to jestem bardzo zmęczona walką o moją córkę którą toczę od ponad 1,5 roku. Boję się, że lada moment zabraknie mi siły. Chcę nadmienić, że córka ma 18 lat a 1,5 roku temu odkryłam że zażywa narkotyki (amfetaminę) a także prowokuje wymioty. Stała się bardzo butna opryskliwa i przestał jej zależeć na wielu rzeczach do których wczesniej przywiązywała dużą wagę. Początkowo wszystkiemu zaprzeczała, ale potem się przyznała. Mówiła, że chciała schudnąć. Po wielu namowach przekonałam ją
żeby poszła do psychologa w specjalistyczny ośrodku. Chodziłam tam razem z nią. Ja uczęszczałam również na grupy wsparcia dla rodziców. W tym czasie przeszliśmy z mężem istne piekło w wyniku tej sytuacji. Po jakimś czasie stwierdziła, że jest dobrze i da sobie z tym problemem radę. Faktycznie przez jakiś czas było dobrze. Miała wspaniałe plany. Jest w klasie maturalnej. Załatwiliśmy jej nawet korepetycje z jęz. angielskiego, które tak naprawdę są dla nas dość dużym obciążeniem finansowym. W tech chwili sytuacja zaczyna się powtarzać, te same zachowania: przestaje się uczyć, jest ordynarna w stosunku do nas. Znika gdzieś i nie chce powiedzieć gdzie przebywa, jest złosliwa. Dzisiaj nie wytrzymałam, uderzyłam ją a ona mnie popchnęła. Następnie gdzieś wyszła i nie wiem kiedy wróci. Poradżcie co robić, nim będzie za późno.