chcialam ,zeby to pytanie Ewo zabrzmialo bardziej retorycznie,no ale mnie nie wyszlo
Ja odnosze czasem takie wrazenie,ze robimy sobe czesto krzywde na wlasne zyczenie..wiem ,ze to z powodu roznych obaw itd.
ale to wyglada mniej wiecej tak...
siedze sobie przed rozpalonym ogniskiem,wsadzajac don reke oparzylam sie raz drugi i trzeci a ciagle wydaje mi sie ,ze jak tu troszke posiedze pokombinuje to nastepnym razem sie nie oparze...a tu znowu kolejny bąbel
i tak to trwa i trwa...
wiem ,ze latwo mi sie madrowac z pozycji obserwatora,
ale ja tez sama nie raz tak sie parzylam i rozumiem tez jak trudno wybrnac z tego .
Troszke mi ten sposob na dotarcie do faceta wyglada jak tersura pieska albo metoda wychowawcza
"musi wreszcie odczuc brak swej ukachanej ,moze sie wtedy zmieni...tydzien nie pomogl to moze teraz dwa"
A przeciez chyba moze w swym lbie przyciasnym dojsc do jakics refleksji..?
Jest dorosly,a skoro sam z siebie nie jest stanie wykrzesac innego zachowania hmmm to ja nie wiem czy cokolwiek moze mu do rozsadku przemowic
nic nie dalo przedstawienie mu tego problemu
nic nie dalo "tupanie nozka"
nic nie dala rozmowa o tym jak sie z tym czujesz
nic nie dala separacja.
eh Kotku rozumiem ,ze z jednej strony jest Twoja bezradnoc i niemoc w obec tej sytuacji a zdrugiej pragnienie bycia szczesliwa w zwiazku
trzymam kciuki za Ciebie!