przez blen11 » 14 lis 2008, o 14:51
---------- 13:50 14.11.2008 ----------
Witaj
To nie było tak, że byliśmy szczęśliwi POMIMO, że on kłamał. Ja nie od razu zdałam sobie sprawę co się tak naprawdę dzieje. Zauważałam "drobne" kłamstewka, które mnie dziwiły ale nie chciałam od razu robić draki bo np. powiedział mamusi, że jestem na zajęciach podczas gdy stałam obok niego. To nie zdarzało się często i dotyczyło jego matki. Nie podobało mi się to ale nie robiłam z tego afery, jedynie tłumaczyłam mu, że skoro jest dorosły to powinien mówić matce prawdę, co ją to obchodzi czy np. ja jestem na zajęciach czy nie? Wtedy mieliśmy jedyny problem w postaci ingerencji teściowów (gł. teściowej) w nasze małżeństwo. Im większe naciski z ich strony tym bardziej odbijało się to na naszym małżeństwie. Ponieważ mieszkaliśmy w mieszkaniu, którego właścicielami są teściowie (na szczęście oddzielnie) i czego byśmy nie robili to ciągle słyszeliśmy, że mieszkamy u nich, ciągle nam to wypominali (bo np. zdecydowaliśmy się pojechać na wakacje bez konsultacji z nimi-to oni przecież powinni zdecydować czy nam wolno). Podjęliśmy więc decyzję, że weźmiemy kredyt mieszkaniowy i wyprowadzimy się na swoje. Wyprowadziliśmy się gdzieś po 2,5 roku małżeństwa. Wtedy mielismy tylko jedno dziecko i wtedy jeszcze dwie pensje, nie było to dla nas tak ogromnym obciążeniem. Wtedy też mocno nasilił się konflikt z teściami (bo przecież znowu zrobiliśmy coś bez ich pozwolenia i w dodatku zabraliśmy im możliwość wypominania nam, że to ich). Wtedy również (podejrzewam) zaczęło się większe maglowanie mojego męża a tym samym coraz większa ucieczka w kłamstwo. Ale też stopniowo.
Owszem, wcześniej zauważyłam, że mąż jak coś opowida czy mnie czy znajomym to lubi się trochę pochwalić, co widział, gdzie był. Ale nie budziło to mojego niepokoju.
Zdarzyło się, właściwie to nagle i bez powodu, że mnie okłamał mówiąc, że zapłacił ratę kredytu pomimo, że jej nie zapłacił, później chował przede mną wyciągi. Skończyło się oczywiście awanturą i moim przerażeniem dlaczego? Później dość długo był spokój. Ja jednak byłam coraz czujniejsza.
Prawdziwe kłopoty zaczęły się jakieś 1,5 roku temu, jak mąż zdecydował się zmienić pracę (co oczywiście też się teściom nie spodobało). Nie szło mu, twierdził, że go oszukali. To było możliwe, chociaż dziś juz nie wiem. Wtedy coraz częściej zaczęłam łapać go na różnych kłamstwach. Nie mogły być spowodowane moimi reakcjami bo na kłopoty reagowałam zmartwieniem a nie złością na niego.Wspierałam go jak miał kłopoty w pracy. Owszem, później im więcej kłamał tym bardziej ja się wściekałam ale to chyba naturalne. Było coraz gorzej, dostawałam furii. On nawet nie bardzo się krył z kłamstwami, tak jakby chciał, żebym go złapała. Jego kłamstwa zaczęły przybierać coraz większy zasięg. Zaczął kłamać głupio, że np. dzwonił do kolegi, pomimo że nie dzwonił - tak jak Twoja dziewczyna. Kłamstwa bezsensowne i bez powodu(?). Te jego kłamstwa tak jakby zaczęły się rozszerzać i stawały się coraz poważniejsze (udawanie, że ma pracę)
Mój mąż kłamał od zawsze ale nie od zawsze okłamywał wszystkich (głównie matkę). Nie od zawsze też kłamał tak głubio, bezzasadnie. Nie wiem jak to ująć ale to było tak jakby nagle uaktywniły się w nim te największe predyspozycje do kłamstw. Dziś kłamie już chyba w każdej kwestii. Tak jakby sie zatracał w tym kłamstwie.
Piszesz, że tylko ja jedna widzę przyczynę w postaci jego matki. To nie tak, rodzina moich teściów (z obu stron) też nieraz mówili co wyprawiała moja teściowa (w wychowaniu mojego męż). Niektórzy bardzo jej nie lubią, inni toleruja. Generalnie wiesz jak jest, każdy chce mieć w miarę dobre stosunki, tym, bardziej, że rodzina jest rozproszona po Polsce, nikt z nich nie mieszka w naszym mieście. Poza tym każdy ma swoje sprawy.
A z psychologami to jest tak, że nigdy na pierwszą wizytę nie chodziliśmy razem. Zaczynał mąż a ja byłam "proszona" na kolejne wizyty. Albo chodziłam sama (do innego) tak jakby ze swojej strony. Po prostu podejrzewam, że mój mąż idąc do psychologa sam ukierunkowuje rozmowę w strone naszych relacji małżeńskich bo tak mu łatwiej - a mniejszą uwagę skupia na relacjach z rodzicami. Nasze relacje dzisiaj są koszmarne ale nie one były przyczyną tylko konsekwencją. Trzeba się nimi zająć ale w drugiej kolejności. Nie mam pretensji do psychologów, tylko myślę że jak takie spotkanie trwają ok. godziny a mąż skupia się na naszym małżeństwie to zanim oni dojdą do sedna problemu to minie kupa czasu. A wizyty mąż ma czasem w odstępach wielu tygodni. Ostatnio byliśmy u psychologa w wakacje, następną wizytę mamy 26 listopada. Fajny odstęp, nie?
A cechy wspolne z teściową z pewnością mam (niestety) - silny charakter.
Pozdrawiam
---------- 13:51 ----------
Ale dzięki Bogu w pozostałych kwestiach się różnimy.