Wielorybico- ja nie taka romantyczna... to cytat z piesni rojka artura i marysi peszek... dla mnie ten utwor ma klimat moich marzen wlasnie, a zamyka sie to w duzym skrocie w tych wlasnie slowach (caly tekst wkleje zarazek w watku utworki, bo jest piekny, magiczny niemal)... przynajmniiej to moje najwieksze marzenie/plan....
bo gdybym miala opisac dokadnie.... obawiam sie ze moze wyjsc kolejny post-krowa, ale niech tam....
jezeli mialabym to wypunktowac to pewnie byloby jakos tak:
1 samorealizacja( studia, praca naukowa, zespol w ktorym moglabym spiewac/nie chce byc wielka gwiazda, ale nie obrazilabym sie, gdybym mogla spiewac w jakims klubiku
a co! )
2 dom z ogrodem/duzy kawal ziemi/ na uboczu, tzn. w jakiejs wiejskiej okolicy
3 rodzina (w kolejnosci:kot /przynajmniej jeden/, mlodzian, dzieci /mam juz nawet imiona/ )
wlasciwie z jedynka powinno byc: wzbudzic w sobie poczucie sily i motywacje i wszystkie te cechy, ktore chce miec.... akceptowac siebie niezaleznie od okolicznosci...
tak w punktach... ale moje mazenia to raczej wrazenia, nie wypunktowane rzeczy... to znaczy tak- kiedy mysle o sobie za, powiedzmy dziewiec lat, to widze to tak :
... budze sie rano, jest sobota, jesien , slonce dopiero wschodzi. okno w sypialni jest otwarte, wiec jest zimno, tym zimniej, ze jestem odkryta (cala koldra w ciagu nocy znalazla sie w posiadaniu mojego mezczyzny-zmarzlucha, ktory dokladnie opatulil sie nia przez sen przybierajac wyglad nalesniczka; nalezaloby tutaj dodac zielonego nalesniczka, bo posciel jest z zielonej satyny),ale nie przeszkadza mi to- zdarzylam sie przyzwyczaic... przeciagam sie leniwie, potracajac niechcacy kota, ktory smacznie spal w okolicch nog. Obudzony kot mruczy z dezaprobata, a kiedy wstaje z lozka przenosi sie leniwie na moja poduszke i uklada sie wygodnie, by kontynuowac przerwana drzemke. glascze go po glowce. wkladam srebrno-niebieski szlafrok i zbiegam boso na dol do ogrodu. trawa jest wilgotna od rosy, ziemia jest zimna, w powietrzu czuc zapach zblizaacej sie zimy. oddycham gleboko i usmiecham sie do nowego dnia, a pozniej wspinam sie na drzewo (takie z czerwonymi liscmi- mhm... nie zmnam sie zbytnio na gatunkaxch drzew), zeby miec lepszy widok na wschod slonca... i ciesze sie tym wszystkimjak dziecko... i jest mi cudownie, a wszystko jest dokladnie tak jak powinno byc. wiem kim jestem, wiem gdzie jestem...
kiedy juz wszystko tonie w swietle wracam przemarznieta do lozka i sila odbijam koldre, budzac mojego mlodzienca, ktory mocno mnie do siebe przytula, zeby mnie ogrzac... i inne takie... mhm...
a pozniej jest wspolne sniadanie i leniwe przdpoludnie... a jeszcze pozniej- praca: przygotowywanie wykladow w obszernym pokoju z domowym ksiegozbiorem, przy solidnym biurku z ciemnego drewna siedzac w wygodnym, bordowym fotelu... az do zmierzchu...
i jeszcze wieczor z przyjaciolmi przy winie, kominku i muzyce plynacej z gramofonu
...
generalnie chce cieplego domu pelnego milosci i szacunku wzajemnego... duzego domu, w ktorym przyjaciele sa mile widziani o kazdej porze... z duza kuchnia pachnaca cynamonem i jabllkami... z lekko zatechla piwnica/ lubie taki typowo piwniczny zapach/... miejsca do ktorego sie chetnie wraca i za jakim sie teskni, ze wzgledu na panujaca atmosfere... w ktorym moglabym wypoczac po dniu spedzonym na uczelni wypelnionym satysfakcjonujaca praca naukowa
tak wyglada moje marzenie bardzo licze na to ze sie zisci
a tak poza tym to chcialabym jeszcze poleciec balonem i skoczyc ze spadochronem
i sabat czarownic... z Wolandem koniecznie...
pozdrawiam niezmiennie goraco z krainy marzen i snow...
hsp.